★.17.★

Nocą znów miałam koszmar... Alek już nie przyszedł... była za to izzy która spała ze mną. Mówiła że krzyczałam ale gdy mnie przytulila niby się uspokoiłam. I dobrze. Rankiem w kuchni gdy jadłam naleśnika zobaczam Aleka z jego narzeczoną. Izzy dławiła się kanapką kiedy zobaczyła że Alek wyglądał jak po dobrym sexie a jego lalunia jeszcze gorzej. Triumfalnie się uśmiechłam kiedy wyczułam że nie pachnie nią... czyli do niczego nie doszło...

Poprosili izzy o mleko więc stwierdziłam że ja mu je podam. Podeszłam od tyłu z uśmiechem.i za zelam polewać mlekiem. Ten złapał się tylko za głowę a jego dzieczyna też chcąc coś powiedzieć oberwała tym co jej facet.

Wyszli patrząc na mnie z oburzeniem a Jace przybił piątkę ze mną.

-tak się robi płatki na mleku bez płatek ... ale za to z rudym kurwiszonem-powiedziala izzy a ja tylko się uśmiechałam dopilam kawe i poszłam robić wstęgi na poręcze w sali głównej.

Izzy dołączyła się do mnie. Nie mówiłam o jej bracie, zupełnie omijaliśmy ten temat jakby nigdy nie istniał.

Udawałyśmy że jesteśmy przyziemnymi i jako nastolatki zastanawialiśmy się co dalej studia czy rodzina. Udawałysmy dramaturgię i tak cały dzień.

-jutro wieczorem będę spokrewniona z rudą żmiją brr.

-wyluzuj izzy... chcesz możemy iść do Magnusa opić głupotę twego brata i uległość matki, oraz skterynialy pomysł tej suki... możemy zaprosić też Aurorę...

-chcialabym ale jako rodzina muszę tu być...

-okej... hm ja się ewakuuje rano nie chce widzieć jej w sukni bawiacej sie w królewnę.

Ta tylko podeszła i złapała moją twarz.

-lila nie chcesz widzieć jej? czy Aleka który tak bardzo jest w twojej pamięci?

Ona miała rację... chyba zwyczajnie nie chce widzieć Aleka w garniturze który będzie rysować najważniejszą runę połączenia. Zrobiłam kamienną twarz i zaciskam usta.

-nie chce widzieć lydi.-powiedziałam. Spojrzałam na Aleka który rozmawiał z tą dziewczyną i się uśmiechał.

Też się uśmiechłam. Zobaczyłam jak jego wzrok kieruje się na mnie. Odwróciłam się i ruszyłam do Jace'a. Gdy tylko mnie zobaczył zaczął iść w moją stronę, przytulił mnie, uronilam jędną krwawą łzę i uderzyłam w jego pierś.

Niewytrzymam. Odbieglam od chłopaka i wzięłam swój notes poczym powiadomiłam wszystkich że wychodzę do Magnusa na parę dni.

Moje włosy rozwiewał wiatr. Szłam uliczkami Nowego Yorku prosto do Magnusa.

Wykręciłam numer do Ivana pytając czy przyjdzie do Magnusa, to samo zrobiłam z Aurorą i weszłam do domu. Policzki miałam w łzach nie wiedziałam dlaczego, zostawiłam moje rzeczy i ubrałam się w białą suknię.

Ze specjalnego pokoju wyciagłam potrzebne mi rzeczy na pełnię. Rozłożyłam wszystko w łazience a Magnus mi pomógł.

-nie odzywasz się co jest?

-nic Magnus... instytut wie kim jestem...

-wyjebali cię?

-nie, oczywiście że nie, poprostu oni urządzają sobie ślub... nie będę im zatruwać tyłka tym że muszę siedzieć w wannie...

-mozesz pocałować też kogoś z krwią człowieka...

-nie... wolę wanne

Do drzwi ktoś zapukał.

-kto idzie o tej porze?

-ivan i moja chyba dziewczyna.....

-ta z klubu?

-mhm...

Magnus poszedł otworzyć a ja poprawiłam kwiaty. Do pokoju wszedł ivan.

-kim ona jest?

-nimfą... nie ulegaj jej zapach sam tak robi... przed pełnią.

-mhm...

-czemu zaprosiłaś wampira?-wybiegła do łazienki.

-poniewaz to mój przyjaciel  A moje łózko jest tak duże że swobodnie was pomieści.

-ale tu kwiatów... oraz kamieni...-mrukła i spojrzała na mnie- jesteś nimfą wodna poco ci głazy i kwiaty?

-jestem nimfą ale przyrody... oklamalam cię tak ciut... i to wszytko mnie uspokaja...

Westchła...

