Rozdział 6. Rozdarcie

Szczerze mówiąc, wątpię że ktokolwiek jeszcze będzie to czytał, ale ciekawość zwyciężyła. Dziękuje jeśli mimo tak dużego upływu czasu, wróciłeś/aś do tego ff💓

Tym razem wiedział, że śni. Obraz był rozmazany, dźwięki dziwnie przygłuszone, a wizja spowolniona. Jednak to specyficzne środowisko, w tamtej chwili, wydawało się mu naturalne. Bądź co bądź, co noc nieświadomie spędzał w nim po kilkanaście godzin.

- Cholerny błąd.
Głęboki głos zdawał się uderzać w niego ze wszystkich stron. Echo w żaden sposób nie pomagało mu namierzyć mówiącej do niego osoby. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że znajduję się w salonie swojego domu. Nie pamiętał czy był tu od początku snu, czy znalazł się tu dopiero teraz. Wszystko wokół niego kołowało, zaburzając orientacje. Czuł się jak gdyby był pod śmiertelną dawką alkoholu.

Ogarnęło go niewyjaśnione przerażenie, kiedy spostrzegł, że drzwi wejściowe były szeroko otwarte. Znajdująca się za nimi ciemność, zdawała mu się być pełna niebezpieczeństw, zupełnie tak jak dziecku, gdy w nocy spogląda w otchłań mroku niezamkniętej szafy.
Stiles zmarszczył brwi, kiedy nagle, z drzwi wejściowych, uderzył w niego gwałtowny wiatr. Był niewyobrażalnie mocny, zupełnie jak ten, którego można doświadczyć, idąc brzegiem oceanu podczas gwałtownego sztormu. I w tym momencie, gdy przymknął łzawiące powieki, zaczął zastanawiać się, czy to co teraz doświadcza, rzeczywiście dzieje się wyłącznie w jego głowie.

Słabe światło sączące się z żyrandoli, nagle zaczęło nierytmicznie gasnąć, po to aby później gwałtownie się znów zapalić, oświetlając słabo wizje Stilesa. I nagle wszystko wróciło do normy. Wiatr ustał, a światło znów paliło się monotonnie ciepłym blaskiem. Stiles odetchnął, dopiero teraz czując szok, w jakim dotąd trwał. Biorąc kolejny wdech, zebrał w sobie resztki odwagi
- Słu...
Jednak pozorny spokój nie trwał długo. Wraz z pierwszymi spółgłoskami, wydukanymi przez czarnowłosego, szkło znajdujące się w oknach rozbiło się na drobne kawałki. Światło kompletnie zgasło, a Stiles poczuł jak ogarnia go jeszcze większe przerażenie. Czuł się jak zwierze, które idąc na polowanie, sam wpada w ręce swojego oprawcy. Bezbronny i żałosny.
Ze strony drzwi, dobiegał dziwny, przygłuszony głos, który posiadał dość nieludzką nutę. Stiles nie rozróżniał żadnych słów. Nie był jednak pewien czy było to spowodowane szokiem czy faktem, że istota stojąca u progu drzwi, porozumiewa się w języku, który nie przypomina mu żadnego, jaki w życiu słyszał.

Jednak tak samo szybko, jak piekło się rozpętało, tak samo szybko wszystko wróciło do normy. Z głośnym trzaskiem drzwi się zamknęły, a razem z nimi zniknęła tajemniczna postać i wiatr. Drobinki szkła z wybitych okien, wróciły na swoje miejsce, zupełnie tak jakby ktoś przewijał do tyłu film. Stiles ponownie znajdował się w tym znanym mu i przytulnym salonie, gdzie zwykł co rano jadąc mleko z płatkami.

- Tylko dzięki mnie, są jeszcze zamknięte.
I Stiles nagle go zobaczył, od razu kojarząc z tym co zapamiętał. Wszystko stało się dla niego zrozumiałe i logiczne. Byli blisko odpowiedzi, ale potoczyli ciąg myślowy w nieodpowiednim kierunku.

