Rozdział dwudziesty piąty

Po długim oczekiwaniu – wreszcie znalazłam dłuższą chwilę, aby ponownie zasiąść i czerpać z tej studni bez dna głupoty. No to jedziemy z koksem.

Hardin wywozi Tessę na jakieś romantyczne wydupiewo, co bardzo martwi dziewczynę, która boi się przebywać z nim sam na sam (wiadomo – do pewnego momentu, no ale...). Nie mniej jednak – Teresce podoba się sielski obrazek: kolorowa łączka, przyjemny wiaterek i słoneczko.

– Co będziemy tu robić? – pytam, wysiadając z samochodu.

– Hm, najpierw pójdziemy na spacer.

Wzdycham. Przywiózł mnie tutaj, żeby poćwiczyć?

Ja chyba jestem jakaś zacofana i mentalnie to żyję w średniowieczu, ale co złego jest w prozaicznym spacerze? Koleś nie kazał wbić ci się w sportowe wdzianko i napieprzać przez sześćdziesiąt minut kółka dookoła polany. Czy takie spacer mógłby się NIE udać?

Oboje milczymy przez większość spaceru, Hardin rzuca tylko od czasu do czasu niegrzeczny komentarz na temat tego, jak wolno idę.

W stodole chowany: 45

A i owszem. Ciekawe, gdzie koledze się tak spieszy, że pogania Tereskę, która w swoich rozważaniach próbuje doszukać się innego oblicza Hardina – wrażliwego na sztukę i piękno Matki Ziemi.

Kilka minut później stajemy nad strumieniem, a raczej rzeką. Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy, ale woda wygląda na dość głęboką.

Głębi w jego zachowaniu ni jak nie da się znaleźć, ale mamy za to głęboki strumyczek. Uroczo.

Hardin, nic nie mówiąc, zaczyna ściągać czarny podkoszulek przez głowę. Błądzę wzrokiem po jego wytatuowanym torsie. Nagie gałęzie martwego drzewa wyryte w jego skórze są raczej pociągające niż przerażające w blasku słońca. Hardin pochyla się, żeby rozwiązać brudne czarne buty, i zerka w moją stronę, przyłapując mnie na gapieniu się na jego półnagie ciało.

– Zaraz, dlaczego się rozbierasz? – pytam.

Bo jest fanatykiem z Greenpeace'u i aby oszczędzać wodę, co drugi dzień myje się w rzece, a ciebie próbuje przekonać do takiego stylu życia (w sumie to mam anegdotkę: pewna dziewczyna poznała fajnego chłopaka na Tinderze, a on na pierwszej randce zabrał ją na spotkanie korwinistów; romantyczny niczym Hardin).

– Masz zamiar pływać? W tym? – mówię, wskazując wodę.

Nie słonko, on pływa po warszawsku – dupą po piasku.

Dzienna dawka głupoty: 229

Chłopak namawia dziewczynę, aby popływała razem z nim, ale ona stanowczo odmawia (przez dokładnie dwie strony w PDF-ie, co osobiście uważam za spory sukces). Hardin przedstawia kuszącą ofertę – jeżeli ona z nim popływa, on odpowie na jedno z jej pytań. Dodatkowo pozwala ubrać jej swoją koszulkę, aby nie musiała moczyć swoich ciuchów.

Nie mogę przestać podziwiać zapachu jego podkoszulka, na który składają się woda kolońska i coś, co jestem w stanie opisać tylko jako woń Hardina.

Jestem święcie przekonana, że to pot.

Tessa próbuje wskoczyć do rzeki, ale przy samym brzegu zaczyna panikować i gwałtownie się zatrzymuje. Hardin do niej podpływa i pomaga wejść, na co bardzo gwałtownie reaguje ciało Tereski.

Nasze gołąbeczki przez dłuższą chwilę beztrosko pluskają się w wodzie, aż w końcu naszej heroinie przypomina się, że mieli umowę i postanawia zadać mu pytanie.

– Kogo kochasz najbardziej na świecie?