-dobrze od jutra rana będziemy tu siedziec.

-lila ja muszę iść, w pełnię jestem ciągle głodny... znaczy tak mówi Rafael.

-dobrze, miło było cię zobaczyć chociaż na chwilę.

Chłopak wyszedł a ja z Aurorą pod rękę ruszyłam do pokoju.

-dlaczego nie chcesz żyć jak przyziemna? chodzić do szkoły potem do pracy...

-miesiac temu nie myślałam że mogę żyć inaczej niż pracować i być człowiekiem... ale potem dowiedziałam się wielu rzeczy... przebywanie z łowcami podoba mi się i nie chce od tego odchodzić... to ciągła adrealina.. coś dla mnie... a za parę dni wrócę jakby nigdy nic i wchłonę się w tamten świat.

-ale będziemy się spotykać?

-oczywiscie -uśmiechłam się i usiadłam na łóżku.-a teraz idziemy spać bo rano musimy napełnić dla mnie wannę i będziemy rozmawiać do puźna.

Wszedłam pod kołdrę a Aurorę pociagłam za sobą i przytuliłam. Zaraz potem usnęłam.

Izzy pov

Biegałam po instytucie jak oszalała. A to dodatek do sukni, a to nie pasuje, a tamto jest wyblakłe. No szału dostanę. Ja rozumiem że ślub, że ceremonia, że wszystko ma być idealne, ale kurwa jebana mać na anioła dlaczego to ja mam dogodzić pannie młodej?

-Alec mam dość twojej narzeczonej dlaczego to ja muszę ganiać?

-poniewaz jesteś moją siostrą i to ciebie poprosiłem o bycie najważniejszym elementem tej ceremonii.

-a mogę się dowiedzieć czemu na ten układ poszedłeś?

-rozmawialem z jej ojcem... czy to istotne?

-nie-powiedziałam cicho i poszłam do jego nazyczonej która szukała idealnej spinki.

-dobrze że jesteś tą ... czy tą-pokazala mi spinki z drogimi kamieniami.

-niedaruje ci jeśli znów wykorzystasz mojego brata.

-oh... izzy, dnia kiedy odeszłam twój brat chciał powiedzieć mi coś wiedziałam że chciał wyznać uczucia... w Teddy nie wiedziałam co czuje... ale każdego dnia to sobie uświadamiałam że kocham twojego brata dlatego poprosiłam ojca by z nim porozmawiał oraz twoja matką.

-nie ufam ci... nie po tym jak wykorzystałas cały instytut by dotrzeć na swoje.

-ouh... przepraszam

Wybrałam ladnieszą spinkę i położyłam przy jej stroju na jutro. Ta tylko czesała swoje rude włosy z uśmiechem. rany...

Wyszłam z jej pokoju i poszedłam do oranżerii. Na schodach siedział mój brat bawiąc się czymś.

-co tam masz?

Ten się obrócił i schował co kolwiek tam miał.

usiadłam obok.

-co tu robisz?

-siedze ... co mam robić..

-a czym się tam bawiłeś ?

-nie ważne... po co tu przyszłaś.

-jutro jest bardzo ważny dzień, dla ciebie braciszku-zaczelam zaczesywane mu włosy z grzywki.

-ale ja nawet nie wiem czy chcę się z nią być.

-alek...

-ta... kiedyś byłem w niej zauroczony, ale teraz nie wiem ... to raczej zgasło runa mnie wyleczyła z bulu

Odsłonił koszulkę pokazując runę "miłości".

Przypomniałam sobie jak Jace go trzymał a ja ją rysowałam. To go bolało, nawet Jace czół namiastkę tego. Dotknelam swojej runy parabatai która nie świeci już.

Alek patrzył tyko na czubku swoich butów i na kwiaty na dole. Wziął kanapkę z serem i zaczął ją jeść.

-zenię się z nią z rozsądku izzy-zamknekam głowę o moje nogi.-ta kobieta to czyste zło. I nie lubi kanapek z serem oraz karmelowej kawy, za to kocha dania prosto z Francji i tylko je spożywa. Te ślimaki i żaby przejęły nad nią kontrolę.

-a ty zdajesz sobie sprawę że obgadujesz przyszłą żonę ?

-taa... to tylko runa... to też jedyną runa którą da się zdjąć jeśli oboje tego chcą, to cisi bracia którzy byli przy zakładaniu run mogą ją zdjąć...

-cos czuje że przymierzasz się do tego...

-hah pewnie jeśli zakocham się tak naprawdę to wiesz na pewno tak zrobię...

-alek-zlapałam go za twarz-mize to się już stało?

Jego oczy rozświetlił dziki błysk a twarz pokryła lekkim rumieńcem.

