Casual Story

Po tygodniu dziewczyna mogła spokojnie wyjść ze szpitala. Kiedy tam była nie rezygnowała ze swoich codziennych obowiązków takich jak nauka, czy pisanie piosenki na urodziny ojca Jumina. Jedyne co musiała porzucić to skrzypce, których przy sobie nie miała. Podziękowała doktorowi i o kulach udała się do auta w którym czekali na nią Jumin i Jihyun.

- Już myśleliśmy, że nigdy nie wyjdziesz - bąknął fotograf z uśmiechem. Wszyscy w trójkę wsiedli do środka i powiedzieli szoferowi, aby zabrał ich pod dom dziewczyny.

- Gdzie twój brat? - spytał ciemnowłosy zauważając nieobecność chłopca.

- W domu. Zmusiłam go, aby wrócił i normalnie się przespał - odparła spokojnie z uśmiechem.

- Bardzo o niego dbasz - skomentował biznesmen. Dziewczyna zaśmiała się cicho pod nosem.

- W końcu to mój brat. Jak tam u was, hm? Zawsze musimy rozmawiać o mnie a nigdy o was - zapytała zerkając na obu przyjaciół.

- Wszystko po staremu. Ah! O mało co nie zapomniałem. Byliśmy w tej altance i zadbaliśmy trochę o jej stan - odparł jasnooki. Rae wyłupiła oczy ze zdziwienia, ale ostatecznie szeroko się uśmiechnęła ukazując swoje białe zęby.

- Dziękuję, chłopcy. Jesteście niesamowici - skomentowała chwytając ich ręce i zbliżyła każdego z nich do siebie. Szybko cmoknęła ich w policzko i z wielkim uśmiechem czekała na ich reakcję ledwo ukrywając śmiech. Zapadła nagła cisza a chłopcy zesztywnieli. Mistrz aparatu na moment oblał się delikatnym rumieńcem, ale szybko zasłonił go dłonią udając, że zasłania usta kiedy kaszle. Jumin zaś przymknął oczy i odwrócił głowę w stronę okna.

- Nigdy nie rób takich rzeczy bez uprzedzenia, jasne? - wymruczał ciemnowłosy po czym nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.

- Wybaczcie! Ale musiałam wam jakoś podziękować za pielęgnowanie mojego sekretnego miejsca. Nie. Naszego sekretnego miejsca - poprawiła się szybko uśmiechając się niewinnie. Wszyscy nieco uspokoili się a na ich twarzach zawitał cień uśmiechu.

- A wlaśnie, Jumin. Muszę wysiąść wcześniej. Muszę coś załatwić i niestety nie odwioze z tobą Rae - powiedział po jakimś czasie Jihyun. Pozostała dwójka zerknęła po sobie z zapytaniem.

- Coś się stało? - spytała Rae uprzedzając Jumina, który chciał zadać to samo pytanie.

- Ach, pewnie nic nie wiesz. Cóż... Dzisiaj muszę odwiedzić moją dziewczynę. Obiecałem jej, że dzisiaj do niej wpadnę i... Tak się złożyło... - fotograf coś jeszcze mówił do niej, ale ona się wyłączyła i nie słuchała. Całe jej szczęście wyparowało w jednym momencie a serce doszczętnie rozsypało się na proch. Wzrok stał się nieobecny a ona sama jakby... Zwiędła jak kwiat. Uśmiech zniknął z jej twarzy.

Lecz szybko odżyła siląc się na uśmiech i szczęście. Wróciły jej błyszczące oczy i promienny wyraz twarzy. Lecz nie ta sama aura co zawsze.

- To świetnie! Nie przejmuj się, musisz dbać o swoją miłość - odpowiedziała gratulując przyjacielowi. Kiedyś mogła się domyślać jak smakuje nieodwzajemniona miłość, ale teraz czuła to. Ten ból, gorycz i załamanie.

- Cieszę się, że rozumiesz. Dalej czuję się źle, że nie mogę cię odwieść do domu... - odparł skrępowany.

