6
Poranek przebiegał w atmosferze ciszy. Ani rodzice ani Edd nie kwapili się do rozmowy, dając do zrozumienia, że nadal mają żal do Lucasa. Brat i ojciec nadal mieli wyraźnie za złe jego wczorajsze słowa. Mama postanowiła solidarnie dołączyć do tej zmowy milczenia. Prowadzenie rozmowy na siłę nie miało sensu, a wracanie do sprzeczki z dnia poprzedniego tylko pogorszyłoby sprawę. To już nie pierwszy raz, gdy Lucas przez kilka słów zraził do siebie domowników. Marsel wiedziała, że te milczenie to jedyna droga do zgody między swoimi synami. Straszy odziedziczył po swoim ojcu upartość, więc nie czuł się winny, a jedynie przekonany o swej racji. Młodszy natomiast potrzebował spokoju i zbędne było dla niego ponowne roztrząsanie sporu. Tym chłopakom wystarczyło dać czas, a sami się godzili. To samo tyczyło się Lucasa i jego ojca.
Po śniadaniu, podczas którego straszy z braci nie patrząc na niechęć swojej rozmowy do podjęcia jakiejkolwiek towarzyskiej interakcji czytał w spokoju gazetę, chłopak pośpiesznie spakował najpotrzebniejsze rzeczy i ruszył do szkoły. Oczywiście Edd nie chciał mu towarzyszyć, mówiąc, że tego dnia musi załatwić jakąś sprawę w innej części miasta. Lucas przeczuwał taki obrót spawy i po części cieszył się z niego. Przynajmniej nie musiał znosić znajomych Edd'a, którzy dosiadali się do nich w autobusie. Zamiast tego mógł delektować się słuchaniem muzyki, a przynajmniej miał taki zamiar. Plan popsuł mu Ares.
— Hejka — przywitał się najlepszy jego przyjaciel — Gdzie zgubiłeś brata?
— Załóżmy, że mieliśmy mały konflikt i jeden z nas obraził się na drugiego — odpowiedział zostawiając koledze szansę na samodzielne domyślenie się prawdy. — A ty gdzie masz swój samochód?
— Paliwo kosztuje, a odkąd mam dziewczynę to muszę oszczędzać. Postanowiłem w tym miesiącu pojeździć autobusem. W końcu to tylko parę kilometrów no i ty też tak docierasz do szkoły. Razem będzie mam raźniej.
— Rozumiem, że przez te oszczędności nasze wyjścia do baru też będziemy musieli ograniczyć? Nasz ulubiony bar może serwuję najlepsze piwo w mieście, ale tani nie jest — zaśmiał się Lucas.
— Ależ nie popadajmy w skrajność! — Uśmiechnął się chłopak — Na spotkanie z najlepszym kumplem czas i gotówkę znajdę zawsze.
— Oczywiście. Myślisz, że jakakolwiek dziewczyna może sprawić, iż nie będę już ci potrzeby. Kobiety przychodzą i odchodzą, a przyjaciel zostaje na zawsze.
— Coś w tym jest. Nicole jednak jest zbyt wspaniała, abym dał jej odejść.
— Taaa jasne — stwierdził patrząc na Aresa, jak na dziecko, któremu mówi się, że Mikołaj istnieje.
— Odpuść sobie ten szyderczy wzrok — pogroził palcem Ares śmiejąc się — Lepiej powiedz, co tam się zadziało miedzy tobą, a Edd'em?
— Powiedziałem parę słów za dużo i uderzyłem w jego brak dziewczyny. Wiesz jak łatwo wychodzi mu fochanie się.
— Raczej tobie zrażanie do siebie innych. Czasem potrafisz wejść człowiekowi na psychę. Wiem, że lubisz sprawdzać, ile człowiek wytrzyma nim się zdenerwuje, ale nie powinieneś testować tego na rodzinie.
— Nie rób ze mnie potwora! Jesteś moim przyjacielem. Trochę wsparcia bym prosił — z udawanym oburzeniem powiedział Lucas.
— Chyba pamiętasz, co zrobiłeś Fred'owi?
Lucas doskonale pamiętał aferę z chłopakiem, który odbił dziewczynę Edd'owi. Młodszy brat strasznie załamał się po zerwaniu i odejściu ukochanej do innego. Nowy wybranek imponował siłą, muskulaturą oraz niemałą gotówką. Porzucony nastolatek bardzo ciężko przeżywał rozstanie, szczególnie musząc obserwować byłą dziewczynę wraz z Fredem codziennie. Pierwsza miłość przyniosła mu wiele cierpienia na które Lucas nie mógł biernie patrzeć. Postanowił się zemścić. Oczywiście w opanowany i wyrachowany sposób, a nie pod wpływem emocji lub impulsu. Początkowo planował dać nauczkę tej pustej dziewczynie, która patrząc tylko na wygląd oraz zasób portfela porzuciła miłego i zawsze pomocnego Edd'a. Młodszy brat jednak poprosił Lucasa o zostawienie ją w spokoju, dlatego karma miała dać swój popis przy karaniu jej nowego chłopaka.
