Rozdział dwudziesty
Tessa opuściła imprezę w bractwie, która zakończyła się pocałunkiem z Hardinem oraz kłótnią z owym typem.
Po półtoragodzinnym spacerze z GPS-em w końcu docieram na kampus.
Mojego brata i tak nie przebiła; on chodził miesiąc z Google Maps do szkoły po tym, jak się przeprowadziliśmy (raptem dziesięć minut dalej od dawnego miejsca zamieszkania, wystarczyło wyjść na główną ulicę w mieście i iść nią cały czas). Przez trzy tygodnie chodził okrężnymi drogami, bo go tak mapa prowadziła, aż w końcu moja mama się zlitowała i pokazała mu krótszą drogę.
Całkowicie trzeźwa, z myślą, żeby w związku z tym już się nie kłaść, zatrzymuję się w 7-Eleven i kupuję kawę.
Ja po prostu przemilczę to kretyńskie stwierdzenie, że ona cudownie wytrzeźwiała po wypiciu szklanki wody. Lećmy dalej.
Gdy kofeina zaczyna krążyć w moich żyłach, uświadamiam sobie, że jest wiele rzeczy, których nie rozumiem w Hardinie. Na przykład: dlaczego zapisał się do bractwa pełnego gogusiów, skoro jest chuliganem, i dlaczego tak szybko przechodzi od żarliwości do emocjonalnego chłodu?
Zatrzymajmy się przy tym nikłym temacie bractwa. W którym momencie inni członkowie są jakoś wspomniani, że naszły ją takie myśli? Tessa nie mówi o nich nic, wyjąwszy ułamek sekundy na pierwszej imprezie, gdy stwierdza, że nie mają tatuaży. Więc nasuwa mi się tylko jedno równanie: brak tatuaży = goguś.
Naprawdę, nie czepiałabym się, gdyby ten temat nie był wyciągnięty tutaj na wierzch tak z rzyci.
Dzienna dawka głupoty: 169
To jednak tylko czysto teoretyczne rozważania, ponieważ nie wiem nawet, po co marnuję czas na myślenie o tym, skoro po dzisiejszej nocy skończyłam z próbami zaprzyjaźnienia się z nim.
To moje prywatne odczucia, ale... jeżeli chcę się z kimś zaprzyjaźnić, to nie zaczynam od przyssawania się do jego ust.
Dzienna dawka głupoty: 170
Nie mogę uwierzyć, że go pocałowałam. To był największy błąd, jaki mogłam popełnić, i gdy tylko straciłam czujność, zaatakował mocniej niż kiedykolwiek. Nie jestem tak głupia, żeby wierzyć, że nikomu nie powie, ale mam nadzieję, że wstyd związany z pocałowaniem „dziewicy" go uciszy.
A ten cudzysłów to co oznacza? JESTEŚ DZIEWICĄ. Nie dlatego, że jakiś baran cię tak nazwał, tylko dlatego, że jeszcze nie uprawiałaś seksu i posiadasz błonę dziewiczą. To nie jest, do kurwy nędzy, obelga.
Już nie wspominając o tym, że w niskobudżetowym amerykańskim filmie, przedstawiającym szkolne perypetie, rozdziewiczenie kujonki jest honorowane najwyższym szacunkiem i poważaniem wśród napalonych samców. Tak tylko wspominam.
Wyżej sra, niż dupę ma: 83
Dzienna dawka głupoty: 171
Zaprzeczę wszystkiemu, jeśli ktokolwiek mnie zapyta.
Gratuluję dojrzałości. Dodaj jeszcze, że alkohol cię zmusił i będzie cacy.
Nie wiem, ale w pewnym wieku wypadałoby brać odpowiedzialność za swoje czyny, ale jak widać – u Tessy to jeszcze nie ten wiek.
Gorsza niż typowy sebix: 15
Dzienna dawka głupoty: 172
Muszę jeszcze wymyślić dobre wyjaśnienie mojego dzisiejszego zachowania dla matki i Noah. Nie całowania – o tym nigdy się nie dowiedzą – ale tego, że poszłam na imprezę. Znowu. Naprawdę muszę też porozmawiać z Noah o mówieniu mojej matce wszystkiego. Skoro jestem teraz dorosła, ona nie musi wiedzieć, co robię przez cały czas.
Od dzisiaj jesteś dorosła, skoro mówisz „teraz"?
