Casual Story

Cała trójka myślała co dalej ma ze sobą zrobić, jednak i tak ostatecznie zostało im zostać w świątyni czekając na poranek kiedy szofer Jumina ponownie po nich przyjedzie. Na szczęście budynek był zabezpieczony w możliwość nocowania w nim więc w małym schowku znaleźli wielki materac i kilka kocy.

              - ... Trzech na jednym materacu? -  spojrzeli po sobie po tych słowach Rae.

            - Mogę spać gdzie indziej - zaproponował fotograf na co dziewczyna miała coś powiedzieć, ale zrezygnowała i westchnęła.

             - W ogóle ktokolwiek z nas dzisiaj zaśnie? - spytała zrezygnowana opierając się o ścianę i siadając pod nią owinięta kocem. Jumin oparł się obok niej chowając komórkę w kieszeni.

             - Nigdzie nia ma zasięgu - oznajmił wyraźnie niezadowolony tym faktem. Próbowała znaleźć jakiś pozytyw w tej całej sytuacji, jednak trudno jej było.

             - ... Przynajmniej ta cała sytuacja jakoś zbliży nas do siebie? Musieliśmy współpracować żeby znaleźć materac i koce, podzieliliśmy się zadaniami a skoro mamy tutaj zostać to... Porozmawiajmy o czymś? - zaproponowała zciszonym głosem jakby nie była do końca przekonana swojego pomysłu. Nagle jakby dostała olśnienia i poderwała się z ziemi.

             - To dobry pomysł. W końcu nie mamy nic innego do roboty, tak? - zgodził się Jihyun, który został po chwili złapany za koc tak samo jak Jumin i wyprowadzony na zewnątrz świątyni. Na dworze było nieco zimno, ale dało się przeżyć.

             - Co cię tak nagle opętało, Rae? - mruknął ciemnowłosy dając się prowadzić przyjaciółce. Weszła na most i do łódki. Siadająć poklepała miejsca obok siebie zapraszając chłopaków. Posłuchali jej i zajęli miejsca obok niej po czym odwiązała łódź od mostu i odpłyneli od brzegu.

              - Więc możemy zacząć opowiadać - powiedziała z uśmiechem.

             - A więc... Hej, może opowiesz o sobie? Wiemy tylko tyle, że grasz na skrzypcach, jesteś z bogatej rodziny i twoi rodzice są na delegacji za granicą. Masz młodszego brata i to w sumie tyle... - zauważył Jihyun obserwując dziewczynę. Zaśmiała się zakłopotana.

             - Jesteś mną zainteresowany? Zapewniam, że nie jestem osobą o ciekawej historii - zapewniła drapiąc się po karku.

             - Nie mów tak. Każdy ma swoją historię - dodał Jumin wzdychając przeciągle. Rae spojrzała na niego kątem oka. Niby miał rację, jednak ona nie chciała o sobie opowiadać. Nie mogła a nawet jakby to zrobiła nie skończyłoby się to dobrze dla niej i dla nich.

             - Cóż... Skoro jesteście ciekawi to... Uwielbiam tiramisu! - wypaliła pierwsze, lepsze co jej przyszło do głowy. Chłopcy spojrzeli na nią z powagą.

             - Rae, jesteśmy w środku lasu bez jedzenia a ty zaczynasz mówić o tiramisu? - prychnął nieco rozbawiony fotograf. Wzdrygnęła się i umilkła szukając czegoś innego, co mogłoby złagodzić niekomfortową sytuację.

              - Może powiedz nam gdzie się uczyłaś gry na skrzypcach? - zaproponował Jumin.

             - ... Jeśli chodzi o skrzypce uczyłam się w domu. Z tatą. Pięknie grał na swoich skrzypcach... Kiedy zauważył u mnie potencjał na skrzypaczkę od razu rozpoczął nauczanie - odpowiedziała po chwili z ulgą, że udało się zmienić temat.

             - Myślałem, że chodziłaś do szkoły muzycznej - powiedział ciemnowłosy zainteresowany rozmową.

             - Ojciec stwierdził, że nie opłaca się skoro sam może mnie tego nauczyć. Był oszczędną osobą - odparła ze spokojem.

             - Opowiedz coś o swojej rodzinie. Rodzicach - wtrącił się Jihyun drążąc temat.

             - Moi rodzice... Byli niesamowici. Pamiętam jak zawsze pomagali mi a kiedy urodził się Han... Matka była taka szczęśliwa. Była zatroskana o nasze dobro i zawsze denerwowało ją kiedy pakowaliśmy się w kłopoty. Han muzyką zaraził się ode mnie. Po tym jak rodzice zaczęli prowadzić swoją firmę częściej zostawali w pracy i wyjeżdżali na delegację zostawiając mnie samą z bratem - opowiadała z dziwnym wyrazem oczu. Jej wzrok jakby powił się mgłą i ciemnością.

             - Mówisz o nich jakby teraz już tacy nie byli - zaznaczył Jumin marszcząc brwi.

             - ... Ja... Oni dalej są tacy. Ale nie ma ich teraz bo są za granicą - odparła po chwili wyraźnego zakłopotania. Chwilę siedzieli w ciszy.

             - Rozumiem... - mruknął Jumin. Siedzieli tak w niezręczej ciszy obserwując zalew nocą. Rae podniosła wzrok na gwiazdy. Były takie lśniące i piękne na czystym niebie z dala od miasta.

