5

Sookie

Obudziłem się w Londynie. 

Hotel, w którym nas zakwaterowano, znajdował się na przeciwko Tower of London. Mieliśmy z okien piękny widok na most Tower Bridge. Przyjazd do Londynu był moim marzeniem odkąd byłem dzieciakiem, ale dziś nie potrafiłem się z niego cieszyć. 

Czułem się zmęczony i wybrakowany. Byłem w pokoju sam. Hyun, Van i Shin zostali zakwaterowani w osobnych pokojach. Hotel oczywiście wcześniej odpowiednio prześwietlono pod względem bezpieczeństwa, nad czym czuwał Changmin. Nasza ekipa składała się z wielu ludzi i każdemu z nich byłem wdzięczny za ciężką pracę. Choć czułem się tak, jakbym w ostatnim czasie nie okazywał wdzięczności tym osobom.

Podszedłem do parapetu i zająłem na nim miejsce. Nie minęła chwila, a usłyszałem pukanie do pokoju. Westchnąłem ciężko i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je. Moim oczom ukazała się ładna Brytyjka. Miała blond włosy i niebieskie oczy. Różniła się od dziewczyn, które widywałem w Korei. Była śliczna i na jej widok coś poczułem. Ona jednak nie przybyła tutaj po to, aby dotrzymać mi towarzystwa. 

- Dzień dobry! Przyniosłam panu śniadanie!

Dziewczyna miała rumieńce na policzkach. Ubrana była w służbowy uniform. Miała przy sobie wózek z pięknie pachnącym jedzeniem. Miałem szczęście, że Changmin postanowił poprawić mi humor, pozwalając mi zjeść coś lepszego niż moja codzienna racja żywnościowa. 

- Nie musisz mi panować. Jak masz na imię? 

Ślicznotka niemal podskoczyła w miejscu z radości. 

- Amy!

- Cóż, Amy. Zapraszam cię do środka. Chyba, że sam mam sobie wziąć ten wózek? 

- Ależ nie! - odkrzyknęła, radośnie wparowując do pokoju. - Proszę, tu śniadanie dla ciebie, Sookie. 

- Ach, czyli znasz moje imię? 

Oparłem się bokiem o ścianę i skrzyżowałem ręce na piersi. Amy otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Widziałem, jak omiatała wzrokiem moje ciało. Byłem tylko w szlafroku, więc mogła sobie pooglądać niewiele więcej jak moje nogi, ale chętnie skorzystała z tej okazji. 

Niewielu koreańskich idoli potrafiło posługiwać się językiem angielskim. Nie był on u nas popularny. Changmin kładł jednak nacisk na to, abyśmy mogli swobodnie posługiwać się angielskim. Wiele razy miałem dosyć podczas nauki i chciałem to wszystko rzucić w cholerę. Jednak w chwilach takich jak ta byłem wdzięczny, że tego nie zrobiłem.

- Przepraszam, Sookie. Nie powinnam tak się zachowywać. To niedopuszczalne. Mam nadzieję, że nie wyrzucą mnie z pracy. 

- Nic złego się nie stało - powiedziałem uspokajająco do dziewczyny, uśmiechając się. - Rozumiem, że jesteś fanką Rising Together? 

- Tak! - krzyknęła, podskakując w miejscu jak mała dziewczynka, choć miała co najmniej dwadzieścia lat. - Moja ulubiona piosenka to "To the moon", a ty jesteś moim ulubionym członkiem! Kiedy dowiedziałam się, że zatrzymacie się w tym hotelu, byłam taka szczęśliwa! Moja szefowa myśli, że nie znam waszego zespołu, ale okłamałam ją. Miałam nadzieję, że spotkam któregoś z was. To było moje marzenie. Och, Sookie. Jestem taka szczęśliwa. 

Ukłoniłem jej się z wdzięcznością. Na więcej nie mogłem sobie pozwolić. Przytulanie fanów było surowo zabronione. Tak samo jak wspólne zdjęcia z nimi. Mieliśmy zasady, których musieliśmy przestrzegać, jeśli nie chcieliśmy wylecieć z zespołu. 

- Miło mi cię poznać, Amy. 

- To była dla mnie przyjemność, Sookie! Dziękuję!

Dziewczyna zostawiła mi jedzenie i uciekła z pokoju w podskokach. Po tym, jak omiatała wzrokiem moje ciało domyślałem się, że wolałaby zostać tutaj dłużej, ale nie mogła ryzykować zwolnieniem z pracy. Doceniałem to i szanowałem taką postawę.