Fred startował w wyborach na przewodniczącego szkoły, co Lucas postanowił wykorzystać i również zgłosił swoją kandydaturę. Oprócz chłopaków startowała jeszcze jedna dziewczyna z równoległej klasy. Jednak przy znanym w szkole Fredzie pozostała dwójka nie miała wiele szans. Dzięki swoim dobrym relacjom z nauczycielami udało się namówić ich na debatę kandydatów. Lucas osobiście poprosił dyrektora o zorganizowanie jej na forum całej szkoły.
W dniu apelu z okazji dnia nauczyciela odbyła się konfrontacja całej trójki, przynajmniej w teorii chcącej, zostać przewodniczącymi samorządu. Przed nią główny rywal brata Edda miał aż siedemdziesiąt procent poparcia uczniów. W końcu siatkarska sława robiła swoje. Oczy całej szkoły były właśnie zwrócone na Lucasa, Freda i Chloe, gdy pierwszy z nich zaczął realizować ostatnią fazę swojego planu. Wcześniej udało mu się namówić Aresa do wzięcia udziału w kampanii wyborczej u boku Chloe. Miał zapewnić dziewczynę o dobrych intencjach swojego przyjaciela i zaszczepić pomysł wspólnego pokonania Freda. Kolejnym krokiem było zdobycie jakiś haków na rywala, co okazało się dość łatwe.
Na początku pytania zadawał nauczyciel pełniący rolę prowadzącego debaty. Treść zagadnień układał poprzedni samorząd w którym Lucas posiadał małe znajomości. Wykorzystując je poprosił o formowanie skomplikowanych pytań z użyciem wielu trudnych słów. Chciał w ten sposób ukazać wszystkim głupotę rywala oraz zabić w nim pewność siebie. Aby uniknąć kompromitacji Chloe przekazał ogólną treść zaplanowanych do poruszania problemów. Mimo tej pomocy dziewczyna dalej pozostała nieufna wobec niego.
Pytania faktycznie okazały się trochę trudne i przy wielu Fred musiał prosić o wyjaśnienie o co w nich dokładnie chodzi. Pozostała dwójka radziła sobie całkiem nieźle. Lucas mimo sporej pogardy do fałszywego uśmiechania się i całej tej wyborczej farsy, bawił się nieźle widząc kłopoty przeciwnika.
Drugą częścią były pytania od widzów. Ośmieszony w pierwszej rudzie chłopak zaczął odrabiać straty i wypadł dużo lepiej niż Chloe lub nawet Lukcas. Pomogli mu w tym głównie koledzy zadając mu pytania specjalnie pod niego. Jednak mimo pomocy znajomych nie udało mu się uniknąć tragedii.
Trzecia runda polegała na wzajemnym pytaniu zadawaniu pytań. Po paru pytaniach Freda skierowanych do reszty, przyszedł czas na Lucasa.
— Fredii — zaczął wiedząc, że jego rywal źle reaguje na to zdrobnienie. — Ponoć trzydzieści procent naszego społeczeństwa jest wysoce inteligentne. Wiedziałeś o tym?
— Nie.
— Tak myślałem. W sumie właśnie trzydzieści procent szkoły cię nie popiera. Jak to wyjaśnisz?
— Po prostu niektóre osoby mają się za mądre i są zbyt egoistyczni przyznać, że się nadaję. Głównie to osoby z wszelakich kół zainteresowań. Ich nie da się namówić.
— Zabawne, że z nikim z nich nie rozmawiałeś.
— Gadałem z wieloma takimi osobami— zaśmiał się Fred.
— Z kim na przykład? Możesz podać nazwisko? — Zapytał, po chwili dodając — Jedno.
— Yyy. Nie pamiętam już! — Odpowiedział po dłużej chwili.
— Cóż za brak szacunku dla rozmówcy. A może chociaż wskażesz na sali jakąś z tych osób? Jedną. Nie więcej.— Nie odpuszczał Lucas. Widząc narastającą niepewność rywala.
— A czy to ważne? Nie muszę gadać z kujonami — Fred wyraźnie podniósł ton głosu, broniąc się wskazując na Chloe dodał — Założę się, że tamta też tego nie potrafi.
— "Tamta" ma imię! Trochę szacunku do płci pięknej i swojej rywalki — zganiła go dziewczyna, po czym wymieniła niemal wszystkich liderów kół zainteresowań w szkole oraz tematy rozmów z nimi poruszane.
