★.23.★
Minęły dosłownie 2 minuty a przy mnie pojawił się Jace i Alek.
-jak to kielicha nie ma!?
Rozłożyłam ręce i westchłam. W tedy zaświeciła mi się lampka.
-mamy tu jakieś rzeczy Henrego? możemy go namierzyć.
-pewnie użył runy ukrywającej.
-wiec... chodźmy do cichych braci... oni na pewno potrafią go namierzyć.
Jace nagle się rozpromienił.
-cisi bracia zaradzą na wszystko tylko... jak tam się dostaniemy tam nie jedzie metro.
-ja wiem...-powiedziałam i wykręciłam numer do Ivana.
-porzyczysz mi swoje auto?
-lila ja śpię
-porzyczysz?
-pewnie bierz kluczyk tam gdzie zawsze.
Rozłączyłam się i spojrzałam na Aleka.
-jak szybko dostaniemy się na ulicę Ivana? biegnąc z runa?
-zadnej runy nie przy twoim wycieńczenia.
-wzielam lek za ile tam będziemy?
-2 minuty, ale nie będziesz biegła Lila
-będę. Nie po to stanęłam na jebanym głazie i nie po to znoszę ból by kurwa ktoś zajebał ten kielich na anioła!
Spojrzałam na niego a moje włosy zapłonęły.
-pozwol jej, będziesz ją chronić. Pozatym ona jest nimfą może niszczyć szyby głosem zaufaj jej.
Poklepała Aleka w ramie a ja wyszłam i ruszyłam do pokoju. Wzięłam sztylety oraz Stellę i dwie fiolki w razie czego. Związałam wlsoy w warkocz, zaczęłam pluć krwią. Przyszła do mnie izzy.
-ej wszystko w porządku?
-tak-wytarlam usta i ruszyłam.
Na dole Alek jako pierwszy podszedł do mnie i coś zobaczył.
-to krew?-starl z moich ust kciukiem drobinki krwi i chciał polizać upewniając się jednak ja wzięłam jego dłoń i włożyłam jego kciuka do ust lekko ssajac.
Jego oczy się otwórzyly szerzej a wzrok zrobił mydlany. Podobało mu się. Zlizalam moją krew i wyciagłam opuszek palca z ust.
-to sok wiśniowy...-mrukłam i speszona wyminełam Aleka.
Stanęłam obok mojej parabatai a ta poprawiła moje włosy. Spojrzałam na kuzyna i poprawiłam runę prędkości wycierając nos z którego popłynęła krew.
-lila
-nie nawet nie zaczynaj izzy kielich jest ważniejszy.
Sykłam i zaczęłam biec do domu Ivana. Za mną była izzy a przed Jace, osłaniali mnie w razie gdyby coś mi się stało. Czułam jak opadam z sił a moja runa wytrzymałości zaczęła świecić na niebiesko ukatywniajac się. Tak jak wtedy gdy otaczalam się kula wody. Stanęłam zmęczona pod autem Ivana opierając się o niego. Gdy dobiegł do nas Alek zaczął się bawić mieczem Henrego a ja odwróciłam się tyłem by nie widział tego jak wyglądam. Wzięłam chusteczkę i patrzyłam w oczy izz, wytarlam usta.
Izzy była zmęczona a ja się schyliłam i odczepilam klucz z podwozia. Rzuciłam go do Jace'a, a ten usiadł za kułkiem, izzy pomogła mi wejść do auta.
-staraj się nie patrzyć na niego on zobaczy że coś jest nie tak ma pewien dar..
Usiadła z przodu a ja oparłam się o szybę odsuwając od Aleka.
Zamknęłam oczy.
Biegłam przeskakując nad książkami, usiadłam obok mocno umalowane go mężczyzny czytającego jakaś księgę.
-tato a co to jest miłość?-zapytalam a moje świecące kucyki opadały na ramiona.
Ten odłożył księgę i posadził mnie na kolanach.
-lilia, miłość to najpiękniejsze uczucie na świecie, piękniejsze nisz adamantowa cytadela- powiedział a jego oczy zmieniały kolor na żółty.-Każdy krok jest jak stąpanie po księżycu. Gdy osoba którą kochasz wchodzi do pomieszczenia w którym jesteś, czujesz jakbyś traciła oddech-uśmiechł się do mnie. Kiedy jego widzisz wszystko się zmienia. Już nie grawitacja trzyma cię na Ziemi , tylko on. Nic innego się nie liczy. To dla niego zrobisz wszystko. Będziesz kim zechce, będziesz chcieć jak najbliżej.
