Rozdział osiemnasty

Tessa i Zed odnajdują pokój, w którym ostatnim razem dziewczyna spała razem ze Steph, aczkolwiek okazuje się, że jedno łóżko zajmuje jakiś nieprzytomny facet. Zed mówi bohaterce, że jeżeli chce, może przespać się u niego na kanapie.

Walczę z alkoholowym zamroczeniem i próbuję przez chwilę myśleć rozsądnie.

Ty i rozsądne myślenie nie chodzi w parze, NIGDY. Nawet na trzeźwo.

Dochodzę do wniosku, że Zed, tak jak Hardin, podrywa pewnie wiele różnych dziewczyn. Jeśli się na to zgodzę, może to oznaczać, że zgadzam się go pocałować...

Co?

CO?

C O?

Błagam, nie zaczynajmy od jakichś durnych stwierdzeń. Przed nami jeszcze trzy strony, zdążymy się napatrzeć na takie bzdety.

I już nie czytaj między wierszami, bo ci to nie wychodzi. Nie analizujesz sonetu na zajęcia, więc nie doszukuj się drugiego dna. Koleś zaproponował ci nocleg, SAM NOCLEG. Bez wyżywienia, kąpieli czy rozdziewiczania.

Wyżej sra, niż dupę ma: 77

Dzienna dawka głupoty: 148

Cóż, mam wrażenie, że z takim wyglądem łatwo jest Zedowi namówić dziewczyny na coś więcej niż tylko pocałunek.

Weź ty się już odczep od wyglądu osób trzecich, bo nie ręczę za siebie.

– Myślę, że zostanę tutaj na wypadek, gdyby wróciła Steph – odpowiadam.

Tak, bo nawalona Steph z pewnością będzie cię szukać albo samodzielnie wpadnie na to, że siedzisz w tym pokoju. Na Boga, ona pewnie nawet nie pamięta, które to pomieszczenie, bo ostatnim razem była nieprzytomna, gdy zanosił ją tam Nate.

Dzienna dawka głupoty: 149

Tereska żegna się z Zedem, który prosi ją, aby na siebie uważała i odchodzi w nieznane.

Gdy drzwi zamykają się za nim, od razu przekręcam klucz w zamku. Nie wiadomo, kto jeszcze tu wejdzie. Zerkam na chrapiącego w śpiączce – czuję się przy nim bezpieczna, bo długo się nie obudzi.

No kretynizm do sześcianu. Naprawdę, tutaj to przydałyby się jakieś punkty ekstra, za taką bezmyślność.

Primo: NIE MASZ ŻADNEJ PEWNOŚCI, KIEDY TEN KOLEŚ SIĘ OBUDZI. Jeżeli założymy, że znajduje się w stanie upojenia alkoholowego (a rękę dam sobie uciąć, że tak jest), to muszę cię rozczarować: proces metabolizmu alkoholu jest kwestią indywidualną i u każdego przebiega w innym tempie, więc skończoną bezmyślnością jest zakładanie, że ten facet prześpi jak niemowlak całą noc.

Dzienna dawka głupoty: 150

Secundo: nie wiesz, jak długo tam leży. Mógł paść na początku imprezy, a za jakiś czas obudzi się i może się zrobić nieprzyjemnie.

Dzienna dawka głupoty: 151

Tertio: ZAMYKANIE. SIĘ. W. JEDNYM. POKOJU. Z. OBCYM. FACETEM. Poważnie, ktoś powinien poważnie popukać się w główkę. Ostatnio nikt jej do pokoju nie wlazł, nawet nie próbował tego zrobić, więc mogła sobie to darować.

Dzienna dawka głupoty: 152

Voto: nie rozumiem, dlaczego nie włączył jej się odruch poszukania innego pokoju. Serio. W pokoju śpi obcy, pijany facet, a ona i tak na chama się tam pakuje.

Dzienna dawka głupoty: 153

Zmęczenie, które ogarnęło mnie na dole, powoli mija; myślami wracam do Hardina i jego słów na temat tego, dlaczego Noah jeszcze się ze mną nie przespał.

Doskonały czas i miejsce do rozmyślania na temat swojej czystości, nie ma co.

Hardinowi, który co weekend ma inną dziewczynę, może się to wydawać dziwne, ale Noah jest dżentelmenem. Nie musimy uprawiać seksu, świetnie się razem bawimy, robiąc inne rzeczy, jak... cóż... chodzimy do kina i na spacery.

Przekonałaś mnie tymi „innymi rzeczami", serio. To zdanie brzmiało tak, jakbyś była tego pewna w stu, ba, w dwustu procentach.

I nie wchodzimy innym osobom do łóżka, złociutka. Ja wiem, że cała ta banda pchała się do twojego, ale nie trzeba odpowiadać pięknym za nadobne.