— Idźmy dalej — podsumował Lucas — Fredii. W kampanii mówiłeś, że ważny jest zdrowy tryb życia oraz dbanie o zdrowie...
— Dokładnie — chłopak podchwycił temat— Myślę, że najważniejszy jest codzienny ruch na świeżym powietrzu.
— W takim razie czemu na swoim profilu na facebook'u widnieje wiele zdjęć z mocno zakrapianych imprez oraz jak to się dzieje, iż cię na w-f nie ma dość często? Gdzie tu zdrowy tryb życia?
— To co robię po szkole chyba nie jest twoją sprawą.
— Niby nie, ale jako przyszły przewodniczący powinieneś dawać przykład innym. Zamiast tego wolisz bawić się na imprezach. Chyba wyrzucenie cię z drużyny siatkarskiej FC Nede czegoś cię nauczyło.
Pierwszy cios został zadany. Nikt w szkole wcześniej nie wiedział, że Fred musiał odejść z klubu po tym jak przyszedł na trening nietrzeźwy, gdyż wracał prosto z klubu. Mimo tego dalej wszystkim mówił, iż w dalszym ciągu reprezentuje miasto w rozgrywkach ligowych. Dzięki temu nauczyciel wychowania fizycznego zgodził się dać mu szóstkę na koniec bez potrzeby chodzenia na zajęcia.
Kolejne pytania uderzały coraz bardziej w życie osobiste Freda. "Twoja dziewczyna wie, że byłeś oskarżony o pobicie swojej byłej", " Ponoć przespałeś się z siostrą swojego dobrego przyjaciela, wcześniej jednak ją upiłeś, aby była 'łatwiejsza'. Czy to prawda?" Oczywiście za każdym razem Lucas uniemożliwiał zaprzeczenie wyciągając odpowiednią dokumentację. Decyzję o wykluczeniu z FC Nede, odpowiednie zdjęcia lub rozmowy prowadzone drogą elektroniczną. Czasem nastolatek dodawał coś od siebie, wyolbrzymiając sprawę, aby jeszcze bardziej upokorzyć przeciwnika. Nauczyciele zaczynali patrzeć z przerażeniem, lecz żaden nie przerwał chłopakowi.
— Może powiesz jak trafiłeś do tego miasta? Co skłoniło cię do zamieszkania w Nede te cztery lata temu?
— Lucas nie zaczynaj. — Powiedział wystraszony Fred, wiedząc co chce powiedzieć jego rywal — Proszę.
— Ludziom należy się prawda. Nieprawdaż? — Zaatakował Lucas — Opowiedz nam wszystkim, jak zostawiłeś swojego brata na pewną śmierć.
— Odwal się ode mnie!
— Ukradliście samochód sąsiadom, a gdy uciekając uderzyliście w drzewo, porzuciłeś towarzysza. Wracając do domu nic nie powiedziałeś rodzicom. Twojego brata znaleziono dopiero parę godzin później. Gdybyś nie ukrył tego wszystkiego on by żył.
— Miałem wtedy dziesięć lat. Bałem się! — Po Fredzie wyraźnie było widać strach wywołany powrotem złych wspomnień.
— Oczywiście — zakpił Lucas — Bałeś się pomóc drugiej osobie. Starszemu bratu który nie raz ratował cię przed kłopotami. Doskonale wiesz, że on by ci pomógł.
— Myślę, że już wystarczy — odezwała się Chloe, widząc łzy w oczach Freda.
— Skoro tak mówisz — odpowiedział, potem zwracając się do zszokowanej widowni zawołał — Dziękuję za uwagę!
Najpierw odpowiedziała mu cisza. Przerwały ją ciche brawa oraz szepty osób dalej nie dowierzających w to co przed chwilą miało miejsce. Lucas czuł, że osiągnął sukces. Może i przez te przedstawienie nadał konkurentowi bardziej ludzkiej twarzy, ale nie chodziło mu o to by pogrążyć chłopaka lub uniemożliwić wygraną Fredowi. Nastolatek chciał wywołać wewnętrzny ból. Trama z dzieciństwa nadawała się do tego doskonale. Tak jak wiele innych poruszanych kwestii dotyczących życia Freda.
Nim Lucas wrócił na swoje miejsce, postanowił uścisnąć dłoń przeciwnika.
— Czemu to zrobiłeś ?— Spytał chłopak szeptem.
— Odbiłeś kobietę memu bratu, a na dodatek trochę uszkodziłeś Edd'a. Doskonale wiem, że go pobiłeś! — Odpowiedział cicho, aby nikt oprócz Freda tego nie słyszał.
