Rozdział 11: chcę z tobą być

Siedziałem na kanapie w salonie Oskara, który koniecznie chciał ze mną pogadać. Chłopak krecik się teraz i robił mi kawę, bo uparł się, że musi mi zrobić. Nie chciałem się z nim kłócić, więc po prostu zdjąłem kurtkę i usiadłem na kanapie.

— Więc o co chodzi? — spojrzałem na niego.

— Wiem, że nie gadaliśmy od grudnia, ale... Ja byłem przekonany, że wasze rozstanie to twoja wina. Marek nie chciał za bardzo powiedzieć, o co chodzi, ale powiedział, że to ty z nim zerwałeś i że to przez twoje zachowanie — tłumaczył, chodząc po pokoju.

— Co!? — podniosłem głos. — Jaja sobie robisz?! On się, kurwa, puszczał na prawo i lewo, pierdolił się z tą szmatą, a teraz zrzuca winę na mnie?! No zajebiście! — nerwy mi trochę puściły.

— Tego nie wiedziałem. W sensie... Wiedziałem o tej jednej zdradzie. I Marek mówił, że nie potrafiłeś mu tego wybaczyć — dodał.

— Jeszcze mnie oczernia puszczalski... — urwałem, aby nie powiedzieć za dużo. Wziąłem głęboki oddech żeby się trochę uspokoić.

Trwaliśmy przez chwilę w milczeniu. Zsunąłem się na kanapie i oparłem głowę na oparciu. Przymknąłem oczy i oddychałem głęboko.

— Dlaczego teraz postanowiłeś ze mną pogadać? — spojrzałem na chłopaka, który usiadł po drugiej stronie kanapy.

— Rozmawiałem z Kubą. Tak się jakoś zgadaliśmy i on zapytał, czy widziałem się tobą — patrzył na mnie uważnie. — No i mu powiedziałem, co wiem, a Kuba się wściekł i powiedział mi trochę, i że powinienem z tobą pogadać. No i wiem, że Olejnik też chciał z tobą pogadać, ale wiesz jaki on jest.

— No wiem — wstałem. — Powiem ci jak było — podszedłem do okna, które wychodziło na ulicę. — To, że zdradził mnie z tą szmatą to wiesz. Ale wybaczyłem mu to. Staraliśmy się odbudować nasz związek. Ale jak się po czasie okazało, tylko ja próbowałem. Marek nigdy nie przerwał tego romansu. Cały czas się z nią pierdolił — odwróciłem się do przyjaciela i oparłem się o parapet. — A wiesz po co był ze mną? — zapytałem Duszyńskiego, a ten pokręcił głową. — Bo jego zdaniem tak było lepiej dla kanałów. Kasa, kapujesz?! Pierdolił się ze mną, bo kasa! Jak dziwka!!!

— Stary... Wyluzuj trochę — podniósł się i podszedł do mnie. — Ale Marek to kawał chuja.

— No to znasz już prawdę... Mam rozumieć, że będziesz chciał wrócić na kanał? — westchnąłem.

— Na razie nie mogę... Ale za jakieś dwa miesiące, to bardzo bym chciał — uśmiechnął się.

— Jakoś się dogadamy.

Usiadłem obok niego i ustaliliśmy mniej więcej, jak to będzie wyglądało z powrotem Oskara na mój kanał.

— A ty to ten... Spotykasz się z kimś, nie? — zapytał w pewnej chwili.

— Z Danielem. A skąd wiesz? — zmarszczyłem brwi.

— Kuba coś wspominał.

— Plotkara — zaśmiałem się.

— Słuchaj — zaczął. — W sobotę robię domówkę, więc jakbyś miał ochotę, to wpadnij. Oczywiście z Danielem — uśmiechnął się.

— Pogadam z nim i dam ci znać... A kto jeszcze będzie? — chciałem wiedzieć.

— Wszyscy z ekip. Olejnik, Kuba, Błażej, kilku moich znajomych... Nie będzie za dużo osób.

— Czyli Marek też będzie?

— Zaprosiłem go, ale powiedział, że raczej go nie będzie — wyjaśnił, a ja pokiwałem głową.

Niedługo później wyszedłem z mieszkania Oskara i od razu skierowałem się do swojego domu. Po drodze wybrałem numer Daniela, aby z nim porozmawiać na spokojnie, bo w domu, jak zawsze było pełno ludzi.

— Hej — usłyszałem głos chłopaka, który przyjął połączenie. — Jak rozmowa z Oskarem?

