♚ Crush「3」

Opieram się o krzesło, patrząc z uwagą na mimikę twarzy przyjaciółki, która chyba trochę nie dowierza temu, jak przebiegło moje spotkanie z panią Jauregui. Po całym incydencie skorzystałyśmy w przypisanych porach, aby udać się do kawiarni i mieć pewność, że nikt z pracy nie podsłucha naszej rozmowy.

— Cholera, nie wierzę, że widziałaś szefową — odchyla się na swoim miejscu z otwartymi ustami. — To pieprzona szefowa wszystkich szefów! 

— Szkoda, że dowiedziałam się tego od niej — daję sobie płaskiego w czoło. Może nie wystarczająco dobitnie, aby inni klienci kawiarni spojrzeli na mnie, jak na wariatkę, ale wystarczająco, aby podkreślić Normani to, że czuję się jak idiotka. — Cholera, tak bardzo się zbłaźniłam. Weźmie mnie za jakąś kretynkę. 

— Nie bądź dla siebie taka surowa — Mani kręci lekko głową. — To nic takiego, że się zestresowałaś. Ja bym się posrała ze strachu — wzdryga się na pokaz, zanim pozwala sobie na lekki uśmiech w moim kierunku. Wiem, że chce mnie rozweselić, abym później w domu nie zabijała się myślami. — Jak ona wygląda, tak właściwie? Nigdy nie sprawdzałam całego zarządu. Wystarczało mi to, że znam Austina i cholernego Sama. 

— Ona jest...nieco przerażająca. Mam na myśli, jest bardzo stanowcza i konsekwentna. W końcu zwolniła kogoś, ot tak. I to, cholera, przy mnie! — Opieram łokcie o blat stolika, patrząc z uwagą na filiżankę pełną do połowy przesłodzonej kawy. — Ale muszę przyznać, że pomimo tego pierwszego wrażenia, nie jest stara. Naprawdę — wzdycham cicho. — Tylko wiesz, strach się na nią spojrzeć, bo ma naprawdę kamienną twarz i w ogóle...cała ta jej aura taka jest. Wyraźnie jest niedostępna, do szpiku kości profesjonalna i nie ma opcji, aby przejść z kimś takim na "ty".  

Mani podsuwa mi swojego iPhone'a koło filiżanki, gdzie widnieje zdjęcie wspomnianej kobiety. Zdjęcie jest prawdopodobnie z jakiejś gali, gdzie ma na sobie długą suknię z wycięciem przy prawej nodze. Nie pozuje jakoś specjalnie. Jej mina pokazuje zaledwie, a jednocześnie aż lekką irytację. 

— Jest gorąca, zapomniałaś tego dodać — stwierdza Kordei. — W ogóle, co to za perfekcyjny makijaż — wysuwa dolną wargę.

Tak sama wysuwam wniosek, bez mówienia o nim na głos, że pani Jauregui chyba lubi mocno podkreślać swoją twarz i oczy. Makijaż ma podobny do tego, który dziś widziałam. Jedyna różnica jest taka, że szminka na zdjęciu jest czerwona, a nie bordowa — oczywiście obie w macie — i włosy są trochę inaczej ułożone. 

— Miała dziś podobny. 

— Cholera, szefowa to perfekcja — zaczynam się śmiać. — No co?

— Jeszcze pomyślę, że jesteś zadeklarowaną lesbijką, Mani — patrzę z rozbawieniem na jej naburmuszoną minę.

— Hej, to jest moja nowa crush, okej? Dość patrzenia, tylko ja mogę — zabiera szybko telefon i przykłada go do swojego mostka. 

— Już to widzę, jak z nią rozmawiasz — ponownie się śmieję. — Czekaj, pewnie w ogóle byś się nie odezwała — wskazuję na nią palcem wskazującym prawej ręki. — Pożerałabyś ją tylko wzrokiem. 

— Czy mi się zdaje, czy masz chrapkę na moją crush, Cabello? — Mruży podejrzliwie swoje ciemnobrązowe oczy, ale na całej jej twarzy i tak widnieje rozbawienie. — Czuję pieprzoną wojnę, Karla Camila — dodaje, cmokając na sam koniec i robiąc dziób ze swoich ust.

— Mani, masz coś z głową — wywracam oczami, kiedy posyła mi wpół rozbawioną, a wpół rozzłoszczoną minę, po czym zaczyna coś szukać w telefonie. — Jednak, mimo wszystko cieszę się, że dostałam w końcu wywiad. Muszę go zrobić perfekcyjnie. 

