Rozdział 6

- Teraz Louisie Tomlinsonie opowiedz mi Twoją historię....

- Moją historię?- zdziwiłem się

- Tak. Każdy ma jakąś historię.

- A ty?

- Moja jest ogólnodostępna i...- zaczął, ale przerwałem mu

- Nie chce znać tej z wikipedii, bo jak mniemam masz swoją stronę tam?- zapytałem z przekąsem. Harry uśmiechnął się szeroko w ramach odpowiedzi.- Tak myślałem. Chce poznać tą właściwą historie od samego Harrego Stylesa- uśmiechnąłem się.

- Hej hej hej. Nie czaruj mnie tu byłem pierwszy-pogroził mi palcem wskazującym, na którym widniał sporych rozmiarów sygnet.- Najpierw Ty. Potem ja.

- Obiecujesz?- spytałem

-Obiecuję- szepnął i jako potwierdzenie złapał moją rękę leżącą na stole- Czy to w porządku?- zapytał niepewnie

- Wydaje mi się, że tak- posłałem mu szczery uśmiech- Więc chcesz poznać moją historię?

- Bardzo. Całą.

-Całą?- zapytałem zaczepnie

-Calusieńką- znowu uśmiech.

Długo nie zastanawiając się opowiedziałem mu o sobie wszystko. O tym skąd pochodzę. O mojej rodzinie. O moim bardzo licznym rodzeństwie. Brunet był zachwycony najbardziej najmłodszym rodzeństwem. Powiedział, że zawsze chciał mieć młodsze rodzeństwo, bo kocha dzieci. Kontynuowałem dalej swoją opowieść. W trakcie kelner przyniósł nam nasz posiłek, przez co Harry zmuszony był puścić moją dłoń. Nie przeszkadzało nam to jednak w rozmowie. Kiedy doszedłem do momentu opowieści, co mnie tu sprowadziło zawahałem się. Harry widząc moje zakłopotanie złapał ponownie i mocniej ścisnął moją dłoń. Dodało mi to więcej pewności siebie. Tak więc opowiedziałem mu o tym co mnie najbardziej boli. O moim związku z Ethanem, o tym jak mnie zdradził.

-... i tak oto pewnego dnia przystojny brunet oblał mnie wrzątkiem, zawiózł do szpitala a potem zaprosił na randkę- zakończyłem swoją opowieść posyłając Harremu serdeczny uśmiech.

- Co to tego szpitala...- zaczął niepewne- Ja chciałem bardzo przeprosić za moje zachowanie.

- To ni..-chciałem mu przerwać jednak mi nie pozwolił.

- Proszę pozwól mi mówić. Ja zachowałem się tak, bo myślałem, że nigdy mi tego nie wybaczysz. Okaleczyłem Cię na całe życie Louis. Jesteś taki piękny a przeze mnie masz bliznę na całe życie. Wiem, nie tłumaczy to mojego zachowania, jednak spanikowałem. Przepraszam Lou- zakończył patrząc błagalnie tymi swoimi oczyma.

-Lou?- zapytałem

- Przeszkadza Ci to? Taki skrót od Louis- zaczął tłumaczyć.

- Nie Harry nie przeszkadza mi. Bardzo mi się podoba- uśmiechnąłem się.- Wracając do tematu. Nie mam Ci tego za złe. Jak już Ci tłumaczyłem, to byłą również moja wina. Poza tym może to przeznaczenie? Wypadek, który zmieni nasze życia?- zaflirtowałem.

- Oby- szepnął- Mam wielką nadzieję, że tak będzie.

- A tak w ogóle blizna nie powinna być zbyt wielka. Może to okazja, aby zrobić sobie tatuaż.

- Tatuaż?- zdziwił się

- Tak- odparłem z fascynacją- Zawsze chciałem mieć tatuaż. Pierwszy będzie o właśnie tu- wskazałem na miejsce poparzenia.- Może jakiś napis- uśmiechnąłem się.