-wcale nie... gdyby tak było nie oświatczył bym się.

Zaśmiałam się a w tedy wpadł do oranżerii Jace z czymś za plecami, podszedł do nas i w tedy dostałam wodą w twarz.

-JACE!!!!-Krzykłam razem  Z bratem.

-no co? -zaczął sie śmiać i uciekł.

-rany ale dziecko...-mrukłam j wstałam a Alec mimo bycia mokrym został.

-przestań się stresować... co z tego że jej nikt nie lubi?

Lila pov

Następnego ranka naszykowałam wannę z wodą posypałam wszędzie kwiaty a potem poszłam robić śniadanie. Zjadłam je razem z Aurorą i Magnuskiem( X D ) .  Potem wzięłam mój zeszyt i go otworzyłam. Nie mogłam rozszyfrować napisów więc poszłam do Magnusa.

-tato? wiesz jaki to język?-podalam mu pamiętnik uwczesnie kryjąc kartę.

-stary język nimf, skąd to masz? to wygląda jak pismo róży...

-to pamiętnik mojej matki... nie ważne spytam Aurory czy mnie nauczy czytać.

-wiec leć, siedzi pewnie w łazience... za parę godzin jest sama wiesz co... i moze albo iść i kogoś zabić pocałunkiem albo siedzieć wśród tego co kocha i czuć się spokojniejsza.

Wzięłam notes i poszedłam do łazienki. Aurora wąchała w tedy kwiaty była w podobnej luźnej halce co ja.

Uśmiechła się i podeszła uważając na rozszypane kwiaty.

-co tam masz?

-dzinnik matki nie mogę go odczytać, jest w innym języku.

-pewnie w starym języku nimf... nauczyć cię?

-mhm... chciałabym się dowiedzieć jak odczytać to wszystko.

Uśmiechała się i dotknał ziemi a platki zaczęły się odsuwać tworząc krąg.

-siadaj nauczę cię samago alfabetu a potem pojedynczych słów... resztę sama zrozumiesz..

-jak to zrobiłaś ... tego nie było w księdze..

-jestem bardzo starą nimfą, a tak stare nimfy jak ja czasem wykształcają nowe umiejętności, zawsze są inne ja mogę częściowo władać powietrzem i ziemia.

Usiadłam obok niej i zaczęłyśmy się uczyć, było mi ciężko, stare języki są koszmarne. Mijały godziny aż zapadła noc... księżyc powoli wychodził a ja czułam przypływ mocy. Automatycznie zaczęłam się zmieniać więc odłożyłam wszystko.

-zatanczysz ze mną lilia?

-oczywiscie -uśmiechłam się a ta podeszła do mnie i złapała za biodra, zaczęłyśmy powoli tańczyć. Śmiałam się. Jej kształt też się zmienił.

-dobra jest już blisko musisz wejść do wody, mogę cię pocałować?

Moje oczy zabłysły Podeszłam do wanny ale zanim to przysunełam do siebie Aurorę i nachylilam się do niej, nasze usta były blizko siebie. Kiedy ona nagle się odsunęła.

-lilia... nie możemy...

-dlaczego? przecież lubimy się, podobamy sobie.

Ta złapała moją twarz i pogłaskała kciukiem.

-lilia, twoje serce należy do innego, twaraz chcesz tylko to zabić, widzę to w twoich oczach.

Spojrzałam na nią nie zrozumiale. Ta tylko się uśmiechła.

-o czym mówisz...

-Mówie o tym że to nie mnie lubisz w romantyczny sposób... wiesz o czym mówię...

W mojej głowie pojawiły się obrazy, tego jak przytula mnie Alek, nasz prawie pocałunek, Taniec, Oranżeria, wspomnienia z kuchni, tego jak uczył mnie run... uśmiech... Zobaczyłam nawet jak czesał moje włosy, to jak poprawił mi je gdy szliśmy do Magnusa. Uśmiechałam się a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam zielonowłosa która miała wielki uśmiech.

-jescze masz czas lilio...

-jak to zrobiłaś?

-jestem nimfą nimfy to bardzo romantyczne stworzenia wyczuwamy miłość innych osób i możemy czasem pokazać im to czego sami nie widzą.

-alek...

-musisz się ubrać, ceremonia dopiero się zaczęła... księżyc nie jest u szczytu a to znaczy że jeszcze nie narysowali run...

Złapała moje dłonie i ruszyła do mojego pokoju. Wyciagła z niej sukienkę która z przodu jest krótka a z tyłu długa. Była w kolorze Bieli. Umalowała mnie i rozpuściła moje włosy. Wplatała w nie krysztality a kiedy byłam gotowa obrocila mnie i spojrzała w oczy.

