Rozdział trzydziesty
Poprzedni rozdział (ku przypomnieniu, bo jego analiza pojawiła się w roku narodzin Jezusa) zakończył się demolką domu ojca Hardina i niezawinionymi ubytkami w jego barku z alkoholem.
Przejdźmy teraz do tej (nie)śmiesznej części: rozmowy głównej mimozy tej historii i naczelnego buraka.
Przy stoliku na patio Hardin puszcza mój nadgarstek i wysuwa dla mnie krzesło. Moja skóra dosłownie parzy od jego dotyku, więc pocieram ją palcami, gdy bierze drugie krzesło i przeciąga je po betonie, żeby usiąść dokładnie naprzeciwko mnie. Siada tak blisko, że jego kolana niemal dotykają moich.
Niech zgadnę: czujesz płomień pod swoją skórą?
Znane i (nie)lubiane: 23
– O czym chcesz ze mną rozmawiać, Hardin? – pytam najostrzejszym tonem, do jakiego jestem zdolna.
*piszczy jak popsuta zabawka dla psa*
– Przepraszam – oświadcza z taką intensywnością, że muszę się odwrócić. Koncentruję wzrok na dużym drzewie. Pochyla się ku mnie. – Słyszałaś?
Nie, jest głucha.
W stodole chowany: 52
– Tak, słyszałam – syczę i znów na niego patrzę. Jest jeszcze bardziej szalony, niż myślałam, jeśli sądzi, że może tak po prostu mnie przeprosić, a ja zapomnę o tych wszystkich okropnych rzeczach, które robi mi niemal codziennie.
– Jesteś taka cholernie trudna – mruczy i odchyla się na oparcie. Trzyma w dłoni butelkę, którą wyrzuciłam do ogródka; upija z niej łyk. Jak to możliwe, że jeszcze nie stracił przytomności?
Z tego miejsca pragnę wysłać ogrom miłości każdej osobie (nie tylko osobnikom z penisami między nogami), która myśli, że jak narobi komuś masę świństw, powie mnóstwo okropnych rzeczy i powie raz (1) przepraszam, jeszcze tak od niechcenia, to cokolwiek to zmieni.
Rare fact: to tak nie działa i żadna osoba, która ma choć trochę godności, nie rzuci się takiej nieszczęsnej owieczce na szyję i wszystko będzie nagle w jak najlepszym porządku.
W stodole chowany: 53
– Ja jestem trudna? Ty chyba żartujesz! Czego się spodziewasz, Hardin? Jesteś wobec mnie okrutny... taki okrutny.
Z reguły się nie zgadzam z Tessą, ale tutaj ma w jakimś stopniu rację. Nie zasłużyła na wszystkie wiadra pomyj, jakie Hardin na nią wylewał i ma prawo żądać normalnych przeprosin, a nie takiej bucery.
Przygryzam wargę. Nie rozpłaczę się przy nim po raz kolejny. Przez Noah nigdy nie płakałam; pokłóciliśmy się parę razy przez te wszystkie lata, ale nigdy nie zdenerwował mnie na tyle, żebym się rozpłakała.
Nasz kochany Noah to taka kluseczka, że prędzej on by się popłakał przez Tessę, a na końcu jeszcze ją za to przeprosił i wziął całą winę na siebie, więc nawet mnie to nie dziwi.
Jego niski głos wydaje się częścią wieczornego powietrza:
– Wcale tego nie chcę.
– Owszem, chcesz i dobrze to wiesz. Robisz to specjalnie. W całym moim życiu nikt nigdy mnie tak źle nie traktował.
I tu dochodzimy do momentu, którego za Chiny Ludowe pojąć nie potrafię. Bo skoro ktoś traktuje ją źle – to co ona jeszcze tu robi? Gdyby jeszcze potrafiła odpyskować i jakoś się obronić – spoko, jestem w stanie przyjąć to do wiadomości. Ale ona nie robi NIC. Stoi jak to cielę i z pokorą robi za jego wycieraczkę, w którą może wdeptać wszystkie gówna.
TO NIE JEST MIŁOŚĆ. I nigdy nią nie będzie. Toksycznych relacji się nie ciągnie i tyle, zwłaszcza że on jest skończonym egoistą i widzi tylko własne krzywdy. To tak nie działa. Nie rani się innych, bo samemu jest się zranionym. Nie i koniec. A jeżeli już dojdzie do takiej sytuacji – wypadałoby szczerze przeprosić. I szczere przeprosiny to nie jest dialog:
„– Ej, słyszysz? – burknął, rozsiadając się na ogrodowym krześle, z nogami wyciągniętymi przed siebie. – Sorry, mała.
– Spoks – odpowiedziała, patrząc na niego z wyrazem bezkresnego uwielbienia wymalowanym na twarzy."