Dorosłość jest pojęciem względnym i nie należy go mylić z pełnoletniością. W moim przypadku dowód nic nie zmienił, ponieważ nadal utrzymywała (i utrzymuje) mnie mama, a dopóki to robi, ja mam być posłuszna i jej słuchać. Nie będę się tutaj rozwodzić nad moimi relacjami z rodzicami i różnymi ich zasadami (mniej lub bardziej dziwnymi), bo nie o to chodzi.
To jest też kwestia wychowania, ale ja nie potrafię wyjść z domu, nie informując nikogo, gdzie wychodzę i z kim (chociaż to ostatnie nieraz pomijam). Nie muszę prosić o pozwolenie na wypad, po prostu dla własnego komfortu psychicznego to mówię, żeby nikt się nie martwił, i gdyby, nie daj Bóg, coś się stało – wiedzieli, gdzie mnie szukać.
To, co odwala Tessa, to nie jest dorosłość. Osoba dorosła nie szukałaby jakichś wymówek po tym, jak spieprzyła na całej linii. I nie używałaby słowa „dorosłość" jako argumentu, bo to nie jest argument.
Wyżej sra, niż dupę ma: 84
Dzienna dawka głupoty: 173
Po trudach podróży Tessa dociera do akademika, w którym zastaje Hardina.
Znane i (nie)lubiane: 19
– Gdzie byłaś? – pyta Hardin spokojnie. – Jeździłem po okolicy przez prawie dwie godziny, próbując cię odnaleźć.
Co takiego?
No właśnie: co?
O ile jestem w stanie zrozumieć, że Tereska potrzebowała półtorej godziny na powrót, tak nie bardzo rozumiem, dlaczego on tyle czasu błądził po wszystkich zadupiach.
Google Maps działa, jak działa i czasami jego najkrótsza droga to wycieczka krajoznawcza po największych melinach (znam z autopsji), ale jeżeli ktoś jest obeznany w terenie, to powinien znać większość dróg i raczej nie potrzebowałby dwóch godzin, mając do dyspozycji samochód (a sama droga do akademika to raptem kilkanaście minut, jak wiadomo z poprzednich rozdziałów).
Dzienna dawka głupoty: 174
Skoro to zrobił, dlaczego nie zaproponował po prostu wcześniej, że mnie odwiezie?
Bo jak obrażona księżniczka zabrałaś dupę w troki i wyszłaś, na odchodnym serwując mu zimny prysznic.
Dzienna dawka głupoty: 175
A co ważniejsze, dlaczego ja go o to nie poprosiłam, gdy tylko się okazało, że nie pił?
Bo wolałaś zadawać bezsensowne pytania i zdradzać z nim swojego chłopaka. W końcu każdy ma inne priorytety i nie dla każdego na pierwszym miejscu musi stać jego bezpieczeństwo.
Dzienna dawka głupoty: 176
– To nie jest dobry pomysł, żebyś włóczyła się sama w środku nocy.
Ponieważ nie potrafię odczytać wyrazu jego twarzy, Steph jest nie wiadomo gdzie z nie wiadomo kim, a ja jestem sama z nim – osobą, która stanowi dla mnie prawdziwe niebezpieczeństwo – jedyne, co mogę zrobić, to roześmiać się. To szalony śmiech, urywany i tak naprawdę nie mój. Nie śmieję się dlatego, że uważam to za zabawne, ale dlatego, że jestem zbyt zmęczona na cokolwiek innego.
Tessa, złociutka, zdefiniuj swoje „prawdziwe niebezpieczeństwo", bo chyba nie rozumiem, co masz przez to na myśli. Włóczenie się samemu po nocy jest okej, koleś, który po pijaku się do ciebie dobierał – też, ale chłopak, którego SAMA pocałowałaś – to jest zagrożenie? A czym on ci, do diabła, grozi?
Dzienna dawka głupoty: 177
Drama Queen: 46
Tereska każe wynosić się Hardinowi, drąc się w niebogłosy. Chłopak próbuje jej coś powiedzieć, ale nie udaje mu się, ponieważ do drzwi zaczyna dobijać się... pani Young.
Moja matka. To moja matka. O szóstej rano, kiedy w moim pokoju jest chłopak. Od razu rzucam się do akcji, jak zawsze, gdy muszę mierzyć się z jej gniewem.
Czym tak właściwie, miałaś denerwować matkę przez osiemnaście lat, nie mając znajomych, nie wychodząc na imprezy i nie sprowadzając dziwnych kolesi do domu?