Wyżej sra, niż dupę ma: 78

Dzienna dawka głupoty: 154

Kładę się z tą myślą, ale sen nie przychodzi – wlepiam wzrok w sufit i zaczynam liczyć panele.

Powrót do przeszłości, co? Tylko nie rób tego całą noc.

Dziewczyna zasypia, ale niedługo dane jej jest pospać – za głupotę zresztą się płaci, a termin na zapłatę (w jej przypadku) był bardzo krótki, jak widać.

– Jeszcze cię tu... nie widziałem – słyszę nagle głęboki głos tuż przy uchu.

Zrywam się i uderzam podbródkiem w jego głowę, przygryzając sobie język. Jego ręka leży na łóżku, dosłownie centymetry od moich ud. Oddech mu się rwie, śmierdzi wymiocinami i alkoholem.

– Jak masz na imię, ślicznotko? – dyszy.

Zaczynam się dławić. Odpycham go chudym ramieniem, ale to nic nie daje; chłopak tylko się śmieje.

– Nie zrobię ci krzywdy... tylko się zabawimy – dodaje i oblizuje wargi, zostawiając nitkę śliny na brodzie.

Będę na tyle bezczelna i powiem (napiszę): a nie mówiłam?

Nie twierdzę, że prosiła się (nie daj Boże) o gwałt czy inne nieprzyjemności, ale mogła uniknąć całej sytuacji, gdyby ruszyła trochę głową. Stwierdziła, że nie pójdzie do Zeda, bo się zacznie do niej przystawiać, ale nie pomyślała, że pijany koleś może mieć podobne (lub gorsze) plany.

Dzienna dawka głupoty: 155

Wszystko wywraca mi się w żołądku. Nagle wpadam na pomysł, żeby kopnąć go kolanem, mocno. Mocno i dokładnie tam. Łapie się za krocze i zatacza do tyłu, dając mi szansę ucieczki. Gdy w końcu przekręcam klucz drżącymi palcami, wybiegam na korytarz, gdzie kilka osób wita mnie dziwnymi spojrzeniami.

Daruję sobie przemowy na temat zamykania drzwi (ale i tak dam za to punkt), ale jak oni mieli się spojrzeć? Na pewno byli zaskoczeni, że w środku nocy ktoś jak oparzony wyskoczył z pokoju i zaczął biec, a biorąc pod uwagę fakt, że pewnie byli nieziemsko napruci (i pewnie na alkoholu się nie skończyło) – nie myśleli zbyt logicznie.

Dzienna dawka głupoty: 156

Co ciekawe, nikogo nie dziwi dziewczyna ścigana w korytarzu.

No, pewnie pomyśleli, że w berka się bawicie.

I żeby nie było – zdanie wyżej była mowa o kilku osobach, a nie wszystkich imprezowiczach. Jakby wpadła do salonu (gdzie w większej mierze odbywał się ten cały Project X), na pewno ktoś by zareagował. A skoro znajdowała się w jakimś korytarzu, pewnie sto kilometrów od centrum imprezy, to niespecjalnie się dziwię, że nikt nie zainterweniował (co nie znaczy, że to popieram), bo pewnie to były osoby, które były już w stanie krytycznym i mogłyby pomyśleć, że panele to łóżko, a wyliniały dywan jest miękką kołderką.

Moje stopy kierują się własną wolą – niosą mnie do jedynego miejsca, które znam w tym przeklętym domu.

Zapytałabym, czy chodzi o ten pokój, z którego wybiegła, no ale wtedy to już serio musiałaby mieć coś z głową.

Oczywiście mowa o pokoju Hardina. Tereska wali do drzwi równie mocno, jak on na poprzedniej imprezie dobijał się do łazienki, w której ona prowadziła rozmowę z Noah'em.

– Tess? – pyta zdezorientowany Hardin. Przeciera oczy dłonią. Ma na sobie tylko czarne bokserki, a włosy sterczą mu na wszystkie strony. Co ciekawe, jestem bardziej zaskoczona jego wyglądem niż faktem, że po raz pierwszy nazwał mnie „Tess" zamiast „Theresa".

Nie bardzo rozumiem, co w tym takiego szokującego. Spodziewałaś się, że, nie wiem, on śpi w pajacu i szlafmycy?

Dzienna dawka głupoty: 157

Hardin wychodzi na korytarz i piorunuje spojrzeniem pijanego i nachalnego adoratora Tessy, który z gracją słonia w składzie porcelany odwraca się i wraca do siebie. Chłopak pozwala wejść dziewczynie do swojego pokoju (łamiąc tym swój dziwny zakaz, no ale).

Karuzela nastrojów: 27

Nie mogę nie zauważyć, jak jego mięśnie poruszają się pod wytatuowaną skórą, gdy wraca do łóżka. Na plecach nie ma tatuaży, co jest trochę dziwne, bo ma nimi pokrytą pierś, ramiona i brzuch.