Dzienna dawka głupoty: 273
– To po co się koło mnie kręcisz? Dlaczego nie zrezygnujesz?
No one will never know, niektórzy widocznie nie szanują się aż tak bardzo, że będą pchać się w największy syf. A zwłaszcza ona, bo ma świetnego chłopaka, który ją naprawdę szanuje i w miarę stabilną sytuację.
Dzienna dawka głupoty: 274
– Gdybym tylko... Nie wiem. Mogę cię jednak zapewnić, że po dzisiejszej nocy z tym kończę. Zrezygnuję z zajęć z literatury, zapiszę się na nie w następnym semestrze. – Aż do teraz tego nie planowałam, ale tak właśnie powinnam zrobić.
– Nie, proszę, nie rób tego.
Karuzela nastrojów: 42
– A co cię to obchodzi? Przecież nie chcesz przebywać w towarzystwie kogoś tak żałosnego jak ja, prawda?
Krew się we mnie gotuje. Gdybym wiedziała, co mu powiedzieć, żeby go zranić tak bardzo, jak on zawsze rani mnie, na pewno bym to zrobiła.
Zamiast komuś dopiekać na siłę, nie lepiej po prostu odpuścić i zerwać kontakt, oszczędzając sobie masy niepotrzebnych nerwów? Tak tylko sugeruję.
Dzienna dawka głupoty: 275
– Nie mówiłem poważnie... To ja jestem żałosny.
Zakończę tę bezowocną wymianę zdań: oboje jesteście.
Upija jeszcze łyk, a gdy sięgam po butelkę, odsuwa się.
– Czyli tylko ty możesz pić? – pytam.
Na jego twarzy pojawia się nikły uśmiech. Światło patio odbija się od kolczyka w jego brwi, gdy podaje mi butelkę.
– Myślałem, że znów chcesz ją wyrzucić.
Powinnam, ale zamiast tego przykładam ją do ust. Alkohol jest ciepły i smakuje jak przypalona lukrecja. Zaczynam się dławić, a Hardin wybucha śmiechem.
Friendly reminder: laska, przyjechałaś samochodem. W dodatku cudzym. Zachowuj się jak człowiek z mózgiem.
Wyżej sra, niż dupę ma: 126
Dzienna dawka głupoty: 276
Hardin i Tessa rozmawiają na temat picia alkoholu. Chłopak przyznaje, że do tego wieczoru nie pił przez pół roku.
– Cóż, w ogóle nie powinieneś pić. Stajesz się wtedy jeszcze gorszym człowiekiem niż zazwyczaj.
Ja jestem czepialska, ale to też moja analiza, więc mogę nawijać tu do znudzenia. Na miejscu Hardina nie byłabym zadowolona, gdyby ktoś powiedział mi coś takiego. Chłopak nie pije od sześciu miesięcy i puściły mu nerwy, na co ma jakieś sensowne uzasadnienie (bo ojciec nie powiedział mu o tak ważnym wydarzeniu, jakim jest jego ślub).
Wiadomo, ta cała rozróba nie ma wytłumaczenia, ale skoro stwierdził, że alkohol mu teraz JAKOŚ pomoże, to czemu nie? Nie wyrządził nikomu krzywdy; zniszczył trochę sprzętów, ale nikogo nie pobił. Tessie nie powiedział niczego nowego i jego bucera jakoś się nie wyostrzyła z pomocą C2H5OH.
– Myślisz, że jestem złym człowiekiem?
Tak się upił, że uważa, że jest inaczej?
Nie bronię Hardina, ale, perełko – kim ty jesteś? Bo na pewno nie świętą.
Stwierdzenie, że ktoś jest złym człowiekiem, jest bardzo mocne. Ktoś może być opryskliwy, bezczelny, sarkastyczny, wredny i nie wiadomo, co jeszcze. I będzie ranił tym ludzi dookoła – ale do momentu, aż potrafi przeprosić (Hardin to zrobił; byle jak, ale jednak) i przyznać się do winy, powiedzmy, że to znajduje jakieś usprawiedliwienie, bo delikwent zauważa swoje błędy.
Nie ma zgoła złych osób – są niewłaściwe zachowania, ale nie ma osoby, której każda cząsteczka będzie przesiąknięta złem. To tak nie działa. Nie wszystko jest czarno-białe. Mamy kolory pośrednie i wypadałoby jakoś się do nich stosować.
Tessa odpowiada krótko, że tak uważa, co Hardina zbija z pantałyku do tego stopnia, że przerywa w środku zdania. Tereskę bardzo nurtuje, co chciał powiedzieć.
Po co tu w ogóle jestem? Noah czeka na mnie w moim pokoju, a ja siedzę tutaj i marnuję czas z Hardinem.
