15
Sookie
Przyszedł do mnie.
Patrzyłem nienawidzącym wzrokiem na Rhetta. Mężczyznę, który na moich oczach skrzywdził swoją niewolnicę. Może Rhett nie trenował Twyli tak, jak miał zamiar zrobić to ze mną, ale niewątpliwie ta dziewczyna była jego niewolnicą.
Mężczyzna zamknął na kluczyk drzwi celi. Podszedł do mnie powolnym krokiem. Wpatrywał się we mnie tak jak w zwierzynę. Obserwował mnie uważnie, gdy ja leżałem na twardym łóżku z rękoma i nogami skutymi oraz z kneblem w ustach.
Nie spodziewałem się tego, że mężczyzna mnie rozkuje. Po tym zdjął mi knebel. Moje ciało było wykończone, ale poczułem impuls i momentalnie poderwałem się w górę. Szybko jednak zrozumiałem, że był to ogromny błąd. Stało się to w momencie, w którym mój porywacz przycisnął mnie gwałtownie do łóżka. Usiadł okrakiem na moim brzuchu i ścisnął moje nadgarstki tak, że zawyłem z bólu.
- Nie ruszaj się, niewolniku. W tej chwili zaczynam szkolenie ciebie. Mam nadzieję, że będziesz posłuszny. W innym wypadku będą czekać na ciebie kary i uwierz mi, nie będą one łagodne.
- Nie zamierzam być twoją pieprzoną zabawką! - krzyknąłem, na co Rhett zaśmiał się. Jego oczy pozostawały jednak zasnute mrokiem.
- Uwierz mi, że jeszcze odszczekasz te słowa. I to dosłownie.
Obnażyłem zęby. Byłem wściekły i mężczyzna to widział. Nic sobie jednak z tego nie robił.
- Na pewno chce ci się sikać, prawda? Podejdź więc do wiadra, które stoi w kącie i załatw swoje potrzeby. Nie chcę, żebyś zesikał mi się podczas tresury.
Rhett mnie puścił. Zanim zdołałem go zaatakować, mężczyzna wyciągnął z kieszeni nóż. Spojrzałem na niego jak na wariata.
- Jestem gwiazdą. Nie będę sikał do wiadra.
- W takim razie wolisz zesikać się pod siebie?
Dobry Boże. Nie wiedziałem, gdzie ja trafiłem, ale nie było to zwyczajne miejsce. Mimo, że moja natura kazała mi się buntować, to czułem, że lepiej wyszedłbym na tym wszystkim, gdybym pozostał spokojny i uległy. Nie mogłem jednak tak się zachowywać. Ten człowiek mnie uprowadził. Zamierzał wytresować mnie na posłusznego niewolnika, a potem sprzedać. Nie mieściło mi się to w głowie, lecz czułem, że dla niego było to coś zupełnie normalnego.
Wstałem ostrożnie z łóżka. Nie miałem pojęcia, jak długo na nim leżałem, ale moje ciało protestowało przy każdym ruchu. Kręciło mi się w głowie. Byłem głodny i bardzo chciało mi się pić.
Mężczyzna widział, że słaniam się na nogach. Nic jednak z tym nie zrobił. Wpatrywał się we mnie jak w ofiarę, gdyż nią właśnie dla niego byłem.
- Posłuchaj się mnie, niewolniku. Musisz być grzeczny.
- Czym mnie zastraszysz, co? - spytałem, śmiejąc się. - Nie mam rodziny. Nie możesz mi powiedzieć, że jeśli nie wykonam twojego polecenia, zrobisz krzywdę moim rodzicom.
- Może nie masz rodziców, ale masz przyjaciół, prawda?
Zadrżałem. Na samą myśl o tym, że ten chory na umyśle dupek mógłby skrzywdzić Hyuna, Vana, Shina lub Changmina czy Ling, poczułam dreszcze. Domyślałem się, że skoro udało mu się mnie porwać, uprowadzenie innych nie stanowiłoby dla niego problemu. Mimo tego, że mnie zastraszał, ja wciąż pozostawałem nieugięty.
- Nie zrobisz krzywdy moim przyjaciołom.
Rhett parsknął śmiechem i spojrzał na mnie z politowaniem.