-ja traciłam  po kolei istoty które kochałam, idź i zawalcz o swoją...

Pomogła mi wstać. Uderzyłam moimi szpilkami o podłogę i wyszłam z pokoju, stanęłam na schodach i zobaczyłam zdziwionego Magnusa.

-co ty...

-otworz portal do instytutu, Magnus proszę to dla mnie ważne...

Powiedziałam a moje włosy zaczęły świecić na niebiesko podobnie jak oczy... Magnus tylko odsunął kanapę.

-idziesz do tego chłopaka?

-nie... idę do osoby w której się zakochałam.

Powiedziałam a on otworzył portal o fieletowej barwie. Dumnie zeszłam ze schodów i przeszłam przez portal.

Wypadając z portalu znalazłam się przed kościołem który skrywał naparze Więcej niż mogło by się zdawać. Wszedłam na posesję, Zobaczyłam kogoś przy drzwiach pokazałam że to tylko ja i ruszyłam.

Przeszłam przez drzwi i ruszyłam do sali głównej. Słyszałam jak cichy brat wypowiada że nadszedł czas narysowania run.  Dokładnie gdy skończył mówić i lydia wzięła Stellę z kamienia "małżeńskiego"  Otwarlam drzwi. Wszyscy zebrani spojrzali w moją stronę. W oczach lydi była wściekłość, w oczach jej ojca zniszczenie, w oczach Agnes chyba ulga a Alek zamarł w bezruchu.

Lydia trzymała jego dłoń i już miała rysować runę. Ten się obrócił do niej... Ja straciłam oddech. Podszedł do mnie ojciec lydi.

-co tu robisz nimfo... nie miałaś zaproszenia.

-wyjdę jeśli zostanę o to poproszona.

Zobaczyłam izzy która zacisła palce rąk, oraz ich przyszywanego brata który patrzył na mnie ze stresem.

Lydia puściła jego dłoń i odłożyła stellę, w jej oczach pojawiła się łza spojrzała z wściekłością i wyrzutem na mnie a Alek obrócił się w moją stronę. Zrobiłam krok do przodu. Przez moje włosy przeleciał podmuch wiatru. Suknie jak i włosy rozwiał ten dziwny chłodny podmuch. Cisi bracia stanęli prosto, kamień małżeński zgasł. Alek spojrzał jeszcze na izzy a ta tylko kiwła głową. Ojciec Lydi ruszył w stronę Aleka a ten zaczął schodzic z podestu... Ruszył w moją stronę. Moje serce przestało bić.

Widziałam tylko jego oczy.

-alek co ty robisz -warkł ojciec rudej a Alek tylko wystawił przed niego dłoń i ominął

-wystarczy-mrukł i podszedł do mnie.

Delikatnie ale stanowczo złapał za mój podbródek a drugą ręką przysunął do siebie, Jego oczy wręcz błyszczały.
Nagle jedną rękę wplątał w moje włosy i zamknął oczy, powoli przybliżył się do moich ust tak że czułam jego oddech a nasze nosy się stykały. Drugą rękę położył na moją szyję i gwałtownie wpił się w moje usta. Czułam jak nogi robią mi się z waty. Podciągnęłam się na jego szyji a on lekko pochylił pogłębiając pocałunek, złapał moje biodra i zrobił  delikatny obrut. Byl długi i zachłanny, jego chłodne i wilgotne wargi dokładnie całowały moje, suche pokryte perłową matową pomatką. Nagle przeciągnął językiem po dolnej wardze, delikatnie rozchyliłam usta a on wykorzystał to i dodał do pocałunku język. Wplatalam ręce w jego włosy a ten się uśmiechł między pocałunkami. Złapał moja dolną wargę i lekko pociągł zębami doprowadzając mnie do szaleństwa.  Otworzyłam moje oczy które były czysto niebieskie a włosy iskrzyły się tym samym kolorem.

Odstawił mnie na nogi. Lydia patrzyła na mnie tak wściekła jak nigdy. Jej ojciec stał roztrzęsiony nie wiedząc co powiedzieć. Matka Aleka patrzyła na nas dziwnie. A Jace i izzy patrzyli na siebie z wielkim uśmiechem a za plecami przybili sobie piątkę.

Moje ręce nadal były zawieszone na aleku a on obejmował mnie w talli. Cała sala na nas patrzyła. Alec spojrzał na mnie z uśmiechem.

-co ja zrobiłem...

Przybliżyłam się do jego ucha i chichot szepłam.

-chyba powiedziałeś całemu clave, cichym bracią, rodzinie i gością żeby pocałowali cię w tyłek...

-mam pomysł... może wyjdziemy zanim mnie zjedzą?-spojżał w moje oczy szeptając.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top