— Jaki masz temat? — Pyta, nawet na mnie nie patrząc. 

—Małżeństwo homoseksualne.

— To grubo — mamrocze. — Cholera, tak! — Wyrzuca ramię w górę i wstaje z miejsca. — Patrz, Mila! 

Mocniej wciskam plecy w krzesło, unosząc dłonie w geście obronnym w stronę ciekawskich spojrzeń pozostałych klientów. Mani w ogóle ma wszystkich gdzieś, bo przesuwa krzesło obok mojego i siada jak gdyby nigdy nic.

— Znalazłam jej konto na Instagramie. Znaczy po tym, jak wpisałam do wyszukiwarki jej nazwisko. Patrz — przesuwa palcem po ekranie, pokazując mi zdjęcie szefowej z jakąś kobietą.

Moja szefowa ma na sobie jakieś czarne ubranie, które ma koronkowe elementy, a jej makijaż jest lżejszy od tego, który widziałam, chociaż i tak złożony jest głównie z ciemnej palety kolorów. Z drugiej strony, przy jej lewym ramieniu pochyla się kobieta o ciemniejszej karnacji, brązowych oczach oraz włosach, które gdzieniegdzie mają blond pasemka. 

W przeciwieństwie do pani Jauregui, ta druga kobieta jest uśmiechnięta, więc mam wrażenie z tego zdjęcia, że ma cieplejszy wizerunek. 

— Kim jest ta kobieta? — Pytam przyjaciółkę.

— To Allyson Brooke Hernandez. 

— Zgaduję, że jej Insta również przejrzałaś.

— Oczywiście. To przyjaciółka naszej szefowej, która ma na imię Lauren, swoją drogą.

Hm, Lauren. Nie wiem, czy dopisałabym do niej takie imię.

Chociaż...z drugiej strony, gdy zerkam ostatni raz na zdjęcie znajdujące się na telefonie Normani, to imię nie jest do końca wzięte znikąd.

— Wiesz, ile ma jej pieprzonych selfie na swoim Instagramie? Cholera, jest co stalkować. Znaczy... Przejrzeć, dla celów zapoznawczych, oczywiście.

— Z pewnością, Mani — Prycham cicho. Wiem, że będzie ją stalkowała od tego momentu. Oczywiście w zakresie przeglądania wszystkich profili, które zawierają informacje na jej temat i zdjęcia. — Czemu ma tyle zdjęć naszej szefowej?

— Nie wiem, zazwyczaj daje jakieś opisy, które mówią, że to zdjęcia z zaskoczenia — wzdycha z rozmarzeniem ze wzrokiem wpatrzonym w ekran telefonu. — Ale wciąż wygląda zajebiście. Patrz. 

Klika ikonę ze zdjęciem profilowym Allyson Brooke Hernandez i...faktycznie, znajduje się tam pełno zdjęć zarówno jej, jak i Lauren Jauregui.

— To mi się najbardziej podoba — podkreśla i prawie podbiera mi sprzed twarzy urządzenie, zanim zdążę przyjrzeć się wrzuconej fotografii. Klepię ją za to w ramię, co skutkuje opanowaniem ciekawskości Kordei.

Akurat to zdjęcie przedstawia tylko Lauren Jauregui, która w ruchu jednej dłoni zgarnia do tyłu włosy, kiedy jakiś mężczyzna — zakładam, że zajmujący się makijażem — nakłada płaskim pędzelkiem na jej usta szminkę w całkiem jasnym, pastelowym, różowawym kolorze. 

Cholera, Lauren ma piercing? Nawet nie zwróciłam na to uwagi podczas naszej poprzedniej rozmowy. Chociaż czy rzeczywiście go wtedy miała? 

Nie wiem. 

Byłam zdecydowanie zbyt przerażona, żeby dojrzeć takie detale, ale na tym zdjęciu ta drobna biżuteria pasuje do jej twarzy. Nie to, żebym oceniała tak, jak Normani jej wygląd i od razu zaczynała podkochiwać się w tym, jak ta kobieta się prezentuje... Ale muszę przyznać z czystym sumieniem, że prezentuje się dobrze.

— Czy ty to widzisz?

— Mani, nie podniecaj się tak. Nie jesteśmy tu same — upominam ją.