- Niewolniku, dla mnie zabijanie jest normalne. Nie będę miał oporu przed tym, aby odebrać życie twoim bliskim. Dla mnie jesteś towarem. Dostanę za wyszkolenie ciebie kupę pieniędzy. Zapewnię dobre życie Twyli. Może jeszcze tego nie zauważyłeś, ale ta dziewczyna jest dla mnie wszystkim. Kocham ją. Bywa jednak lekkomyślna, dlatego dzisiaj musiałem ją ukarać. Nie chciałem tego robić, ale nie miała prawa rozmawiać z tobą o tak intymnych rzeczach.
Tym razem to ja się zaśmiałem. Mężczyzna uniósł wyżej nóż, jakby chciał mi pogrozić, ale miałem to gdzieś. Uznałem, że jeśli miała czekać mnie śmierć, zamierzałem przyjąć ją z otwartymi ramionami. Nasi fani pewnie byliby załamani, gdyby dowiedzieli się, że ich ukochany Sookie nie żyje, ale jeśli moja śmierć miała zapewnić bezpieczeństwo moim bliskim, byłem w stanie się na nią wystawić.
- Nie kochasz tej dziewczyny. Gdybyś ją kochał, nigdy byś jej nie zbił.
Rhett zbliżył się do mnie. Przycisnął czubek ostrza do mojej piersi. Najpierw spojrzałem na nóż, a potem w jego oczy.
- Nie masz prawa tak mówić, niewolniku. Wysikaj się, kurwa. Nie będę dla ciebie taki miły, jeśli jeszcze raz na mnie naskoczysz.
Mimo, że miałem ochotę wybić mu zęby, to moja potrzeba domagała się spełnienia. Dlatego podszedłem do wiadra i wysikałem się do niego. Było to uwłaczające, ale czułem, że to był dopiero początek mojej przygody jako niewolnika.
- Odwróć się do mnie.
Posłusznie wykonałem jego polecenie. Spojrzałem mu z nienawiścią w oczy.
- Rozbierz się do naga.
- Słucham?
- Masz problemy ze słuchem? Nie sądziłem, że koreański idol, o którego tak dbano, będzie miał jakiekolwiek wady.
Przewróciłem oczami. Nienawidziłem ludzi takich, jak on. Słuchałem się go tylko dlatego, że bałem się, iż znowu skrzywdzi tą bezbronną dziewczynę. Twyla już wystarczająco nacierpiała się dzisiaj z jego rąk. Nie miałem pojęcia, jak wytrzymała tutaj aż sześć lat. Była prawdziwą wojowniczką. Może jej nie znałem, ale byłem z niej cholernie dumny.
Kiedy się rozebrałem, odłożyłem postrzępione i brudne ubrania na podłogę. Rhett mruknął z zadowoleniem.
- Jesteś trochę chudy, ale masz wyćwiczone ciało. Spodobasz się swojemu nowemu właścicielowi.
- Naprawdę masz zamiar mnie sprzedać?
Rhett warknął na mnie. On naprawdę zachowywał się jak dzikie zwierzę.
- Przedstawię ci teraz zasady, niewolniku - oznajmił surowo, obchodząc mnie dookoła jak eksponat w muzeum. - Od teraz zwracasz się do mnie "panie", ewentualnie "proszę pana". Masz okazywać mi bezwzględny szacunek. Gdy przebywam z tobą w jednym pomieszczeniu, musisz mieć spuszczony wzrok. Poruszasz się przy mnie na czworakach chyba, że rozkażę ci inaczej. Jesteś posłuszny i nie odzywasz się nieproszony. Chyba, że coś cię będzie bolało. Wówczas masz obowiązek mnie o tym poinformować. Nie mogę sobie pozwolić na chorego niewolnika.
- Coś jeszcze, panie?
Przy ostatnim słowie parsknąłem śmiechem. Przeczuwałem, że miała mnie za to spotkać kara.
- Nie zbliżasz się do Twyli, ale o tym chyba już wiesz. Nie wolno ci opuszczać tej celi. Jeśli zrobisz coś, co mi się nie spodoba, mam prawo cię ukarać. Przez następnych osiem tygodni należysz do mnie. Wyszkolę cię na pokornego niewolnika, a następnie sprzedam twojemu właścicielowi.
