Casual Story

Ostatnimi dniami Rae postanowiła nieco odpocząć od szkoły. Nie czuła się najlepiej po dziwnym zdarzeniu w szkole Hana. Jednak nie opuszczała trenigów z Juminem. Wyjaśniła mu swoją nieobecność w szkole, co trochę go martwiło.

             - Mówiłaś, że musisz poćwiczyć taniec w sukni, prawda? - spytał podczas jednego z trenigów. Uśmiechnęła się cicho śmiejąc się pod nosem.

             - Nie myśl sobie, że pozwolę ci mnie zobaczyć drugi raz w sukni przed występem. Ćwiczę w domu taniec - odparła nieco rozbawiona pytaniem partnera.

            - Rozumiem... Hm? - nagle ciemnowłosy przerwał taniec spoglądając na jedno z okien. Na dużym parapecie siedział puszysty, biały kot z niebieskimi oczami. Mruczał głośno jakby delektując się spokojem.

             - Kot? Jak się tutaj dostał? - dziewczyna podeszła do parapetu, gdzie siedział zwierz. Wyciągnęła do kotki dłoń, aby ją obwąchała, po czym pupil zaczął ocierać polika o rękę Rae domagając się pieszczot.

             - Właściwie nie poznałem was. Rae to moja piękność Elizabeth the 3. Jest cudowna, prawda? To niezwykłe, że polubiła cię tak szybko. Zazwyczaj zajmuje jej to dość dużo czasu, aby przyzwyczaić się do kogoś nowego - wyjaśnił również podchodząc do dziewczyny.

             - Jest taka słodka i cudowna! Musisz być z nią bardzo związany - powiedziała kiedy kotka zaczęła ocierać się o swojego właściciela.

            - Jest moim oczkiem w głowie. Podobno zwierzęta nie uciekają od człowieka wtedy kiedy jest on dobry - odparł spokojnie głaskając swojego kota. Zerknęła na niego z ciekawością.

             - Więc musisz być dobrym człowiekiem - podsumowała wzdychając.

              - Bardziej chodziło mi o ciebie. Że ty musisz być też dobrym człowiekiem - odparł patrząc na nią kątem oka. Uśmiechnęła się smętnie prychając pod nosem.

             - Nie jestem taką świętą jak ci się wydaję. Jestem złą osobą - odpowiedziała bardzo zagadkowo. W tym samym momencie zadzwonił jej telefon. Szybko odebrała połączenie od swojego brata. Jumin usłyszał głośno śpiewane życzenia urodzinowe. Dziewczyna odstawiła telefon od ucha aby nie ogłuchnąć.

             - Han, uszy mi odlecą nie rób tego na przyszłość... Dziękuję - chwilę porozmawiała ze swoim bratem po czym dosłownie kilka minut później rozłączyła się kończąc rozmowę. Zerknęła na Jumina uśmiechając się zakłopotana.

              - Masz dzisiaj urodziny? Nic nie wspominałaś o tym... - upomniał ją wypuszczając swoją kotkę wolno w stronę Rae.

             - Nie wspominałam? To szkoda... Wydawało mi się, że coś tam na ten temat mówiłam - odpowiedziała podczas kiedy jej przyjaciel zamyślił się na moment.

             - W ramach twoich urodzin chcę cię gdzieś zabrać. Masz jakieś plany na wieczór? - spytał spokojnym tonem. Zaskoczona dziewczyna podrapała się po karku myśląc nad swoimi planami.

             - Hmm... Nic nie planuje, ale co chcesz robić? Gdzie mnie zabrać? - pytała domagając się odpowiedzi od przyjaciela.

             - To w ramach prezentu, więc nie mogę ci powiedzieć. Dobrze się ubierz o dwudziestej przyjedzie po ciebie mój szofer - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem pod nosem. Nie miała pojęcia co planuje jej ciemnowłosy towarzysz, ale ciekawość dziewczyny przerosła ją i postanowiła nie pytać już o nic i zgodzić się na spotkanie. Wiedziała, że jeżeli chodzi o Jumina może się spodziewać najróżniejszych rzeczy.

Kiedy po treningu trafiła do domu napotkała swojego brata z tortem w dłoniach. Zaskoczona o mało co nie popłakała się. Nie ważne, że ciasto było nieco niesmaczne, liczył się gest. Miło spędziła cały swój czas wolny ze swoim bratem, aż nastał czas w którym musiała się spotkać z Juminem. W tym czasie Han oznajmił jej że musi iść do koleżanki, bo chciała aby pomógł jej w nauce. Jak to siostra trochę musiała ponaśmiewać się i pośmiać się ze swojego młodszego brata, ale ostatecznie pogratulowała mu i pożegnała się z nim wsiadając do czarnej limuzyny Jumina.