– O mój Boże. Hardin, właź do szafy – syczę szeptem i łapię go za rękę, żeby podnieść go z łóżka. Zaskakuję nas oboje swoją siłą.
Zrobiłam w sumie coś podobnego, upychając kolegę w szafie... ale to było w trzeciej klasie podstawówki na zielonej szkole, a potem nauczycielka przyłapała go, jak wyłaził z pokoju, który dzieliłam z koleżankami. Więc z doświadczenia wiem, że ten numer jest słaby. W każdym wieku.
Dzienna dawka głupoty: 178
Hardin wyśmiewa ją i oznajmia, że do szafy nie będzie wchodził, a ona ma osiemnaście lat i może normalnie porozmawiać z matką (no niby może, ale to jednak Tessa).
Mówi tak – i wiem, że ma rację – ale nie zna mojej matki. Jęczę z frustracji, gdy znów rozlega się łomot do drzwi. Bezczelność, z jaką Hardin krzyżuje ramiona na piersi, mówi mi, że go nie przekonam, spoglądam więc w lustro, przecieram worki pod oczami i chwytam za pastę. Rozcieram odrobinę na języku, żeby ukryć odór wódki czający się w moim kawowym oddechu. Może te trzy zapachy oszukają jej nos.
Rozumiem, że masz swoją matkę za idiotkę, która potrafi używać tylko jednego zmysłu, jakim jest węch? Złotko, oprócz tego, że od delikwenta czuć, że trochę za dużo popił, to także WIDAĆ.
Dzienna dawka głupoty: 179
Nie będę rozwodzić się nad tymi kretyńskimi próbami zatuszowania faktu, że trochę zaszalałaś, ja po prostu poprę Hardina i napiszę, że masz osiemnaście lat. I skoro kilka akapitów wcześniej czułaś się niesamowicie dorosła, to okaż to także teraz i po prostu przyznaj się, że poszłaś na imprezę i się upiłaś. Nie byłoby problemu.
Wyżej sra, niż dupę ma: 85
Dziewczyna z szerokim uśmiechem otwiera drzwi, doznając delikatnego szoku, widząc, że oprócz matki przyjechał także Noah.
Moja matka przeciska się obok mnie i podchodzi prosto do Hardina. Noah w milczeniu wchodzi do pokoju, jej przekazując dowodzenie.
– To dlatego nie odbierasz telefonu? Bo masz tego... tego... – Matka zaczyna machać rękami w kierunku Hardina. – Wytatuowanego awanturnika w pokoju o szóstej rano!
Grzecznie przemilczę to określenie Hardina, pokazując tym trochę więcej klasy, niż obie panie razem wzięte jej posiadają...
Krew się we mnie gotuje. Zazwyczaj jestem nieśmiała, a nawet przestraszona w kontaktach z nią.
Tak właściwie, to czemu ty się jej dziwisz? Wparowała do twojego pokoju o szóstej rano, co mimo wszystko – jest wczesną porą i widzi swoją córkę z obcym kolesiem, który nie wywarł na niej najlepszego pierwszego wrażenia. Miała prawo pomyśleć to, co pomyślała. A zamiast się dąsać, to mogłabyś wymyślić jakąś zgrabną wymówkę albo po prostu powiedzieć prawdę.
Dzienna dawka głupoty: 180
Drama Queen: 47
Nigdy mnie nie uderzyła ani nic takiego, ale też nigdy nie cofa się przed wytykaniem mi błędów.
Chyba tego nie ubierzesz, prawda, Tesso?
Trzeba było się uczesać, Tesso.
Myślę, że mogłaś lepiej sobie poradzić z tym testem, Tesso.
Tak bardzo naciska, żebym była przez cały czas doskonała, że mnie tym wykańcza.
Jak widać, Tessa nie potrafi rozmawiać nie tylko z Noah'em, ale także z matką. Zresztą nie dziwię się, bo ten defekt wyniosła po prostu z domu.
Nie twierdzę, że metody wychowawcze pani Young byłyby rekomendowane przez Super Nianię, ale czasami naprawdę trzeba powiedzieć DOSYĆ. Wypadałoby wtedy na spokojnie porozmawiać z rodzicami i wyjaśnić kilka zagadnień, bo jeżeli tego się nie zrobi, to potem może być tylko gorzej. Te „nastoletnie bunty" są najczęściej wynikiem braku porozumienia na linii dziecko – rodzic.
