Rozdział VII

- To pewnie tam - Isabelle wskazała drzwi po lewej.

Alec wraz Beth podeszli do czarnulki. Beth pewnym ruchem otworzyła je i na widok, który znajdował się za drzwiami, rozszerzyła w zdziwieniu oczy. Alec szybko odepchnął blondynkę i z trzaskiem je zamknął. Przypierał do drzwi plecami ale i tak wampiry tak mocno napierały, że te pod naciskiem dwóch stron, wykrzywiły się. Isabelle wraz z Ann również poszły w ślad najstarszego z nich Łowcy. 

- Za gładko nam szło...- mruknęła blondynka.

Kątem oka zauważyła, że czarnowłosy starał się wyciągnąć stelę z kieszeni kurtki.

- Może byś się pospieszył..? - syknęła zniecierpliwiona Isabelle.

- Gdybyście trzymały lepiej drzwi to byłoby łatwiej..- mruknął. - Nie idzie..

Nagle czarnowłosa wyciągnęła z kołczanu brata świecące ostrze i podeszła do ściany z rurami by jedną z nich przeciąć mieczem.  Z powrotem wróciła do drzwi, w momencie gdy blondynka odsunęła się puszczając klamkę, to czarnulka w uchwyt włożyła ową część rury. 

- Kto powiedział,że pióro jest potężniejsze od miecza, jest kretynem. - powiedziała Isabelle zadowolona.

- Racja, racja. 

Annabeth postawiła kilka kroków w tył wpatrując się w drzwi, po chwili rodzeństwo stanęło obok niej.

- Myślicie, że wiedzą gdzie jesteśmy? - zapytała z uśmiechem czarnulka.

- Przecież o to chodziło, nie?- odparła Ann.

Rurka nagle zaczęła się zsuwać z drzwi, a na drzwiach pojawiały się wampirze ręce z długimi szponami. 

- Ile mamy to ciągnąć? - dopytał Alec.

- Jakieś dziesięć minut. 

- Dziesięć minut? - zapytała blondynka zaskoczona.- Chyba żartujesz...

- Przecież za pięć, będzie po nas - podsumował czrnowłosy.

- Więc odwróćmy ich uwagę.- powiedziała Izzy.

- Mhm...odwróćmy - mruknęła blondynka, przyjąwszy pozycję bojową.

- Lepiej się przygotuj. - zwróciła się czarnulka do brata.

Po chwili jeden z wampirów chwycił za rurkę, wyrywając ją otworzył drzwi. Kolejne z nich w szaleństwie  przekraczały próg.

Isabelle natychmiast batem oplotła nogę mężczyzny i powaliła go bez problemu na ziemię, w tym czasie blondynka rzucała nożami w nadchodzące krwiopijce, które po zetknięciu się z ostrzami Beth zmieniały się natychmiast w proch. Alec wypuszczał salwy strzał. Jedną po drugiej. W pewnym momencie jeden z wampirów podszedł ich bliżej niż jego poprzednicy, schował się za maszyną Ale jednak to nie umknęło uwadze czarnowłosego, który od razu posłał w niego śmiertelny strzał.

- Chodźcie chłopcy..- powiedziała czarnulka, na słowa jej Ann uśmiechnęła się pod nosem.

Kolejne wampiry zamierzały zaatakować trójkę łowców ale szybko schowały się za ściany, gdy zobaczyły,że Alec do nich celuje. Blondynka podrzuciła ostrze celując w ziemię, te odbiło się i trafiło w najbliżej stojącego krwiopijcę. Alec widząc to, pokręcił ze zdziwieniem głową i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem następnie wycelował w kolejnego mężczyznę. Posłał kolejną strzałę, która zamieniła kolejnego wampira w proch.

- Chodźmy po Simona. - powiedziała Isabelle i ruszyli dalej.

