Rozdział 68


— Powszechnie wiadomo, że pobyt w moim królestwie jest większa udręką — powiedziała dumnie Hel, zakładając nogę na nogę. 

Była najniższa z towarzystwa, miała krótkie, czarne włosy, które odstawały jej na wszystkie strony i szmaragdowe oczy, które zdecydowanie odziedziczyła po ojcu. Połowa jej twarzy była ludzka, druga połowa przypominała oblicze trupa, lecz zakrywała tą połowę dzięki iluzji. Przypominała dziecko z porcelanową twarzą, zadartym małym noskiem i różowymi ustami. Lecz charakter miała iście ognisty i niejeden śmiałek się o tym boleśnie przekonał.

— Jak powiadają śmiertelnicy, to moje królestwo jest krainą wiecznego cierpienia — odezwał się siedzący obok Hades. 

Miał trupiobladą twarz, czarne, przeszywające duszę na wskroś oczy i długie czarne włosy. Smukła sylwetka dodawała mu aury tajemniczości i majestatu.

— Ale to mnie i mojego królestwa boją się najbardziej — wypiął dumnie pierś Lucyfer, który jako jedyny był z wyglądu przystojnym, młodym mężczyzną o jasnych oczach i modnie przystrzyżonych blond włosach.

Zaczęło się od niewinnej rozmowy podczas przyjacielskiego zebrania, w którym to mieli ustalić kilka istotnych rzeczy, lecz temat rozmów powoli schodził na niebezpieczne tory, a w powietrzu wisiała kolejna kłótnia.

— I kogo to obchodzi? — prychnęła Hel. — Nawet Odyn sra w gacie, żeby do mnie nie trafić!

— Cicho siedź stara marudo! — powiedział zirytowany Lucyfer, wypijając ze swego kielicha ostatnie krople wina.

— Stara marudo?! — oburzyła się władczyni Helheimu. — To ty jesteś tak stary, że kiedy się schylasz wypada ci dysk!

Władca Piekła nie mógł puścić płazem takiej zniewagi.

— Jesteś tak stara, że kiedy przejmowałaś władzę po ziemi chodziły jeszcze dinozaury! — odpyskował.

— Tak? — żachnęła się. — A ty jesteś tak stary, że rzucałeś w te dinozaury kamieniami!

— Jesteś tak stara, że te dinozaury ustępowały ci pierwszeństwa na drodze! — zawołał nabuzowany diabeł.

— A ty jesteś tak stary, że te dinozaury myślały "Co to za staruch?" — odparowała.

— Dinozaury nie potrafią myśleć — powiedział spokojnie Hades, przyglądający się do tej pory wymianie zdań w milczeniu. 

W duchu miał ochotę jęknąć przeciągle. Znowu się kłócą.

— W dupie to mam! — krzyknęła królowa.

— Poza tym jak inaczej mogłyby polować? — poparł ją Lucyfer. — Taktyka wynika raczej z myślenia.

— Nie zmieniaj tematu, grubasie! — dźgnęła go palcem w pierś szmaragdowooka.

— Ja gruby?! — oburzył się Niosący Światło.

— Tak gruby, że kiedy spadałeś z Nieba utworzyłeś w ziemi lej! — zawołała.

— Mieszkamy w tym leju — wtrącił się mimochodem władca Hadesu, za co otrzymał zdenerwowane spojrzenia dwójki pozostałych władców, którzy krzyknęli zgodnie:

— Zamknij się!

Posłusznie więc zamilkł, opierając głowę o zaciśniętą pięść i ze znudzeniem wpatrując się w wino w złotym kielichu, podczas gdy Lucyfer ponownie zaatakował:

— A ty jesteś tak stara, że kiedy Bóg stworzył świat powiedział "przesuń się starucho"!

To było jak cios poniżej pasa. Hel zapowietrzyła się, zrobiła się cała czerwona ze złości, zerwała się z tronu i ruszyła w kierunku władcy Piekieł z mordem w oczach.

— Ty — wysyczała, lecz przerwał jej Hades, stając pomiędzy nimi i unosząc dłonie w uspokajającym geście.

Nie chciał, aby znowu zniszczyli mu pałac.

— Reasumując, oboje jesteście tak starzy, że za chwilę stuknie wam na koncie pokaźna sumka z kilkunastoma zerami — powiedział z niewinnym uśmiechem, który szybko zszedł mu z twarzy, kiedy zauważył rozjuszone spojrzenia pozostałych. — Ups — mruknął jedynie i już go nie było. 

Pognał przed siebie jak struś pędziwiatr.

— Wracaj tu, ty pomyłko Merlina! Niech ja Cię tylko dorwę! — krzyczała Hel, zadzierając sukienkę i biegnąc za nim, jednocześnie wymachując pięścią.

