4
Lucas nie czuł wyrzutów sumienia, ale miał świadomość, że nie powinien mówić bratu tak wielu przykrych słów. Myślał nad tym niemalże dwie godziny, po czym postanowił przeprosić Edda i spróbować jakoś naprawić to co zepsuł. "Czasem trzeba unieść się ponad swoją dumę i zasady, aby móc przysłużyć się dobru ogółu", powiedział sam do siebie, a następnie poszedł prosić o wybaczenie brata.
— Cześć — rzekł cicho, ale opowiedział mu tylko odgłos deszczu uderzającego o szybę. — Poniosło mnie po prostu. Nie chciałem cię urazić.
— Obaj wiemy, że zrobiłeś to celowo — odpowiedział chłodno brat. — Doskonale zdajesz sobie sprawę, jak bardzo delikatnym tematem jest dla mnie moja była dziewczyna. Obiecałeś mi nigdy o niej nie wspominać, szczególnie w taki sposób.
— Proszę, nie bierz aż tak do siebie wszystkiego. Brak mi wyczucia, dlatego czasem plotę głupoty — powiedział, jednak w myślach dodał: "Zapamiętaj w końcu, prawda boli".
— Sam nie jesteś lepszy. Na jedną małą uwagę, odpowiedziałeś całym wykładem. Gdybyś miał dystans do siebie zaśmiałbyś się, lecz wolałeś, udowadniać swoją rację i wyższość wszelkimi środkami. Jak zawsze.
— Myślisz, że poczułem się urażony tamtymi słowami? — Zaśmiał się Lucas, lecz zaraz dodał z pełną powagą — Oj, Eddi, chyba mnie nie znasz. Zareagowałem tak, ponieważ mam dosyć tematu braku dziewczyny i twoich lub taty uwag. Nie bądź zły. Proszę.
— To jeszcze nie powód, aby być chamskim, ale powiedzmy, że przyjmuję przeprosiny — odpowiedział Edd, który w głębi duszy wybaczył bratu — Kiedyś zrozumiesz jak bardzo słowa potrafią ranić. Mam nadzieję, że pojmiesz to, nim zostaniesz całkowicie sam.
— Postaram się, nie skończyć jako porzucony przez wszystkich człowiek. — Uśmiechnął się pojednawczo Lucas — Dobra, już ci nie przeszkadzam i wracam do swojego pokoju. Jakbyś coś chciał, to wiesz gdzie mnie szukać.
Zostawienie brata samego, było najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji. Edd reagował bardzo emocjonalnie i wyolbrzymiał zaistniały problem, ale ten stan wzburzenia szybko mijał. Wystarczyło trochę poczekać. Lucas znał, dobre oraz skłonne do łatwego wybaczania, serce brata. Luck nawet, gdy bardzo chciał, to nie potrafił czuć współczucia lub żalu, więc rozmowę z bratem traktował jako udawanie skruchy i smutku. "Takie krótkie przeprosiny powinny wystarczyć", pomyślał chłopak wychodząc z pokoju Edda. W końcu mógł wrócić do swoich zajęć. Zapominając o sprzeczce z rodziną, chłopak pogrążył się w lekturze Stephena Kinga. Tego wieczoru miał zamiar zacząć książkę opowiadającą o życiu Aleksandra Macedońskiego, a przez konieczność naprawy relacji z bratem miał zaległości w dokładnym wykonaniu harmonogramu dnia. Lucas starał się być profesjonalistą i zawsze chciał dobrze zaplanować swój czas, którego większość spędzał na czytaniu książek historycznych lub różnogatunkowych powieści. Dawne czasy pasjonowały go w szczególny sposób. Przybliżały mu odpowiedź na pytanie "Skąd, gdzie i dlaczego idziemy?". Już jako dziecko, Lucas interesował się sensem egzystencji człowieka na tym świecie, jednak od samego początku jego przemyślenia i uwagi miały charakter czysto racjonalny. Czasami, nauczycielki, słysząc o idei konieczności zmuszania ludzi do posłuszeństwa, choćby za pomocą siły, prosiły rodziców chłopca, aby zapisali go do psychologa. Uważały malca za aspołecznego i obawiały się jego izolacji od pozostałych dzieci. Zupełne przeciwieństwo stanowił jego młodszy brat, który z kolei był wulkanem pozytywnej energii i optymizmu. Przez całą szkołę podstawową obaj musieli znosić nieustanne porównywanie do siebie nawzajem. Potem Edd poszedł do innego gimnazjum, niż Lucas. Chociaż skończyli w tym samym liceum, to tym razem udało się uniknąć takich dygresji. Głównie dlatego, że nauczyciele w szkole średniej byli dużo bardziej wyrozumiali i nie przeszkadzał im indywidualizm uczniów.