             - Gwiazdy otacza ciemny kosmos. Są jak światełka w czarnej pustce... Jak dobrzy ludzie otoczeni przez zło. Wiecie, że gwiazda świeci najmocniej tuż przed śmiercią? Potem znika w ciemności niewzruszona... A my tylko patrzymy - wydukała z lekkim, zagadkowym uśmiechem na twarzy. W jej niebieskich oczach niebo odbijało się jak w tafli wody.

Juminowi przez umysł przeleciały słowa Hana, kiedy był u niego. Powiedział, że ma chronić jego siostrę i gdyby zniknęła ma nie ustawać w jej poszukiwaniach. Chciał o to ją zapytać, jednak nie był pewien czy przy Jihyunie może. Teraz po tych słowach Rae nie wiedział co ma o tym myśleć. Wyraźnie coś jest nie tak. Albo może to nic aż tak ważnego?

             - Wyglądasz pięknie tak wpatrzona w gwiazdy - stwierdził fotograf głęboko żałując, że nie ma ze sobą aparatu. Jego też nieco przygnębiały jej słowa. Widział w nich coś głębszego ale nie był w stanie zobaczyć co to jest.

             - Ja jestem taką gwiazdą... - wyszeptała niemalże niesłyszalnie po czym spojrzała ponownie na swoich przyjaciół.

             - Powinniśmy wracać, robi się zimniej - zauważył ciemnowłosy chcąc jakoś pozbyć się Jihyuna i porozmawiać sam na sam z Rae.

             - W drodze powrotnej powiesz nam czy masz jakieś marzenie, Rae? - spytał fotograf wzdychając. Zawrócili łódkę udając się z powrotem do mostu. Zamyśliła się na moment i westchnęła.

              - Moje marzenie? Hmm... W sumie mam dwa marzenia - odpowiedziała zamyślona.

             - Podziel się nimi z nami - zachęcał ją jasnowłosy licealista. Zaśmiała się widząc jego zainteresowanie.

             - Moimi marzeniami... Jest wieczne szczęście i bezpieczeństwo moich bliskich... Ale marzę także o zagraniu koncertu w Opera National de Paris - odpowiedziała kończąc zdanie z francuskim akcentem.

             - Masz ambicje, Rae. Śmiałe i piękne marzenie - skomentował Jihyun. Chwile jeszcze porozmawiali pod czujnym okiem Jumina, lecz szybko dopłyneli do mostu. Dziewczyna wyszła pierwsza i stanęła czekając aż reszta wyjdzie. Zawiązała linę przy moście, aby łódka nie odpłynęła i usiadła na drewnianych deskach kiedy fotograf zmierzał do świątyni. Jumin zatrzymał się i patrzył na nią. Wreszcie postanowił usiąść obok niej i w ciszy popatrzeć na księżyc i wodę.

             - Powinieneś wracać do środka. Robi się chłodno a te koce nie są na tyle ciepłe. O mnie się nie martw, zaraz wejdę do świątyni - odparła zapatrzona w tafle wody.

              - Właściwie to chciałem z toba porozmawiać sam na sam - zauważył na co odwróciła wzrok na jego ciemne tęczówki.

              - Słucham. Coś się stało? - wyglądała wyraźnie zaniepokojona. Chwilę siedział myśląc nad spleceniem jakiegoś sensownego zdania. Jednak zdał sobie sprawę, że nie może jej spytać o to, o co chciał. Na pewno nie wie o co chodzi Hanowi i byłaby strasznie zmartwiona dowiadując się o tym incydencie od Jumina. Musiał wymyślić coś innego. Westchnął szukając dobrego wyjścia z sytuacji.

             - Chciałem ci powiedzieć... Że jeśli coś by się działo, coś by ci groziło czy trapiło to zawsze służę pomocą. Nie znikne i nigdy nie odstawie twojej prośby na bok. Jeśli bym miał cię przed czymś ochraniać to bym to zrobił. Nie dam cię nikomu skrzywdzić w takiej syuacji - powiedział śledząc jej niebieskie oczy. Zaniemówiła na chwilę słysząc te słowa. Były takie ciepłe i pełne szczerej prawdy. Czuła, że Jumin byłby gotowy zrobić to wszystko co powiedział na prawdę. Wreszcie uśmiechnęła się lekko do niego i oparła głowę o jego ramię.

             - To na prawdę wielki skarb taki przyjaciela jak ty, Jumin. Jestem wdzięczna losu, że dane mi było poznać takiego chłopaka jak ty - odpowiedziała przymykając na moment oczy aby delektować się tą obecną chwilą, jakby już nigdy więcej nie miało ją coś takiego spotkać.

Jumin czuł się okropnie. Miło było usłyszeć, że jest ważny dla Rae, ale nie pod takim względem jaki on by chciał. Zdał sobie sprawę, że nie ma u niej szans. Ona uważa go tylko za przyjaciela. Ale przynajmniej ważnego i bliskiego przyjaciela. Pamiętając o słowach jej brata postanowił przynaniej czuwać przy niej i nie dać jej skrzywdzić. Dalej go to niepokoiło. Wiedział, że coś jest nie tak. To wszystko... Wygląda jakby miał już nadejść koniec. A przecież to wszystko co dopiero się zaczęło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top