— Będziesz się smażył w kotle! — dodał biegnący niewiele za nią, równie oburzony Lucyfer.

Hel gwałtownie się zatrzymała.

— Przecież to zbyt staromodne! — zawołała oburzona takim pomysłem.

— Nie! — krzyknął Lucek, ugodzony jej słowami.

— Tak! — sfrustrowana wyrzuciła ręce w górę.

— A właśnie że nie! — zaprzeczył rozzłoszczony.

— A właśnie że — nie zdążyła dokończyć, bo stojący w bezpiecznej odległości Hades odchrząknął ostentacyjnie.

— Ekhem.

— Czego?! — wrzasnęli kłócący się.

— Wybaczcie, lecz chciałbym was poinformować, iż mieliśmy rozważyć sprawę dołączenia do ziemskiej wojny — przypomniał im spokojnie o realnym celu ich spotkania.

Momentalnie miny pozostałych zmieniły się diametralnie. To już nie czas na wygłupy, musieli teraz pomyśleć i podyskutować jak na władców przystało.

— A co tu dużo filozofować? — wzruszyła ramionami córka Lokiego. — My wiedziemy sobie spokojne życie tu, oni wiodą sobie mniej spokojne życie tam, na górze. Nawarzyli piwa, to niech sobie je teraz wypiją.

— Czy ty zamiast serca masz kaktusa? — skrzywił się na jej słowa Lucyfer.

— A ciebie co ugryzło? — spytała z grymasem.

— Przestańcie, proszę — zażegnał nadchodzący spór Hades. — Przypominam, że to my spierdoliliśmy sprawę, pozwoliliśmy Chaosowi uciec i uwolnić riderraki.

— Nie musisz mi przypominać — skrzywił się diabeł.

— A kto każe nam się do tego przyznawać? — zapytała retorycznie Hel. — To nie my! W tamtym czasie byłyśmy przecież poważnie zajęci.

— Taa? A co niby robiliśmy? — mruknął czarnooki.

— Graliśmy w ciuciubabkę — żachnęła się, a widząc jego minę mówiącą "Dlaczego ja nic nie pamiętam?!", powiedziała. — Nie idioto! Mieliśmy przecież sąd nad jakimiś duszyczkami.

— Ano tak, już pamiętam — pacnął się w czoło.

— Co nie zmienia faktu, że ja się nie zgadzam — skrzyżowała ręce na piersi kobieta.

— Och, Hel, piękna — uśmiechnął się Lucyfer, zarzucając jej rękę na bark.

— Nie słódź mi tu, bo się zrzygam z nadmiaru cukru — skrzywiła się, strzepując jego dłoń, na co tamten odsunął się obrażony.

— Naprawdę nie chcesz wojny? — spytał ją Hades unosząc brew. — Pomyśl, będzie jak dawniej. Ty, ja, Lampka...

— Tylko nie Lampka! — obruszył się wyżej wspomniany, lecz władca Hadesu nie przejął się tym zbytnio i kontynuował:

— Nasze miecze, twoja kosa i tysiące zmasakrowanych ciał. Zapach krwi i śmierci, spustoszenie, nieład — zachwycił się tą wizją — znów przypomnimy, że nie jesteśmy cipami, tylko bóstwami śmierci!

— Brzmi kusząco — uśmiechnęła się udobruchana bogini. — No dobra! Zgadzam się.

— Wiedziałem — uśmiechnął się triumfująco czarnooki.

— No to pora zacząć przygotowania — klasnął rozradowany Lucyfer, już zmierzając do wyjścia. — Jako najstarszy i najmądrzejszy poprowadzę wyprawę.

— Hej! — krzyknęła oburzona Hel, biegnąc w ślad za nim. Sięgała mu zaledwie do ramienia. — To ja jestem najstarsza i najmądrzejsza!

— W twoich snach, złotko — wyszczerzył zęby w uśmiechu.

— Ty niedorozwinięta iguano! — wykrzyknęła awanturniczo.

— Ty — dalsze słowa ucichły w chwili, kiedy za nimi zamknęły się drzwi.

— Wreszcie sobie poszli — westchnął z ulgą Hades, opierając się o oparcie swego tronu i wychylając cały kielich wina na raz. 

Nalał sobie drugi i już miał go wypić gdy...

— Wreszcie? Wreszcie?! — rozległ się za nim rozeźlony głos Hel. Mężczyzna podskoczył, z jego ust wyrwało się głośne "Cholera!", kiedy poplamił sobie szatę winem. — Ja ci zaraz...

— O nie — jęknął, zrywając się do biegu. 

Znowu dostanie od tej narwanej bogini po głowie za swój niewyparzony jęzor!

— Wracaj tu! — krzyknęła, ruszając w ślad za nim. — Lucek, za nim!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top