7

     Niedziela niczym nie przypominała pełnego smutku oraz deszczu czwartkowego wieczoru. Słońce było już w zenicie kiedy Anastazja podniosła się z łóżka. Zazwyczaj dziewczyna wstawała dużo wcześniej, lecz przez rozstanie z chłopakiem miała duży problem z zaśnięciem w nocy. Tej nocy oddała się objęcia Morfeusza dopiero, gdy zaczęło świtać. Niestety tak jak poprzedniej miała sen w którym zostaje zostawiona przez Luisa. Najgorsze, że po przebudzeniu uświadamiała sobie prawdziwość koszmaru. Gdy miała przy sobie Nicole wszytko wydawało się łatwiejsze i możliwe do wytrzymania, ale samotne mierzenie się z cierpieniem okazało się katorgą. Anastazja nie mogła pozwolić, aby przyjaciółka siedziała z nią całą dobę przez parę dni. W końcu i tak kiedyś trzeba bez niczyjej pomocy przeciwstawić się przykrym wspomnieniom.

Dzisiejsze spotkanie miało stanowić odskocznie od ciągłego patrzenia w przeszłość. Po śniadaniu dziewczyna zaczęła przygotowania do wyjścia. W końcu mogła zająć czymś swoją głowę. Spokojnie i bez pośpiechu wykąpała się, pomalowała i ubrała się w dawno nie zakładaną sukienkę. Miała nadzieję, że  kolega  Aresa okaże się równie w porządku co on oraz że nie będzie próbował jej podrywać. Szła tam tylko z powodu Nicole i nie miała ochoty na zaloty żadnego faceta. Cieszyła się jednak z obecności Luisa, bo tak ponoć miał na imię kolega Aresa, ponieważ w innym wypadku czułaby się  zbędna. Zastanawiała się czemu wcześniej nie udało jej poznać się żadnego z chłopaków. W porównaniu do Nicole uczyła się w tej samej szkole co oni, więc istniała duża szansa na wpadnięcie chociaż na jednego z dwóch. Anastazja szybko jednak uświadomiła sobie, że tak naprawdę przez związek z Luisem nie zwracała uwagi na innych chłopaków w liceum.

Wieczór nadszedł szybciej niż można było się tego spodziewać. Nastolatkę zaczęły nachodzić pierwsze wątpliwości dotyczące sensu wyjścia. Niestety doskonale wiedziała, że reszta jest już w drodze. Spoglądając w lustro zobaczyła smutną i przestraszoną dziewczynę. "Grunt to pozytywne nastawienie", powiedziała do siebie cicho i uśmiechnęła się. Chwilę potem rozległo się pukanie do drzwi.
— Siemanko — Nicole uściskała przyjaciółkę — Gotowa na fajny wieczór?
— Jasne — odpowiedziała niepewnie, jednak po chwili powtórzyła energicznie i radośnie — Jasne!
— To chodź. Chłopcy dotrą własnym autem. Mam nadzieję, że już tam na nas czekają.
Niestety Ares wraz z przyjacielem nie dotarli w porę na miejsce. Gdy dziewczyny przyjechały musiały samotnie usiąść w stoliku przy zarezerwowanym stoliku. Anastazja miała przynajmniej czas, aby na spokojnie ocenić wystrój kawiarni. Musiała przyznać, iż znalazła się w klimatycznym oraz pięknym miejscu. Żałowała, że nie było jej tu wcześniej.
— Nieźle się zaczyna — uśmiechając się do Nicole — Lecz muszę przyznać, podoba mi się ten wystrój.
— Oby mieli dobre wytłumaczenie na to spóźnienie. Sama wybrałam lokal. Ares jest super chłopakiem, ale raczej nie chadza do takich miejsc, więc ich nie zna.
— Jak to facet — Anastazja chciała dodać coś jeszcze, jednak w tym momencie męska część ich grona dołączyła do nich.
— Przepraszamy za niepunktualność. Mieliśmy problem z trafieniem do tego cudownego miejsca  — powiedział Ares skruszonym głosem  i ucałował swoją dziewczynę.
— No nie wiem czy tak łatwo ci to odpuszczę — z udawanym zdegustowaniem odparła Nicole.
— Myślę, że znajdę sposób, aby cię jakoś udobruchać. — Mrugnął chłopak.
— Brachu! Wierzę w twój sukces. — Wciął się w rozmowę towarzysz Aresa, po czym spojrzał na Anastazję i dodał wyciągając rękę ku niej— A teraz pozwólcie, iż się przedstawię. Jestem Lucas.
— Anastazja — odpowiedziała i uścieła dłoń Lucasa — Miło cię poznać.
— Mnie również — Uśmiechnął się chłopak — Ładne i niespotykane w tych regionach imię...
— Ejj! Z mojego imienia się śmiejesz, a przecież też jest "niespotykane" — Przerwał Ares.
— Lecz twoje nie jest ani trochę "ładne" — zaśmiał się Lucas — To dobre imię dla psa lub chomika. Zresztą mój brat miał kiedyś żółwia, który wabił się dokładnie tak.
— Drogie panie. O to właśnie cały Lucas. Zabawny, 'miły' i zawsze szczery.
— Muszę przyznać, że wiele słyszałam o tobie — zwróciła się Nicole do przyjaciela swojego chłopaka.
— Znając twojego ukochanego były to same pozytywne rzeczy. W innym wypadku zabroniłabyś mu mnie tu wziąć.