-magnus a ty mnie kochasz?
-tak ale to inny rodzaj miłości ale polega praktycznie na tym samym, bo ja też zrobię zawsze dla ciebie wszystko.
Otwarłam ponownie oczy, Alek trzymał moją dłoń. Patrzył w szybę pustym wzrokiem, on już wie. Izzy zajarzala przez ramię.
-lila... wszystko gra, chcesz mzieny zawrócić kielich aż tak nie jest ważny.-powiedział jace.
-nie Jace jest okej.-moja runa wytrzymałości znów zabłysła.
-ona sama ci się włącza?
-odblokowalam wiele rzeczy tamtego dnia.
Mrukłam i zobaczyłam że wyeżdżamy z miasta. Zobaczyliśmy cymentarz. Momęt później Alek wyniósł mnie z auta i ruszyliśmy do jakiegoś dużego grobu, widzialam już takie groby, trumny są poukładane na dole i mzona tam wejdą jeśli się ma klucz.
Jace narysował coś w powietrzu i "puścił" to w głąb. Jak na zawołanie wyszedł do nas jeden z cichych braci. Otworzył nam wejście.
-witajcie się nocni łowcy, i ty córko Róży Oktawii Herondale.
Powiedział brat Zachariasz i zaczęła nas prowadzić, było ciemno, poprawiłam runy Aleka Izzy i kuzyna a moja sama się urochomiła. Stanęlismy w pomieszczeniu pełnym run.
-tylko jedno z was może wejść do tamtego pokoju i tylko jedno z was będzie wiedzieć gdzie jest wasz przyjaciel.
Chciałam się zgłosic ale wyszedł przed nas Jace.
-ja mogę.
-nie ty Jace'a Herondale, ona... tylko ona będzie w stanie przeżyć łamanie run.
Wytarłam chusteczką nos i schowałam do kieszeni.
-za nocnych łowców-mrukłam i ruszyłam, Alek mnie złapał i obrócił do siebie.
-nie pozwole ci iść.
-a czy ja pytam o zgodę Alek?-zmieniłam kolor oczy i się odsunęłam.
Ruszyłam do pokoju a cichy brat otworzył drzwi do sali która była okrągła i pełna luster. Stanęłam w środku a drzwi się zamknęły, zobaczyłam tylko jak Alek prubuje się wyrwać.
-teraz rozłóż ręce lilio i zamknij oczy.
Cichy brat położył na moich piersiach miecz henrego a ja zaczęłam się unosić, zamknęłam oczy.
Izzy pov
Mój brat próbował sie wyszarpać Jace w końcu go powalił i zbliżył się do jego ucha.
-to decyzja Lili nie twoja, wiemy wszyscy że ja kochasz ale ona chce pomuc łowcą nie wiem po co dlaczego ale ona czuje swój obowiązek więc daj jej pomóc.
Sykł na niego a w tedy sala się otworzyła Lilia unosiła się a nad jej piersią lewitował miecz henrego. Jej włosy fruwały wszędzie. Unosiła się na powietrzu poczym zaczęła opadać. Alek na powrót się siłował a ja pobiegłam do Lili kontra leżała na ziemi.
Złapałam za jej twarz z nosa i uszu ciekła krew.
-lila? Lila ocknij się! lila-zaczełam nią potrząsać. Alek błagał Jace'a o puszczenie.
-Henry nie żyje... Valentine.. zabrał kielich... był też ktoś w masce... zabił Henrego widziałam.
-wasza przyjaciółka jest wyczerpana, możecie tu zostać na noc, niestety nie mamy normalnych pokoi więc zostają więźienia, dziewczyna potrzebuje odpoczynku nie możecie jej transportować.
Spojrzałam na brata Zachariasza a ten wskazał by naszykowano dla Lili miejsce do spania. Podszedł Alek i wziął dziewczynę na ręce i przytulił, spojrzał na nas z wyrzutem.
-znow jesteśmy w dupie wspaniale -warkł na nas i ruszył za cichimi braćmi przytulajac drobną istotę z niezwykłą siłą.
A ja szłam za nimi siedzieliśmy wszyscy na podłodze obok Lili która smacznie spała.
