Rozdział siedemnasty

Ostatni rozdział zakończył się pytaniem Tessy, dlaczego Hardin jej nie lubi. No to lecimy z koksem!

Hardin mierzy mnie agresywnym, ale niepewnym spojrzeniem.

Poświęćmy minutę (albo kilka sekund) na przypomnienie sobie tych historii, w których bohaterka szukała niegrzecznego chłopaka, który byłby grzeczny tylko dla niej...

Ja nie wiem, może się nie znam, bo nie miałam nigdy do czynienia Z TAKIM bed bojem, ale... jak można patrzeć na kogoś agresywnie i równocześnie niepewnie? No albo jesteśmy na kogoś wściekli, albo nie.

Dzienna dawka głupoty: 124

- Dlaczego mnie o to pytasz?

- Nie wiem...

Halo, rozdział temu stwierdziłaś, że to pytanie szumiało ci w łepetynie dłużej, niż ten wypity alkohol i nawet nie potrafisz uzasadnić DLACZEGO?

Dzienna dawka głupoty: 125

Bo od początku byłam dla ciebie miła, a ty dla mnie nie.

Powtórzę po raz pierdylionowy, no ale muszę - w dupę możesz sobie wsadzić takie uprzejmości, kiedy lecisz po kimś jak po skończonej szmacie w myślach. Wielka mi łaska, że kogoś nie potępiasz NA GŁOS.

Wyżej sra, niż dupę ma: 64

Mary Sue jak się patrzy: 28

Dzienna dawka głupoty: 126

- A naprawdę myślałam w pewnym momencie, że możemy zostać przyjaciółmi.

W którym momencie?

Nie, pytam poważnie. Na chwilę obecną moja analiza ma osiemdziesiąt dziewięć stron w Wordzie (będąc na pięćdziesiątej szóstej stronie samej książki) i chyba przeoczyłam ten kluczowy moment, w którym powinnam dowiedzieć się, że Hardin jest bratnią duszą Tessy. Ale za to doskonale pamiętam, kiedy Tereska solennie zapewniała, że nie chce mieć nic do czynienia z takim brutalem (albo burakiem).

Dzienna dawka głupoty: 127

Karuzela nastrojów: 21

Brzmi to tak głupio, że muszę ścisnąć palcami nasadę nosa, czekając na jego odpowiedź.

Ja na jej miejscu to raczej wzięłabym rozbieg i uderzyła głową o tę półkę z książkami, gdzie na poprzedniej imprezie wyczaiła „Wichrowe Wzgórza".

- My? Przyjaciółmi? - Wybucha śmiechem i wyrzuca ręce w górę.

Pan Scott idealnie odwzorował moją reakcję na to beznadziejne wyznanie.

- Czy to nie jest oczywiste, że nie możemy zostać przyjaciółmi?

Dla ociężałych umysłowo nie.

- Nie dla mnie.

A nie mówiłam?

Dzienna dawka głupoty: 128

- Hm, po pierwsze, jesteś za sztywna... Dorastałaś pewnie w jakimś idealnym małym domku, który wygląda jak wszystkie inne domki w dzielnicy. Twoi rodzice na pewno kupowali ci wszystko, o co tylko poprosiłaś, i nigdy nie musiałaś niczego pragnąć. I do tego jeszcze te twoje głupie plisowane spódnice. Serio, kto się tak ubiera w wieku osiemnastu lat?

Primo: jest to chyba najdłuższa wypowiedź Hardina, jakiej możemy uświadczyć.

Secundo: jak każda z postaci, Scott przejawia objawy ocenianius po wyglądzius - bardzo popularnej i groźnej choroby, której skutki widać w „After. Płomień pod moją skórą".

Jego wypowiedź jest wybitnie długa, więc każde zdanie (co do którego mam zastrzeżenia) przeanalizuję osobno. Lecimy!

Hm, po pierwsze, jesteś za sztywna...