Gdy Lucas kończył właśnie czytać książkę, zadzwonił telefon. Nastolatek oderwał wzrok od lektury, ale nawet nie sprawdził, kto próbował się z nim skontaktować. Po chwili jednak komórka znowu zagrała wesołą melodię. Tym razem chłopak postanowił odebrać.
— Hej — odezwał się radosny głos Aresa.
— Dochodzi północ. Obyś dzwonił w jakieś ważnej sprawie — zauważył pogodnie Lucas.
— Przecież mnie znasz. Głupotą bym ci głowy nie zawracał. To nie może czekać do jutra.
— No, ja mam nadzieję — odpowiedział swojemu najlepszemu przyjacielowi Lucas — A więc, o co chodzi?
— W niedzielę spotykam się z moją dziewczyną w kawiarni, którą mi poleciłeś. Ona chce wziąć na randkę jakąś tam swoją koleżankę. Pomyślałem, że może w takim razie ja zabiorę cię ze sobą. Ta znajoma ponoć jest wolna, więc może coś tam ugrasz dla siebie.
— Podwójna randka? Czy ty się dobrze czujesz? — Zaśmiał się głośno.
— Nie możesz siedzieć cały weekend w domu — Oburzył się Ares.
— Właśnie, że mogę. Kto mi zabroni?
— Człowieku, no, nie bądź świnią. Wiem, ty raczej mało wymagasz w tej kwestii od życia, ale daj mi chociaż szansę. Obiecałem ukochanej znalezienie kogoś. Dopiero zdobyłem tę dziewczynę i nie chce jej zawieść. Proszę cię, jak przyjaciela.
— Zastanowię się. Do niedzieli jeszcze trochę zostało. Pogadamy o tym dziś w szkole.
— Będę twoim dłużnikiem. Dobrej nocy, życzę.
Lucas doskonale wiedział, że pójdzie z kumplem na to spotkanie. W sumie, nawet chciał czasem gdzieś wyjść i poznać kogoś nowego. Jednak, albo on, albo ktoś z jego paczki kolegów nie miał czasu. Poza tym, często ich ulubiony bar był przepełniony ludźmi, a w innym miejscu nie było odpowiedniej atmosfery. Drugim ciekawym miejscem była "Kawiarnia Kazimierza", gdzie Lucas spędzał samotnie dużo czasu, ciesząc się ciszą. Niestety kawiarnia nie nadawała się do spotkań z głośnymi przyjaciółmi. Chłopaka zdziwił fakt, iż Ares pamięta o tym miejscu i raczej podejrzewał jego dziewczynę o wybranie tego lokalu na randkę. Lucas mógłby iść na spotkanie z samym diabłem do "Kawiarni Kazimierza", gdyby tylko podano mu tam jego ulubioną kawę z whisky oraz kawałek pysznego ciasta. "Może spotkanie z dziewczyną przyjaciela i jej koleżanką nie będzie gorsze niż wspólny posiłek z szatanem. Może", pomyślał Lucas, a następnie wrócił do książki, w której śmierć czekała niemal każdego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top