Rozdział XXV
Clary wyciągnęła Kielich z karty Tarota i zaczęła mu się bacznie przyglądać. - Wygląda jak kieliszek do wina. - stwierdziła.
- Ten Kieliszek właśnie uratował ci życie. - odparła jej Isabelle. Na co, Beth uniosła brew.
- A co, jeśli nie wyjęłabym go na czas? - zapytała rudowłosa.-Ten demon...
Przed oczami Beth stanął jej obraz starcia jej samej z tyloma demonami. Do tej pory żebra ją bolały. Pokręciła lekko głową, jakby chciała odrzucić od siebie te świeże wspomnienie.
- Ale wyjęłaś. - odpowiedział jej krótko Jace. - Pierwsza zasada bycia Nocnym Łowcą.- zerknął na rodzeństwo oraz Beth. - Gdy coś wybucha, idź dalej. Nie myśl dwa razy, nie odwracaj się.
- A druga? - zapytała z ogromnym uśmiechem rudowłosa.
Nagle Isabelle wyciągnęła swój bat i oplotła nim Kielich i przyciągnęła go do siebie.-Nie ma rzeczy, jakiej by nie zrobiła Łowczyni w szpilkach.- powiedziała zadowolona czarnulka.
- Alec, co robisz? - zapytał Jace podchodząc do swojego przyjaciela, który stał przed ekranem. - możesz się gapić na monitor ile chcesz, trzeba anielskiej krwi żeby ominąć czary obronne. Wiesz o tym.
Isabelle oddała Kielich rudowłosej, a ta ukryła go z powrotem w karcie.
- Żaden Podziemny nie wejdzie do Instytutu. - dopowiedział Jace.
- Nie bez zaproszenia. - sprecyzowała Isabelle.
- A z czego wiemy to Valentine jest Nocnym Łowcą, czyż nie? - powiedziała Beth.
Alec rzucił jej spojrzenie pełne uznania- Annabeth ma rację. Kielich nie jest tu bezpieczny. Musimy go oddać Clave.
- Oddać Clave? - powtórzyła Clary. - Nie, nie po tym w jaki sposób go odzyskaliśmy.
- Mój brat ma rację. Kielich jest bardzo ważny.
- Zgadzasz się ze mną?- odparł zaskoczony.
- Jestem pełna niespodzianek.-powiedziała z promiennym uśmiechem.
- Kielich jest moją jedyną szansą na odzyskanie mamy.- powiedziała zła Clary.
- Zgadzam się z Clary. - potwierdził Jace.- Nie możemy oddać Kielicha Clave, nie teraz. Potrzebujemy go. To nasza jedyna karta przetargowa.
- Ależ nie jedyna.- zaczęła Clary.- Z czego wiemy Valentine też chciał Beth.
Słysząc to blondynka podniosła wysoko brwi zaskoczona.
- Do czego zmierzasz? - zapytała zaintrygowana Beth.
Rudowłosa przygryzła wargę, gdy wszystkich wzrok został skierowany właśnie na nią.
- No bo skoro Kielich jest tak ważnym reliktem dla Nocnych Łowców i chcecie go umieść z dala od Valentine, to może zamiast niego wykorzystajmy Beth. - odparła beztrosko.
Blondynce niemal wyszły oczy z orbit, gdy to usłyszała. Otworzyła szeroko buzię by coś powiedzieć, ale tylko parsknęła śmiechem.
- Chyba nie mówisz poważnie.-powiedział zły Alec, zbliżając się do rudowłosej.
- Owszem, mówię. - odparła mu twardo Clarissa. - Wykorzystajmy...
- Nie. - przerwał jej natychmiast. - Nie pozwolę Ci nikogo tak traktować.- warknął i wyrwał jej kartę Tarota. - A Kielich przetrzymam, do momentu aż nie trafi w ręce Clave. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Beth natychmiast chciała ruszyć za czarnowłosym, ale zauważyła niepokojąco szybko przemieszczający się obiekt na monitorze z kamer zewnętrznych. Sprawnie zmieniła kierunek i podeszła do ekranu. Zmarszczyła brwi.
- Ej! spójrzcie. - krzyknęła, a Jace, który stał najbliżej natychmiast podszedł do blondynki.
Nagle rozległ się głośny alarm, a wraz z nim pojawił się Alec.
- Co do.. - zaczął. Podszedł do monitoru, stając obok Beth.
- Ktoś naruszył nasz teren. - odpowiedział szybko Jace.
- Mówiłem..-podjął czarnowłosy.
- Nic nie mów.- odpowiedział mu zrezygnowany Jace.
- Co się dzieje?- zapytała zdezorientowana Clary.
- Ktoś próbuje się włamać. - mruknęła jej zła Beth.
- To może być Krąg?- zapytał Jace.
- Mówiłem. - powtórzył Alec.
- Za wcześnie.