Spoko, jestem w stanie zrozumieć. Nie jestem fanką stwierdzenia „przeciwieństwa się przyciągają" i raczej nią nie będę, ponieważ, na dłuższą metę, nie zauważyłam, aby się sprawdzała (w moim otoczeniu). Pierwszy z brzegu przykład: introwertyczna dziewczyna i rozrywkowy chłopak. Ona wolała w piątki posiedzieć w domu i obejrzeć film, on wyjść na imprezę do klubu i wrócić z niej na czworakach. Na początku było wszystko fajnie, a potem zaczęły się sprzeczki o pierdoły lub większe rzeczy.

Dorastałaś pewnie w jakimś idealnym małym domku, który wygląda jak wszystkie inne domki w dzielnicy.

I co w związku z tym? CO MA DO RZECZY TO, W JAKIM DOMU SIĘ KTO WYCHOWYWAŁ.

Ja nie wiem, czy to już ten poziom zawiści, że trzeba dowalić się do tego, czy ktoś mieszka w domku jednorodzinnym, kawalerce czy trzypokojowym mieszkaniu?

Naprawdę, ale rodzina lub otoczenie, w którym się wychowaliśmy, nie definiują (w stu procentach oczywiście) tego, kim my jesteśmy. Ktoś może pochodzić z rodziny patologicznej i mieć dwie opcje - mogą popaść w podobną patologię albo kompletnie się od niej odciąć, udowadniając tym samym, że dzieci nie sądzi się za grzechy rodziców.

Dzienna dawka głupoty: 129

Twoi rodzice na pewno kupowali ci wszystko, o co tylko poprosiłaś, i nigdy nie musiałaś niczego pragnąć.

Ja bym pragnęła, aby te żenujące fragmenty w tej książce (czyli jakieś pięćset pięćdziesiąt stron) byłby już za mną, ale to chyba nie jest koncert życzeń.

Widzę, że niektórych kole w oczy, że ktoś może mieć w życiu trochę łatwiej (nie mówię, że lepiej) od nich.

Wyżej sra, niż dupę ma: 65

Dzienna dawka głupoty: 130

W stodole chowany: 23

I do tego jeszcze te twoje głupie plisowane spódnice.

Mój ulubiony argument (oczywiście jak każdy inny - z dupy wzięty).

„ - Dlaczego się z nią nie zadajesz?

- Bo chodzi w plisowanych spódnicach".

Tessa i Hardin dobrali się pod względem oceniania kogoś po wyglądzie, naprawdę. W romantyzmie była mowa o dwóch połówkach dusz i przypuszczam, że Goethe (albo specjaliści z programu „Ślub od pierwszego wejrzenia") nie powstydziłby się takiego cudownego dopasowania.

Wyżej sra, niż dupę ma: 66

Dzienna dawka głupoty: 131

W stodole chowany: 24

Serio, kto się tak ubiera w wieku osiemnastu lat?

Wiecie co, ja jestem zdania (i pewnie nie tylko ja), że ciuchy to jest najmniejszy problem, bo je można zmienić. Gorzej z mentalnością buraka, czy cebulaka (a Hardin zaraz będzie całym osiedlowym warzywniakiem).

Wyżej sra, niż dupę ma: 67

Dzienna dawka głupoty: 132

W stodole chowany: 25

Po tym cudownym wywodzie czeka nas kolejny, ponieważ Tessa ma zamiar opowiedzieć Hardinowi, jak to miała ciężko w życiu.

- Nic o mnie nie wiesz, ty protekcjonalny dupku! Moje życie wcale takie nie jest! Mój ojciec alkoholik zostawił nas, gdy miałam dziesięć lat, a moja matka urabiała sobie ręce po łokcie, żebym mogła pójść do college'u. Sama poszłam do pracy, gdy skończyłam szesnaście lat, żeby jej pomóc opłacać rachunki, i tak się składa, że lubię moje ubrania... Wybacz, że nie ubieram się jak dziwka, jak wszystkie dziewczyny wokół ciebie! Jak na kogoś, kto tak bardzo się stara wyróżnić z tłumu i być inny, bardzo łatwo osądzasz ludzi, którzy różnią się od ciebie!