              - Mam nadzieję, że nie przerwałem ci czegoś ważnego - powiedział ciemnowłosy, kiedy Rae weszła do środka pojazdu.

              - Niczego mi nie przerwałeś. Dalej nie podzielisz się informacją gdzie zamierzasz mnie zabrać, prawda? - spytała z delikatnym i niewinnym uśmiechem.

             - Zgadza się. Narazie będziesz musiała założyć to, abyś nie widziała niespodzianki przed czasem - podał jej czarną wstążkę, aby zawiązać jej w ten sposób oczy. Zerknęła na niego z zaskoczeniem i wyraźnym rozbawieniem.

             - Dobrze, panie wielka tajemnico - odparła i pozwoliła sobie szczelnie zasłonić oczy. Jechali w dość podniosłej i śmiesznej atmosferze. Rae wydawała się tak zaciekawiona miejscem do którego jedzie że wydawała się zaraz wybuchnąć z nadmiaru emocji. Co jakiś czas nawiązywała rozmowę z przyjacielem, aby nie opanowała ich cisza. Słyszała jak Jumin pisał coś na telefonie, ponieważ nie wyciszył dźwięku stukania w ekran.

Po dłuższym czasie samochód zatrzymał się. Wiedziała na pewno, że są daleko od ich miasta i domu, ale gdzie dokładnie to nie miała pojęcia. Nigdy nie jeździła poza miasto, ponieważ nie miała czasu i ochoty. Ciemnowłosy wyszedł pierwszy i pomógł wygramolić się dziewczynie z auta. Odwiną jej z oczu wstążkę, aby wreszcie mogła zobaczyć gdzie są. Słyszała cichy szum wiatru i odbijające się dzwoneczki w tle. Przed sobą zobaczyła starą i piękną, tradycyjną, koreańską świątynie zakrytą przed światem lasem. Obok budowli mieścił się duży zalew. Przy drewnianym moście uwiązana była łódka. Słońce powoli zaczęło zachodzić a wiszące na świątyni lampiony zaczęły się zapalać przez Jihyuna z zapalniczką. Dwójka jej przyjaciół stanęła przed nią z uśmiechem i satysfakcją. Zastawiła usta dłońmi a z wrażenia aż ugięły się pod nią nogi.

            - Wszystkiego najlepszego - powiedzieli dając jej małe pudełeczko zawiązane czerwoną wstążką.

            - Jesteście wariatami. Chodźcie tutaj - wyciągnęła do nich ręce po czym objęli ją dając jej mocnego przytulasa. Omalże wzruszyła się przez nich. Nie myślała, że będzie się w stanie rozkleić ze szczęścia a już prawie się udało. Kiedy się wreszcie od siebie oddalili otworzyła pudełeczko w którym znajdował się złoty kluczyk.

             - Może nie doszło to do ciebie, ale to nie tylko miejsce, gdzie cię zabraliśmy. Teraz to twoje miejsce i to nie jest zwyczajna świątynia - wyjaśnił tajemniczo Jihyun obserwując reakcję dziewczyny. Nagle jej uśmiech zniknął.

               - To... Klucze do świątyni? Żartujecie sobie, prawda? - spytała przerzucając wzrok na chłopaków. 

            - Najpierw wejdź do środka, żeby zobaczyć jak wygląda i przy okazji ponarzekać na nas, dobra? - zaśmiał się fotograf pchając ją do drzwi świątyni. Przekręciła niepewnie zamek i otworzyła drzwi robiąc krok do przodu. Jak się okazało świątynia świetnie prezentowała się z zewnątrz, ale w środku również. Było to także jednocześnie miejsce, gdzie Rae mogła ćwiczyć grę na skrzypcach i odpoczywać, ponieważ było zbudowane w taki sposób, aby dźwięk rozchodził się niemal tak samo jak w teatrze.

             - ... Musimy chyba tutaj zostać... Limuzyna odjechała... - mruknął w pewnym momencie Jumin patrząc na komórkę.

              - Co? - bąknęła pozostała dwójka patrząc na ciemnowłosego z głupim wyrazem twarzy. Mieli tutaj zostać na trochę ale jeśli samochód odjechał i nie wiedzął jak wyjść z gęstego lasu to marne są ich szanse, aby wyjść stąd pieszo.

             - Szofer musiał wracać do mojego ojca, bo coś mu wypadło... - wyjaśnił zaniepokojony Jumin próbując dodzwonić się do swojego ojca, co i tak było bezskuteczne w miejscu gdzie nie było zasięgu.

             - ... Mówiliście, że mogę teraz na was ponarzekać? - mruknęła wyraźnie zirytowana Rae. Przyjaciele popatrzyli na siebie wzdychając. Zapowiadała się dość ciekawa i długa noc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top