— Nie widzisz tego ponętnego spojrzenia? — Porusza sugestywnie brwiami. — Jej usta też wyglądają nieźle, chociaż są zdecydowanie mniejsze od moich — potrząsa lekko głową. —  Chyba muszę znaleźć powód, by jeździć na to 17 piętro. Może przypadkiem ją spotkam i sprawdzę, czy w rzeczywistości też się tak prezentuje, czy to tylko przeróbka.

— Nie mogę zaprzeczyć temu, że dobrze wygląda. Ale w tym momencie tak się napalasz, że chyba więcej nie wrócę do tej kawiarni, Mani. Może przeglądaj jej zdjęcia w domu, co? — Zerkam na przyjaciółkę z uniesionymi brwiami. — Nie chcę więcej ciekawskich spojrzeń innych klientów, a póki co, ty je przykuwasz swoim zachowaniem.

— A co mnie oni obchodzą? Patrz — otwiera szeroko usta, ale po paru sekundach zakrywa je dłonią. — Brak mi słów, zdecydowanie. W domu muszę koniecznie postalkować. No nie ma, kurwa, innej opcji. Potrzebuję informacji.

Tym razem podsuwa mi zdjęcie, które przedstawia samą Allyson siedzącą na jakimś murowanym parapecie z leśnym widokiem za nią. Kobieta ma na sobie ciemnozielony kombinezon, który sam w sobie uwzględnia krótkie spodenki i rzeczywiście, wygląda fajnie na tym poście. 

— Cholera, Allyson to mój drugi nowy crush — mówi Kordei, na co przewracam oczami. — Jestem całkowicie zakochana. Widzisz te nogi? Cholera, Mila, z kim my tak naprawdę pracujemy? 

Podobnie jak w przypadku Lauren, muszę przyznać, że Allyson prezentuje się dobrze. Jest atrakcyjną kobietą zapewne nie dla jednego mężczyzny czy niejednej kobiety. Widać, że trochę ciągnie tutaj swój do swego. 

Jednak to, czego nie rozumiem, a na co Normani nie zwróciła uwagi, to fakt, że na koncie Allyson znajduje się całkiem spora kolekcja zdjęć wspólnych zdjęć z Lauren czy nawet tylko samej Jauregui, natomiast moja szefowa na swoim profilu ma zaledwie jedno zdjęcie Brooke Hernandez. Właściwie też warto wspomnieć, że akurat konto Lauren Jauregui jest bardziej złożone z postów na temat jakichś protestów, poruszających istotne kwestie, niżeli jakichś selfie czy grupowych zdjęć.

W dzisiejszych czasach, mam wrażenie, przeważa bardziej wstawianie samego siebie z promocją jakiegoś produktu. Szefowa najwidoczniej woli nie wrzucać swoich zdjęć, a skupić się na innych kwestiach. 

Ale, znowu, z kolejnej perspektywy, pozwala na to, aby jej osoba znajdowała się na profilu przyjaciółki. Trochę się to wyklucza, ale też nie mnie pozostaje ocena tego, jak ktoś chce przedstawiać siebie w internecie. 

Mani jeszcze przez chwilę przegląda Instagram Allyson, aż w końcu natrafia na filmik z naszą szefową — jest on zaledwie kilkusekundowy. Moja przyjaciółka marszczy brwi i wysuwa usta bardziej w przód, co jest typowym zachowaniem, kiedy jest czymś widocznie zaintrygowana.

Mimowolnie przekręcam się na bok, aby również spojrzeć na to, co ogląda od dłuższej chwili. Natychmiastowo dostrzegam Lauren Jauregui w kompletnie innym — bo nieformalnym — wizerunku. 

W tej odsłonie ma spięte w jakiś sposób włosy, które są przykryte w większości najzwyklejszą czarną czapką z daszkiem. Nie widać jej oczu z tego, powodu, ale w ciągu tych kilku sekund ktoś musiał ją zawołać, co stwierdzam po nieznacznym przekręceniu głowy i uniesieniu jednego kącika ust. 

Bez możliwości zobaczenia jej oczu, ciężko jest mi dospasować całkowicie uśmiech do twarzy naszej szefowej po dzisiejszym spotkaniu, ale... Takie znalezisko jest zdecydowanie ciekawe. Wygląda tutaj na bardziej wyluzowaną, aczkolwiek ten niuans, że nie widzimy jej oczu, dodaje trochę tajemniczości, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.

— Okej, Mani, wystarczy. Będziesz ją stalkować w domu. Ile czasu musiałybyśmy tutaj spędzić, żeby przejrzeć Instagram Allyson? 