Tu też polecę fragmentami, bo będzie łatwiej.

Mój ojciec alkoholik zostawił nas, gdy miałam dziesięć lat, a moja matka urabiała sobie ręce po łokcie, żebym mogła pójść do college'u.

Spoko, nie wypada przy obcym nadawać na własnych rodziców, ale tutaj jeszcze przypomnijmy sobie coś o matce-despotce - Tessa nie miała nic do gadania, jeżeli chodzi o wybór college'u (w sumie to w ogóle miała niewiele do powiedzenia o czymkolwiek), więc chcąc nie chcąc i tak by tam trafiła, ponieważ pani Young tak postanowiła.

I druga sprawa - studia w Stanach są płatne (a Tereska i tak pewnie ma je za pół darmo, bo miała pierdyliard stypendiów), więc nie tylko ona musi za nie płacić. Wszyscy płacą i nikomu się z tego tytułu nie żalą. Jeżeli delikwent nie ma pieniędzy, a chce studiować - zrobi sobie rok przerwy i będzie zarabiał, albo postara się o jakieś dotacje.

Wyżej sra, niż dupę ma: 68

Mary Sue jak się patrzy: 29

Sama poszłam do pracy, gdy skończyłam szesnaście lat, żeby jej pomóc opłacać rachunki, i tak się składa, że lubię moje ubrania...

Nie widzę powiązania z zarabianiem i lubieniem swoich ciuchów, no ale niech ci będzie.

I powtórzę - nie jesteś wyjątkowa dlatego, że poszłaś do pracy, nie będąc jeszcze pełnoletnią. Akurat to robi dużo osób, nawet w Polsce.

Wyżej sra, niż dupę ma: 69

Mary Sue jak się patrzy: 30

Wybacz, że nie ubieram się jak dziwka, jak wszystkie dziewczyny wokół ciebie!

Dobra, wchodzimy w temat slut shamingu (nie pierwszy raz), więc znowu będę się powtarzać.

Po pierwsze: to, że jakaś dziewczyna ubiera się inaczej, niż ja, bo lubi odsłonić więcej ciała lub woli bardziej przylegające ciuchy, nie oznacza, że jest dziwką!!! Nie i jeszcze raz nie! Na pewno niejednokrotnie słyszeliście komentarze, gdy mijaliście dziewczynę w krótszej spódniczce od innych dziewczyn, w stylu: „a krótszej się nie dało?", „jeszcze trochę i będzie biegać w samych majtkach" itp. To też jest slut shaming, gdyby ktoś nie jarzył. To jak ktoś się ubiera, to jest jego sprawa. JEGO, czyli tej osoby, która w tych ciuchach CHODZI. A nie osób trzecich, które są obserwatorami.

Po drugie: dlaczego słowo dziwka zostało użyte do określenia dziewczyn w otoczeniu Hardina? Za ile lat dojdzie wreszcie do świadomości społeczeństwa, że KOBIETA NIE UBIERA SIĘ PO TO, ABY PRZYCIĄGNĄĆ UWAGĘ MĘŻCZYZN. Ubiera się w krótkie sukienki albo obcisłe jeansy, bo to lubi lub czuje się w tym dobrze. Naprawdę, ona mogła przez długi czas bać się założyć sukienkę przed kolano i nałożyć mocniejszy makijaż przez kompleksy, a kiedy już to zrobiła – została zwyzywana od najgorszych.

Po trzecie: DLACZEGO KOBIETY SIĘ NIE WSPIERAJĄ? Pytam poważnie. Czy zamiast obrabiać sobie nawzajem dupy, nie można przemilczeć faktu i żyć dalej? Czy naprawdę trzeba zacząć debatować na temat dupy pani Iksińskiej w tych legginsach, czy wielkości ud Nowakowej? Ja już nie mówię o milszych rzeczach jak pochwalenie cudzego makijażu czy skomplementowanie nowych butów koleżanki.

