Casual Story
Na koniec ich zakupów Jumin odprowadził Rae i Hana pod ich dom. Zdziwił się widząc zwyczajny dom a nie wielką wille czy pałac. Starał się zrozumieć, że dziewczyna nie lubi przepychu i zbyt wielkiej elegancji czy śmiałości. Dla niego wydawała się taka dziwna, inna. Wprost nieosiągalny cel, który był daleko.od niego.
- Dziękuję za towarzystwo, Jumin - powiedziała i zbliżyła się do niego z odrobinął niepewności i nieśmiałości po czym objęła go szybko, lecz ostrożnie. Zaskoczony nawet się nie ruszył. Stracił na chwilę pojęcie o oddychaniu, ale szybko opamiętał się, lecz było to za późno aby odwzajemnić gest dziewczyny.
- Mam nadzieję, że nie byłem obciążeniem - bąknął kiedy odsunęła się od niego.
- Będziesz miała kłopoty jak oby dwoje zaczął do ciebie lgnąć, Rae - wtrącił się Han z lizakiem w buzi obserwując sytuację z boku. Na twarzy wymalowaną miał powagę.
- Przestań mówić głupoty i idź do domu - warknęła udając spokojną, choć w środku była niczym wulkan, który miał za moment wybuchnąć. Chłopiec wzruszył ramionami i wszedł do mieszkania słuchając swojej siostry. Westchnęła, kiedy była sama z Juminem.
- Tak w ogóle... Jak tam u waszych rodziców? Nie martwią się, że wracacie tak późno z zakupów? - spytał wkładając ręce do kieszeni.
- ... Rodzice są za granicą na delegacji, więc jesteśmy sami - odpowiedziała z dziwnym wyrazem twarzy.
- Żadnej służby czy ochroniarzy? - zdziwił się, kiedy dziewczyna pokiwała przecząco. Są tutaj kompletnie sami. On zawsze jest albo z ojcem, albo ze służbą, ale nigdy nie sam.
- Ale zapewne o ciebie twoi rodzice zaczynają się martwić. Jest już późno powinieneś jechać do domu - odparła z lekkim uśmiechem. Spojrzał na zegarek na ręce. Była już dwudziesta druga.
- Mój ojciec jest zajęty, więc wątpię, aby teraz o mnie myślał - odpowiedział dość zimnym tonem. Uśmiech zniknął z jej twarzy słysząc te słowa.
- A mama?
- Nie znam mojej biologicznej matki, lecz także wątpię, aby moja macocha się mną teraz interesowała zajęta podziwianiem ojca - odpowiedział beznamiętnie jakby to było coś normalnego. Dla niego było. Lecz nie dla Rae.
- To nie brzmi dobrze. Ale musisz pamiętać, że twój ojciec zawsze o tobie myśli. W końcu jesteś jego jedynym synem, którego kocha mimo że czasami wydaję ci się, że ma cię głęboko gdzieś - wyjaśniła pouczając chłopaka palcem wskazującym.
- ... Postaram się myśleć o tym tak jak ty - odparł spokojnie. Uśmiechnęła się na jego słowa. Kiwnęła głową po czym wymienili parę słów i rozstali się. Stojąc u progu drzwi dziewczyna obserwowała oddalającego się Jumina z wielką pustką w oczach. Jakby całe życie z niej wyparowało. Cała radość i chęć do życia zniknęły. Weszła do domu i bez słowa skierowała się do swojego pokoju olewając kompletnie swojego brata, który szykował się do spania.
- Rae? Coś się stało? - spytał malec idąc za nią, ale ta zamknęła mu drzwi przed nosem. Zatrzymał się gwałtownie i oparła się o drzwi słuchając jakiegokolwiek dźwięku dochodzącego z jej pokoju.
- Nic mi nie jest... Po prostu jestem zmęczona tym chodzeniem - odpowiedziała mu, co i tak nie uspokoiło chłopca. Wiedział, że kłamie. Zawsze tak mówiła a w realu chodziło o poważniejsze sprawy.