Zastanawiam się nad tym za każdym razem, gdy olewasz własnego chłopaka dla tego buca.
Wyżej sra, niż dupę ma: 127
Dzienna dawka głupoty: 277
Mary Sue jak się patrzy: 56
Drama Queen: 59
– Muszę już iść. – Wstaję i podchodzę do drzwi.
– Nie idź – mówi Hardin cicho.
Nieruchomieję, słysząc jego błagalny ton. Gdy się odwracam, okazuje się, że Hardin stoi tuż za mną.
Karuzela nastrojów: 43
– Dlaczego nie? Chcesz mnie znów obrzucić obelgami? – krzyczę i odwracam się.
Chwyta mnie za rękę i przyciąga do siebie.
– Nie odwracaj się do mnie plecami! – krzyczy jeszcze głośniej niż ja.
Karuzela nastrojów: 44
Telenowela po prostu.
– Powinnam odwrócić się do ciebie plecami już dawno temu! – Popycham go. – Nie wiem, po co tu w ogóle jestem! Przyjechałam od razu, gdy tylko Landon zadzwonił! Zostawiłam chłopaka, który, jak sam zauważyłeś, może ze mną wytrzymać, i przyjechałam do ciebie! Wiesz co? Masz rację, Hardin. Jestem żałosna. Jestem żałosna, bo tu przyjechałam, jestem żałosna, bo próbowałam...
Ucisza mnie swoimi ustami. Odpycham go od siebie, żeby go powstrzymać, ale Hardin ani drgnie. Każda część mnie chce oddać mu pocałunek, ale się przed tym powstrzymuję. Czuję, jak jego język próbuje się wedrzeć pomiędzy moje wargi. Jego muskularne ramiona otaczają mnie i przyciągają bliżej pomimo moich wysiłków. To nie ma sensu, jest silniejszy ode mnie.
Tym oto sposobem dotarliśmy do kolejnej zdrady (według mnie) Tessy. I przy okazji zadam Wam jedno pytanie. Co jest, według Was, zdradą: pójście z kimś (kto nie jest Waszym partnerem/partnerką) do łóżka, czy opowiadanie przez całą noc o rzeczach, których nigdy nie powiedzielibyście partnerowi/partnerce?
– Pocałuj mnie, Tesso – szepcze wprost w moje usta.
Gdy kręcę głową, jęczy z frustracji.
– Proszę, tylko mnie pocałuj. Potrzebuję cię.
Do czego? Pytam całkiem poważnie, bo poza tym, że wiecznie się kłócicie, to nie masz żadnych korzyści z tej znajomości. No, chyba że mówimy o jej dziewictwie, co w tym wypadku jest i tak marnym argumentem.
Spoko, jest jedyną dziewczyną w zasięgu ręki, ale ten jego mental breakdown nijak nie pasuje do wizerunku, który poznaliśmy w poprzednich dwudziestu dziewięciu rozdziałach. Hardin straszy małe pieski i kradnie lizaki dzieciakom, a nie rozkleja się przy największej mamałydze literatury young adult.
Dzienna dawka głupoty: 278
Karuzela nastrojów: 45
Jego słowa mnie rozbrajają. Ten nieprzyzwoity, pijany człowiek właśnie powiedział, że mnie potrzebuje, a w moich uszach brzmi to jak poezja.
Co? Kilka minut wcześniej śpiewał zupełnie inaczej, ty zresztą też. Miejmy trochę honoru i jakiegoś instynktu samozachowawczego.
Dzienna dawka głupoty: 279
Karuzela nastrojów: 46
Hardin jest jak narkotyk; za każdym razem gdy go spróbuję, pragnę więcej i więcej. Pochłania moje myśli i nawiedza sny.
Trzy akapity dalej mówiłaś, ba – krzyczałaś, coś zgoła innego, więc bądźmy konsekwentni. Albo kogoś nienawidzimy, albo go kochamy. To są tak skrajne uczucia, że nie da się przejść z jednego w drugie w ciągu czterech minut.
Znane i (nie)lubiane: 24
Mary Sue jak się patrzy: 57
Dzienna dawka głupoty: 280
Drama Queen: 60
Karuzela nastrojów: 47
Czy to możliwe, że Hardin potrzebuje mnie tak rozpaczliwie jak ja jego?
A do czego on ci jest potrzebny? Pomijając zaspokojenie potrzeb seksualnych.
Dzienna dawka głupoty: 281
– Hardin, naprawdę muszę już iść. Nie możemy wciąż tego robić; to nie jest dobre dla żadnego z nas – mówię, spuszczając wzrok.
– Ależ możemy – odpowiada i unosi mój podbródek, zmuszając mnie, żebym spojrzała w jego zielone oczy.