- Nie martw się tym. Musisz iść do swojej dziewczyny, teraz ona jest ważniejsza - odpowiedziała klepiąc go po ramieniu. Podziękował jej i zaczęli jakiś inny temat dopóki nie musiał opuścić samochodu.

Rae nie słuchała. Przytakiwała i uśmiechała się myślami będąc na swojej straconej pozycji. Czuła się okropnie.

- Musisz kiedyś poznać moją dziewczynę. Na pewno się dogadacie - powiedział Jihyun kiedy wychodził z pojazdu. Wzdrygnęła się i spojrzała na niego. Kiwnęła głową na zgodę i radością na twarzy. Zamknął drzwi zostawiając Rae i Jumina samych. Westchnęła ciężko po czym rzuciła przelotne spojrzenie na ciemnowłosego. Zauważyła, że coś go trapi.

- Coś się stało? - spytała kiedy ruszyli w dalszą drogę. Chłopak obudził się z zamyślenia i popatrzył na nią zaskoczony. Szybko jednak wrócił do swojej normalnej osobowości.

- Nic takiego. Bardziej się martwię o ciebie. Kiedy Jihyun opowiadał o jego dziewczynie zdawałaś się taka inna - odparł patrząc głęboko w jej oczy. Znowu poczuła kłucie w sercu. Zacisnęła dłonie na kurtce.

- Po prostu coś sobie przypomniała. To nic poważnego, Jumin - wysiliła się na uśmiech, aby nieco uspokoić przyjaciela, lecz wiedziała, że to zbutnio teraz nie pomogło. Dalej patrzył na nią intensywnie jakby szukał w jej oczach prawdziwego powodu.

- To, że czasami wyglądam na bezuczuciowego nie oznacza, że tak jest. Ja również się martwię, jasne? - mruknął poważnym tonem. Momentalnie zmurowało dziewczynę. Nie wiedziała jak spleść jakieś sensowne zdanie jako odpowiedź na te słowa.

- ... Wiem. Zauważyłam to już dawno. Nie ma ludzi bez uczuć. A przynajmniej nie takich jak ty. Nie pasuje mi do ciebie osobowość bezuczuciowa - odpowiedziała po chwili badając jego siwe oczy swoim wzrokiem.

- ... To dobrze - odparł i przerwał ich kontakt wzrokowy. Od tamtej pory siedzieli obok siebie w ciszy czekając, aż Rae wróci do domu.

Kiedy wysiadała Jumin pomógł jej wyjść i podał jej kule. Podziękowała i wyraźnie zmęczona ruszyła w stronę drzwi. Nie pożegnała się. Nic nie powiedziała, jakby zapomniała języka w ustach. Nieco zaniepokoiło to ciemnowłosego. Poczekał, aż dziewczyna wejdzie do środka po czym odjedzie do swojego mieszkania. Coś jednak chciało, aby jego plany zmieniły się o sto osiemdziesiąt procent.

             - Rae! Czemu nie powiedziałaś, że wracasz? - z góry zbiegł jej brat wyraźnie zaskoczony jej obecnością. Ona jednak bezsilnie zrzuciła z siebie kurtkę i udała się do kuchni. Han ostrożnie podążył za nią. Chwyciła szklankę i chciała nalać sobie do niej wody, ale nagle jakby coś się w niej złamało.

Krzyknęła zaciskając zęby i wypuściła z dłoni szklankę tłukąc ją na drzwiczkach lodówki. Woda wylała się na podłogę a ona upadła zakrywając twarz rękami.

             - Rae?! Coś się stało?! - doskoczył do niej Han kalecząc się przy tym o szkło. Niespodziewanie ktoś wszedł do domu i stanął u progu kuchni.

