Rozdział 19: Daniel

Nie rozmawiałem z Łukaszem trzy dni. Musiałem sobie to wszystko przemyśleć. Na początku byłem wściekły na Łukasza. To znaczy nadal jestem, ale... Zrozumiałem kilka rzeczy.

Po pierwsze wiem dlaczego zachował się tak a nie Inaczej i rozumiem to. Chciał zemsty. Może zachowałbym się podobnie na jego miejscu?

Nie wiem. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji.

Ale to nie zmieniało faktu, że bolało mnie jego zachowanie i że mnie zranił.

Po drugie, Marek. Zrozumiałem, co ten kutas planuje. I nie zamierzam mu na to pozwolić.

Nie pozwolę tak mieszać w moim życiu. W moim i Łukasza.

Bo ten skurwiel, będzie próbował odzyskać Łukasza. Wiem o tym. Ale nie dlatego, że go tak bardzo kocha. Bo jestem pewien, że on go nie kocha i wątpię, czy kiedykolwiek kochał.

Może na początku, a potem hajs mu przysłonił wszystko.

I dla kasy chce wrócić. To się musi zgadzać. No i fejm. Może ma wyświetleń za mało?

Napisałem Łukaszowi SMSa, że przyjadę wieczorem. Odezwałem się dopiero po trzech dniach, ale... Musiałem to przemyśleć.

I tak doszedłem to tego, że Marek to niezły cwaniak.

Po drodze do Szczecina, podrzuciłem moje zwierzaki do rodziców. Miałem świadomość, że może mnie nie być kilka dni, a nie mogłem ich zostawić samych.

Całą drogę myślałem o tym, jak mam zacząć rozmowę z moim chłopakiem. I gdy wjeżdżałem na jego posesję, już miałem pomysł na to, ale zobaczyłem tam Marka, wysiadającego z jaguara, którym przyjechał.

Szybko zgasiłem silnik i wyskoczyłem z Audi.

— Co ty tu, kurwa, robisz? — warknąłem do Marka.

— A ty? — był zaskoczony moim widokiem. — Myślałem, że Łukiś już to zakończył.

— Myślenie nie jest twoją mocną stroną, jak widać — zakpiłem. — I niby dlaczego miałby ze mną zrywać? — założyłem ręce na klatce piersiowej.

— Bo chce do mnie wrócić — oznajmił, patrząc mi prosto w oczy. — On zawsze będzie mnie kochał. Nieważne, jak bardzo będziesz się starał, nigdy mną nie będziesz i mnie nie zastąpisz — zrobił krok w moją stronę.

— Nie mam zamiaru, nie zamierzam się kurwić — zakpiłem, a Marek uderzył mnie w twarz. Spojrzałem na niego z wściekłością i złapałem go za cienką kurtkę, którą miał na sobie. — Chcesz mnie jeszcze bardziej wkurwić? — syknąłem i przycisnąłem go do jaguara. — Wiem co ty kombinujesz — warknąłem. — Jesteś jak luksusowa kurwa — dodałem. — Hajs się nie zgadza, mało wyświetleń, to chcesz wrócić do Łukasza?

— Spałem z nim wczoraj — próbował mnie odepchnąć, ale jestem silniejszy od niego.

— No przecież mówię, że jesteś jak dziwka — oznajmiłem, nie wierząc w ani jedno jego słowo. — I ile za to dostałeś? Oznaczenie na story? — zakpiłem. — Czy twoje imię albo kawałek pojawi się w odcinku? — mówiłem.

— Twój chłopak pieprzył się ze mną. Nie wierzysz? Zapytaj go, co robił ostatniej nocy i z kim.

— Nie wmówisz mi, że Łukasz był na tle głupi, aby pójść z tobą do łóżka — zacisnąłem pięści mocniej na jego kurtce.

— Co się tu dzieje? — usłyszałem za sobą głos Łukasza, a po chwili zaszedł mnie od tyłu i złapał za nadgarstki. — Skarbie, puść go — poprosił, a ja rozluźniłem palce. Łukasz pociągnął mnie do tyłu i dla pewności, że nie zrobię nic głupiego, skrzyżował mi ręce na klatce i trzymał mnie tak. — A ty co tu robisz? — zwrócił się do Marka.

— Właśnie mi próbował wmówić, że z nim wczoraj spałeś — oznajmiłem, wrednie patrząc na Marka.

— Pojebało cię?! — Łukasz podniósł głos na Kruszela.

Może ja i Łuki jesteśmy pokłóceni, ale teraz jest ważniejsza sprawa. Uświadomienie Markowi, że ma wypierdalać i nigdy więcej nie wracać.

A do naszego sporu wrócimy później.

Pokłócić zdążymy się zawsze.

— Puść — poprosiłem mojego chłopaka, a ten poluzował uścisk na moich nadgarstkach.

— Tylko spokojnie — powiedział.

— Spuszczasz go ze smyczy? — zakpił Marek. — Nie będzie gryzł? — dodał.

