★.29.★
Siedziałam nad ciałem maxa razem z Agnes która leżała na kolanach Niny, wszystkie plakałyśmy, patrząc na chłopca.
-ile osób jeszcze przeze mnie zginie? Ile braci jeszcze trzeba będzie poświęcić?-wydukałam szlochając. Agnes tylko na mnie spojrzała i złapała moją dłoń. Do pokoju wpadli poporsty wszyscy, Rodzeństwo maxa pierwsze padło na kolana i podeszli do martwego chłopca. Nie mówili nic ale widać było ten ból.
-miałam cię uczyć walki... dlaczego to ciebie zabito?-spytałam a Alek spozjal na mnie cała we krwi. W tedy z oczu uszu nosa oraz ust zaczęła płynąć krew. Kapała powoli na moją klatkę piersiową. A Aurora patrzyła na to wszytko. Izzy wzięła chusteczkę i zaczęła mnie wycierać, cały ten potok jaki z siebie dawałam.
-izzy zostaw mnie i tak jetsem cała we krwi.
Wstałam nagle i wyszłam, nie mogłam wiecej na to patrzeć. Jeśli mój brat też tak wyglądał podczas śmierci to ja gwarantuje że pieprzony Valentine i Sebastian będą umierać w torturach.
W moim pokoju rozebrałam się z zakrwawionej sukienki i wzięłam ta którą miałam w dzień teleportowania się tu. schowałam do niej sztylety i umysłem ręce z krwi. Gotowa na walkę stanęłam na schodach. Widziałam tam wszystkich.Alek stał przy schodach. Nie musieliśmy nic mówić. Runa parabatai jak i ta na nodze zabłysły. Zszedłam po schodach patrząc na stół zakryty białym materiałem, wiem kto tam leżał... będzie trzeba przenieść go do "kostnicy" dla łowców. Miej serce się krajało. Poszłam najpierw z izzy do budynku clave. Ustalilismy ostateczny plan. Widziałam jak podziemni i łowcy rysują sobie runy, prawie wszyscy je mieli. Prszyedl do mnie Magnus i wystawił rękę odsłaniając skórę .
-skoro wszyscy mają to mieć to ja chcę z tobą.
-bedziesz alekiem, ja nie chcę niczyjej pomocy, nie wiemy jak się skończy to z moimi bólami u krwawieniem.
Widziałam jak jace rysuje z uśmiechem ivanowi runę a potem sobie, izzy też narysowała runę dla siebie i rafaela który patrzył na nią z dziwnym podsyceniem.
Przyszedł do mnie Alek któremu narysowałam runę a później magnusowi.
-to runa tymczasowa zniknie i świcie.-powiedział Alek a ja spojrzałam na Aurorę która się mieniła jak żarówka.
-czemu ty się nie świecisz?-podeskza do mnie pytając.
-świece tylko w tedy gdy nie stosuje runy ukrycia. Nie mam ochoty być kulą dyskotekową jak ty.
Ta się zaśmiała.
-nimfy w mieście światła tak się mienią, tak jak kiedyś królowa nimf prosząc o pokój wszedła tu za pozwoleniem niosac dar którym były sztylety.
-wiemy Alek, a Lila znów to słyszy.
Ten się uśmiechał jednak nadal dręczył go widok brata.
-izzy zaraz idziemy nad wodę powoli robi się ciemno.
-okejka.
Poprawiłam moje wstążki i wypiłam kolejny eliksir. Wszyscy szykowali się do prawdopodobnie wojny.
Zobaczyłam grupe nocnych łowców którzy idą w stronę lasu. Ja i izzy ruszyliśmy z nimi. Machałam jeszcze alekowi czułam się jak ci gdocie z filmu co mówią że wrócą za niedługo z wojny a potem przynoszą go w trumnie.
Izzy objęła mnie ramieniem i przytuliła.
-nie martw się kitty, będzie dobrze, jutro ubierzesz niebieska suknie, uczcimmy z samego rana pamięć poległych a wieczorem będziemy świętować zwycięstwo i uroczystość światła.
-co to właściwe za święto?
-to dzień gdy słońce świeci w kryształową wierzę najmocniej oczyszczając ją i umacniając ochronę.
-oh, dlatego to takie ważne?
-mhm.