Wyżej sra, niż dupę ma: 70

Mary Sue jak się patrzy: 31

Drama Queen: 42

Jak na kogoś, kto tak bardzo się stara wyróżnić z tłumu i być inny, bardzo łatwo osądzasz ludzi, którzy różnią się od ciebie!

Komuś tu leci hipokryzja z buźki razem z żółcią...

Wyżej sra, niż dupę ma: 71

Mary Sue jak się patrzy: 32

Dzienna dawka głupoty: 133

Tessa powstrzymuje się od płaczu i odwraca na pięcie od chłopaka.

Odwracam się, żeby mnie nie zobaczył w takim stanie, i zauważam, że zacisnął dłonie w pięści. Jakby był o coś zły.

Jakieś nadnaturalne moce, że zauważyłaś to, stojąc do niego plecami?

Dzienna dawka głupoty: 134

- Wiesz co, i tak wcale nie chcę się z tobą przyjaźnić, Hardin - mówię, po czym sięgam do gałki u drzwi. Wódka, która dodała mi odwagi, sprawia teraz, że ogarnia mnie smutek z powodu tej sytuacji i naszej kłótni.

Ja już nie pytam, dlaczego zadała to pytanie pod koniec rozdziału szesnastego (przez co czytam ten stek bzdur), bo nie mam na to siły (a sensownej odpowiedzi i tak nie otrzymam).

Dzienna dawka głupoty: 135

Drama Queen: 43

Karuzela nastrojów: 22

- Dokąd idziesz? - pyta Hardin.

Do diabła, może wreszcie ktoś zrobi z nią porządek.

- Na przystanek, żeby pojechać do domu i już nigdy, przenigdy tu nie wrócić.

Mistrz planowania: 23

Hardin mówi jej, że jest za późno, aby jechała autobusem, na co ta zaczyna śmiać mu się prosto w twarz.

Gorsza niż typowy sebix: 12

- Cóż, Hardin, nie mam innych opcji. Wszyscy są pijani... ja również.

Możesz wrócić do pokoju, który znasz najlepiej w tym domu (i nie, nie chodzi mi o norę Hardina) i się tam przekimać. Zresztą, jak wszyscy są napruci, to możesz spać gdziekolwiek, różnicy im to wielkiej nie zrobi.

Od biedy możesz też wezwać taksówkę, ale co ja się będę wysilać na pomysły.

Dzienna dawka głupoty: 136

Wtedy napływają łzy. Czuję ogromne upokorzenie, że ze wszystkich ludzi to właśnie Hardin zobaczy, jak płaczę. Znowu.

Ale o co ty ryczysz? Że musisz się tłuc komunikacją miejską?

Mary Sue jak się patrzy: 33

Dzienna dawka głupoty: 137

Drama Queen: 44

Hardin pyta się Tessy, czy zawsze ryczy na imprezach (prawidłowa odpowiedź to „tak"). Dziewczyna odpowiada, że tylko na tych, na których jest on i podchodzi do drzwi, aby wyjść.

- Thereso - mówi tak cicho, że ledwo go słyszę.

Ja pieprzę, daj jej wreszcie spokój. Najpierw się darłeś, bo siedzi w twoim pokoju bez pozwolenia, a jak już z łaski swojej chce się stamtąd wynieść (ja zresztą też), to ją niepotrzebnie zatrzymujesz.

Karuzela nastrojów: 23

Ma nieodgadnioną minę. Pokój znów zaczyna wirować. Muszę uchwycić się komody stojącej obok drzwi.

Jest to jeden z nielicznych (w tej książce) objawów przedobrzenia z alkoholem, jaki uda nam się uświadczyć.

- Dobrze się czujesz? - pyta.

No zajebiście, po prostu pokój zaczyna wirować.

