Rozdział XII


- O wiele lepiej. - stwierdził Magnus, gdy już znaleźli się w nowym lokum. - to nieuniknione, po każdej przeprowadzce, mam ochotę na przemeblowanie. Normalnie lubię brudne kryjówki, ale ta jest taka niechlujna. - spojrzał się z uśmiechem na czarnowłosego. Po czym postawił nogę na przewrócony stolik i poprawił go tak, jak powinien stać, nie odrywając tym samym wzroku od wysokiego łowcy. Alec zmrużył oczy i stanął obok swojego Parabatai. - wierzę w zapłatę za wyświadczone usługi. - zwrócił się do Izzy i wyciągnął w jej stronę czerwony naszyjnik. 

- Nie mogę. - Czarownik pokręcił głową na jej słowa.

- Ależ możesz. - Bane stanął za łowczynią. - i powinnaś, Lightwoodowie nosili go od lat. - zapiął biżuterię na szyi czarnulki. - a po za tym, na twoim bracie wyglądałby głupio. - zaśmiał się wraz z Isabelle cicho pod nosem.

- Jak wezwać Demona Pamięci? - dopytała od razu Clarissa.

- Jesteś pewna? To może skończyć się śmiercią. 

- Chcę uratować matkę, przywołaj Demona.

Magnus wzruszył ramionami. - Dobrze. A więc chłoptasiu zbierz ekipę.

- Wiecie co robić...- Jace ruszył do przodu, jednak czarownik go powstrzymał.

- Nie mówię do Ciebie. - odsunął ręką blondyna. - mówię.... do Ciebie. - wskazał na Alec'a. 

Beth parsknęła dyskretnie śmiechem pod nosem, co nie uszło uwadze Lightwoodowi, który posłał jej mordercze spojrzenie. Zaś blondynka tylko wzruszyła ramionami, kompletnie się nie przejmując, a wręcz ignorując reakcję chłopaka.

- Chodź. - zwrócił się do Clary. - Ty też. - wskazał palcem na blondynkę. 

- Chyba nie myślisz poważnie, że gdziekolwiek z Tobą pójdę? - zapytała z kipiącym uśmiechem i skrzyżowała ramiona na piersiach. Alec westchnął po czym wyciągnął przed siebie palca, wskazując na Beth i otwierał już usta by coś powiedzieć, lecz przerwał mu Magnus.

- Właściwie to już zaplanowałem odpowiednie zadania dla nich. Zajmij się resztą. - posłał mu delikatny uśmiech i spojrzał się na rudowłosą - Chodź za mną. A ty Annabeth, poczekaj chwilę. 

Blondynka pokiwała na znak zgody głową i usiadła na jednym z foteli. Wysoki łowca tylko przewrócił oczami i ruszył w kierunku siostry oraz przyjaciela. Wreszcie, gdy Beth była sama, ponownie pogrążyła się w myślach, co do odkrytych faktów. Do niedawna, kompletnych niewiadomych, lecz teraz wszystko powoli składało się w pewną układankę. Oparła łokcie na kolanach, po czym do skroni przyłożyła opuszki palców.  

Florence, inicjały, Magnus, moc, Valentine, Kieilch, Alec, księga. Słowa, które odbijały się echem w jej umyśle. Zacisnęła mocniej palce przy skroniach i momentalnie się wyprostowała. 

- Księga.. - wyszeptała i momentalnie poderwała się z fotela. W tym samym czasie, w jej kierunku zmierzał Magnus, który widząc podenerwowanie dziewczyny, zmarszczył brwi. 

- Annabeth coś się stało? - dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę z jego  obecności. Westchnęła ciężko i pokręciła zmieszana głową.

Co jeśli, wampir miał na myśli... 

- Właściwie to nie wiem. - szybko odepchnęła od siebie słowa pijawki z hotelu. - Mówiłeś, że Valentinowi może na mnie zależeć, dlaczego? - zapytała z nadzieją, że o to właśnie pozna odpowiedź na całe te zawirowanie w swoim życiu. Jednak nie wiedziała wtedy jeszcze jak bardzo, to wszystko jest uwikłane oraz to co za chwilę miała usłyszeć z ust czarownika, stanie się zaledwie początkiem czegoś zupełnie nieodwracalnego.

Magnus westchnął głośno i wskazał na fotel. - Usiądź proszę. Mamy wystraczająco czasu zanim Clary skończy rysować pentagram. Opowiem Ci wszystko. 

Blondynka pokiwała głową i zajęła miejsce naprzeciwko czarownika. - Więc słucham.

Magnus wziął głęboki wdech, zanim wypuścił ze swoich ust jakiekolwiek słowo.

- Florence, od początku przeczuwała, że posiadasz jakąś niezwykłą zdolność do sztuki panowania nad magią. Nie mam pojęcia skąd ani w jaki sposób się domyślała, ale miała ona rację. Bo gdy tylko cię zobaczyłem dwanaście lat temu, gdy byłem odwiedzić Florence, od razu poczułem od ciebie silną aurę. - zatrzymał się na chwilę, by zerknąć dokładnie na reakcję swojej rozmówczyni, zaś ta nie ukazywała swojego zdziwienia, tylko kiwała twierdząco głową. - czujesz swój dar, prawda?