Po dwóch godzinach wędrówki usiedliśmy końcu nad wodą. strażnicy poukrywali się a ja stanęłam na mostku.
-izzy patrz znów tu jestem tylko tym razem problemy mają się skończyć nie zacząć.
Usiadla obok mnie i sciągła mój naszyjnik. Włożyła go do wody a potem znów założyła na mnie.
-co ty robisz?
-podobno jezioro ma magiczna moc i może chronić łowcę o ile zanurzy w wodzie cenna rzecz
W tedy to ja zdjęłam jej naszyjnik i zamoczylam w wodzie. Runa parabatai zabłysła jeszcze bardziej. Założyłam jej na szyję poczym znów zaczłam płuc krwią. Izzy wytarła mnie jak małe dziecko i się uśmiechała.
-pamietam jak max chorował i ciągle się smarkal też go wycieralam.
-byl niezwykłym dzieckiem, to on mnie nauczył kilku run ja obiecałam mu że jeśli będzie umiał wszystkie to będę go trenować.
Uśmiechałam się i spojrzałam w taflę wody.
-nina nadal płacze, Agnes zebrała wszystkie dzieci z miasta do wieku 16 lat i schowali się w kryształowej sali gdzie nie wejdzie nikt ponieważ i ona jest strzeżona-powiedziala patrząc w telefon.
-agnes już wie że trzeba ochronić te dzieci nie powoli by chodź jedno podzieliło los maxa.
-wydaje mi się że armia Valentina też ma w sobie krew demona bo spójrz z kielichem łatwiej by było mu ich zmienić i kontrolować.
-to ma kielich ten włada światem podziemi.
-lila czy ty nadal masz złote i srebrne oczy?
-tak... wiesz zawsze zastanawiałam się czemu ale teraz na to wpadłam moja krew się nie akceptuje, gen nimfy i gen anioła płyną osobno, a od niedawna jeszcze wypływa ta krew jetsem parwie pewna że moja krew się nie akceptuje więc tworzy to wszystko. Może jak będę starsza i wkoncu się wymiesza te kolory się połączą i może będzie zupełnie inny.
-w sumie to możliwe, ale czemu tak cię bolą plecy?
-nie wiem masz moje fiolki? wezmę ich kilka, nie mam ochoty by w walce zostać powalona przez coś takiego.
-pewnie -wyciagla fiołki i mi je podała. Uśmiechałam się i przytuliłam izz a potem wypiłam zawartość
-chcialabym żebyś była juz zdrowa
-spokojnie izz na pewno zaniedługo będzie po wszystkim.
Złapałam jej twarz i ucałowałam w czoło.
-twoj brat pewnej dostaje szału, czuje jak moja runa pulsuje...
-ta nowa?
-tak właśnie ta wiesz myślę że ona nie tylko sprawdzała czy to prawda ale nas związała, trochę jak runa parabatai tylko w tej chodzi o uczucie jakie nas łączy.
-możliwe, po wszystkim musimy iść na ten chorelny drink, trzeba świętować że umaials wyciągnąć kielich oraz to że mój brat na resztę ma normalna dziewczynę oh i trzeba opić za twoje zdrowie-znow wytarła mój nos.
-nie wiem, ale na imprezę pujdziemy, do pandemonium, i weźmiemy Ivana chociaż myślę że jace bez niego nie pójdzie i Aurorę która chyba podoba się magnusowi, czuje że będę mieć nową mamę.
-twoj nowa mama pilnuje z moją mamą dzieci...
-jaki to ma związek?
-nie wiem sama, tak pomyślałam żeby to powiedzieć.
Alex pov
Pomogłem mamie zaprowadzić dzieci do kryształowej sali a potem pojawił się przy mnie Magnus.
-staraj się proszę nie ginąć nie mam ochoty szukać sposobu by wyleczyć lilie z miłości jaką cię darzy.-poczochrał mnie i poszedł do aurory.
-co właściwie się tu stało...-spytałam Sam siebie a w tedy zobaczyłem jace'a który maca się z ivanem i uśmiecha. Na reszcie jest szczęśliwy a ja mogę zrobić coś hamskiego.