Dzienna dawka głupoty: 138

- Może posiedzisz przez chwilę, a potem pójdziesz na przystanek?

- Myślałam, że nikomu nie wolno przebywać w twoim pokoju - oświadczam, siadając na podłodze.

Ja też.

Karuzela nastrojów: 24

Tessie się odbija, a Hardin natychmiast reaguje (jak na prawilnego mężczyznę przystało).

- Jeśli zwymiotujesz w moim pokoju...

W stodole chowany: 26

Mam życiową i nieśmieszną anegdotkę: kiedy mojemu psu się zbierało na wymioty, zgarnęłam go pod pachę i przytargałam przez pół pokoju, byleby tylko nie zarzygał dywanu i pozwoliłam mu puścić pawia na panele.

Bohaterka mówi, że napiłaby się wody, więc Hardin podaje jej plastikowy kubek. Tessa, będąc na co dzień ociężałą umysłowo (a co dopiero po wypiciu wódki), nie rozróżnia H2O od piwa i odmawia napicia się, sądząc, że kolega podał jej jakiś alkohol.

- To jest woda. Ja nie piję - wyjaśnia.

Z moich ust wyrywa się coś pomiędzy zdumionym okrzykiem a śmiechem. Niemożliwe, żeby Hardin nie pił.

Znane i (nie)lubiane: 18

- Zabawne. Chyba nie będziesz tu siedział i mnie niańczył? - Chcę tylko zostać sama w tym żałosnym stanie.

Tak, z pewnością zostawi cię samą w swoim pokoju, żebyś mu zarzygała perski dywanik i coś jeszcze.

Dzienna dawka głupoty: 139

- Budzisz we mnie najgorsze instynkty - mamroczę głośno, chociaż nie miałam takiego zamiaru.

Mamrotanie to mówienie cicho i niewyraźnie, a nie darcie jadaczki na cały pokój, ludzie złoci.

Dzienna dawka głupoty: 140

- Ostre słowa - oświadcza poważnym tonem.

Żyletka w mojej strugaczce z czasów podstawówki jest ostrzejsza niż jej wypowiedzi.

- Owszem, zamierzam tu siedzieć i cię niańczyć. Upiłaś się pierwszy raz w życiu i masz dziwny nawyk dotykania moich rzeczy, gdy nie ma mnie w pobliżu.

Ja po prostu to przemilczę...

Karuzela nastrojów: 25

Jeszcze trochę i to ciebie będzie dotykać, chociaż na to pozwolenia mieć nie będzie.

Podnosi się i siada na łóżku, unosząc nogi. Upijam łyk wody z kubka. Czuję miętę na brzegu i nie mogę przestać się zastanawiać, jak smakują usta Hardina.

Ja nie wiem, w jej stanie to zastanawiałabym się, jak nie zwrócić zawartości żołądka, no ale Tessa myśli, że po wypiciu kubka wody jest się całkowicie trzeźwym, więc...

Wyżej sra, niż dupę ma: 72

Dzienna dawka głupoty: 141

Po chwili woda rozpuszcza alkohol w moim żołądku i przestaje mi być tak gorąco.

Dla osób, które z alkoholem miały do czynienia bardziej na lekcjach teoretycznych z chemii, niż w praktyce, śpieszę z marnym wyjaśnieniem: wiadomo, po spożyciu alkohol trafia do żołądka i tam zaczyna się jego wchłanianie, potem do jelita cienkiego, a następnie przedostaje się do krwi i sobie tak krąży w organizmie. To w dużym teoretycznym uproszczeniu, bo nie będę się bawić profesora chemii czy kogoś tam innego.

Nie ma co się oszukiwać, że Anna Todd wie o chemii więcej ode mnie, a po tych bzdetach mogę ręczyć, że nie wie nawet tego, bo wodę to popija się między kolejnymi kieliszkami, żeby się nie odwodnić, a nie po tym, jak wódka już dawno krąży sobie w organizmie. Alkohol bardzo szybko się wchłania, a wypijanie kolejnych porcji w szybkim tempie powoduje gwałtowne zwiększenie stężenia alkoholu we krwi i wbrew miejskim legendom, jego rozkładu nie da się przyśpieszyć (nawet kubkiem wody, jak stwierdziła Tessa).