Co w tym takiego dziwnego? Nie wiem, czy istnieje jakaś reguła, że skoro masz tatuaże w jednym miejscu, to musisz mieć koniecznie w innym? Słodki Jezu, robisz je tam, gdzie ci się podobają.

Dzienna dawka głupoty: 158

– Nic ci nie jest? – Jego głos jest jeszcze bardziej ochrypły niż zazwyczaj.

Pewnie dlatego, że spał.

– Tknął cię? – pyta bez śladu sarkazmu ani humoru.

– Nie, ale próbował. Byłam na tyle głupia, żeby zamknąć się w pokoju z pijanym nieznajomym, więc podejrzewam, że to moja wina.

Oczywiście, że fakt, że zamknęłaś się z nim w jednym pokoju to twoja wina i nie ma co się oszukiwać. No ale nie można zwalić na ciebie tego, że jakiś pijany oblech się do ciebie przystawiał i chciał skrzywdzić (chociaż mogłaś tego uniknąć).

– To nie twoja wina. Nie jesteś przyzwyczajona do takich... sytuacji.

SŁUCHAM?

Rozumiem, że inne dziewczyny, zaprawione w bojach, jeżeli chodzi o imprezy, są przyzwyczajone, że raz na jakiś czas, pijany kretyn ma potrzebę pomacania lub zgwałcenia ich, gdy śpią?

No do chuja miłego pana, dlaczego ktokolwiek ma się przyzwyczajać do takiego zachowania? Nikt nie ma prawa tknąć kogokolwiek bez jego zgody.

– Nie planuję się do nich przyzwyczajać. Naprawdę po raz ostatni przyszłam tutaj, i w ogóle na jakąkolwiek inną imprezę. Nie wiem, po co się starałam. A ten chłopak... był taki...

Mistrz planowania: 27

– Nie płacz, Tess – szepcze Hardin.

Najśmieszniejsze jest to, że nawet nie wiedziałam, że płaczę.

To w sumie nie jest śmieszne. Albo ja śmieję się z zupełnie innych rzeczy.

Hardin podnosi rękę. Już mam się odsunąć, ale udaje mu się opuszką kciuka zetrzeć łzę z mojego policzka. Otwieram usta zdumiona jego łagodnością. Kim jest ten facet i gdzie się podział wredny, nieuprzejmy Hardin?

Pewnie jeszcze siedzi na herbatce u Morfeusza i nie chce mu się wracać na ziemię, do ciebie.

Karuzela nastrojów: 28

– Nie zauważyłem dotąd, jakie masz szare oczy – mówi tak cicho, że muszę się pochylić, żeby go usłyszeć.

Słodko aż do porzygu: 6

Wciąż dotyka mojego policzka, a ja mam w głowie gonitwę myśli. Wciąga dolną wargę i przygryza zębami kolczyk. Kiedy nasze oczy się spotykają, opuszczam głowę, gdyż nie wiem, co się dzieje. Gdy jednak Hardin odsuwa rękę, znów zerkam na jego wargi. Moje sumienie i hormony walczą z sobą.

Oczywiście wiadomo, kto wygrywa. Zresztą, kto ZAWSZE wygrywał. A jak nie to...

W końcu sumienie przegrywa – przyciskam wargi do warg Hardina, całkowicie go tym zaskakując.

A na konsekwencje tego pocałunku przyjdzie nam poczekać jeszcze trochę.

Podsumowanie:

Wyżej sra, niż dupę ma: 78

Własny kręgosłup poszukiwany: 9

Ciemnogród opuszczony: 19

Znane i (nie)lubiane: 18

Chanel vs. Walmart: 2

Mary Sue jak się patrzy: 35

Dzienna dawka głupoty: 158

Mistrz planowania: 27

Drama Queen: 44

Gorsza niż typowy sebix: 13

Karuzela nastrojów: 28

Kim Dzong Tessa: 4

Gary Stu do kolekcji: 5

Słodko aż do porzygu: 6

Uczuciowy karton: 2

Pani Dulska: 2

W stodole chowany: 31

^^^

Kolejny rozdział za nami, a końca tego ksioopka nadal nie widać. To tak informacyjnie, gdyby ktoś chciał wiedzieć. Przed nami jeszcze jakieś osiemdziesiąt rozdziałów (być może do emerytury zdążę przeanalizować całą serię, a jak nie to pozostawię tę misję moim potomkom do spełnienia).

Jakich zespołów słuchacie? A może wcale nie słuchacie? Jak macie jakichś swoich ulubieńców, możecie rzucić jednym ulubionym tytułem. ;)

Nowy rozdział: 04.08.2017 r.

Do napisania,

Liv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top