Wyciągałem telefon i zaczęłem im cykać zdjęcia poczym wysyslalaem je do nich samych oraz kitty i mojej siostry. Uśmiechałem się do siebie. Mam o co walczyć. Jednagrze puściłem dwie ważne kobiety w moim życiu na spotkanie z Sebastianem bądź Valentinem.
-alek ty też robisz zdjęcia!?
-ja tam nie narzekam mam obecnie nowa tapetę-krzyczak za wściekłym jacem machając tekefonem. Zaśmiałem się. Wszyscy stanęli na swoje miejsca w ukryciach powoli zapadał zmrok, serfackie noże w rękach łowców połyskiwały. Niektórzy jeszcze Doliński ostatnie szczegóły, a wilkołaki czekały z innej strony miasta by móc się rozpędzić albo skanować z tamtej, nie wiadomo gdzie wejdą. Czarownicy wznieśli iluzję "pustego miasta" Spacerowałem po idrisie patrzyłem jak wszystko przestaje odbijać światło. Było już ciemno teraz tylko pozostało czekać.
Lila pov
Schowałyśmy się z izzy za skałami nadal rozmawiałyśmy, ciekawiło mnie tylko kiedy pojawi się Valentine i armia.
Sukienka odsłaniała moje plecy podałam izzy Stellę która narysowała między łopatkami runę nazywana Angel power. Anielska moc czy coś takiego, podobno usprawnia łowcę, jest symbolem a na plecach będzie idealnie. Izzy otwarła szeroko oczy a potem oddala mi Stellę.
-jakim wyszła?
-jak inne, ładnie, dokładnie, niebiesko...
Wyczułam kłamstwo a jej aura się zmieniła... jednak nie chciałam o to pytać przed wojną.
Zastanawiałam się co robi Alek. Z nosa znów poleciała mi krew, jęklam i ją wytarłam. Spojrzałam na izzy.
-może jednak się ewakuajemy w góry? tam nie znajdą cię będziesz obserwować wszytko z góry a ja będę wiedzieć że nikt cię nie zabije.
-izzy mówię nie. To mój obowiązek, chcę pokazać clave że zasługuje na bycie łowcą mimo takiej i nie innej krwi.
-ale Lila...
-nie ma ale ja to rozpierdoliłam i ją to zakończę.- W tedy przed mostkiem pojawił się fioletowy portal... Przeszedł przez niego jakiś mężczyzna, trzymał miecz i kielich.
-valentine-szepła przyjaciółka a ten spojrzał na chłopca z tyłu, ... Beniamin.
-idz i otwórz portal do miasta, powiedz że mają unieszkodliwić wszystkich nie ważne jak, inaczej ich zniszczę...-powiedział mężczyzna
14 osób stało po różnych stronach jeziora. Izzy mnie trzymała kiedy restza powoli się zakradala.
-ty idziesz jak oni będą martwi...-sykła a ja się zasmucilam... miałam pozwolić im ginąć?
Alex pov
Zobaczyłem jak przed nami otwiera się ogromny portal. Coś było nie tak, jak ktoś mógł otworzyć coś takiego, koloemnie stał Magnus.
-dodali mu coś do krwi, nawet ja nie miałem takiej mocy w jego wieku-wskazał na postać z niebieską skórą i o dość niskim wzroście, to pewnie Beniamin.
-co to znaczy?
-ze mały jest bardzo silny.
-Wejsc do domów, zabić, czy co tam chcecie -oczy chłopca zrobiły się czarne a on sam przemawiał upiornym głosem, armia zaczęła powoli wychodzić, są pod wpływem kielicha, ich oczy są czarne... skąd mają tyle demonicznej krwi?
W tedy na pokładzie zobaczyłem dziwna postac, miała nietoperze czarne skrzydła i skórę, oczy były jak dwa węgle a z długich paznokci skapywała krew.
-jak bardzo mamy przejebane?
-na chwilę obecną jesteśmy trupami.
Lila pov
Żołnierze się wycofali widząc jak Valentine zaczyna przywoływać anioła razjela... Do wody skapoa kropla mojej krwi, a jezioro aż zalśniło. W tedy izzy na mnie spojrzała, byłyśmy tylko my.
-lila jesteś 4 darem... jezioro reaguje na twoją magiczna krew..
-zamknij się izzy muszę iść reszta jest z tyłu chowają się.