Wyciagłam z jej kurtki zurzyte chusteczki i wsadziłam jej nowe wytarłam też jej twarz a ta jękla i przewróciła się na plecy.
W tedy usłyszeliśmy coś dziwnego, coś jak krzyk przerażenia... ale bardziej upiorny.
alek wyciągał miecz i usiadł bliżej Lili.
-jak to jest że ona często jest pół żywa?-spytalam
-tak jak z tym że pakujemy się w kłopoty?-mrukł Jace
W tedy ktoś gwizdajac szedł korytarzem. Zobaczyłam samego przywódcę okręgu.
-valentine...-powiedzieliśmy wszyscy troje.
Alek stanął w pozycji obronnej a Valentine zamknął klatkę i zaczęł się śmiać, Zobaczyliśmy cichego brata a ten obracając się odciął mu głowę. Zamarłam... Myślałam że nie ma takiej broni która zabije cichego brata.
W tedy lilia zaczęła się unosić a zewsząd wydobywały się pióra podeszla do krat co wyglądało dziwnie, przyłożyła do Valentina broń. Jej włosy zapłonęły.
-jesteś taka jak on lilio, szkoda że śpisz i sama nie wiesz co potrafisz-wyszeptał a kraty zaczęły się stapiać jednak tak wolno że Valentine zdążył odejść.
Lila stopiła kraty i szła dalej, Alek chciał ją złapać jednak go zatrzymałam.
-widziałeś co zrobiła z kratami? wstrzymaj się i chodź.Ona lunatykiem.
Wtedy zobaczyliśmy drogę z martwych cichych braci. Zatkalam sobie ręką usta widząc brata Zachariasza. Był w połowie martwy, lilia przy nim klekla.
-nie umrzesz przyjacielu nie teraz-mówila dziwnym głosem a raczej 3 głosami. Przyłożyła dłoń do jego czoła a jego oczy i usta zaczęły świecić jakby był lampą, chwilę potem jego obrażenia znikły a lilia ruszyła dalej. Wyszła z podziemi Ziemia pod nią płonęla a runa ukrycia zaświeciła się na niebiesko. Szła ulicami aż do nowego Yorku, my pilnując jej szliśmy za nią. Byliśmy trochę zmęczeni a ta zeszła na stację metra i nie wiem jak to robiła ale wsiadła do jednego z pociągów a my za nią. Jechał na Brooklyn. Pewnie idzie do Magnusa.
-gdzie idzie ?
-do osoby która uczyła ją wszystkiego i była odpowiedzią na pytania-powiedział Jace a ta złapała barierkę.
Wyszła z podziemi i ruszyła do wysokiego budynku, wszedła do windy. W niej też pojawiły się pióra. Nie wiedzieliśmy co się dzieje ale tak samo połyskiwały jak te w jej pokoju.
Poszła spokojnie do drzwi ojca i zapukała poczym otworzyła je.
-tato?
-li... łowcy? co wy tu robicie.
Lila ominela Magnusa i usiadła na sofie a jej wlsoy nadal lewitowaly.
-ona lunatykuje.
-a więc jednak...-mrukł i poszedł po koc poczym położył go na Lili.
-co a wiec jednak?-sykł Alek
Pokazałam Magnusowi że ma siedzieć cicho.
-dobra jak to stało.
-poszlam do cichych braci Lila przeszla pewn rytuał i mimo że nie było warunków cisi bracia zaproponowali by odpoczęła ...
-wtedy ktoś wpadł, słychać było krzyk potem... pojawił się z nikąd Valentine ona wstała roztopiła kraty a wszędzie pojawiły się pióra
-potem Valentine zabrał miecz prawdy i zabił cichego brata uciekł a Lila uratowała brata Zachariasza a potem lunatykuje przyszła aż tu i teraz spi-zakonczylam wypowiedź braci wskazując na blondynkę która lewitowała.
-bulka pieczona ... izzy złap ją za rękę Jace idź na górę do jej łazienki napełnij ją po brzegi wodą Alek ty się nie ruszaj bo jak widze twój wzrok na niej to mnie coś boli
Mrukł Magnus a gdy dotknelam Lili poczułam wstąrzas upadłam na ziemię.
-zmiana planów Alek wiem że umiesz udostępniać energię złap izzy za rękę by mogła się trzymac na nogach.
-A ty?