Pobiegli w stronę schodów by dzięki nim dostać się do głównego korytarza. Omietli wzrokiem otoczenie, Ann zmarszczyła brwi gdy usłyszała z dala odgłos walki. Szturchnęła Isabelle i całą trójką podążyli w wskazanym przez blondynkę kierunku. Alec natychmiast wciągnął strzałę z kołczanu i naciągnął cięciwę.  Idąc za odgłosami, skręcili w prawo gdzie zobaczyli jak wampir w niebieskiej bluzie podniósł Clarissę i obrócił w taki sposób, żeby to ona przyjęła strzał. Czarnowłosy wycelował w tą dwójkę stojącą przed nimi i uśmiechnął się pod nosem. Na co Isabelle zmarszczyła brwi. Jednak chłopak szybko wymierzył swój cel w sufit i puścił cięciwę. Wampir trzymający rudą, jak w zwolnionym tempie przyglądał się z grozą mknącej strzale. Ta przebijając sufit wpuściła promienie słoneczne, które przyczyniły się do rozpłynięcia się w powietrzu owego wampira i kilku innych. 

Clary po uwolnieniu się, chwyciła do ręki świecące ostrze i przebiła następnego krwiopijcę. 

Kątem oka Annabeth zauważyła jak Jace wpatrywał się w rudą z iskierkami w oczach. Uśmiechnęła się pod nosem. 

- Zabiłam go - powiedziała z uśmiechem Fray.

- Już był trupem.

- Chciał cię zabić, pamiętaj. - podchodząc z blondynką do Jace'a i Clary.

Rudowłosa pokiwała delikatnie głową i szepcząc imię przyjaciela ruszyła przed siebie. Reszta podążyła zgodnie za dziewczyną. Prowadziła ich do kolejnego długiego korytarza, następnie skręcili w prawo ale przed tym, każdy z łowców już trzymał broń w pogotowiu. I jak na zawołanie trafili na Simona, który był w uścisku tego samego wampira, którego spotkali w Mieście Kości.

- Simon.- powiedziała Clary robiąc krok w ich stronę. Drogę zagrodził jej Jace, łapiąc ją za ramię i odchylając do tyłu.

- To nic nie da.

- Posłuchaj go Clary Fraichild, odłóż to. Mam dość twojego przyjaciela, chętnie poderżnę mu gardło, nie prowokuj mnie. - przyłożył mocniej ostrze do szyi Lewisa. Clary zacisnęła pięści i posłusznie zrobiła krok w tył. - Schowajcie broń.- rozkazał.

Nocni Łowcy z chwilą zawahania złożyli bronie.

- Simon.. nic ci nie jest?- dopytała Fray.

- Nie zupełnie..

- Zamknij się - warknął wampir - chodźcie za mną. - zwrócił się tym razem do wszystkich. - no już, idziemy!

Łowcy posłusznie ruszyli za mężczyzną, który kierował ich piętro wyżej.

- No dalej! Na górę!

Wampir stanął w rogu, wciąż trzymając okularnika.

- Właśnie tak, teraz tam - wskazał na drzwi na końcu schodów. - właźcie tam, bo inaczej go zabiję!

- Słuchaj, nie skrzywdzimy cię, chcemy tylko Simona - powiedziała spokojne Clary.

- A my chcieliśmy Ciebie - powiedział z przekąsem.

- No to jestem - warknęła groźnie rudowłosa, robiąc krok do przodu. Ale zatrzymał ją Jace łapiąc ją w talii.

- Clary, nie.- powiedział szybko blondyn.

- Powiedziałem chcieliśmy, teraz bardziej interesuje nas Annabeth Lyn. - powiedział z uśmiechem. Blondynka zmarszczyła brwi i posłała wampirowi zdziwione spojrzenie. - Masz coś co nie należy do Ciebie Beth, zastanów się co Flroence...- nie dokończył bo na wspomnienie swojej mentorki blondynka wyrwała Alecowi łuk i porwała jedną strzałę. Czarnowłosy próbował ją powstrzymać ale ta już celowała do wampira. 

- Nie wymawiaj jej imienia - powiedziała chłodno. Ten tylko uśmiechnął się szeroko i puścił okularnika, który natychmiast uciekł do grupy łowców. 

- Spokojnie, odejdźcie. - powiedział z uśmiechem do celującego w niego blondynę. Nagle wampir zbliżył się szybko do blondynki i wyszeptał jej do ucha..

- Jeszcze po Ciebie wrócę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top