— Marek mu wmówił, że nasze rozstanie to moja wina. Wszystkim to powiedział. Zrobił ze mnie tego złego. Że to ja nie chciałem z nim być — mówiłem oburzony.

— Łuki, spokojnie — powiedział. — Nie denerwuj się, skarbie. To nie ma sensu. Powiedziałeś prawdę Oskarowi, tak? — zapytał.

— No tak — westchnąłem.

— No to on powie reszcie jak było. I to obróci się przeciwko Markowi. Nie denerwuj się już — poprosił, a ja wjechałem za pierwszą bramę prowadzącą do domu. Zatrzymałem się tam i wyłączyłem bieg, a potem zaciągnąłem ręczny.

— Tęsknię za tobą — szepnąłem do Daniela, trzymając telefon przy uchu i oparłem głowę o kierownicę.

Chciałabym żeby był tu, obok mnie.

— Ja za tobą też — odparł. — Przyjadę za kilka dni, tak? Nacieszymy się trochę sobą.

— Przyjedź na trochę dłużej — poprosiłem. — Zapakuj Yoshiego i Kumpla do auta i przyjedźcie na dłużej — naprawdę chciałem go mieć przy siebie. Lubię kiedy jest blisko. Mam wtedy takie... Poczucie bezpieczeństwa. I ufam mu bezgranicznie. Jak nigdy nikomu nie ufałem.

— Na ile być chciał? — zaśmiał się lekko.

— A na ile możesz? — chciałem wiedzieć.

— Jeśli będę mógł nagrać u ciebie jakiś odcinek, to ile zechcesz — zaśmiał się.

— No to pakuj się i przyjeżdżaj. Na ile chcesz — uśmiechnąłem się. — Najlepiej jeszcze dziś.

— Nie wiem, czy się wyrobię — zaśmiał się lekko.

— Proszę cię — jęknąłem. — Dzisiaj — prosiłem go. — Proszę.

— No dobrze — zaśmiał się. — Zaraz się spakuję, zgarnę majątek i zoo. Będę późno.

— Poczekam na ciebie... Już się nie mogę doczekać — powiedziałem cały uradowany.

— Ja też... Lecę się pakować i zadzwonię jak będę wyjeżdżał, ok? — rzucił, a ja słyszałem, że jemu też poprawił się humor.

— Ok... Do zobaczenia — szepnąłem.

— Pa — Daniel się rozłączył, a ja schowałem telefon.

Podjechałem pod dom i cały uradowany wysiadłem. W domu był tylko Alex, który nie pochwalał tego, że spotykam się z Danielem. Uważał, że to największa głupota jaką mogłem zrobić. No i na tej płaszczyźnie były między nami spięcia.

Ale ja nie brałem tego do siebie. Przecież najważniejsze jest to, co czuję, a nie opinia innych. To że my uważamy, że tak jest dobrze, ja i Daniel, to jest najważniejsze. A nie zdanie osób, które tego nie rozumieją.

A Alex nie rozumie. Dla niego to, że wolę mężczyzn jest dziwne. On jest zapatrzony w ten swój ideał kobiecości, no laska, jak laska. Całkiem ładna.

— Co ty taki zadowolony? — zapytał mnie Aleks, kiedy wpadłem do kuchni.

— Daniel przyjeżdża dziś — wziąłem sobie winogrono.

— No to Wiola będzie skakać ze szczęścia, jak was razem zobaczy — odstawił kubek na blat. — Wiola została na noc. Jest w gościnnym. Nie obudźcie jej tylko — pokręcił głową.

Brunet poszedł na górę, a ja zostałem w kuchni sam. Wkurza mnie to, że jest taki na "nie" do Daniela.

Przewróciłem tylko oczami i przygotowałem sobie kolację. W między czasie przeglądałem media społecznościowe i z ciekawości wszedłem na Instagrama Marka. Przeglądałem nowe zdjęcia i widziałem, się dodał coś na story. Korciło mnie żeby to obejrzeć, ale tego nie zrobiłem.

Po zjedzeniu kolacji, padłem na kanapę i włączyłem telewizor. Daniel zadzwonił z informacją, że będzie za dwie godziny.

Ułożyłem się wygodnie na kanapie i skupiłem wzrok na ekranie. Nagini wskoczyła na kanapę i ułożyła się przy mnie, więc ją pogłaskałem.

Miziałem kotkę, oglądając jakiś film. I mi się zasnęło, bo otworzyłem oczy, dopiero, jak poczułem, że ktoś mnie potrząsnął za ramię.