– Nie, nie możemy. Nienawidzisz mnie i nie chcę być już dłużej twoim workiem treningowym. Przez ciebie mam zamęt w głowie. W jednej chwili mówisz mi, jak bardzo mnie nie znosisz, albo upokarzasz mnie po moim najintymniejszym doświadczeniu... – Otwiera usta, żeby mi przerwać, ale kładę na nich palec i kontynuuję: – A w następnej całujesz mnie i twierdzisz, że mnie potrzebujesz. Nie podoba mi się to, kim się staję przy tobie, i nie lubię czuć się tak, jak się czuję, gdy mówisz mi te wszystkie okropne rzeczy.
Nie mylicie się, moi drodzy. Theresa Young naprawdę to powiedziała. Niestety, jak to ma w zwyczaju – jej gadanie to jedno, czyny drugie.
– Kim stajesz się przy mnie? – Wodzi zielonymi oczami po mojej twarzy, czekając na odpowiedź.
Plasteliną, człowieku.
– Kimś, kim nie chcę być. Kimś, kto zdradza swojego chłopaka i ciągle płacze – wyjaśniam.
Już tak nie uogólniajmy – beksą to byłaś jeszcze przed poznaniem Mr. Buca.
– Wiesz, kim według mnie stajesz się, gdy jesteś ze mną?
Przesuwa palcem po linii mojej szczęki. Z trudem zachowuję koncentrację.
– Kim?
– Sobą. Myślę, że to właśnie prawdziwa ty, ale jesteś zbyt zajęta tym, co wszyscy inni o tobie myślą, żeby to dostrzec.
Bo to coś strasznego, skoro chcesz, aby ludzie mieli o tobie dobre zdanie. Naprawdę, popis inteligencji.
I Tessa przy nim robi dokładnie to, co powiedziała – zdradza chłopaka i ryczy. Serio, to nie zabrzmiało jak komplement.
Dzienna dawka głupoty: 282
Nie wiem, co o tym myśleć, ale Hardin mówi tak szczerze, jest taki pewny swojej odpowiedzi, że przez chwilę poważnie się zastanawiam nad jego słowami.
Ty tak na serio?
Własny kręgosłup poszukiwany: 17
Dzienna dawka głupoty: 283
Hardin przeprasza Tessę za incydent nad rzeką, po którym bohaterka przepłakała całą noc.
– Mówię prawdę, przysięgam. Wiem, że myślisz, że jestem złym człowiekiem... ale przy tobie... – Urywa. – Nieważne.
Dlaczego zawsze przerywa?
– Dokończ zdanie, Hardin, albo sobie pójdę – mówię poważnie.
Jego oczy płoną, gdy je we mnie wbija; jego wargi rozchylają się powoli, jakby każde słowo miało jakiś ciężar. Nieważne, czy będzie to kłamstwo, czy prawda – czekam na jego odpowiedź.
– Przy tobie... przy tobie chcę stać się dobry, dla ciebie... Chcę być dobry dla ciebie, Tess.
Jakie to wzruszające. Szkoda tylko, że przez cały czas traktuje ją jak ścierwo i w żaden sposób nie widać, aby jakkolwiek się starał cokolwiek zmienić (poza wystrojem w domu ojca).
Dzienna dawka głupoty: 284
Karuzela nastrojów: 48
Podsumowanie:
Wyżej sra, niż dupę ma: 127
Własny kręgosłup poszukiwany: 17
Ciemnogród opuszczony: 20
Znane i (nie)lubiane: 24
Chanel vs. Walmart: 3
Mary Sue jak się patrzy: 57
Dzienna dawka głupoty: 284
Mistrz planowania: 39
Drama Queen: 60
Gorsza niż typowy sebix: 20
Karuzela nastrojów: 48
Kim Dzong Tessa: 7
Gary Stu do kolekcji: 5
Słodko aż do porzygu: 10
Uczuciowy karton: 2
Pani Dulska: 2
W stodole chowany: 53
^^^
Cześć i czołem!
Rozdział wymęczony w niezłych bólach; był tak obrzydliwie mdły, że gdyby był choćby o pół strony dłuższy, nie obyłoby się bez miski i powrotu śniadania wielkanocnego z ubiegłego roku.
A skoro już mowa o świętach: chciałabym Wam (a przynajmniej tym, którzy je obchodzą) spełnienia marzeń, pomyślności, mokrego dyngusa i czego sobie jeszcze życzycie. ;)
Z dodatkowych ogłoszeń parafialnych: założyłam snapczata i udaję, że umiem go używać. Więc jeżeli ktoś ma chęć to zapraszam (letztenbriefx), raczej nie gryzę.
Nowy rozdział: 13.04.2018 r.
Do napisania,
Liv ➳
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top