Dzienna dawka głupoty: 142

Moje złote rady, gdyby ktoś chciał pić i nie daj Bóg, wierzyłby w te bzdury: alkoholi się nie miesza (!), nie pije się na pusty żołądek (najlepiej zjeść coś tłustego) i nie chleje na wyścigi, bo zasada - im wolniej, tym lepiej jest tutaj bardzo na miejscu.

Boże, już nigdy więcej się nie upiję - obiecuję sobie w duchu, siadając wygodniej na podłodze.

Mistrz planowania: 24

Hardin postanawia odezwać się do dziewczyny i pyta, czy może zadać jej pytanie.

Wyraz jego twarzy mówi mi, że powinnam odmówić, ale pokój wokół mnie nadal wiruje, a ja mam wrażenie, że rozmowa pomoże mi się skupić, więc odpowiadam.

Faktycznie, z własnej, nieprzymuszonej woli odezwał się po to, abyś ty milczała jak zaklęta.

Dzienna dawka głupoty: 143

I żeby nie było - jak komuś tworzy się huragan w żołądku po przegięciu z alkoholem, to on nie ma ochoty do rozmowy. Raczej pilnuje się, żeby faktycznie nie puścić tego pawia albo chociaż zdążyć z nim do miejsca, które jest do tego przeznaczone.

Chłopak pyta, co chciałaby robić po college'u (ku wielkiemu zaskoczeniu bohaterki, która spodziewała się pytań rodem z gry w „Pytanie czy wyzwanie").

- Cóż, chcę być pisarką lub wydawcą, cokolwiek wydarzy się najpierw.

Ja mam nadzieję, że nikt w tym kraju (i na świecie) nie dopuści do żadnej z tych rzeczy.

Raczej nie powinnam być z nim szczera; pewnie mnie wyśmieje. Gdy jednak nie odpowiada, zbieram się na odwagę i zadaję mu to samo pytanie. Tylko przewraca oczami.

W stodole chowany: 27

Niektórzy lubią przez całe życie wykonywać zawód syn/córka i z tego się utrzymywać.

- To wszystko twoje książki? - pytam więc, pewnie na próżno.

- Tak - mamrocze.

- Którą lubisz najbardziej?

- Nie bawię się w takie rzeczy.

Dzięki ci, Panie! Przynajmniej oszczędzono mi dennej rozmowy o literaturze.

Następuje chwila niezręcznego milczenia, którą przerywa Mr. Buc.

- Pan Rogers wie, że znów jesteś na imprezie?

- Pan Rogers? - Podnoszę wzrok. Nie rozumiem.

Jak czytałam to pierwszy raz, to miałam przez chwilę problem, żeby ogarnąć, o kim mowa, no ale ona...

Gdyby ktoś nie wiedział - mowa o Noah. Tessa zapomniała, jak ma na nazwisko jej chłopak, ale zaprzątała sobie myśli tym, jak to by było całować się z Hardinem.

Wyżej sra, niż dupę ma: 73

Mary Sue jak się patrzy: 34

- Nie mów tak o nim, on jest... on jest... miły - wyjąkuję. Podnoszę się, gdy Hardin wybucha śmiechem.

Argument nie do przebicia.

Dzienna dawka głupoty: 144

W ogóle nie zna Noah.

Ale przynajmniej wie, jak ma na nazwisko (co mnie też zastanawia - skąd o tym wie? Przypuszczalnie mógłby wyciągnąć to od Steph, ale dlaczego ta dwójka miałaby gadać o chłopaku Tessy?).

- Nie możesz nawet marzyć o tym, żeby być taki jak on - dodaję ostro.