Zjadłem w spokoju śniadanie, rozkoszując się spokojnym porankiem. Już za kilka godzin mieliśmy jechać na stadion Wembley, aby odbyć krótką próbę, po czym dać koncert dla fanów. Na samą myśl o tym czułem ścisk w żołądku. Nie chodziło jednak o sam występ czy stres temu towarzyszący. Niepokoiło mnie to, co działo się z moją głową.

Po śniadaniu miała odwiedzić mnie pani psycholog, którą Changmin sprowadził z Korei Południowej. Miała towarzyszyć nam przez cały czas trwania trasy. Nie miałem ochoty z nią rozmawiać, ale wiedziałem, że Changmin robił to w dobrej wierze. Mimo, że czasami się z nim nie zgadzałem, to wiedziałem, że zależało mu na tym, abym w końcu uzyskał potrzebną pomoc.

Poza moim stanem niepokoiło mnie jednak jeszcze coś. Był to list z pogróżką, który ostatnio dostałem. 

Do tej pory zastanawiałem się, kto mógł go napisać. Nie brzmiało to jak list napisany przez fana lub psycho-fana. Czułem, że napisał to ktoś, kto miał bardzo niecne intencje. 

Starałem się jednak wierzyć w to, co powiedział Changmin. Mężczyzna miał zwiększyć naszą ochronę tak, aby nic złego nam się nie stało. Hyun, Shin i Van także byli narażeni na niebezpieczeństwo, ale czułem, że mojemu niedoszłemu oprawcy chodziło o mnie. 

Po zjedzeniu normalnego śniadania poszedłem pod prysznic. Gdy wyszedłem z łazienki z mokrymi włosami i ręcznikiem owiniętym wokół bioder, zastał mnie widok, na który nie byłem przygotowany. 

Na brzegu łóżka siedziała piękna Koreanka. Na moje oko miała może trzydzieści pięć, góra czterdzieści lat. Miała oczy pomalowane eyelinerem, a jej usta muśnięte były błyszczykiem. Miała na sobie czarną sukienkę sięgającą kolan i marynarkę w tym samym kolorze. Jej włosy były długie do połowy pleców i starannie wyprostowane. Gdy kobieta mnie zobaczyła, spłonęła rumieńcem, ale zachowała profesjonalizm. 

- Witaj, Sookie. Mam na imię Ling i będę twoją psycholożką. 

Cóż, Ling z pewnością była piękna, ale ja nie oglądałem się za kobietami. Poza tym kobieta miała na palcu obrączkę, co oznaczało, że była szczęśliwą mężatką. 

- Dzień dobry, Ling. Czy pozwolisz, że się ubiorę? 

Kobieta skinęła energicznie głową. 

- Oczywiście! Poczekam za drzwiami! Kiedy będziesz gotów, zawołaj mnie!

Ling w podskokach udała się za drzwi. Na szczęście nie była drętwa, czego obawiałem się po swojej pani psycholog. Liczyłem na to, że Ling mi pomoże. Podświadomie jednak czułem, że nikt nie pomógłby mi uporać się z demonami, które zagnieździły się w mojej głowie po śmierci mamy. 

Ubrałem się w czarną koszulkę z logo Off White i jasnoszare dżinsy z przetarciami na kolanach. Nie kłopotałem się zakładaniem butów. Boso i z mokrymi włosami podszedłem do drzwi i zaprosiłem speszoną Ling do środka.

Kobieta uśmiechnęła się skrępowana i wkroczyła do środka. Wskazałem jej stolik, który znajdował się pod oknem. Ling usiadła wygodnie w fotelu, a ja zająłem miejsce na przeciwko niej. 

- Na początku chciałam cię przeprosić za to, że tak bez pukania wparowałam do twojego pokoju. Martwiłam się jednak, że... 

- Myślałaś, że się zabiłem?

Ling spuściła wzrok zawstydzona i pokiwała głową. Ja za to oparłem łokcie na kolanach, złożyłem dłonie przed twarzą w piramidkę i spojrzałem w widok za oknem.