Znów rozmazana wizja.
Początkowo tylko biel, pózniej przygłuszone głosy. Dopiero po kilku sekundach zaczął widzieć różnokolorowe plamy, nie przypominające mu żadnych kształtów, a minuty minęły nim poznał truskawkowy blond włosów Lydii.
- Co się stało? - zapytał
- Zemdlałeś. - odpowiedziała krótko, przyglądając mu się z troską.
Przez moment zatopił się w jej oczach. W ręce, która podtrzymywała troskliwie jego głowę, w przerażeniu jakie utwierdzało go w przekonaniu, że być może jednak coś do niego czuje.

- Boże. - wydukał Scott
Dopiero teraz zauważył, że otacza go spory tłumek. Ich twarze były blade, ale wypełnione wyrazem ulgi. Nawet Derek stojący nieco na tyle, rzucał niepewne spojrzenia w jego stronę. Isaac nawet nie ukrywał szoku i wraz z innymi, badawczo przyglądał się jego twarzy. Jedynie Peter, nadal w zamyślonym geście, stał odwrócony tyłem, spoglądając na zniszczone szkło ogromnego witraża.

- Doceniam uwagę, ale czuje się jakbym był w zoo. - wykrztusił Stiles, niechętnie wyrywając się z objęć zastygłej w bezruchu Lydii.
- Nie rozumiem. - ciągnęła jak w transie, Lydia - Nie wiem co to znaczy. - powtarzała

Scott położył dłoń na ramieniu Stilesa, jak gdyby chcąc upewnić się, że nagle nie rozpłynie się w powietrzu. Allison natomiast takie samo oparcie zaoferowała Lydii, która nadal nieobecnym wzrokiem spoglądała w podłogę tam, gdzie jeszcze niedawno leżał Stiles.

- Lydia? - zapytała spokojnie

Isaac z trudem próbował nadać swojej twarzy, pokerowego wyrazu, nonszalancko przerzucając jeden koniec szalika, przez lewe ramie.

- Teraz to ja zaczynam nie rozumieć. - powiedział nieśmiało Stiles, przyglądając się całemu zamieszaniu - Tylko zemdlałem, nie jadłem nic od...
- Stiles. - przerwał stanowczo Derek - Kiedy upadłeś na podłogę, Lydia wrzasnęła.

Czuł jak jego ślina zastyga mu w gardle.

- Kiedy upadłeś... - zaczęła blondynka, nadal wstrząśnięta - Nie było w tobie życia.
Czekoladowe oczy chłopaka wbiły wzrok w twarz Scotta. Przyjaciel jednak utkwił w dziwnej wymianie spojrzeń z Allison, którą zauważył też, z grymasem Isaac.
Każdy odczuł na sobie wagę słów Lydii.

Po całym spotkaniu w lofcie był wyczerpany. Nie zapomniał swojej wizji, jednak po incydencie z Lydią nie chciał tego więcej przywoływać. Poza tym z irytacją, nie mógł sobie przypomnieć zakończenia swojego snu, które stanowiło jego najważniejszą część. Miał wewnętrzne przekonanie, że to ono było potrzebne do rozwiązania zagadki. I właściwie wolał się skupiać na przypominaniu, niż myśleniu nad faktem, że przez krótki moment był martwy, a przynajmniej tak sądziła Lydia.
Scott nalegał, żeby zostać na pewien czas, razem z nim w mieszkaniu, jednak Stilinski był zmęczony całą sytuacją. Chciał po prostu poleżeć, opierając się o poduszkę i nie myśleć o niczym konkretnym. Ponownie zatęsknił za czasami, kiedy Scott i on nie poszli do tego przeklętego lasu. Był spragniony perspektywy normalnego życia.
- Stiles?