Powiedziałam i wyciągłam sztylety. Ruszyłam w stronę mężczyzny, mimo że izzy próbowała mnie zatrzymać.
Spojrzałam na nią i ruszyłam dalej. Wyszłam z ukrycia kiedy Valentine skączył to co kolwiek tam skończył bo woda zaczęła się świecić. Sztylety zabłysły a ja skoczyłam na mężczyznę.
Ten odrazy zaczął odpierać miej ciosy.
-bo proszę Lilia Emma Bane Herondale
-Valentine Morgernstern..-sykłam a izzy ruszyła w naszą stronę.
Natarłam na mężczyznę z ten się śmiał.
-za luźno dziecko, już orzyzwakem razjela...
W tamtym momencie z "wody" wyfrunął anioł a jego blask był doruwnywalny do moich włosów które teraz zaczęły świecić na chyba obecność anioła.
Valentine odpierał moje ciosy, bez problemu, Cudem nadganialam jego tępo.
W tedy w rękach faceta pojawił się drogi miecz, miałam totalna wizję... Izzy stała za Valentinem... w tedy on się obrócił i wsadził w jej brzuch drugi miecz...
Poczułam ból, klęklam i doczolgalam się do izzy. Patrzyła na mnie ciężko oddychając. Mężczyzna podszedł do mostka i zaczęła mówić coś do anioła.
-lila... zabij skurywsyna, a luisa... maxa... i mnie.
Wycharczała, jej runa znikała podobnie jak moja, obie nas paliły wypalając cząstek nas.
Poczułam palenie kręgosłupa tak mocne że tylko oparłam na martwą przyjaciółkę. znów pojawiły się pióra... Valentine się obrócił.
Moje runy zaświeciły jak włosy usta i oczy, Zaczęłam krzczcec co wzbudzało wodę poczułam jak coś się wydostaje z moich pleców. Zaczęłam krzyczeć z bulu a z moich pleców wyrosły Białe świecące skrzydła, były ogromne. Wzięłam moje sztylety i wstałam z kolan. Przestałam czuć jakikolwiek ból....
-Valentine...-powiedziałam i splunełam na ziemię, ten się obrócił i jego oczy się powiększyły. Rozłożyłam moje skrzydła i wypiłam pierś. Sztylety wręcz wariowała tryskając światłem.
-najpierw Beniamin potem osoba która pokazała mi kim jestem, nastepnie brat... dziecko kobiety która dała mi nowy dom a teraz moja parabatai? Ile krwi przelejesz...
-chce unicestwić wszystkich z krwią demona czy to takie trudne.
-najpierw musiał byś mnie zabić bym na to pozwoliła.
Podeszłam do niego i zaatakowałam. ten zaczał walczyć ze mną mieczem prawdy a w dłoni trzymał kielich anioła. Zaatakowałam go dołem a potem uderzyłam skrzydłem. Przewrócił się.
-zginęło wiele osób z twojej ręki, obiecuję że nie zginie żadna inna.
Skoczyłam na niego łamiąc kręgosłup, schyliłam się i patrząc w jego zmęczone oczy wbiłam sztylet w pierś a drugim przeciełam tętnice i wbiłam w brzuch.
Patrzyłam jak się wykrwawia. Wyciągłam moje sztylety i odrzuciłam je poczym podeszłam do izzy.
-wruć... proszę.. izzy
Szeotalam i trzęsłam się, nakrylam nas skrzydłami płacząc.
-córko Gabriela... mogę spełnić jedno twe rzyczenie...
Unioslam głowę i spojrzałam na świecącego się razjela. Podeszłam do mostka zabierając uwcześnie kielich i ogromny miecz.
-czy spełni się to o co kolwiek poproszę?
-tak
Powiedział a ja spojrzałam na izzy. Z moich oczu spływały łzy.
-chce by ona żyła... chcę żeby wróciła do świata żywych!-krzykłam a razjel rozbłysł się i znikł.
sztylety schowałam do sukienki w miecz i kielich położyłam obok izzy która położyłam na kolanach i zasłoniłam skrzydłami. Zaczęła znów oddychać. A potem dławić, odwróciłam ją a ta wypluła krew.
-lila... ja mam omamy czy widzę skrzydła...
-izzy..-przytuliłam dzieczynę i zaelam skakać na siedząco.