- Nie musisz się o to bać, Ling. Nie odbiorę sobie życia. Jest mi ciężko, ale wierzę, że w życiu czeka mnie jeszcze wiele wspaniałych przygód. Moja mama nie chciałaby, abym tak szybko się poddał. Ona ciężko walczyła o swoje życie. Była chora i wiedziała, że szybko umrze, a ja jestem zdrowy i mam przed sobą świetlaną przyszłość. Jestem gwiazdą. Mam miliony fanów. Mam też wspaniałych przyjaciół, których nie chcę zawieść. Nigdy więc tego nie zrobię. 

- Cieszy mnie to, Sookie. Dobrze słyszeć, że jednak nie zostałeś w pełni pochłonięty mrokiem. Powiedz mi, co z używkami? Czy używałeś czegoś w ostatnim czasie?

- Alkoholu - przyznałem, wzruszając ramionami. - Upiłem się, gdy mama umarła, ale od tego czasu nie tykałem alkoholu.

Ling potaknęła, zapisując coś w swoim czarnym notatniku. 

- Dobrze, Sookie. Może zabrałam się do rozmowy z tobą od złej strony. Opowiedz mi o swojej rodzinie. Jak wyglądało twoje dzieciństwo? Jakie są twoje pierwsze wspomnienia? 

Ach, czyli jednak Ling chciała bawić się w typowego, podręcznikowego psychologa. Nie zamierzałem mieć jej tego za złe, ale jednak miałem nadzieję, że nie będzie się trzymać utartego schematu. 

- Byłem szczęśliwym dzieckiem. Dobrze się uczyłem. Niczego mi nie brakowało. Przynosiłem ze szkoły dobre stopnie. Mama była ze mnie bardzo zadowolona. Wspierała mnie i robiła wszystko, abym poczuł się kochany. 

- Co z twoim tatą? 

- Odebrał sobie życie, gdy byłem małym chłopcem. Nie pamiętam go za dobrze. Kiedy o nim myślę, czuję miłość, ale i rozgoryczenie. Zostawił mnie i mamę samych. Nie mieliśmy w nikim oparcia. Mama świetnie sobie radziła z samotnym wychowywaniem mnie, ale brakowało mi ojca. Mamie też brakowało swojego męża. To był trudny okres, ale zaskakująco szybko się po tym podniosłem. Wiedziałem, że od teraz to ja będę jedynym mężczyzną w rodzinie. Musiałem zatroszczyć się o mamę. 

- Co było, gdy dojrzałeś? 

- W wieku czternastu lat rzuciłem szkołę na rzecz trenowania na idola - odpowiedziałem wiedząc, że nie było to zachowanie godne pochwały, ale koreańskie dzieciaki wielokrotnie robiły zaskakujące rzeczy, aby tylko zostać idolami. - Dostałem się do najlepszej szkoły w Seulu. Tam rozpocząłem mordercze treningi. Dobijało mnie to. Wiele razy chciałem zrezygnować, ale potem przypominałem sobie, że to przecież było moje marzenie. Ciężko pracowałem. Podobnie jak inne dzieciaki. Po trzech latach morderczej pracy stworzono Rising Together. Razem z Shinem, Vanem i Hyunem dostałem się do tego zespołu i zaczęła się nowa praca. Nasz nowy rozdział. 

- Jaką masz relację z chłopakami z Rising Together? 

Czułem się jak na przesłuchaniu, ale kojący głos Ling działał jak miód na moje biedne serce. Wiedziałem, że nie mogłem jej za bardzo zaufać. Nigdy nie miała stać się moją przyjaciółką. Po prostu wykonywała swoją pracę, a ja musiałem jej to ułatwić. Nie zamierzałem być dla niej wrzodem na tyłku.

- Kocham ich jak braci - odparłem szczerze, popijając angielską herbatę. - Ufam im bezgranicznie. Czasami się kłócimy, ale to normalne. Kłótnia nigdy nie trwa dłużej niż kilka godzin. 

- Co ze związkami? Domyślam się, że nigdy nie miałeś dziewczyny z powodu obowiązującego cię kontraktu, ale na pewno czujesz chęć wejścia w związek. Masz dwadzieścia cztery lata. 

Zaśmiałem się. Ling znowu się speszyła. Miałem wrażenie, że nie zachowywała się tak przy każdym swoim kliencie. Po prostu onieśmielało ją to, że rozmawiała z gwiazdą. Ja jednak wcale nie czułem się jak gwiazda. Nie miałem o sobie wysokiego mniemania i nie zmieniło się to nawet po latach sławy. 