Dlaczego go o to zapytałam? Chcę wiedzieć bardziej konkretne rzeczy, na przykład dlaczego jest takim dupkiem. Dlaczego jest w Stanach?

Zerka na mnie podejrzliwie, jakby moje pytanie zbiło go z tropu.

– Siebie – odpowiada, po czym na kilka sekund zanurza się pod wodę.

Oczywiście Teresa nie byłaby sobą, gdyby poprzestała tylko na tym. Jak to ona – musiała strzelić jakimś tekstem nie na miejscu.

– To niemożliwe – mówię prowokacyjnie. Wiem, że jest arogancki, ale musi kochać kogoś jeszcze... kogokolwiek. – A rodziców? – pytam i od razu tego żałuję.

Jego twarz wykrzywia się gniewnie, a jego oczy tracą miękkość, którą tak polubiłam.

– Nigdy więcej nie poruszaj tematu moich rodziców, jasne? – warczy.

Reakcja i może trochę wyolbrzymiona, ale primo: to Hardin, on lubi robić takie rzeczy, secundo: są kwestie, których nie porusza się przy pierwszej rozmowie/spotkaniu/randce/cokolwiek innego. Czasami wypadałoby to uszanować.

Mary Sue jak się patrzy: 43

Dzienna dawka głupoty: 230

– Przepraszam, byłam po prostu ciekawa. Powiedziałeś, że odpowiesz na każde pytanie – przypominam mu cicho.

Skarbie, ja przypomnę jego odpowiedź:

– Jeśli wejdziesz do wody, odpowiem na jedno z tych twoich wścibskich pytań. Na każde, jakie chcesz, ale tylko jedno – uprzedza.

Na JEDNO pytanie. A jeżeli dobrze liczę to pierwszym (i zarazem ostatnim) było to o obiekt największych uczuć.

Dzienna dawka głupoty: 231

Hardinowi złość przechodzi tak szybko, jak przyszła i na powrót wydurnia się z Tessą, wrzucając ją do wody (szalony koncept: koleś próbuje ją utopić, aby oszczędzić cierpień czytelnikom).

Podpływam do niego, a on znów mnie łapie. Tym razem jednak obejmuję go udami w talii, nawet o tym nie myśląc. Spomiędzy jego warg wyrywa się zszokowany okrzyk.

– Przepraszam – mamroczę, rozplatając nogi.

Hardin łapie je i ponownie kładzie wokół swej talii. Pomiędzy nami znów przepływa ten specyficzny prąd, ale tym razem jest mocniejszy niż kiedykolwiek. Dlaczego to zawsze mi się z nim przytrafia? Odpycham od siebie wszelkie myśli i obejmuję ramionami jego szyję.

Dochodzimy do kluczowego momentu w tym rozdziale i pewnie większość z Was domyśla się, co będzie działo się dalej (a jeżeli nie to zaraz się przekona). Na wstępie zaznaczam: imię Noah lub jakiekolwiek, nawet najmniejsze, wspomnienie chłopaka Tessy do końca tego rozdziału NIE PADNIE.

– Co ty ze mną wyprawiasz, Tess? – szepcze Hardin, pocierając kciukiem moją dolną wargę.

– Nie wiem... – odpowiadam szczerze, a jego kciuk wciąż błądzi po moich ustach.

Protect this innocent cinnamon roll.

– Te wargi... rzeczy, które mogłabyś nimi robić – mówi powoli, uwodzicielsko.

To aż dziwne, że ona wie, co się właśnie wyprawia, skoro jest taka święta, a matka nie pozwalała oglądać jej MTV.

– Chcesz, żebym przestał? – Spogląda mi w oczy; jego źrenice są tak szerokie, że tęczówki tworzą wokół nich jedynie cienką obrączkę ciemnej zieleni.

Brakuje tutaj odnośnika do wiedzy bezużytecznej o tym, że nasze źrenice rozszerzają się, kiedy patrzymy na coś (lub kogoś), co nam się podoba, a zwężają w reakcji, które wizualnie nas odpychają.