— Co ty... ? — zaczął mój chłopak, a ja szybko podszedłem do Marka i nim Łukasz zdążył mnie przytrzymać, uderzyłem blondyna, który zatoczył się i wpadł na swój samochód.

— Daniel!

— Wypierdalaj! — zwróciłem się do Kruszela. — Zabieraj się stąd i nigdy więcej nie wracaj! — Łukasz odciągnął mnie do tyłu, i stanął przede mną.

— Słyszałeś, co powiedział — odezwał się Łukasz, popierając moje słowa. Nie widziałem miny Marka, bo Łuki mi zasłaniał, ale już po chwili jaguar odjechał.

— A my musimy pogadać — odsunąłem się od mojego chłopaka. Skierowałem się w stronę domu i na balkonie zobaczyłem Karinę, Wolę, Oskara, Huberta i jakiegoś chłopaka. — Nie macie co robić?! To nie wasza sprawa!

— Jak w kinie — powiedział chłopak, którego nie znam, jedząc jakieś chrupki.

— Kto to, kurwa, jest? — spojrzałem na Wawrzyniaka.

— Łukasz, nagrywa ze mną... Pójdę po kluczyki. Pójdziemy gdzieś i pogadamy spokojnie — zaproponował.

— Wsiadaj — westchnąłem, wyciągając kluczyki od auta z kieszeni zielonej kurtki.

Tak, mam na sobie kurtkę Łukasza. Mogłem założyć inną, ale ta... Pachnie nim. Czyli najlepiej jak tylko można.

Zajęliśmy miejsca w moim aucie, a ja odpaliłem silnik i spojrzałem na Łukasza.

— Gdzie mam jechać?

— Pokieruję cię — uśmiechnął się lekko. Pokiwałem głową i wyjechałem z posesji.

W czasie jazdy nie rozmawialiśmy, oprócz tego, że Łuki mówił, gdzie mam jechać. Wylądowaliśmy gdzieś za miastem. Na łące nad rzeką.

— Dlaczego tu? — zapytałem, gasząc silnik.

— Bo to moje — wysiadł, a ja do niego dołączyłem. — Przepraszam — powiedział patrząc mi prosto w oczy. — Wiem, że nie powinienem był pozwolić na tamten... Pocałunek — nakreślił palcami w powietrzu cudzysłów. — To było głupie i egoistyczne z mojej strony, i...

— Rozumiem, czemu to zrobiłeś — przerwałem mu, opierając się o maskę auta. — Co nie zmienia tego, że mi się to nie podoba i jestem o to zły, ale... Rozumiem — popatrzyłem przed siebie.

— A zdołasz o tym zapomnieć? — zapytał.

— Nawet nie będę próbował... Ale to z pewnością nie jest powód abyśmy się rozstali, czy skakali sobie do gardeł... No i mamy inny problem — przeniosłem wzrok na Łukasza.

— Marek — pokiwał głową.

— Wiesz dlaczego on to robi? — zapytałem.

— Wiem, że mnie nie kocha i nie dlatego chce wrócić. Podejrzewam, że chodzi o pieniądze, ale nie mam pewności. To fakt, nasze kanały były bardziej dochodowe razem, ale ja nie zamierzam z nim współpracować... Na pewno nie po tym, co się teraz wydarzyło — zapewnił mnie.

— Mam nadzieję — założyłem ręce na piersi. Łukasz oparł się o auto tuż obok mnie. Nasz barki się stykały, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że chłopak ma na sobie tylko bluzę. — Nie jest ci zimno? Chodź do auta — podniosłem się i spojrzałem na Łukasza. On także wstał z maski i zajęliśmy miejsca w ciepłym wnętrzu audi.

Zdjąłem kurtkę i położyłem ją na tylne siedzenie, a Łukasz siedział z głową opartą o zagłówek i przekręconą w moją stronę. Usiadłem tak jak on, aby móc na niego patrzeć.

Cholernie się za nim stęskniłem.

Normalnie, gdy się nie widzieliśmy, to rozmawialiśmy dużo przez telefon. A przez ostatnie kilka dni nie mieliśmy w ogóle kontaktu.

— Tęskniłem za tobą — szepnął, a ja się lekko uśmiechnąłem.

— Ja za tobą też — przyznałem, a na jego ustach pojawił się uśmiech.

— Czemu nie odbierałeś?

— Bo byłem na ciebie wściekły... A kłótnie przez telefon... To nie było nam dodatkowo potrzebne — wyjaśniłem. Łukasz na oślep, nie odrywając wzroku od moich oczu, sięgnął po moją dłoń i splótł nasze palce.

— Tak... Masz rację — wyszeptał. — Naprawdę cię kocham... I nie chcę żebyśmy się kłócili... I masz prawo się na mnie wściekać... Ale nie odsuwaj się ode mnie, ok? Bo wolę, żebyś na mnie krzyczał niż żebyś się nie odzywał. Ok?

— Ok... Jestem pewien, że jeszcze nie raz się pokłócimy... I coś czuję, że jeszcze nie jeden raz przez Marka — westchnąłem i przysunąłem się do Łukasza, aby się si niego przytulić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top