-a ja idę po eliksiry...
Alek złapał moją dłoń a ja mogłam wstać.
Przybiegł Jace.
-mam wodę...
-zaniesc ją do łazienki ja zaraz będę.
Powiedział Magnus a ja pociagłam lewitującą Lily do góry.
Alek szedł ze mną do łazienki.. Gdy tam weszliśmy to poczułam się jak w lesie.
Wszędzie były krzewy kwiaty a na środku wanna otoczona skałami.
-to jest wasza łazienka?
-hej prywatna... chodziłem ja 16 lat myślisz że jak radziłem sobie z jej pełniami... 191 pełni kąpałem ją w tym otoczeniu to ją leczy...
Lilia zaczęła się zmieniać a my ją włożyliśmy do wody.
W pomieszczeniu znów są te pióra a Magnus złapał jedno z nich.
-anielskie pióra... skąd anielskie pióra...
-nie mamy pojęcia
Powiedział Alek. Zobaczyłam na ogromną wannę z lilią która się iskrzyła, Magnus wlewał różne płyny wsypywał proszki.
-połóz się z nią wiem że chcesz-powiedział Magnus patrząc na mnie
Zaśmiałam się i wskoczyłam do Lily. Ta zabłysła a ja Spłatałam nasze dłonie.
Trzask drzwi przerwał te chwilę.
-gdzie jest Lila...-podwujny krzyk rozbrzmiał po pokoju.
Lilia pov
Otwarlam oczy jednak odrazu je zamknęłam.
-jestem w wannie auroro... i Ivan... jest już noc?-zapadła grobowa cisza.
Otwarłam oczy.
-nawet nie pytam jak tu się znalazłam ale czy jest już noc...
-jest po zmroku, świeżo po zmroku.
Wstałam z wody zupełnie sucha.
-dziękuje Magnus, a teraz jedno pytanie dlaczego pieprzony Valentine zbiera dary anioła i jaki jest ten 3-wykrzyklam a Aurora zadrżała.
-polecam się odsunąć -mrukł Ivan.
Woda wokoło mnie zaczęła się unosić.
-potrzebuje pieprzonych informacji idizemy wszyscy do instytutu teraz, pieprzony valentine-cisłam kulą wody w ścianę a ta zatrzymała się przed nią i zamieniła w niebieski błyszczący pył.
-czy to...
-portal!!!-krzykł magnus- twój ojciec łącząc się z twoją matką mógł taką tworzyć.
Spojrzałam na Magnusa.
-na anioła tato weź mokra izzy, pana nie ogarniętego, mojego kuzyna, przyziemniaczka i moja była do portalu chce informacji w tej chwili!
Sykłam a Alek się wyszczerzył.
-podoba mi się jesteś jakaś ostra
-zamknij się Aleku Lightwoodzie zamiast zajmować się sobą powinnam chronić Ivana który jest teraz wampirem, nie powinnam tu być miałam być u Luka miał się mną opiekować. Nie miałam się przekonywać o tym co czuje a mój ból by nie występywał . Mam nadzieję się się wyspaliscie czas na planowanie.
Sykłam i poszerzyłam portal.
Zaczęli przechodzić przez portal a ja wszedłam na końcu. Bylsimy w sali obrad.
Stanęłam na środku sali a Magnus uderzył w stół i pojawiły się na nim księgi. Podeszłam do stołu przy którym się pojawiła Agnes.
-co tu robi wampir, nimfą i yowj ojciec?
-wsparcie, są mi potzrebni Agnes.
-lila nie będę tego akceptować clave czepia się nas o wszystko a szczególnie o misje które nie są zatwierdzone.
-valentine zbiera do czegoś dary anioła, zostało tylko lustro nie wiemy co się może stać i po co je zbiera.
Odwróciłam się i wzięłam księgę. Otworzyłam na początek. Na pieprzoną legendę.
-lustro jest ukryte ale gdy ma się 3 części można przywołać raziela... a on może spełnić jedno nasze życzenie na całe życie...
Usłyszałam Agnes. Odwróciłam się jak i cała reszta która trzymała po jednej księdze.
usiadlam na końcu stołu.
-wiec Valentine chce jednego rzyczenia, musimy znaleść lustro pierwsi-oparłam ręce na stół i spojrzalam na Aleka... dlaczego nie mogę mu powiedzieć-jakieś pomysły?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top