End..
Znowu zamknąłem się w sobie.
Znowu bardzo tęskniłem.
Znowu to ja musiałem poinformować wszystkich jego fanów i przyjaciół o jego śmierci.
Znowu płakałem, widząc płacz jego rodziny.
Znowu moja mama została znaleziona przez sprzątaczkę.
Znowu sprzątaczka wysyłała mnie do psychologa.
Ojciec także umarł, przez wypadek samochodowy.
Nie miałem już nikogo.
Zamknąłem się na wszystkich.
Znowu umarłem w trzydziestą rocznice naszego związku.
Znowu świat stracił naszą dwójkę, by zaraz znowu odzyskać. Bóg najwidoczniej nas za mocno połączył, zawsze rodziliśmy się w tym samym kraju. W podobnej okolicy, zawsze spotykaliśmy w szkole. Wszystko wyglądało podobnie na początku, jedynie późniejsze etapy różniły się cały czas. Mimo tego, że był on czasami bardzo wkurzający to byłem na niego skazany. Cieszyłem się z tego skazania, jako jeden z niewielu znałem wszystkie szczegóły o mojej miłości zanim ona się nawet ze mną poznała. Co najlepsze on miał tak samo. Zawsze kazałem mu uważać na rzeczy przez które go straciłem, udało nam się trzy razy do tej pory.. czyli po dziesięciu moich rozstaniach z nim. Udało się umrzeć razem ze starości, planujemy jeszcze conajmniej sto takich śmierci.. Brzmi to dziwnie, ale naprawdę już to zaplanowaliśmy. Naszych snów było coraz więcej, co obojga nas cieszyło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top