Zza drzwi, nieśmiało wychyliła się drobniutka postać w o wiele za dużej, czerwonej bluzie. Stilinski westchnął. Powinien jej unikać po tym co uzgodnili na zebraniu, jednak jego sen zaprzeczał prawidłowości podjętej przez ich decyzji. Czy rzeczywiście Bramą mogła być Alex? Stiles nadal nie chciał w to wierzyć, jednak nie był pewien czy to kwestia jego intuicji czy faktu że uwierzyć nie chciał.
- Hej, Alex - powiedział cicho, przysiadając na łóżku

Przejechał twarz dłońmi, czując zmęczenie. Postanowił odłożyć całe te sprawy paranormalnego świata na później, a także kwestie tego jak zachowywać się w towarzystwie Blake. I tak dziś nie był w stanie zachować racjonalnego myślenia.
- Twój tata mnie wpuścił. - zaczęła niepewnie - Łał. - przerwała nagle, spoglądając na coś powyżej Stilesa

Czarnowłosa podeszła do półki, wypełnionej po brzegi komiksami. Jej wyraz twarzy był pełen błogości i podziwu. Zaczęła z ciekawością przeglądać wszystkie egzemplarze, przyglądając się z nieukrywaną czcią, każdemu z nich.

- Zbieram je od dziecka. - stwierdził skromnie Stiles, przyglądając się jej z rozbawieniem
- Kapitan Ameryka, wydanie specjalnie rok dwa tysiące ósmy. - przeczytała głosem pełnym podziwu.

Bladymi dłońmi, spojrzała na okładkę i przekartkowała kilka pierwszych stron. Stiles nie mógł od siebie odgonić nagłej fali rozbawienia i czułości. Nie znał nikogo, kto tak samo jak on, reagował widząc obrazkowe historię, jego ulubionych superbohaterów.
- Możemy razem przeczytać ten numer. - powiedział delikatnie - I tak już dawno do niego nie zaglądałem. - dodał, nerwowo stukając dłońmi o kolano

Kłamca, czytałeś ten numer w zeszłym tygodniu pomyślał z zażenowaniem. Mimo to, miał nadzieje, że Alex się zgodzi. Dziwnie mu zależało na jej obecności, jej aprobacie w stosunku do niego. Było to odmienne uczucie, mniej nachalne, niż w stosunku do Lydii. Ale z przerażeniem mógł stwierdzić, że było ono podobne, o podobnej mocy i wydźwięku, mimo faktu, że ich znajomość nie trwała zbyt długo.
- Naprawdę? - zapytała podekscytowana

Na jej twarz wpełzł pełen entuzjazmu uśmiech. Nie czekając dłużej na zaproszenie Stilesa, wskoczyła niczym pełne energii dziecko, na miejsce obok chłopaka, szukając sobie wygodnej pozycji do leżenia.
- Chyba nie zamierzasz tak siedzieć? - zapytała

Był trochę zawstydzony. Oblizując dolną wargę, położył się w końcu, widząc niebezpiecznie blisko, figlarny błysk w oczach Alex. Nieświadomie zaczął studiować jej twarz. Od zgrabnego podbródka po niewielki nos i lekko zaróżowione policzki, odznaczające się, na tle jej jasnej karnacji po błękitne jak ocean oczy. Alex była piękna. I zauważał to częściej niż sobie mógł na to pozwolić.

Nagle poczuł plask zimnego materiału o twarz i cała napięta atmosfera w momencie się ulotniła.
- EJ! - wrzasnął, czując jak na jego policzki wpływa szkarłat
Alex widząc głupi wyraz na jego twarzy, wybuchła śmiechem, łapiąc się przy tym za brzuch.
- Omg. - wydusiła - Nie mogę.
- O em dżiii, nie mogę. - powtórzył złośliwie, głosem primadonny
Blake wybuchła jeszcze mocniejszym śmiechem , zwracając się przy tym twarzą w kierunku ściany. Stilinski nie mógł pozbyć się podziwu, że coś tak drobnego, miało w sobie cały, nieskończony rezerwuar energii.
Zupełnie tak jak on.

- Nie możemy do tego dopuścić. Kapitan jest już dalej niż byśmy chcieli. - przeczytał głośno dramatycznym głosem
- NIE CZYTAJ BEZE MNIE!
Czarnowłosa momentalnie się odwróciła, przybliżając się niebezpiecznie do ramienia Stilesa, by dojrzeć czytaną przez niego historię.
Nie wiedział ile stron zdążyli przeczytać i kiedy ostatnio czuł się tak komfortowo, pozbawiony złych myśli pełnych paranormalnych stworzeń.