Noah tylko stoi i patrzy wilkiem na Hardina, a ja mam ochotę nawrzeszczeć na nich obu... – w zasadzie na wszystkich troje. Na matkę, bo traktuje mnie jak dziecko. Na Noah, bo znów mnie podkablował. I na Hardina za to, że jest po prostu Hardinem.
Nawrzeszcz jeszcze na siebie, za bycie „dorosłą" hipokrytką, która myśli, że zdradzanie chłopaka jest w porządku.
Wyżej sra, niż dupę ma: 86
– Tym się zajmujesz w college'u, młoda damo? Nie śpisz przez całą noc i sprowadzasz sobie chłopaków do pokoju? Biedny Noah zamartwiał się o ciebie; przejechaliśmy całą tę drogę tylko po to, żeby znaleźć cię z tymi obcymi ludźmi – mówi matka.
No właśnie – biedny Noah. Bo martwił się o swoją dziewczynę, która od czapy zadzwoniła do niego w środku nocy, rozłączyła się po dwóch zdaniach, a potem w najlepsze całowała się z Hardinem.
– W sumie dopiero tu przyjechałem. A ona nie zrobiła nic złego – odpowiada Hardin.
Jestem zszokowana. Nie ma pojęcia, z kim się mierzy. Chociaż... On jest jak obiekt, którego nic nie może poruszyć, a ona jak siła, której nic nie jest w stanie zatrzymać. To mogłaby być niezła walka. Podświadomość kusi, żebym wzięła torbę popcornu i usiadła w pierwszym rzędzie popatrzeć.
Ludzi nie mierzy się swoją miarą, Thereso. To, że ty boisz się swojej matki, nie znaczy, że każdy będzie przed nią drżał, zwłaszcza w momencie, gdy kogoś obraża.
I druga sprawa: nawet nie miałabyś odwagi usiąść, jeżeli by ci na to nie pozwoliła, a co dopiero wziąć popcorn.
Moja matka przybiera złośliwą minę.
– Słucham? Na pewno nie mówiłam do ciebie. Nie mam pojęcia, co ktoś twojego pokroju robi w pokoju mojej córki.
Proszę pani, ale oni dobrali się tak idealnie, jak but do gówna. No lepiej się nie dało, więc ja mam podstawy, aby sądzić, że jednak jakiś powód jego obecności istnieje.
Hardin przyjmuje cios w milczeniu. Nadal stoi w tym samym miejscu i po prostu na nią patrzy.
Nawet Hardin Scott ma trochę więcej ogłady i klasy, niż pani Young.
– Mamo – syczę przez zaciśnięte zęby.
Nie jestem pewna, dlaczego bronię Hardina, ale to robię.
Nie, nie robisz. Wtrąciłaś się od czapy, myśląc, że upominasz matkę, ale nie powiedziałaś nawet słowa w obronie chłopaka.
Wyżej sra, niż dupę ma: 87
Dzienna dawka głupoty: 181
Może dlatego, że matka traktuje go tak, jak ja go potraktowałam przy pierwszym spotkaniu.
Skarbie, ty przez dłuższy czas traktowałaś go prawie jak podczłowieka, nie wybielaj się za bardzo, bo nie masz ku temu podstaw.
Wyżej sra, niż dupę ma: 88
– Tesso, zachowujesz się skandalicznie. Stąd czuję od ciebie alkohol. Zakładam, że to wpływ tej twojej uroczej współlokatorki i jego – oświadcza matka, oskarżycielsko wyciągając palec.
– Mam osiemnaście lat, mamo. Nigdy wcześniej nie piłam i nie zrobiłam nic złego. Robię tylko to, co wszyscy studenci. Przykro mi, że padła mi bateria w komórce i musieliście pokonać całą tę drogę, ale nic mi nie jest.
Masz osiemnaście lat i...? Alkohol w USA jest dozwolony od dwudziestego pierwszego roku życia, więc ten argument jest wyciągnięty z rzyci.
Dzienna dawka głupoty: 182
Zdradzenie chłopaka to nic złego? To jest jakoś pozytywnie punktowane za wielką wodą?
Dzienna dawka głupoty: 183
A na stwierdzenie, że „robię to, co inni" moja matka ryknęłaby, że JA NIE JESTEM WSZYSCY!!! I zrobiłaby to tak dosadnie, że przez następne osiemnaście lat odechciałoby mi się używać tego zdania w rozmowach z nią.
Nagle ogarnia mnie wyczerpanie po nieprzespanej nocy. Siadam przy biurku, a mama wzdycha.