– Nie możemy być tylko przyjaciółmi. Wiesz to, prawda?

Spoko, przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby wskoczyć na wyższy poziom. Nie przeszkadzajcie sobie.

– Och, Hardin – jęczę i ściskam go nogami. Kładę dłonie na jego plecach i wbijam paznokcie w skórę. Mogłabym eksplodować od samych jego pocałunków w szyję.

– Chcę sprawić, żebyś jęczała moje imię raz po raz, Tesso. Proszę, pozwól mi na to. – Jego głos jest pełen desperacji.

To w sumie całkiem zastanawiające: Hardin mógłby mieć bez mała każdą dziewczynę, a i tak wybrał mamałygę, która w kontakcie z nim zachowuje się jak plastelina, z którą da się zrobić absolutnie wszystko. Spoko, argument, że facecie lubią zdobywać, byłby całkiem w porządku, gdyby on MIAŁ CO zdobywać. Ona sama pcha się w jego ramiona i nawet tego nie ukrywa.

W głębi ducha już wiem, że nie zdołam mu odmówić.

A szkoda.

Własny kręgosłup poszukiwany: 15

– Powiedz to, Tesso.

Przygryza moją małżowinę. Znów kiwam głową, tym razem mocniej.

– Musisz to powiedzieć, maleńka, głośno, żebym wiedział, że naprawdę tego chcesz. – Zsuwa dłoń niżej, pod podkoszulek, który mam na sobie.

Wyjątkowo niedomyślny jesteś, laska zachowuje się jak jakaś narośl, a tobie jeszcze jakieś słowne potwierdzenia są potrzebne.

Dzienna dawka głupoty: 232

Nic nie mówi, zamiast tego zaciska dłonie na moich udach, unosi mnie wyżej i zaczyna iść. Kiedy dociera na brzeg, puszcza mnie i wychodzi z wody. Jęczę zawiedziona, bez wątpienia podbudowując jego ego, ale nie dbam o to. Wiem tylko, że pragnę Hardina, potrzebuję go. Wyciąga do mnie ręce i pomaga mi wstać.

Na moje oko to ty teraz potrzebowałabyś SMS-a albo telefonu od matki lub Noaha, który przypomniałby ci, że to, co teraz robisz to zdrada.

Dzienna dawka głupoty: 233

– Chcesz, żeby to się stało tutaj? Czy w moim pokoju?

Najlepiej to żeby w ogóle się nie stało.

Nerwowo wzruszam ramionami. Nie chcę wracać do jego pokoju, bo to za daleko – podróż da mi zbyt dużo czasu, żebym zmieniła zdanie na temat tego, co chcę zrobić.

I to jest złe, bo...? Przypomnisz sobie, że masz chłopaka i matkę, której obiecałaś trzymać się z daleka od tego typa? Faktycznie, tragedia.

Dzienna dawka głupoty: 234

Nikt nigdy nie widział mnie tak odsłoniętej, Hardin zaś widział już wiele dziewczyn, które na pewno wyglądały o wiele lepiej ode mnie. Podnoszę ręce, żeby się zakryć, ale on siada, chwyta moje nadgarstki i przyciska je do moich boków.

To w sumie trochę przykre, że nawet w obliczu takiego zbliżenia ona nie potrafi przestać myśleć o innych dziewczynach. Z założenia seks jest najintymniejszym doświadczeniem człowieka i kiedy już rozbierasz się przed drugą osobą, powinieneś wyzbyć się poczucia bycia gorszym albo druga osoba powinna tak na ciebie działać.

Zonk! Hardin oznajmia Tessie, że nie ma zamiaru uprawiać z nią seksu... jeszcze.

– Jest wiele innych rzeczy, które najpierw chcę ci zrobić.

... no bo utopić się nie dałaś.

– Nie mogę uwierzyć, że nikt cię jeszcze nie przeleciał – szepcze i znów układa się na boku.

Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

Hardin przechodzi do robienia palcówki Tessie, której opis ominę, bo i tak niczego nie wnosi do historii.

– Właśnie tak, Tesso, dojdź dla mnie – szepcze Hardin, przez co całkowicie tracę nad sobą kontrolę. – Spójrz na mnie, maleńka – mruczy.

Coś mi tu zalatuje inną pornografią.

Chanel vs. Walmart: 3

Było i minęło, Tessa miała orgazm i dochodziła przez kilka minut do siebie, a Hardin w tamtym czasie zdążył się ubrać.

– Wracamy? – W moim głosie wyraźnie słychać zawstydzenie. Sądziłam, że zechce, bym i ja go dotknęła; nawet jeśli nie wiem, co miałabym robić, mógłby mi to wytłumaczyć.

Słoneczko ty moje, o ile chcesz się założyć, że on ma od tych zadań inne koleżanki, bardziej doświadczone od ciebie?

Hardin odpowiada, że na razie niczego mu nie brakuje i nie musi sprawiać mu przyjemności.

Czy znów stanie się wobec mnie wredny? Mam nadzieję, że nie, nie po tym. Właśnie połączyło nas najintymniejsze doświadczenie mojego życia. Nie zniosę, jeśli znów potraktuje mnie okropnie.

No wszystko super, ale jak miałby cię potraktować, nie wiem, taki Noah, którego przed paroma minutami zdradziłaś? Przejmujesz się kolesiem, który ma w poważaniu opinię całego społeczeństwa na swój temat, zapominając, że tak na dobrą sprawę to ty wychodzisz na tą najgorszą.

Bo Hardin jest wolnym strzelcem. Nie ma dziewczyny, narzeczonej, żony czy nienagannej opinii i może robić, co mu się żywnie podoba. A ty masz chłopaka, nadopiekuńczą matkę i czystą kartkę, która za niedługo mogłaby zapełnić się takimi określeniami jak „dziwka", „puszczalska" lub „szmata".

Nie wiem, ale ja tak kalkuluję i dochodzę do wniosku, że utrata kontaktu z tym chłopakiem jest mniejszą stratą, niż późniejsze konsekwencje, kiedy wasze baraszkowanie nad uroczym strumyczkiem wyjdzie na jaw.

Czekam, aż się do mnie odezwie, kiedy wracamy do samochodu, ale on nic nie mówi. W mojej głowie powstają już najgorsze możliwe scenariusze tego, co zaraz się wydarzy. Gdy Hardin otwiera mi drzwi, kiwam głową w podzięce.

– Czy coś się stało? – pyta, wyjeżdżając ze żwirowej drogi.

– Nie wiem. Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? – Boję się odpowiedzi i nie potrafię na niego spojrzeć.

– To nie ja, ty dziwnie się zachowujesz.

– Nie odezwałeś się do mnie ani słowem, odkąd... no wiesz.

– Odkąd dałem ci twój pierwszy orgazm?

Szczęka mi opada, a policzki czerwienieją. Dlaczego nadal zaskakuje mnie jego bezczelność?

Przed kilkoma minutami leżałaś przed nim, jak cię Pan Bóg stworzył, a wstydzisz się używać w jego obecności takich słów jak „seks" lub „orgazm". Litości.

Mary Sue jak się patrzy: 44

Dzienna dawka głupoty: 235

– No... tak. Od tamtej pory ciągle milczysz. Ubrałeś się i wróciliśmy. – Szczerze mówiąc, teraz wydaje mi się to najlepszą opcją, ale dodaję: – Czuję się przez to tak, jakbyś mnie wykorzystał albo coś takiego.

Nie no, koleś powinien był ci się oświadczyć i oznajmić, że od tego momentu będziecie bawić się w dom i udawać szczęśliwą rodzinę.

I naprawdę, Tessa, najbardziej to powinnaś czuć wyrzuty sumienia, że właśnie zdradziłaś swojego chłopaka.