— To miała być zemsta? Tylko lekko go obiłem, a ty w zamian tego odwalasz jakąś pierdzieloną szopkę.
— Tak postępują bracia. Upokorzyłeś Edda, więc ja zrobiłem to samo z tobą. Braterska miłość tego wymaga. Lecz co ty możesz o tym wiedzieć? Ty swojego brata zostawiłeś na pastwę losu. — Stwierdził z ironicznym uśmiechem, po czym odwrócił się i udał się na swoje miejsce.
— Pierdol się! — Krzyknął Fred, chociaż głos mu się załamał i wybuchł głośnym płaczem, a następnie wybiegł z sali.
To jedyna rzecz z całej ich cichej rozmowy jaką usłyszeli inni. Plotki o treści rozmowy skończonej w tak dramatyczny sposób obiegły szkołę. Tym bardziej, iż parę dni potem Fred próbował popełnić samobójstwo i zrezygnował z kandydatury na przewodniczącego.
Lucas został zdyskwalifikowany za nieczyste zagrania wyborcze, co go cieszyło, ponieważ i tak miał zamiar poddać się, dając gotową wygraną Chloe. Występ na debacie narobił sporo wrogów Lucasowi, którego ludzie zaczęli postrzegać jako naprawdę bezduszną osobę. Szczególnie napięta sytuacja panowała w klasie chłopaka, gdzie nikt nie krył się okazywaniem pogardy. Nawet nauczyciele przestali darzyć sympatią chłopaka.
Na szczęście nowej przewodniczącej udało się załagodzić cała sytuację. Gdy wydało się, że wszytko było zemstą za złe potraktowanie młodszego brata przez Freda, ludzie zaczynali okazywać zrozumienie i lekki podziw. "Za brata dałbym się zabić, a w razie konieczności potrafiłbym kogoś odesłać do grobu. Czym jest taka debata wobec morderstwa na które zawsze jestem gotów?", powtarzał wszystkim Ares broniąc przyjaciela. Kilka miesięcy wszyscy niemal zapomnieli o całej sytuacji, a Lucas znowu wrócił do swojego spokojnego życia. Chloe została jego przyjaciółką, choć mało brakowało, aby wynikło coś z tego większego. Fred wyprowadził się z miasta. Edd nigdy nie poznał całej prawdy.
— Pamiętasz, co mu zrobiłeś? — Powtórzył pytanie Ares
— To było dwa lata temu. Dużo się od tego czasu zmieniło, my się zmieniliśmy.
— Przestałeś wyglądać jak typowy kujon. Masz inny styl ubierania i krótszą fryzurę niż kiedyś, ale w środku jesteś taki sam — zaprzeczył przyjaciel — Chociaż doskonale wiesz, że takiego cię lubię. Tylko nie rozumiem dwóch rzeczy?
— Tylko dwóch? — Ironicznie zapytał Lucas — Szał.
— Tak, tylko tylu. Po pierwsze jak ty zebrałeś te wszystkie haki na Freda.
— Powiedzmy, że weekendowa praca w bibliotece ma swoje plusy — zaśmiał się chłopak.
— Załóżmy, że rozumiem — stwierdził, chociaż obaj wiedzieli, że nie miał pojęcia o co chodzi.
— A co jest tą drugą rzeczą?
— No bo widzisz. Startowałeś z Chloe w wyborach. Dzięki tobie ona je wygrała. Sama nie miała żadnych szans. Potem coś między wami zaiskrzyło.
— Ares! Do czego ty zmierzasz? — Zaśmiał się Lucas.
— Mogłeś mieć zajebistą laskę i tego nie wykorzystałeś. Sam z chęcią bym ją... — urwał, widząc spojrzenia innych pasażerów autobusu — No wiesz, o co mi chodzi.
— Czasem naprawdę potrafisz mnie zaskoczyć swoim pytaniem. Liczyłeś, że pójdę z Chloe do łóżka? To nasza przyjaciółka. Jest dla nas prawie jak siostra.
— Lecz wtedy tak nie było, a ty tego nie wykorzystałeś.
— Oj Ares Ares — Lukas poklepał przyjaciela po ramieniu — A kto powiedział, że tego nie zrobiłem? Lepiej nie myśl o głupotach. Wysiadamy — rzucił i nie dając czasu na odpowiedź koledze, ruszył w stronę wyjścia autobusu.
Przez cały dzień żaden z nich nie poruszył tematu podwójnego spotkania czekającego ich w niedzielę. Lucas ostatnią rzeczą jakiej pragnął było robienie za niańkę dziewczyny swojego przyjaciela. Z drugiej strony chciał trochę oderwać się od rutyny życia.
Jakby nie patrzeć na odwołanie było już za późno. Do randki dla czworga zostały dwa długie dni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top