- Lou tatuaże na bliznach są bardzo bolesne a z tego, co widziałem nie jesteś zbyt odporny na ból.

- Ej daj spokój. Jest jak jest. Postanowiłem.- powiedziałem pewnie- Jest jak jest? Fajnie nie?

- Co?- zapytał zdezorientowany

- No sentencja na tatuaż

- Lou- uśmiechnął się

- Tak poza tym skąd wiesz, że tatuaże na bliznach są bolesne? Jak dużo masz tatuaży?- zapytałem.

- Kilka- odpowiedział posyłając mi szeroki uśmiech z dołeczkami.

- Kilka?- zapytałem niedowierzając

- Kilkadziesiąt?- powiedział pytająco

- Kilkadziesiąt?- ogarnął mnie szok.

- Dawno ich nie liczyłem. Oczywiście pewnie większość z nich jest w Internecie- zaśmiał się- Fani pewnie lepiej wiedzą ile ich mam niż ja sam.

- Nie wątpię. Teraz Twoja historia Styles. Opowiedz mi swoją prawdziwą historię.

- Skąd mam pewność, że nie masz jakiegoś podsłuchu Tomlinson?- zaśmiał się

- Przeszukaj mnie- odpowiedziałem zalotnie podnosząc bezbronnie ręce.

- Ufam Ci- powiedział i zaczął opowiadać o sobie. Powiedział mi o swojej rodzinie. Mamie, siostrze ojczymie. Powiedział mi skąd pochodzi i jakim sposobem znalazł się tu gdzie teraz jest. O tym jak powstał zespól, jak poznał chłopaków i jak stali się rodziną. Z uwagą słuchałem jego nieprzeciętnego głosu. Teraz dopiero uświadomiłem sobie, jak pięknie musi śpiewać. Musze tego posłuchać. Była jeszcze jedna rzecz, o którą chciałem zapytać, jednak nie wiedziałem czy powinienem. Cóż raz się żyję.

- Harry mogę Cie o coś jeszcze zapytać? – zacząłem niepewnie

- Oczywiście

- W gazecie pisali o jakieś Kendall. Paparazzi też o nią pytali- powiedziałem jeszcze bardziej nieśmiało niż przedtem- Ja opowiedziałem Ci o Ethanie, ale jeśli nie chcesz nie mów- dokończyłem

- Nie Lou nie mam z tym problemu. Cóż mój związek z Kendall nie był zbyt idealny. Z początku myślałem, że nam się ułoży ja sławny piosenkarz, ona modelka. Jednak z biegiem czasu i zbyt wielką ingerencją jej rodziny w nasze życie postanowiłem to skończyć.

- Ingerencji? – dopytałem

- Chodzi to o, że matka Kenadll ma swój reality show. Kardashian kojarzysz?

- Hej nie jestem aż tak do tyłu.- i teraz mnie olśniło faktycznie jedna z sióstr jest modelką i ma na imię Kendall

- Tak więc matka Kendall bardzo chciała abym zaczął tam występować. Ona chciała za wszelką cenę reżyserować nasz związek. Dlatego postanowiłem to skończyć. Nasz związek i tak przechodził kryzys. Wieczne kłótnie o wszystko, oraz chyba K. przerosło to, że w każdej chwili mogę zostawić ją dla mężczyzny – zaśmiał się.

- Rozumiem.

- Teraz czuje się lepiej, lżej. Chłopaki też uważają, że trzeba było to zakończyć.

- Bardzo liczysz się z ich zadaniem co?

-Są dla mnie jak bracia rozumiesz?- pokiwałem głową- Gdyby nie oni nie wiem czy zdecydowałbym się na to spotkanie. Suszyli mi głowę.- powiedział. Moje serce stanęło. Czyli dlatego tu jest, bo koledzy go o to prosili. Harry zauważył chyba moje zdezorientowanie- Nie Lou to nie tak- wytłumaczył- Ja chciałem bardzo zaprosić Cię na randkę, jednak bałem się, że mnie odrzucisz za to, że Cie skrzywdziłem, że nie będziesz chciał mieć ze mną nić wspólnego. Oni po prostu tłumaczyli mi i wspierali mnie.