— Mam nadzieję, że wszystkie dni, które mi pozostały, bo widzę tutaj kopalnię złota dla mojego stalkerskiego serca  — mamrocze, wciąż wpatrując się w ekran. — Wiesz, że to jedyny filmik, gdzie nasza szanowna szefowa, to jest moja crush, nie jest tak oficjalnie odpierdolona ze swoim strojem? Przynajmniej z tego, co widzę teraz. 

— W sumie to się nie dziwię — mówię, przykuwając na chwilę ciemne oczy Normani. — Mam na myśli ubiór formalny. W końcu jest właścicielką jednej z największych redakcji na Florydzie. A może nawet i poza nią. To logiczne, że nie chce, aby jej wizerunek był oparty na zbyt prywatnej, wyluzowanej stronie życia. Pracujemy w korporacji, to jasne, że na pierwszy ogień idą zdjęcia ze wszystkich aplikacji, gdzie można publikować zdjęcia.

— No racja — blokuje iPhone'a i odkłada go na blat. — Ale mogłaby dać mi się napatrzeć, co nie? — Uśmiecha się szeroko, co odwzajemniam tym samym gestem.

— Musimy już iść — mówię niechętnie, spoglądając na zegarek. — Muszę zadzwonić do Tony'ego, żeby dał mi namiary na te małżeństwo. Mam nadzieję, że umówię się z nimi na najwcześniejszy termin. 

— Trzymam za ciebie kciuki, Mila — klepie moje ramię , zanim wstaje i odkstawia krzesło na swoje pierwotne miejsce. — Pójdę zapłacić, to moja kolej. 

— Racja — kiwam głową. — Pamiętaj, że wisisz mi jeszcze jedną kolejkę! — Upominam się. — Obyś nie zapomniała, Kordei! 

— Ktoś mi to skrupulatnie przypomina — wykrzywia usta i wywraca oczami przed odwróceniem się do mnie tyłem i ruszeniem w stronę kasy.


Podczas edytowania tego rozdziału doszłam do wniosku, że muszę chyba po prostu najpierw każdy, za który się zabieram przeczytać od początku do końca —  chociaż moje czy pewnie będą przy tym krwawić — potem usunąć go w całości i zapisać konkretne punkty + jakąś treść zapełniającą, która powinna się w nim znajdować. Szczerze mówiąc, tym razem nie miałam tak wiele diametralnych zmian do wykonania. Najwięcej czasu zajęła zamiana myślnika "-" na pauzę "—" w dialogach za pomocą tych głupich kombinacji numerycznych. No dramat, jeśli trzeba to poprawiać, zamiast pisać z miejsca.

Jakie były etapy edycji tego rozdziału:

Stara wersja: Zawierała zbyt duży i zdecydowanie za szybki zachwyt samą Lauren, potem Allyson. No było to z pewnością trochę dziwaczne, zważywszy na pozycję Lauren a Camili i Normani w firmie. Poza tym zamieniłam głównie kilka zdań, aby miały inny wydźwięk, np.

 Jeszcze pmyślę, że przechodzisz na stu procentowe lesbijstwo, Mani. → Jeszcze pomyślę, że jesteś zadeklarowaną lesbijką, Mani.

Może to tylko moje odczucia, ale konstrukcja tego zdania w obu przypadkach ma kompletnie inny odbiór, jak się czyta. Także głównie zmieniałam niuanse, które brzmiały dla mnie źle.

Nowa wersja: Zdecydowanie mniej zachwytu szefową. Przedstawiłam bardziej realistyczne myśli pracownika o swoim pracodawcy, zamiast prezentować Camilę jako marzycielkę o Lauren, bo wygląda w taki sposób, a nie inny. Poza tymi zmianami, usunęłam zdjęcia i gif, które się tutaj znajdowały. Wattpad lubi teraz blokować zdjęcia, więc przedstawiłam opisówkę na podobę tego, co wcześniej tutaj wrzucałam. Zmieniłam tylko opis gifu, który był wcześniej, bo Lauren była w czapce typu snapback i, cóż, jednak była wtedy nastolatką, więc opisywanie w taki sposób jej osoby, kiedy jest tutaj dorosłą kobietą nie bardzo mi pasował.

A, no i jeszcze zamieniłam te wszystkie słówka "dziewczyna" na "kobieta". 

Szczerze mówiąc, brakowało mi dobrej playlisty, aby przebrnąć przez ten rozdział chociaż ma nieco ponad 2000 słów i boję się, co czeka mnie dalej. No ja pierdoczę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top