Przez cały czas głównymi mówcami była zakochana para. Pozostałej dwójce pozostała rola wysłuchania opowieści o poznaniu się, zauroczeniu i wielkiej miłości Aresa i Nicole. Anastazja cieszyła się, że w końcu mogła poznać chłopaka, który oczarował jej najlepszą przyjaciółkę. Słyszała już niemal całą historię o poznaniu cudownego faceta z ust swojej koleżanki, ale mimo to z zainteresowaniem i fascynacją wysłuchała jej drugi raz. Tego samego nie można było powiedzieć o koledze Aresa, który nawet nie krył swojej niechęci wobec miłosnych powiastek. Od czasu do czasu wtrącał tylko jakieś ironiczne uwagi w kierunku przyjaciela. Nastolatka musiała jednak docenić ich trafność oraz śmieszność. Poza tą odrobiną sarkazmu Lucas wydał się jej miłym chłopakiem. Nudziły go miłosne wspominki zakochanej pary, ale okazał sporo zainteresowania osobowości i pasjom Nicole. Okazało się, że obydwoje interesują się sztuką i mogą długo dyskutować o renesansowych lub barakowych obrazach.

Atmosfera spotkania pozwoliła Anastazji zapomnieć o rozstaniu oraz byłym chłopaku. Musiała przyznać, że podjęła dobry wybór godząc się na to. Widok szczęśliwej w ramionach Aresa przyjaciółki podnosił ją na duchu. Dziewczyna nie pamiętała kiedy ostatnio tak dobrze bawiła się w towarzystwie dwóch nieznajomych osób.
— Co powiecie na przeniesienie spotkania w inne miejsce? — Zapytał nagle Ares, przerywając wywód przyjaciela o najlepszych gatunkach wina.
— Dobry pomysł! Chodźmy do klubu — zaproponowała Nicole.
— Ja odpadam — szybko odpowiedział Lucas.
— Nie mam ochoty. — Niemal w tym samym momencie stwierdziła Anastazja.
— Nie dajcie się prosić. Obu wam przyda się porządna dawka tańca.— Nie odpuszczała Nicole.
— Przynajmniej pobędziecie sami. Kochacie cię — odpowiedział Lucas. —  Czyż nie pragniecie tylko, aby móc cieszyć się sobą nawzajem oderwani od rzeczywistości?
— Nie wiedziałem, że z ciebie taki romantyk — zauważył Ares.
— Nienawidzę miłości. Mówię tylko o waszym marzeniu, którego nie muszę i nie chce rozumieć. Bawcie się dobrze i wypijcie w klubie moje zdrowie.
— Nie możemy zostawić was tu samych. Jak wrócicie do domów? — Zmartwiła się Nicole.
— Mamy nogi — zaśmiała się Anastazja — Jakoś dojdziemy.
— Koleżanka mądrze mówi. Poza tym chyba nie macie zamiaru jechać tam oddzielnie, każdy swoim autem. Ares dawaj kluczyki do samochodu! Odwiozę Anastazję do domu. A wy lećcie się zabawić.

W końcu para odpuściła i zostawiła swoich przyjaciół samych. Dziewczyna cieszyła się, że Lucas również odmówił pójścia na imprezę. W innym wypadku czułaby się jak piąte koło u wozu, które tylko psuje zabawę i plany pozostałym. Z drugiej strony nie miała ochoty jeszcze jechać do domu.
— Noc jeszcze młoda — zaczęła rozmowę, gdy zostali już sami — Co masz jeszcze w planach?
— Trochę tęsknię za miękkim łóżkiem — zaczął Lucas — Ale skoro dzisiejsze spotkanie fundował mój przyjaciel to udało mi się oszczędzić trochę gotówki... Co powiesz na dobre piwo?
— Zapraszasz dziewczynę na piwo? — Zaśmiała się nastolatka.
— Czyżby panie nie piły takich trunków? To nie randka. Odpuśćmy sobie te wszystkie głupie zasady stosowane przez pary.
— Zaczynam cię lubić — uśmiechneła się i ruszyła w stronę wyjścia — No to lecimy!
Zapowiadał się ciekawy wieczór z chłopakiem, którego dwie godziny wcześniej nie znała. Co lepsze Lucas sprawiał wrażenie całkowicie nią niezainteresowanego. Właśnie takiej osoby potrzebowała tej nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top