Wyżej sra, niż dupę ma: 108

Drama Queen: 56

– Co? Oczywiście, że cię nie wykorzystuję. Wykorzystałbym cię, gdybym sam coś z tego miał – oświadcza tak bezceremonialnie, że do moich oczu napływają łzy.

Robię, co mogę, żeby je powstrzymać, ale jedna mi się wymyka.

– Płaczesz? Co ja takiego powiedziałem? – Kładzie dłoń na moim udzie. Ku mojemu zaskoczeniu ten gest mnie uspokaja. – Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało... Przepraszam. Nie wiem, co się robi po czymś takim, a poza tym nie zamierzałem tak po prostu zostawić cię w twoim pokoju i odejść. Pomyślałem, że może poszlibyśmy razem na kolację. Na pewno umierasz z głodu. – Delikatnie ściska moje udo.

Uśmiecham się do niego; ulżyło mi po jego słowach. Ocieram łzę, która mi się przedwcześnie wymknęła, a razem z nią znikają moje obawy.

Czasami facet mówi to, co dziewczyna chciałaby akurat usłyszeć... Ale tak tylko sobie gdybam.

Nie wiem, co takiego ma w sobie Hardin, że staję się przy nim taka emocjonalna pod każdym możliwym względem.

Ja też nie wiem, chociaż gdybym miała do czynienia osobiście z taką jednostką, to chodziłabym wściekła przez cały czas, kiedy musiałabym go widywać.

Myśl, że mnie wykorzystał, wzbudziła we mnie o wiele większe zdenerwowanie, niż powinna.

Tak, z tym się zgodzę (jeszcze fajnie by było, gdybyś w tym momencie przypomniała sobie o Noahu).

Moje uczucia wobec niego są bardzo pogmatwane. W jednej chwili go nienawidzę, a w następnej chcę go pocałować. Czuję przy nim rzeczy, o których nawet nie wiedziałam, że mogę czuć, i to nie tylko w sferze seksualnej. Sprawia, że śmieję się i płaczę, krzyczę i wrzeszczę, ale przede wszystkim – przy nim czuję, że żyję.

Tym uroczo mdłym wyznaniem kończymy rozdział dwudziesty piąty, który możemy nazwać przełomowym: doszło do pierwszego poważniejszego zbliżenia Tessy i Hardina. A w następnym rozdziale powitamy pana Roggersa. Na moment, no ale zawsze coś.

Podsumowanie:

Wyżej sra, niż dupę ma: 108

Własny kręgosłup poszukiwany: 15

Ciemnogród opuszczony: 20

Znane i (nie)lubiane: 20

Chanel vs. Walmart: 3

Mary Sue jak się patrzy: 44

Dzienna dawka głupoty: 235

Mistrz planowania: 37

Drama Queen: 56

Gorsza niż typowy sebix: 19

Karuzela nastrojów: 38

Kim Dzong Tessa: 4

Gary Stu do kolekcji: 5

Słodko aż do porzygu: 7

Uczuciowy karton: 2

Pani Dulska: 2

W stodole chowany: 45

^^^

Cześć i czołem!

Wiem, poślizg miałam ogromny, ale ostrzegałam. Niestety, nie udało mi się ogarnąć życiowej kuwety tak, aby znaleźć czas na analizę, ale już wracam... a przynajmniej mam taką nadzieję. Nadal nie obiecuję systematyczności, ale zrobię co w mojej mocy.

Mam nadzieję, że nie posnęliście przy tym rozdziale. Jak na razie nie mam w planach obszerniejszego komentowania scen dla dorosłych (chyba że znajdę perełki, jak program wirowania w pralce u E.L. James), więc jeżeli kogoś one ciekawią - odsyłam do książki.

Gdyby ktoś chciał się kiedyś ze mną skontaktować: zapraszam na Twittera (@letztenbriefx).

Jak Wam idzie w szkole/na studiach/w pracy? Chwalcie się (bądź żalcie). ;)

Nowy rozdział: 01.12.2017 r.

Do napisania,

Liv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top