Szeryf był zmęczony. Dopuszczenie Dereka do śledztwa, sprawiło, że w jego głowie kłębiło się więcej pytań niż zazwyczaj. Ponadto martwił się o Stilesa, te sny, przyprawiały go o ciarki. Był przerażony za każdym razem, gdy słyszał jego wrzask w nocy. Nie mógł patrzeć jak cierpi, nawet jeśli nie działo się to w jawie.
Z zaskoczeniem jednak stwierdził, że wprowadzenie się do domu obok, Alex, było jedną z lepszych rzeczy jaka się ostatnio zdarzyła. Miał wrażenie, że Stiles dzięki niej nieco złagodniał, uspokoił się. Trzymała go blisko człowieczeństwa i normalności. Kochał Scotta, jednak wiedział, że tego Stilesowi, zapewnić już nie może. Wraz z pojawieniem się tej myśli, usłyszał donośne pukanie do drzwi.

Z westchnięciem, odłożył do połowy wypełnioną bourbonem szklankę i powolnym krokiem pociągnął za klamkę.
- Dzień dobry. - przywitał się zmieszany Scott - Czy Stiles nadal jest w domu? Nie odbierał moich telefonów.

Szeryf z podejrzliwością spojrzał na McCalla. Widział w jego oczach troskę i dziwne poczucie winy. Miał wrażenie, że nie chodziło o zwykle spotkanie. Raczej, że coś znów odgrywało się za jego plecami.

- Taak, powinien być w swoim pokoju. - powiedział, zapraszając go do środka
Scott po kilku chwilach rozmowy ze starszym Stilinskim, zaczął pospiesznie wchodzić po schodach w stronę pokoju przyjaciela. Bał się. Bał się wizji, że nie tylko raz, zastanie dziś Stilesa na wpół martwego. Wiedział że Lydia oprócz wyczuwania czyjejś śmierci, potrafiła też pośrednio przewidzieć przyszłość bazując na swoich odczuciach. Czując ten pęd myśli, przyspieszył kroku i gwałtownie pociągnął za dobrze znaną mu, srebrną klamkę dębowych drzwi, prowadzących do pokoju przyjaciela. W momencie jednak pożałował tej gwałtowności.

Stiles miał półotwarte usta, a jego nozdrza wydawały dźwięk chrapania. Jednak nie to sprawiło, że ustał w drzwiach wejściowych w bezruchu. Głowa Alex spoczywała z błogim wyrazem twarzy na klatce piersiowej Stilesa, a jej dłonie delikatnie spoczywały na jednym z ramion czarnowłosego, stanowiąc oparcie dla lekko przechylonej głowy chłopaka. Scott nie wiedział co ma myśleć. Czuł się jak intruz.

- O Boże, on śpi. - usłyszał za sobą cichy szept szeryfa - Chodź Scott, zostawmy ich. Stiles chyba od tygodnia nie spał tak spokojnie, przez dłużej niż pięć minut
McCall nim poszedł za szeryfem, rzucił ostatnie, pełne wątpliwości spojrzenie w kierunku łóżka.
Cholera. Nie jest dobrze.

Bardzo możliwe że wkradły mi się jakieś błędy. Decyzja o napisaniu kolejnego rozdziału, była tak spontaniczna i wprowadziła mnie w taką ekscytacje, że nie chciałam czekać jeszcze dłużej z publikacją. Jeśli wyłapaliście jakieś błędy, to dajcie znać!
Jak myślicie kim była postać ze snu Stilesa? Czy Alex jest rzeczywiście Bramą? A jeśli tak to co to oznacza dla nich wszystkich? Czy paczka ją zaakceptuje czy odseparuje się od niej? Dajcie znać w komentarzu co o tym wszystkim myślicie.
Bardzo wam dziękuje za przeczytanie!❤️
PS. Trailer który umieściłam w opowiadaniu, z jakiegoś powodu został usunięty przez jego autorkę. Jeśli ktoś byłby chętny do wykonania nowego krótkiego filmiku, mającego na celu zapoznać z fabułą opowiadania, niech da znać!💓

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top