- Rozpakuje zakupy - oznajmił po chwili chcąc zostawić dziewczynę w spokoju.
- Nie. Idź spać, zaraz je rozpakuje - odpowiedziała. Postanowił ją posłuchać. Udał się do swojego pokoju obok jej i położył się na łóżku.
Siedząc tak w swoim pokoju nie chciała mieć już styczności ze światem zewnętrznym. Chciała gdzieś odpłynąć, zniknąć. Może gdzieś gdzie nie zna się pojęcia ból i cierpienie? Ale czy istnieje takie miejsce... Leżąc na łóżku wydawałoby się, że z jej lśniących, niebieskich oczu spływają łzy, jednak to tylko złudzenie. Ona już nie ma sił płakać. Po jakimś czasie zebrała w sobie resztki sił i zwlekła się z łóżka wlecząc się do kuchni, aby schować zakupy. Po drodze napotkała opur.
- Dlaczego to robisz? Jest ci tak ciężko - wymruczał dość smutno Han przyszpilony do swojej siostry od tyłu. Podparła się o ścianę przed schodami w dół.
- Nie jest ciężko. Tylko to wszystko jest nowe i... Przytłaczające. Zobaczysz po pewnym czasie będzie lepiej - zmusiła się do odwrócenia się do brata i ucałowania go w czoło. Przeczesała jego ciemne włosy i kazała iść do pokoju spać.
- Rae... Mogę spać z tobą? Ten jeden raz - spytał półszeptem, jakby bał się że ktoś go usłyszy oprócz Rae. Uśmiechnęła się smutna.
- ... Wybacz - bąknęła odwracając się do niego i kierując się do kuchni sama. Stał tak jeszcze przez moment z taką samą pustką w oczach co ona. Wreszcie odwrócił się i wbiegł do swojego pokoju zamykając drzwi z trzaskiem. Wyjmująca z torby słodycze Rae wzdrygnęła się. Przygryzła wargi tak boleśnie i głęboko, że po chwili zaczęła cieknąć z nich krew. Zlizała ją i dokończył wypakowywanie po czym zajęła się wargami i udała się do mycia a potem do łóżka.
Przechodząc obok drzwi Hana słyszała cichy szloch. Poczuła mocne ukłycie w sercu. Niemalże złapała się za nie kładąc dłoń na drzwiach. Pchnęła je delikatnie i weszła do ciemnego pokoju. Malec płakał przez sen. Głęboko poruszona tym widokiem odgarnęła mu włosy z czoła i usiadła obok niego na łóżku.
- Obiecuję, że wkrótce to wszystko się skończy. Poczekaj jeszcze trochę - wyszpetała przykrywając brata szczelnie kołdrą, którą wcześniej z siebie zrzucił. Po chwili patrzenia na Hana wstała i wyszła bezszelestnie z jego pokoju udając się do swojego. Siadła na parapecie patrząc na czarne niebo na którym samotnie znajdował się księżyc.
Znikąd poczuła łaskotki u nóg. Spojrzała w dół i zobaczyła swojego psa. Westchnęła i przykucnęła przy nim. Czule pogłaskała starego towarzysza po głowie. Usiadła na łóżku co uczynił także pies.
- "Leżysz i płaczesz
Nie dajesz rady
Po rękach chodzą białe owady
Za łzami w Otchłań Przegranych skaczesz
Oczy masz puste
Już nic nie zobaczysz
Gdzie siła Twoja, gdzie włosy rozpustne
Zwinięte leżą w brzydką chustę
Ciałem nadal tu jesteś niezaprzeczalnie
Lecz dusza o wolność woła tak nachalnie.". Pamiętasz? - wyrecytowała z pamięci jeden z wierszy swojej matki, jaki znalazła w jej notatniku. Kundel ułożył się obok niej do snu. Po chwili zrobiła to samo wtulając się w swojego pupila jak w pluszowego misia. Pies polizał ją w policzko po czym zamknął oczy i odleciał w sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top