Prychnąłem. Rhett uśmiechnął się kącikiem ust tak, jakby wiedział coś, z czego ja jeszcze nie zdawałem sobie sprawy.
- Nie przedłużajmy, niewolniku. Zaczynamy twój trening. Po wszystkim cię nakarmię.
Rhett podszedł do ściany i zdjął z niej skórzane kajdany. Przybliżył się z nimi do mnie. Schował nóż za pasek spodni.
- Schowaj ręce za plecy.
- Nie wierzę, że to robię - zaśmiałem się, ale wykonałem jego rozkaz.
- Czuję, że potrzebujesz uległości. Gdybyś jej nie chciał, nie wykonywałbyś moich poleceń. Walczyłbyś ze mną. Ty jednak szybko ulegasz. Jesteś wyszczekany, ale nie martw się. Zajmę się tym. Jestem pewien, że twój nowy pan nie będzie miał nic przeciwko temu, że nie będziesz miał języka.
Było mi słabo. Rhett miał jednak rację. Ja tylko udawałem silnego i pewnego siebie chłopaka. W rzeczywistości byłem żałosny. Byłem idolem, który miał wszystko podstawione pod nos. O nic nie musiałem się martwić. Moje życie składało się z samych wygód. Nigdy nie przypuszczałem, że zostanę postawiony w takiej sytuacji, w jakiej znajdowałem się teraz.
Kiedy mężczyzna skuł mi za plecami ręce, stanął przede mną.
- Uklęknij, niewolniku.
Wysyczałem koreańskie przekleństwo, ale zrobiłem to, czego chciał.
- Twoim zadaniem jest zaspokajanie żądań pana - oznajmił sucho mężczyzna, rozpinając pasek. - Musisz być zawsze gotowy, aby mu służyć. Twoje potrzeby są drugorzędne. Tak naprawdę nie mają znaczenia. Jesteś tylko dziurą do spuszczania się.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Ten człowiek miał nierówno pod sufitem.
- Zawsze musisz bez narzekania spełniać zachcianki swojego właściciela. Musisz także nauczyć się, jak odpowiednio się nim zajmować. Domyślam się, że nigdy nie miałeś w ustach kutasa, prawda?
Nagle przed moimi oczami pojawił się jego penis. Nie był w stanie erekcji, dlatego Rhett musiał go chwycić. Zamknął oczy, aby pewnie wyobrazić sobie Twylę. Domyślałem się, że nie pociągali go mężczyźni. On jednak, jako treser niewolników, musiał zmusić się do tego, aby poczuć podniecenie.
Po chwili kutas Rhetta zaczął twardnieć. Wówczas mężczyzna otworzył oczy i na mnie spojrzał.
- Obliż go.
- Nie.
- Nie?
Pokręciłem przecząco głową, aby potwierdzić swoje słowa.
- Naprawdę chcesz dostać karę już na samym początku? Jako, że jest to twój pierwszy dzień w niewoli, dam ci drugą szansę. Weź mojego penisa do ust.
- Nie zrobię tego.
Rhett westchnął. Chyba zrozumiał, że trafił mu się trudny niewolnik.
- Dobrze. Skoro tego właśnie chcesz, proszę bardzo. Ja nie mam problemu z tym, aby cię ukarać. Nie sądziłem jednak, że stanie się to już na samym początku. Czeka cię osiem trudnych tygodni szkolenia, ale skoro już stawiasz opór, nie ma sprawy. Wstań.
Podniosłem się. Byłem głodny i zmęczony, więc trudno mi było utrzymać równowagę. W końcu jednak mi się to udało.
- Podejdź do krzyża.
Na samą myśl o tym, że miało spotkać mnie to, co nie tak dawno temu spotkało Twylę, chciało mi się wymiotować. To, co przeszła tutaj ta biedna dziewczyna, było okropne. Gdybym miał przy sobie taką kobietę jak ona, dałbym jej wszystko. Twyla była kochana i delikatna. Nie zasługiwała na to, aby tkwić u boku takiego dupka jak Rhett. Nie miałem pojęcia, jaka była jej historia, ale zamierzałem się z nią zapoznać. Może "mój pan" dał mi zakaz rozmawiania ze swoją niewolnicą, ale ja nie byłem chłopakiem, który słuchał zasad. Szczególnie tak idiotycznych i wyssanych z palca.