             - Rae! - krzyknął Jumin chcąc do niej podejść. Podniósł chłopca stojącego mu na drodze i odstawił go na bok z dala od szkła. Polecił mu, aby przemył ranę i zatanował krwawienie w łazience podczas kiedy on zajmje się Rae. Skulona na ziemi dziewczyna nie zwróciła na niego uwagi do momentu kiedy podniósł ją i chwycił mocno za obolałe ramiona.

             - Puszczaj mnie! - warknęła chcąc się wyszarpać przyjacielowi. Spojrzała mu wreszcie w oczy i wzdrygnęła się. Po chwili jej niebieskie oczy zaszły łzami, które zaczynały zciekać po policzkach dziewczyny. Załkała cicho i objęła Jumina mocno drżącymi dłońmi. Odwzajemnił gest pozwalając się jej wypłakać. Wygonił z domu swojego kierowce każąc mu odjechać bez niego, co posłusznie uczynił.

             - J... Jumin! - z łazienki dobiegł do głos chłopca wołającego o pomoc. Zaprowadził dziewczynę do salonu i usadowił na kanapie. Poszedł do łazienki biorąc po drodze bandaże z szafki. Dłonie Hana mocno krwawiły tak samo jak stopy. Licealista ze stoickim spokojem opatrzył jego rany w ciszy zerkając co jakiś czas na roztrzęsioną Rae.

             - Jumin... Co się stało z Rae? Czemu ona to zrobiła i teraz płacze? - spytał z lekko zaszklonymi oczami kiedy ciemnowłosy owijał jego dłoń bandaże.

             - ... Musisz być silny i pomagać swojej siostrze. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale mamy obowiązek chronić ją przed takimi sytuacjami, jasne? - odparł Jumin widząc minę chłopca. Ten zaszlochał cicho i przetarł oczy rękawem koszuli.

              - ... Nie zostawiaj nas teraz - bąknął Han na co biznesmen zatrzymał owijanie jego dłoni. Jakby zesztywniał słysząc słowa flecisty.

             - ... Nigdzie się nie wybieram - odpowiedział po chwili kończąc opatrywanie malca. Spojrzał na niego i szybkim ruchem rozczochrał jego włosy i pchnął ostrożnie do wyjścia w stronę Rae. Chłopiec szybko do niej podbiegł i usiadł obok niej. Dziewczyna już nie płakała, ale za to miała czerwone, opuchnięte oczy i siorbała co jakiś czas nosem. Spojrzała na brata i uśmiechnęła się wyciągając do niego ręce. Chłopiec położył się na jej kolanach wtulając się w jej ciało.

             - Napędziłam ci strachu, co? Przepraszam, Han - powiedziała cicho do brata głaszcząc go czule po włosach.

             - Nie masz za co. Ja i Jumin nie pozwolimy, abyś znowu wpadła w taki stan - odpowiedział jej i zamknął oczy na moment, aby się opanować. Spojrzała na Jumina.

             - Wybacz, trochę mnie poniosło... Nic ci nie jest? Nie zraniłeś się szkłem? - spytała kiedy Jumin usiadł obok niej z powagą na twarzy.

              - Martw się lepiej o siebie a nie o mnie. Czemu tak nagle... O co chodziło z tym wszystkim? - spytał wyraźnie zmieszany.

             - ... To dość... Skomplikowane - westchnęła chcąc uregulować oddech po płaczu.

              - Mamy dużo czasu. Nie musisz się spieszyć - odpowiedział o wtedy zdała sobie sprawę, że jego kierowca odjechał zostawiając go tutaj samego. Nadchodziła noc.

             - ... Powinieneś zadzwonić po szofera. Robi się ciemno - zauważyła zmartwiona.

              - Wróci dopiero wtedy kiedy będę miał pewność, że jest z tobą wszystko w porządku. Do tej pory nie wyjdę z tego domu - odparł stanowczym głosem. Zaniemówiła na jego posture i zachowanie. Nigdy wcześniej nie widziała go tak oddanego czyimś uczuciami. Wyraźnie się o nią martwił.

              - W takim razie... Usiądź wygodnie. To będzie dość ciekawa opowieść.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top