- Nigdy nie miałem dziewczyny. Chłopaka też, zanim zapytasz. Nie czuję potrzeby wejścia z związek. Radzę sobie sam, jeśli wiesz, co mam na myśli. 

Ling schowała twarz w dłoniach. Zaśmiałem się. Była taka urocza. Na pewno nigdy wcześniej nie przeprowadziła rozmowy z gwiazdą K-popu na temat masturbacji. 

- Domyślam się, że masz swoje sposoby, Sookie. Powiedz mi, proszę, naprawdę nie czujesz pociągu do kobiet? Nie pragniesz mieć obok siebie kogoś, kto zapewni ci poczucie bezpieczeństwa i będzie kochał cię bezwarunkowo? 

Patrząc na Tower Bridge za oknem, głęboko się nad tym zastanowiłem. 

Wizja posiadania dziewczyny nie była taka zła. Gdybym miał swoją ukochaną, traktowałbym ją jak księżniczkę. Dałbym jej wszystko. Kochałbym ją i każdego dnia uświadamiałbym ją w tym, jak wiele dla mnie znaczyła. 

Bycie gwiazdą miało jednak ciemne strony. Czasami wydawało mi się, że było ich więcej niż jasnych stron. Chodziło o to, że gdybym związał się z jakąś dziewczyną, bałbym się o to, że chciałaby mnie wykorzystać. Nie przeżyłbym tego. Może miałem otwarte i gotowe na miłość serce, ale gdyby ktoś mnie wykorzystał dla sławy, poczułbym się jak śmieć. Chyba dlatego tak bardzo blokowałem się na potencjalne związki. 

- Ling, nie ma o czym mówić. Dopóki obowiązuje nas kontrakt, nie możemy wchodzić w związki. Mam więc jeszcze trzy lata na to, aby odpowiedzieć ci na to pytanie. 

- Sookie... 

- Proszę, porozmawiajmy o czymś innym. Na pewno chciałabyś wiedzieć więcej, prawda? 

Skinęła głową, wzdychając ciężko. 

- Opowiedz mi o swojej mamie. 

- Co mam ci o niej opowiedzieć?

- Wszystko! - odparła, rozkładając ręce na boki. - Powiedz mi wszystko, Sookie. 

- Na pewno nie chciałabyś siedzieć tutaj przez najbliższy tydzień, więc powiem ci tyle, ile uznam za stosowne. Moja mama była moją bohaterką. Kochałem ją nad życie. Gdyby moja śmierć miała spowodować, że mama wróci do żywych, zrobiłbym to. Wiem jednak, że nie żyjemy w bajce. Życie jest brutalne. Nawet dla takich gwiazd jak Rising Together. Wiem, że moja mama patrzy na mnie z góry. Cóż, przynajmniej to właśnie sobie wmawiam. Kocham mamę, a jej ostatnie dni życia były katorgą. Wiele razy prosiłem Changmina, aby pozwolił mi zobaczyć się z mamą na dłużej, ale nie mogłem tego zrobić. Teraz tego żałuję. Mogłem go bardziej nacisnąć. Oddałbym wszystko za choć minutę spędzoną z mamą. Ona jednak odeszła, a ja muszę ruszyć dalej. Co poradzę na to, że to takie trudne? 

W oczach poczułem łzy. Nie chciałem płakać. Nie przy Ling. 

Zawsze płakałem w samotności. Nie chciałem pokazywać innym swoich emocji. Nie chciałem nikogo martwić. Byłem samotnikiem. Teraz jednak nie wytrzymałem. 

- Och, Sookie. 

- Nie chcę, żebyś się nade mną litowała - wyznałem, ocierając łzy. - Rozumiem, po co tu jesteś. Chcesz mi pomóc. Zrób to, Ling. Pomóż mi. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Wiem, że każdy człowiek, który się rodzi, w końcu musi umrzeć, ale to dla mnie za wiele. Dlatego, błagam, Ling. Pomóż mi. 

Prosiłem kobietę o coś, co miało uratować mi życie. W tamtej chwili nie wiedziałem jednak, że niebawem przyjdzie mi prosić o pomoc w zupełnie innej sprawie. Takiej, która naprawdę mogła pogrzebać mnie pod ziemią. Takiej, której za nic się nie spodziewałem. Takiej, która zaowocowała czymś, o czym nie śniłbym w najgorszych koszmarach. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top