Rozdział 14: najlepszy chłopak i przyjaciel
Daniel spędził u mnie czas do końca lutego. Byłem szczęśliwi mając go obok siebie. Chciałem żeby był przy mnie cały czas. Wiem, że nie dzieli nas jakaś wielka odległość, i że w każdej chwili mogę do niego jechać, czy on może przyjechać do mnie, ale...
Chciałbym go przy sobie mieć cały czas.
Więc, gdy przyszedł moment, że Daniel musi wrócić do siebie, ciężko było nam się rozstać. Długo staliśmy przy jego aucie, obejmując się i całując, szepcząc sobie, że się kochamy i będziemy tęsknić.
Daniel, co chwilę śmiał się lekko w moje usta, bo nie chciałem go puścić.
— Kochanie — szepnął w moje wargi, przeczesując palcami moje włosy. — Przecież zobaczymy się za tydzień.
— No nie, bo ja muszę jechać do Warszawy — przypomniałem mu.
— A no tak — westchnął. — No to jak wrócisz. Przecież nie jedziesz tam na długo... Dziewczyny jadą z tobą?
— Tak i Aleks — odparłem.
— No to dobrze... Chyba nie umrzesz z tęsknoty, co? — zażartował, a ja się lekko uśmiechnąłem.
— A jak umrę? — objąłem go mocniej.
— Nie będzie tak źle — pocałował mnie lekko. — Muszę jechać — odsunął się ode mnie, a ja otworzyłem mu drzwi od auta. Daniel usiadł za kierownicą z odpalił silnik i spuścił szybę, więc pochyliłem się do niego, opierając prawą rękę o dach Audi. — Kocham cię — powiedział z uśmiechem.
— Ja ciebie też — posłałem mu uśmiech i wsadziłem głowę do auta, aby go pocałować.
— Przylepo — roześmiał się.
— Zadzwoń, jak dojedziesz — cofnąłem się, a Daniel wyjechał z podwórka. Zamknąłem za nim bramę i wróciłem do domu, gdzie w oknie przy drzwiach stała Wiolka i Karina. — Co robicie? — zapytałem.
— Patrzyłyśmy na was — oznajmiła po prostu szatynka i poszła w stronę salonu.
— Nie bądź taki zdziwiony. Od zawsze wiesz, że jesteśmy wścibskie — Wiola wzruszyła ramionami i poszła z Kariną.
To prawda. Wiedziałem. Jeszcze jak byłem z Markiem, to ciągle wypytywały. Dwie plotkary.
W tym tygodniu miałem wyjazd do Warszawy w związku z nową płytą. Ale ten wyjazd przedłużył się dość mocno, nie z mojej winy, bo to, że zachorowałem nie było zależne ode mnie.
Daniel strasznie się martwił i nie dałem radę go powstrzymać przed przyjazdem. Ale były plusy tego, miałem go dla siebie.
Spędziłem w szpitalu kilka dni i wypisałem się na własne żądanie. Było to głupie i nieodpowiedzialne, ale chciałem już być w domu. No i mam kanał, na którym musiał pojawić się film.
Daniel uważał, że powinienem sobie trochę odpuścić i nawet się o to pokłóciliśmy, ale dla mnie kanał był i jest naprawdę ważny i chcę dotrzymać słowa, że film będzie. Fani by pewnie zrozumieli, że jeszcze nie doszedłem do końca do siebie, ale uznałem, że czuję się na siłach, aby nagrywać odcinek.
Początek i końcówkę nagrywaliśmy w domu. I już kończyłem film, kiedy trzasnęły drzwi wejściowe. Odwróciłem się i zobaczyłem Daniela, wchodzącego do salonu.
Chyba mam kłopoty.
— Musimy porozmawiać — oznajmił, zakładając ręce na piersi. Westchnąłem tylko i odłożyłem kamerę.
— Chodź do studio — ruszyłem w tamtą stronę. Daniel zszedł za mną po schodach. Przymknął drzwi od studio i spojrzał na mnie, zakładając ręce na piersi. — O co chodzi? — zapytałem.
— Martwię się o ciebie — oznajmił. — Myślę, że nie powinieneś jeszcze nagrywać. A tym bardziej nie powinieneś wypisywać się ze szpitala.
— Daniel... — westchnąłem.
— Dobrze wiesz, że mam rację — przerwał mi. — To nieodpowiedzialne.
— Ja nie jestem odpowiedzialny — zauważyłem, podchodząc do niego. Chłopak wziął głęboki oddech. Był trochę wkurzony. Ale wiem, że musiałby być naprawdę wściekły żeby podnieść głos. Daniel praktycznie nigdy nie krzyczy.
— Dobrze wiesz, że nam rację... Dlaczego ty w ogóle nie myślisz o własnym zdrowiu? — zapytał.
— Skarbie — podszedłem do niego bliżej i ułożyłem dłonie na jego szyi. — Nic mi przecież nie jest. Jestem trochę osłabiony, ale bez przesady i...
— Bez przesady?! — podniósł lekko głos. — Łukasz, co cholery! — syknął. — Nie możesz być taki lekkomyślny, jeśli chodzi o twoje zdrowie.
— Kochanie — westchnąłem i pogłaskałem go kciukami po policzkach. — Wiem, że się o mnie martwisz, bo mnie kochasz — szepnąłem. — Ale ja się naprawdę dobrze czuję — dałem mu buziaka.
— Mam rozumieć, że nie zrobisz sobie przerwy od robienia filmów? — westchnął, a ja pokręciłem głową. — Mam cię do łóżka przykuć żebyś odpoczął?
— Myślę, że wtedy to bym na pewno nie odpoczął — wymruczałem, ale Daniel nie podłapał mojego żartu. — Wyluzuj trochę — poprosiłem go. — Już wszystko ze mną w porządku.