-gdzie Valentine?
-nie żyje...
W tedy jakby się ocknęła.
-lila armia, idą po naszych.
Oświeciło mnie narysowałam jej runę prędkości.
-biegnij tam ja mam skrzydełka-zaśmialam się i poruszyłam skrzydłami. Wzięłam kielich i miecz i próbowałam się wznieść, udało mi się ... starałam się polecieć nad poziom drzew.
Alex pov
Usłyszałem krzyk Lili z lasu mówił o jednym... ból kręgosłupa ja zaatakował jetsem pewny. Armia się zatrzymała i spojrzeli w kierunku rozbłysku.
-co tam się dzieje...-to był drugi rozbłysk tej nocy. Magnus gotowy czekał na atak aż tamci przekroczą linię. Lecz to się nie wydarzyło skupili się na świetle... A po chwili był kolejny rozbłysk i po tym ostatnim jakiem cudem izzy pojawiła się obok.
-teraz będzie show...-mrukla a w tedy można było usłyszeć świst.
Lila pov
Nie umiejetnie wzniosłam się nad las i zaczęłam frunąć, po chwili zrozumiałam o co w tym chodzi. Przyspieszyłam i się zaśmiałam. W tedy zobaczyłam po jednej stronie nasza armię a po drugiej armię już nierzywego ventina. W portalu stał ... Beniamin.
Złapałam mocniej kielich i miecz które zabłysły w moich rękach.
Leciałam w cięki odstęp między armiami.
Z chukiem klęklam na ziemi a potem wspierając się mieczem wyprostowałam się. Zobaczyłam w portalu z tyłu Sebastiana, cofł się a ja powiedziałam głośno i wyraźnie.
-armia cofnąć się... Beniamin... do mnie.
Mój głos był inny był jedwabny jak chmurka na której można by było się położyć. Armia chyląc głowę cofnęła się. Wyprostowałam skrzydła i powtórzyłam.
-Beniamin do mnie-warkłam nieco a ten nagle miał normalne oczy... on nie był chybrydą on miał w sobie demona. W tedy krzyklam-BENIAMIM DO MNIE!
Armia się wycofała a chłopiec wyszedł z statku i wszedł na ziemię idrisu zamykając portal Kielich trzymałam przed sobą a w tedy ktoś wybiegł zza mnie i związał chłopca poczym nałożył na łańcuch runy. Chciał uciec jednak się nie dało. Klekłam na ziemię ooadjasf z sił. Poczułam że ktoś mnie od tyłu przytula.
-lilaaa-to był Magnus.
Poczułam jak z czoła leje mi się krew, spróbowałam jakoś schować skrzydła które się mnie nie słuchały więc tylko je podwinęłam. Izzy pojawiła się przedemną a jej runa parabatai znów się pojawiła, czułam się wyczerpana.
-gdzie jest Alek...-wyjęczałam nie czując sił w nogach, ten pojawił się zwalając izzy na bok ta jękla a ja się zaśmiałam.
-wlaśnie zapobiegliśmy wojnie.. i to takiej fes...-powiedziałam Ivan który się pojawił obok. A jace stanął i wypiął pierś.
-mam kuzynkę anioła.
Złapałam się za głowę a w tedy pojawił się główny przedstawiciel clave.
-uratowałaś nas... a twój najwidoczniej chłopak pogodził innych ...
Spojrzałam za siebie, wszyscy razem rozmawiali i śmiali się, był to piękny widok jak większość ras nie chce się zabić kółkami.
-przepraszam za mą bezczelność, ale jetsem zmęczona i potrzebuje odpoczynku... -wysapałam i schowałam moje skrzydła. W tedy izzy powiedziala że runa anioła na moich plecach jest biała.
Co to kurwa tęczą jestem? tu złota tam niebieskie tu biała. Dobra nie ważne.
-oh wszystkim porozmawiamy jutro po uroczystościach albo po jutrze a teraz ...-spojrzałam na aleka-weź mnie do domu i połóż spać...
Ten wziął mnie na ręce i zaczał iść do mojej posiadłości. Reszta ruszyła za nami, uśmiechałam się jak głupią.
-widziales mam skrzydła...
-widziałem i są piękne... jak ty cała kitty-pocałowal mnie w czoło i usnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top