Na widok mojej rezygnacji trochę się uspokaja. Nie jest przecież potworem.
No po jej reakcji też tak zaczynam sądzić. Moja wypada przy pani Young niczym dyktator.
Matka Teresy prosi Hardina, aby zostawił ich samych, co ten, po wzrokowej konsultacji z bohaterką, czyni.
Przez następne dwadzieścia minut matka siedzi na łóżku i tłumaczy mi, że po prostu się martwi, że zrujnuję swoją szansę na doskonałą edukację, i że nie chce, bym znowu piła. Mówi też, że nie pochwala mojej przyjaźni ze Steph, Hardinem ani innymi członkami tej grupy. Każe mi obiecać, że przestanę się z nimi zadawać, a ja się zgadzam. Po tej nocy i tak nie chcę mieć nic wspólnego z Hardinem i nie będę już chodzić na imprezy ze Steph, więc nie ma mowy, żeby moja matka dowiedziała się, czy się z nią przyjaźnię, czy nie.
Mistrz planowania: 29
Po całym wykładzie pani Young proponuje wspólne śniadanie i zakupy, na co Tessa z ochotą przystaje. Zanim jednak wychodzą, dziewczyna doprowadza się do porządku po pełnej przygód nocy.
Poprawiam wczorajszy makijaż i jestem gotowa do wyjścia. Kiedy Noah otwiera dla nas drzwi, wszyscy troje dostrzegamy Hardina, który siedzi na podłodze, opierając się plecami o drzwi naprzeciwko. Gdy podnosi głowę, Noah ściska mnie za rękę, mocno, opiekuńczo.
Ogarnia mnie ochota, żeby wyrwać dłoń. Co się ze mną dzieje?
Na twoim miejscu te odchyły od normy zwaliłabym na alkohol, bo czemu niby nie?
Karuzela nastrojów: 31
Tessa informuje Hardina, że wybierają się do miasta.
Kilka razy kiwa głową, jakby odpowiadał na pytanie, które zadawał sobie w głębi ducha. Po raz pierwszy wygląda na bezbronnego, i chyba odrobinę zranionego.
Upokorzył cię, przypomina mi moja podświadomość. To prawda, ale i tak czuję się winna, gdy Noah ciągnie mnie za sobą, a moja matka posyła Hardinowi zwycięski uśmiech, zmuszając go, żeby odwrócił wzrok.
Rodzina Addamsów na pierwszy rzut oka wydaje się przyjemniejsza w obyciu...
– Naprawdę nie lubię tego chłopaka – mówi Noah.
Kiwam głową.
– Ja też nie – szepczę.
Wiem jednak, że kłamię.
Nic nowego, ostatnio często naginasz prawdę, w zależności od tego, co jest dla ciebie wygodniejsze.
Karuzela nastrojów: 32
Podsumowanie:
Wyżej sra, niż dupę ma: 88
Własny kręgosłup poszukiwany: 9
Ciemnogród opuszczony: 19
Znane i (nie)lubiane: 19
Chanel vs. Walmart: 2
Mary Sue jak się patrzy: 36
Dzienna dawka głupoty: 183
Mistrz planowania: 29
Drama Queen: 47
Gorsza niż typowy sebix: 15
Karuzela nastrojów: 32
Kim Dzong Tessa: 4
Gary Stu do kolekcji: 5
Słodko aż do porzygu: 6
Uczuciowy karton: 2
Pani Dulska: 2
W stodole chowany: 32
^^^
W wielkich bólach, ale nowy rozdział analizy jest już do Waszej dyspozycji!
Z tej okazji mam jedno ogłoszenie - wracamy do starego trybu, kiedy rozdziały pojawiały się co dwa tygodnie. Za chwilę znowu mam kolejne egzaminy i muszę się mocno na nich skupić. Jeżeli uporam się ze wszystkim w pierwszych terminach i zostanie mi trochę czasu przed początkiem września (w co szczerze wątpię), to wrócę z częstszymi rozdziałami. Ale na razie zostaje tak, jak jest.
Życzę Wam miłej końcówki wakacji (a przynajmniej tym, którzy wracają do szkoły pierwszego września) i bezbolesnego powrotu do nauki. (:
I będzie mi miło, jeżeli ktoś potrzyma za mnie kciuki, bo bardzo zależy mi, żeby wszystko ładnie zdać. :D
Nowy rozdział: 25.08.2017 r.
Do napisania,
Liv ➳
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top