Beth odwróciła wzrok od ekranu i ruszyła za Isabelle, która już zmierzała do drzwi wyjściowych. Po chwili cała reszta poszła w ich ślady i już znajdowali się na zewnątrz, przed Instytutem.
- Nie ruszaj się. - odezwał się Jace do postaci skrytej w cieniu. Po chwili Beth zauważyła, że owy nieznajomy trzyma kogoś na rękach.
- Odłóż to co trzymasz i ręce do góry. - odparł gardłowym głosem Alec, mierząc do niego z łuku.
Reszta również przyjęła pozycje bojowe, gdy postać, którą wciąż spowijał mrok, zbliżała się do nich.
- O mój Boże, Simon! - Krzyknęła Clarissa, widząc kogo trzymał nieznajomy.
******
Łowcy ułożyli okularnika na drewnianym, brązowym stole w piwnicach Instytutu. Rudowłosa powoli podeszła do leżącego przyjaciela, a w jej oczach natychmiast stanęły łzy.
- Ludzie będą pytać, co naruszyło nasz teren. - powiedział spokojnie Jace.
- Ja pójdę.- odezwał się Alec. - Powiem im, że nic nie znaleźliśmy. Nikt tu nie przyjdzie.
- Może i jestem wampirem.-odezwał się nagle mężczyzna, który przyniósł Lewisa. Beth, nie wiedzieć czemu, nie mogła na niego patrzeć, działał jej tak samo na nerwy jak momentami Clarissa.- ale wychowano mnie na katolika.
Blondynka prychnęła na jego słowa, a on jakby nie słysząc tego, odwrócił się w stronę okna i przeżegnał się.
- Wampiry złamały Porozumienia. - odezwała się Isabelle.- Zabicie Simona może rozpocząć wojnę.
- Nie stoją za tym wampiry. - odparł jej mężczyzna. - Tylko Camile, sama zaatakowała Simona.
- Skąd mamy mieć pewność, że nie kłamiesz? - Beth uniosła nieufnie brew.
- Mogłem się go pozbyć, a przyniosłem go tutaj. - spojrzał hardo na blondynkę.- nie chcę kłopotów z Nocnymi Łowcami.
- Mądra decyzja.-podsumowała Isabelle.
- Ostrzegłem Przyziemnego, żeby trzymał się z dala, ale Camile nakarmiła go swoją krwią, a ten jak narkoman wrócił po więcej.
- Jedynym powodem tego, że Simon spróbował jej krwi, jesteś ty!-syknęła Clary. - Porwałeś go!-kolejna łza kreśliła mokrą ścieżkę na jej pliczku.- Zaciągnąłeś do tego przeklętego hotelu!
- Nie chciałem by się tak stało!- bronił się mężczyzna.
- Tak samo jak nie chciałeś rozpowiedzieć po podziemiu o mnie?-zapytała z przekąsem Beth. Wampir zrobił wielkie oczy.
- Nie udawaj, wiem o wszystkim.-prychnęła rozdrażniona blondynka.- Później sobie to wyjaśnimy. - warknęła, gdy mężczyzna chciał coś powiedzieć.
W pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Tak gęsta i ciężka, że przygniatała wszystkich.
- Jest sposób.-odezwał się wampir, przerywając te katusze.
- Sposób na co?-dopytał Jace.
-Na przywrócenie go.-Clary rozszerzyła oczy w zdumieniu.
-Możesz to zrobić?-zapytała ruda, wycierając mokre policzki.
- Jest pisklęciem, to etap przejściowy. Wasz przyjaciel może zmartwychwstać. - odparł powoli.
Fray popatrzyła z nadzieją na Jace'a, jakby to on miałby pomóc jej to uczynić. Przywrócić Simona.
-Nie.-zaprzeczył szybko blondyn.
- Clary nie. - odezwała się Isabelle.
- Simon może wrócić? Żywy, oddychający?- dziewczyna zignorowała wyraźny przeciw.
- Właśnie o to chodzi. - zaczęła brutalnie Beth. - Nie będzie żywy ani oddychający. Będzie wampirem.-wskazała na bladego mężczyznę. Wiedziała, że ktoś będzie musiał jej to uświadomić, ale jakoś wszyscy z obecnych nie za bardzo się tego chcieli podjąć. I to denerwowało Beth. To, że traktują rudowłosą jak jakąś księżniczkę w Świecie Cieni. A, ta wciąż była strasznie naiwna i traktowała wielu z Instytutu bardzo przedmiotowo. - Będzie paskudnym krwiopijcą. Zastanów się, czy tego chcesz dla niego. - dopowiedziała i wyszła. Zostawiając wszystkich w osłupieniu.
NOTAKA OD AUTORA
I jest kolejny! Miłego czytania! Dziękuję za aktywność @hejtojaaaa @Ciemny_Kwiat @xangelx122
Dajcie znacie co sądzicie!
I pytanko! Wolicie takie dłuższe rozdziały jak wczoraj zamieściłam? Czy takie standardowe jak ten?
VM
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top