Rhett rozkuł mi ręce, ale zrobił to tylko po to, aby po chwili przykuć mi je do kajdan zwisających z odnóży krzyża. Po tym kopniakiem rozsunął mi nogi i je także skuł.
- Nie chciałeś po dobroci, więc teraz otrzymasz karę, niewolniku.
- Nie rusza cię to, co robisz?
Nagle poczułem bolesne uderzenie pejczem w tyłek. Odwróciłem się tylko po to, aby zobaczyć czerwoną pręgę wykwitającą mi na pośladku.
- Nie nazwałeś mnie właściwie. Popraw się.
Zacisnąłem zęby, ale powiedziałem to, czego oczekiwał.
- Panie.
- Grzeczny chłopiec. Odpowiadając na twoje pytanie, nie mam sumienia. Nie obchodzi mnie więc to, czym się zajmuję. Jest to dochodowa praca. Ludzie są głupi, wiesz? Przez wiele lat studiują tylko po to, aby potem siedzieć w biurze i marnować się w robocie, która jest nudna. Ja robię coś ciekawego i zarabiam mnóstwo pieniędzy. Sumienie trzeba odstawić w takiej robocie na bok. Po którymś zabójstwie jednak sumienie po prostu znika.
Syknąłem i napiąłem się, gdy poczułem, jak mężczyzna smaruje czymś mój odbyt. Odwróciłem głowę na tyle, na ile pozwalały mi na to krępujące mnie kajdany i zobaczyłem w jego dłoni butelkę lubrykantu. Po tym, jak Rhett nasmarował moją dziurkę, wziął do ręki korek analny.
- Kurwa, nie!
Szarpnąłem się. Kiedy poczułem, jak mężczyzna wciska mi do tyłka zatyczkę analną, za wszelką cenę próbowałem ją wypchnąć. Wiłem się w kajdanach i krzyczałem, ale Rhett miał mnie gdzieś.
- Popatrz, jak ładnie w ciebie wchodzi. Jednak jesteś uległy, prawda?
- Nie jestem! Odwal się ode mnie!
- Nie tym tonem, niewolniku. Bądź posłuszny.
Kiedy zatyczka weszła we mnie do końca, dyszałem ciężko. Miałem zamknięte oczy i opierałem czoło o konstrukcję krzyża. To uczucie wypełnienia było czymś nowym. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek przeżyję coś takiego. Czułem się uprzedmiotowiony i bezradny.
- To jeszcze nie wszystko. Mam dla ciebie kolejny prezent.
Rhett okrążył konstrukcję krzyża i uklęknął przed nim. Jego głowa znajdowała się na wysokości mojego krocza. Przez chwilę myślałem, że mężczyzna mi possie, co samo w sobie byłoby dla mnie obrzydliwe, ale on postanowił zrobić coś innego.
- Co ty robisz, do diabła?!
Krzyknąłem, gdy zobaczyłem w jego rękach coś metalowego. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej rzeczy, więc nie miałem pojęcia, jakie było jej przeznaczenie. On jednak nie kazał mi długo czekać na zrozumienie tego, co się tu działo.
Mój pan zbliżył to coś do mojego kutasa. Założył mi jedną część tej dziwnej rzeczy na fiuta. Znajdowała się tam także obręcz, którą chwilę wcześniej objął trzon mojego penisa. Patrzyłem na to, jak mężczyzna zamyka mojego kutasa w czymś w rodzaju klatki.
- To swoisty pas cnoty dla mężczyzn - wyjaśnił, gdy za pomocą małego kluczyka zamknął konstrukcję. - Będziesz mógł swobodnie sikać, ale za każdym razem, gdy się podniecisz, ta klatka nie pozwoli ci stwardnieć. Będziesz miał bolesne erekcje. Będziesz nosił tą klatkę do końca swojego pobytu u mnie. Jeśli będziesz ładnie się zachowywał, może od czasu do czasu ci ją zdejmę. Muszę przecież wyszkolić także twojego kutasa, mam rację?
To nie był koniec. Po tym, jak mężczyzna wsunął mi do tyłka korek analny, a mojego penisa zamknął w klatce, zacisnął na moich sutkach klamerki. Następnie wsadził mi do ust knebel, po czym przystąpił do wymierzania mi kary.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top