Tak właściwie, to są w sumie podobni. Oboje bez wyrazu, wkurwiający i to mistrzowie w ocenianiu po wyglądzie. Tylko opakowaniem się różnią.

- Miły? To pierwsze słowo, które przychodzi ci do głowy, gdy myślisz o swoim chłopaku?

Sorry, misiaczku, akurat była zajęta rozmyślaniem o kolorze twoich ust i palnęła to, co pierwsze przyszło jej na myśl (pomijając kilkunastosekundową przerwę na zajarzenie, kim jest pan Rogers).

To twój „miły" sposób mówienia, że jest nudny.

W stodole chowany: 28

Tessa mówi Hardinowi, że ten nie zna Noaha.

- No, wiem, że jest nudny. Od razu to poznałem po jego sweterkach i mokasynach. - Odchyla głowę, śmiejąc się, a ja znów zauważam jego dołeczki.

Wiecie co, od dziecka uczy się, że nie ocenia się nikogo po jego wyglądzie i że pierwsze wrażenie bywa często mylące.

Ale skoro Hardina wychowano w stodole, a Tereskę pod kloszem, to czego ja oczekuję?

No i naprawdę, koleś obraża jej chłopaka, a ona co? A ona widzi jego DOŁECZKI. No ale to jeszcze jest nic.

Wyżej sra, niż dupę ma: 74

W stodole chowany: 29

- Nie nosi mokasynów - protestuję, ale muszę zakryć usta, żeby nie roześmiać się wraz z nim z własnego chłopaka. Biorę kubek z wodą i upijam kolejny łyk.

A z czego się w sumie śmiejemy, bo chyba nie zajarzyłam? Z mokasynów? Poważnie?

Podstawą udanego związku są rozmowy ( i w sumie na tym mogłabym zakończyć, skoro rozmowy Tessy i Noah to są trzy zdania na tydzień), więc jeżeli Tereska faktycznie nie mogłaby zdzierżyć jakichś tam pierdół, typu ciuchy chłopaka - mogłaby delikatnie poruszyć z nim ten temat, a nie chichrać się z Mr. Bucem.

Mary Sue jak się patrzy: 35

Gorsza niż typowy sebix: 13

- Hm, chodzi z tobą od dwóch lat i jeszcze cię nie przeleciał, więc musi być ciotą.

A ty to niby jesteś macho, co?

Wyżej sra, niż dupę ma: 75

Dzienna dawka głupoty: 145

W stodole chowany: 30

Wypluwam wodę z powrotem do kubka.

- Coś ty, do cholery, właśnie powiedział? - A już myślałam, że się dogadamy.

- Słyszałaś mnie, Thereso. - Uśmiecha się okrutnie.

- Jesteś dupkiem, Hardin - syczę, po czym ciskam w niego do połowy pełnym kubkiem.

Well, wiecie, można było mu bardziej dogadać i zrezygnować z tego zimnego prysznica, ale z drugiej strony... ja jestem kobietą i mimo wszystko stoję po stronie Tessy. Brawo!!!

Hardin jest zaskoczony jej zachowaniem, a urażona duma Tereski każe jej wstać i wyjść z pokoju, co też niezgrabnie czyni. Na dole dostrzega Zeda z jakimś kolegą, więc do niego podchodzi. Nieznajomy przedstawia się jako Logan i podaje dziewczynie butelkę z jakimś alkoholem, którą ta z wdzięcznością przyjmuje. Po jakimś czasie pyta o Steph i dowiaduje się, że wyszła z imprezy w towarzystwie Tristana.

Wyszła? Co, do cholery? Powinnam się bardziej przejąć, ale wódka wypacza rzeczywistość. Dochodzę do wniosku, że stworzyliby z Tristanem uroczą parę. Kilka łyków wódki i znów czuję się wspaniale.

Nie baw się w swatkę, skarbie. Nie twierdzę, że do tego trzeba mieć jakieś specjalne kwalifikacje, ale wypadałoby chociaż trochę lepiej znać te osoby, a nie tylko wiedzieć, jak mają na imię.