— Taka wygodna ta kanapa? — zapytał Daniel, a ja usiadłem i się przeciągnąłem.

— Nawet spoko — uśmiechnąłem się, a on usiadł koło mnie, więc się pochyliłem i złączyłem nasze usta. — Naprawdę się stęskniłem — objąłem jego szyję ramionami i się przytuliłem. Daniel oplótł mnie w pasie rękami i przysunął się jeszcze bliżej, zakładając nogę na moje udo.

— Aż tak tęskniłeś? — zapytał, muskając ustami moją szyję, przytulając się.

— Żebyś wiedział — przeczesałem palcami jego włosy. — Gdzie Yoshi?

— Obraził się na mnie i położył się w korytarzu. A Kumpel z Mefim są w kuchni.

— Co mu zrobiłeś? — zaśmiałem się i odsunąłem się od Daniela. — Yoshi! — podniosłem głos, a biały niedźwiadek wpadł do salonu i wskoczył na kanapę. — No hej, słodziaku — pogłaskałem psa i przytuliłem go. Daniel się zaśmiał, a ja na niego spojrzałem.

— Kochasz go bardziej niż mnie? — zaśmiał się lekko.

— Nie — popatrzyłem na niego, nadal przytulając psiaka. — Ciebie kocham najbardziej — przyznałem, a ja ustach Daniela pojawił się szeroki uśmiech.

— Ja też cię kocham — szepnął. Puściłem Yoshiego i przysunąłem się do... Mojego chłopaka?

Chyba jeszcze nie do końca.

Pogłaskałem go po policzku i oparłem czoło o te Daniela. Pocałowałem go lekko, a on ułożył dłonie na mojej szyi.

— Chcę z tobą być — wyszeptałem w jego usta.

— Więc ze mną bądź — powiedział cicho z uśmiechem, a ja pokiwałem głową i się zaśmiałem lekko i pocałowałem go mocno.

Daniel przysunął się do mnie, obejmując moją szyję ramionami. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej, więc usiadł mi na kolanach. Pogłębiłem pocałunek, wsuwając język do ust blondyna, a ten odwzajemnił pieszczotę.

Objąłem go ramionami w pasie, przyciskając do siebie. Uśmiechnąłem się w jego usta, przerywając pocałunek, a na ustach Daniela także pojawił się uśmiech. Złączył nasze czoła i siedzieliśmy tak chwilę, wpatrując się w swoje oczy.

— Wiesz co będziemy robić w sobotę? — szepnąłem, a Daniel przesunął dłonie na moje włosy i przeczesał je palcami.

— W sobotę? — zdziwił się, a ja pokiwałem głową. Doskonale wiem, że walentynki są w piątek, ale najpierw chcę się dowiedzieć, czy idziemy na tą domówkę u Oskara.

— Tak. Oskar nas zaprosił na domówkę. Mówił, że fajnie będzie jeśli wpadniemy — przesunąłem dłońmi po jego plecach. — Więc powiedziałem, że pogadam z tobą i dam mu znać.

— A kto tam będzie? — zapytał, muskając ustami moje wargi.

— Nie wiem dokładnie. Ale Marka raczej nie będzie.

— Trochę szkoda z jednej strony — zaśmiał się lekko. — Zobaczyłby co stracił.

— I tak by to na nim nie zrobiło wrażenia — muskałem palcami jego plecy, bo wsunąłem dłonie pod koszulkę. — Poza tym... Nic co robię nie robię po to żeby zwrócić jego uwagę. On i jego życie mnie już zupełnie nie interesuje.

— To dobrze — pocałował mnie lekko. — Ja mam cię interesować — zaśmiał się lekko.

— Interesujesz — wymruczałem. — I to bardzo — przycisnąłem usta do jego brody.

— I tak ma być — uśmiechnął się, a ja dałem mu buziaka.

— Idziemy spać? — wyszeptałem, a Daniel pokiwał głową, ale gdy chciał się odsunąć, nie pozwoliłem mu na to.

— Jednak nie chcesz spać? — zaśmiał się, a ja go pocałowałem.

To było silniejsze ode mnie. Uwielbiam jego usta, jego pocałunki. To jak je odwzajemnia i jak pierwszy mnie całuje. Uwielbiam jego smak.

— Chcę. Ale chciałem cię jeszcze pocałować — wyszeptałem, a on się uśmiechnął. — Teraz możemy iść.

Daniel zszedł ze mnie, a potem poszliśmy na górę, do sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top