- Nie do końca nazwałabym tego darem, ale czuję drobne zachwiania... czuję, że coś we mnie się budzi. Jakaś siła. Ale nie jestem w stanie ani jej określić ani...

- Jej użyć. - dokończył za nią Magnus. Na co dziewczyna ponownie pokiwała głową. - dlatego właśnie Florence zależało na pokazaniu Ci wszystkich tych magicznych praktyk, które zapewne traktowałaś sceptycznie. 

Blondynka poczuła jak ostanie słowa uderzają ją boleśnie w twarz. Ponieważ okazały się one prawdą. Jej oczy momentalnie się zeszkliły. 

- Nie widziałam wtedy w tym sensu...

- Rozumiem Cię, lecz niestety musimy jak najszybciej wydobyć z Ciebie tą siłę, zanim Valentine będzie chciał to zrobić za cenę twojego życia. 

Beth zmarszczyła brwi. Wiele słyszała o tym człowieku, o jego mordach z niesamowitą ikrą brutalności. Jednak nie rozumiała dlaczego...

- niby skąd Valentine o mnie wie? 

Czarownik ponownie westchnął. 

- Widzisz, bardzo dobrze znał się on z twoją matką...

Blondynka natychmiast wyprostowała się i przerwała czarownikowi.

- Zaraz zaraz, a ty skąd to wiesz?

- Ponieważ ja też znałem twoją matkę, przynajmniej tak mi się wydaje, że ta kobieta nią była.

Dziewczyna wytrzeszczyła zaskoczona oczy. Fakt, że znał się z Florence nie dziwił jej, bo raczej magicy w tej branży i tym bardziej w takim małym obszarze, na pewno utrzymywali pewien kontakt.  Beth otworzyła usta by coś powiedzieć, jednak to Magnus jej tym razem przerwał. 

- Wracając, Valentine wie o twojej mocy, właśnie przez kontakt z tą kobietą i jak już wiesz, szuka  on Kielicha Anioła ale oprócz niego, pragnie też twojej nieprzebudzonej potęgi. Wierz mi, będzie do tego dążył z ogromną dozą krwi i ofiar, dlatego żeby powstrzymać to kolejne jego szaleństwo musisz nauczyć się walczyć z nim w taki sposób jakiego on nie zna. 

Blondynka oparła się bezsilnie o fotel i jęknęła głucho. - Ale jak mam to zrobić?

Magnus posłał jej pocieszający uśmiech. - Dlatego chcę byś została tu. Zaczelibyśmy naukę od początku, z lepszym i bardziej świadomym twoim nastawieniem. Znaleźlibyśmy sposób...

- Czyli chcesz przez to powiedzieć, że mam nie wracać do Instytutu? - zapytała zaskoczona. 

- To by ułatwiło sprawę. Valentine prędzej czy później będzie Ciebie szukać właśnie tam. Tutaj byłabyś bezpieczniejsza. Chyba nie chcesz by stało się to samo tu, co miało miejsce w New Jersey. 

Beth parsknęła nerwowym śmiechem na ostanie zdanie czarownika. Oparła ponownie łokcie o kolana i ukryła twarz w dłoniach. Teraz rozumiała dlaczego stała się jedyną ocalałą ze swojego instytutu. Przez tą cholerną moc, której nie wiem jak użyć, o której nic nie wiem, straciłam wszystkich.. Pomyślała i podniosła wzrok na czarodzieja. 

- Tyle, że ja muszę wrócić do Instytutu. Florence przed śmiercią wręczyła mi księgę. 

Magnus zmarszczył brwi. - Jaką księgę? Co w niej jest?

Na wspomnienie zawartości księgi, kąciki ust dziewczyny podniosły się do góry. 

- Właściwie, to jedyne co jestem w stanie w niej odczytać to twoje incjały, które pojawiły się gdy dotknęłam jej któregoś razu. A po za tym widzę puste kartki. Możliwe, że ty będziesz potrafił cokolwiek z niej odczytać. Może wtedy znajdziemy jakąś podpowiedź. 

Czarownik analizował słowa blondynki i po chwili wstał z fotela i zaczął krążyć po pomieszczeniu. 

- I pewnie masz ją w instytucie, prawda? - zapytał, na co Beth pokiwała twierdząco głową. - No dobrze, a powiedz mi, ile osób wie, że jesteś w jej posiadaniu? 

- Mówiłam o niej tylko Isabell. - zmarszczyła brwi coś sobie uświadamiając, - ale wydaje mi się, że wampiry z DuMort również o tym wiedzą. 

NOTAKTA OD AUTORA

Drodzy czytelnicy, jestem bardzo mile zaskoczona za tak niezwykłą aktywność pod poprzednimi rozdziałami. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się poznać moją historię, szczególnie chciałam podziękować kilkoro osobom. 

  @WhiteHoneyMoon      @A_Lumix @NaIean @rilay17 @szejkertocudo @GabrielaKowaluk @Mariaw731  @Panna_Greyback  

Bardzo wam dziękuję! ♥ W ogóle nie spodziewałam się aż takiego odbioru! Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie i wielu z was zechce zostać tutaj na dłużej. Pozdrawiam! 

VM 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top