Dzienna dawka głupoty: 146

To pewnie dlatego ludzie tyle piją. Przypominam sobie jak przez mgłę, że tego wieczoru przysięgałam nie tykać już więcej alkoholu, ale teraz nie jest źle.

Mistrz planowania: 25

Piętnaście minut później Tessa bawi się w najlepsze, żaląc nowym kolegom na Hardina.

- Wiecie co, Hardin to prawdziwy dupek - mówię im.

Obaj uśmiechają się szeroko.

- Tak, czasami bywa taki - potwierdza Zed i otacza mnie ramieniem.

Mam ochotę się odsunąć, ale nie chcę robić z tego afery, bo wiem, że dla niego to nic nie znaczy. Wkrótce tłum zaczyna rzednąć, a mnie ogarnia zmęczenie. Dociera do mnie, że nie mam jak wrócić do akademika.

Daruję sobie gadki o myśleniu przyszłościowym i innych takich bajerach, których w tej książce nie da się uświadczyć.

Mistrz planowania: 26

Tereska pyta Zeda, czy autobusy kursują przez całą noc, ale chłopak nie zna odpowiedzi na to pytanie.

- Ty i Zed, tak? - Jego głos jest przepełniony emocjami, których nie rozumiem.

Karuzela nastrojów: 26

Wstaję i przepycham się obok niego, ale chwyta mnie za ramię. Nie ma żadnych hamulców.

No taki bed boj, maca ci łokieć.

Dzienna dawka głupoty: 147

- Puść mnie, Hardin. - Rozglądając się za kolejnym kubkiem, którym mogłabym mu chlusnąć w twarz, dodaję: - Pytałam tylko o autobus.

- Uspokój się... jest trzecia nad ranem. Nie ma żadnych autobusów. Twój nowy pijacki styl życia znów cię tutaj uziemił. - W jego oczach błyszczy taka drwina, że mam ochotę go uderzyć. - Chyba że pójdziesz do domu z Zedem...

No z tym pijackim stylem życia to bym uważała, bo to, że ktoś raz na ruski rok (albo pierwszy raz w życiu) upije się, nie znaczy, że zacznie to robić codziennie i będzie dzielił dni na te, kiedy pije i kiedy odsypia wypity alkohol.

I owszem, mogłaby pójść do Zeda, żeby przekimać się na kanapie czy chociażby w wannie. Nie wszystko sprowadza się do seksu.

Wyżej sra, niż dupę ma: 76

W stodole chowany: 31

Gdy puszcza moje ramię, faktycznie wracam na kanapę do Zeda i Logana, ponieważ wiem, że to go zdenerwuje. Stoi nad nami przez chwilę i kiwa głową, po czym odchodzi naburmuszony. W nadziei, że pokój z zeszłego weekendu znów jest pusty, mówię Zedowi, żeby zabrał mnie na górę i pomógł mi go poszukać.

Nie można było tak od razu? To znaczy, pomijam kwestię tego szczeniackiego robienia na złość Hardinowi, bo chodzi mi o sam pokój. Serio, ominęłoby mnie sporo stron tego rozdziału i może byłby bardziej znośny.


Podsumowanie:

Wyżej sra, niż dupę ma: 76

Własny kręgosłup poszukiwany: 9

Ciemnogród opuszczony: 19

Znane i (nie)lubiane: 18

Chanel vs. Walmart: 2

Mary Sue jak się patrzy: 35

Dzienna dawka głupoty: 147

Mistrz planowania: 26

Drama Queen: 44

Gorsza niż typowy sebix: 13

Karuzela nastrojów: 26

Kim Dzong Tessa: 4

Gary Stu do kolekcji: 5

Słodko aż do porzygu: 5

Uczuciowy karton: 2

Pani Dulska: 2

W stodole chowany: 31

^^^

Nowy rozdział: 28.07.2017 r.

Do napisania,

Liv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top