— Z tobą nigdy nie było w porządku — położył dłonie na moich nadgarstkach, a ja się lekko zaśmiałem.
— Już się na mnie nie denerwuj — przesunąłem ręce, obejmując ramionami jego szyję, a dłonie blondyna powędrowały na moje ramiona, a potem zsunęły się na boki ciała, aby wylądować na biodrach. — Skarbie — szepnąłem, opierając czoło o te jego i muskając delikatnie jego usta.
— Będę się denerwował, bo się o ciebie martwię, Łukasz. Nie rozumiesz tego? — zapytał dość ostro.
— Rozumiem, kochanie. Ale zapewniam cię, że wszystko jest w porządku — zsunąłem dłonie po jego ciele, aby objąć bo mocno ramionami. — Wyluzuj troszeczkę.
— Jezu Chryste... — odsunął się ode mnie i przeszedł na drugą stronę studio. — Jak ty mnie wkurwiasz — oznajmił, a ja się zaśmiałem, bo doskonale widziałem, jak bardzo go denerwuję.
— Przecież wiesz, że mnie nie przekonasz — usiadłem w fotelu, który stał przy biurku. — Daj już spokój — poprosiłem.
Chłopak tylko westchnął głęboko, a ja uśmiechnąłem się lekko, bo wiem, że wygrałem.
— Naprawdę jesteś nieodpowiedzialny — usiadł na sofie i zakładając lewą kostkę na prawe kolano.
— Owszem. Dlatego mnie kochasz — stwierdziłem, a on tylko przewrócił oczami i pokręcił głową, ale na jego ustach majaczył uśmiech. — A teraz powiem coś, co... Nie wiem, co zrobi z twoim nastrojem.
— Co się stało? — zaniepokoił się i wstał, a następnie zajął miejsce w fotelu stojącym obok mojego.
— Marek do mnie dzwonił. Chciał się spotkać żeby pogadać — oznajmiłem, patrząc mu w oczy. — Powiedziałem, że się zastanowię i napiszę mu wieczorem SMSa — dodałem.
— Powinieneś się z nim spotkać i pogadać, Łuki. Macie, co wyjaśniać — zauważył. — I... — odezwał się, gdy ja miałem to zrobić. — Nie będę przy tej rozmowie.
— Właśnie miałem cię o to prosić — westchnąłem.
— Nie jestem ci do tego potrzebny — zauważył. — Po prostu podgadacie. Posłuchasz, co ma do powiedzenia i tyle. Nic więcej — pochylił się i dał mi buziaka. — Więc napisz mu teraz SMSa, że się z nim zobaczysz i pasuje ci dziś albo jutro, bo potem jedziesz do Poznania na kilka dni.
— Jadę do Poznania? — zdziwiłem się.
— Tak. Pisz tego SMSa.
Wyjąłem telefon z kieszeni i odblokowałem go. Na tapecie miałem zdjęcie z Danielem. Jedno z wielu. Wszedłem w kontakty z wybrałem Marka i napisałem mu SMSa, że przemyślałem to i nie uważam, że mamy o czym rozmawiać, ale Daniel przekonał mnie, że powinienem się z nim zobaczyć i porozmawiać, więc możemy zobaczyć się dziś albo jutro, bo potem wyjeżdżam do Poznania. Wysłałem i pokazałem mojemu chłopakowi.
— Mogłeś sobie darować tą wzmiankę o mnie — oddał mi smartfon. — I nadal masz serduszko przy jego imieniu.
— Celowo napisałem, że ty mnie przekonałeś — powiedziałem, zmieniając nazwę kontaktu z "Maruś ❤️" na "Marek Kruszel". — Żeby wiedział, że nie chciałem się z nim widzieć.
— Ok — odchylił się i usiadł wygodnie.
— Zostaniesz dziś?
— Nie mogę. Muszę wracać do siebie — odparł. — Ale... — przerwał, bo zabrzęczał mój telefon. Wziąłem go do ręki i zobaczyłem, że to Marek mi odpisał.
— Pasuje mu dziś wieczorem. Po siedemnastej — spojrzałem na Daniela. — Na osiemnastą się z nim umówię. Ale gdzieś poza domem.
Odpisałem mu, że proponuję osiemnastą na placu za miastem, gdzie często jeździliśmy. Niech będą jakieś miłe wspomnienia z tym miejscem. Może mniej się będę wkurzał.
Chłopak odpisał mi tylko, że ok i do zobaczenia.
— Mój chłopak namawia mnie na spotkania z moim byłym — pokręciłem głową i oparłem łokcie o kolana, pochylając się w jego stronę.
— Jestem też twoim najlepszym przyjacielem — zauważył i usiadł tak, jak ja, przysuwając twarz do mojej.
— Bff? — zażartowałem, a on się uśmiechnął. — Bfffff?
— Bfffff — roześmiał się, a ja razem z nim. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy aż w końcu Daniel mnie pocałował, a ja odwzajemniłem pieszczotę. Przyciągnąłem jego fotel bliżej do siebie, tak że jego nogi były między moimi i dotykały mojego fotela.
Daniel oderwał się od moich ust i wstał, aby usiąść bokiem na moich kolanach. Ponownie mnie pocałował, a ja objąłem go mocno ramionami.
Usta blondyna zsunęły się na moją szyję, gdzie zrobił mi malinkę.
— Zazdrośnik — zaśmiałem się.
— Po prostu chcę mu dowalić jeszcze bardziej — objął ramionami moją szyję. — On będzie próbował do ciebie wrócić. Zobaczysz. A ja mu ciebie zabrałem... I nie oddam — szepnął.
— Nie oddawaj — złączyłem lekko nasze usta. — Jestem tylko twój.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top