-Chyba muszę im za to podziękować.

- Będziesz miał do tego niejedną okazję- powiedział pewnie.

- Będę?

- Nie myśl, że skończy się to na jednej randce. Chyba, że dasz mi kosza?- uniósł brew.

- Absolutnie.- posłałem mu kolejny uśmiech.

Nawet nie wiem, kiedy podszedł do nas kelner oznajmiając, że za półgodziny zamykają. Harry poprosił o rachunek i oczywiście nawet nie chciał słyszeć wzmianki, że się dołożę do niego. Podszedł do mnie, odsunął mi krzesło i zaczęliśmy kierować się ku wyjściu.

- Zayn i Niall mieli iść w tej okolicy na randkę mam nadzieje, że to zmniejszy liczbę fotografów na zewnątrz.

- To nic- powiedziałem pewnie i złapałem Harrego za rękę. Wyszliśmy przed restaurację i faktycznie przed nią zostało tylko kilku paparazzich, którzy zrobili kilka zdjęć bez zbędnego nagabywania czy zadawania pytań. Szybko wsiedliśmy do auta bruneta. Droga po raz kolejny minęła nam na spokojnej pogawędce. Sam jestem zdziwiony, że tak dobrze się dogadujemy. Rozmowa z nim płynie mi tak gładko a sam loczek nie zachowuje się jak wielka gwiazda tylko jak normalny facet. No dobra nie normalny nadzwyczajny. Tak to idealne określenie. Zastanowiłem się przez chwilę, co teraz? Jak to teraz będzie wyglądało? Pożegnamy się i co? Miło było poznać? Czy powinienem zaprosić go do mnie? Nie to akurat zdecydowanie za wcześnie! O matko panikuję.

- Lou- głos Harrego i jego ręką położona na moim udzie wyrwały mnie z rozmyśleń. – Jesteśmy- oznajmił. Faktycznie staliśmy pod moją kamienicą.

- Tak. Um dziękuję za miły wieczór Harry- powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Cała przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnął się. Kiedy złapałem za klamkę, aby wyjść jego ręką mocniej ścisnęła moje udo dając mi znać abym nie wychodził. Brunet szybko wyskoczył z auta obszedł je i otworzył mi drzwi.

- Jeszcze raz dziękuję- powiedziałem zatrzymując się przed drzwiami klatki. – Zaprosił bym Cię do siebie, ale to chyba za wcześnie Styles- zażartowałem- Lepsze zostawię na następną okazję- uśmiechnąłem się

-A będzie jakaś następna?

- Jeśli tylko chcesz?

- Bardzo- oznajmił.- Będziemy w kontakcie.

- Mam taką nadzieję.

- Zatem do zobaczenia Lou- powiedział łapiąc mnie za rękę. Moje ciało przeszedł dreszcz. Co teraz?

- Do zobaczenia Harry- ścisnąłem mocniej jego rękę. Harry przeniósł swoje ręce na moje policzki. Delikatnie pogłaskał je kciukami. O matko! Stałem tak o cholernie miękkich nogach, wpatrując się w te wspaniałe oczy. Nagle brunet pochylił się i złożył na moim czole delikatny pocałunek. Zamknąłem oczy i delektowałem się miękkością jego ust. Po chwili oderwał się ode mnie.

-Lepsze zostawię na następną okazję- uśmiechnął się kokieteryjnie i odszedł w stronę auta. Pomachał mi na pożegnanie (co odwzajemniłem nadal będąc w całkowitym szoku) i odjechał. Ja natomiast stałem tam jak kołek. Co to było.... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top