Rozdział 47


Wszedłem powoli do mieszkania przyjaciół. We wszystkich pomieszczeniach panował półmrok.

- Harry?- zwołałem głośno kierując się w stronę salonu. Zobaczyłem pięknie zastawiony stół i mnóstwo świeczek. Do tego na stole stał wielki bukiet czerwonych róż.

- Skąd wiedziałeś?- zapytał mój mąż pojawiając się za mną. Odwróciłem się i spojrzałem na niego błagalnie.- Niall? Wiedziałem, że trzeba było wysłać po was Liama.

- Trzeba było.- zaśmiałem się.

- Głodny?- zapytał loczek.

- Jak zawsze.- oznajmiłem uśmiechając się promiennie. Harry podszedł do stołu i wysunął krzesło sugerując mi tym, że powinienem usiąść. Spełniłem więc jego oczekiwanie.

- Zrobiłem tarte brokułową z kurczakiem.- powiedział i skierował się do kuchni zapewne po jedzenie.

- Lizus.- szepnąłem pod nosem, słysząc nazwę mojego ulubionego dania.

Jak szybko jedzenie pojawiło się na stole tak równie szybko zniknęło. Po pierwsze byłem głodny a po drugie było przepyszne. Harry zawsze wiedział na co mam ochotę. Cały posiłek jednak milczeliśmy. Miałem wrażenie, że loczek jest już szczęśliwy faktem, że wiedząc o jego niespodziance mimo wszystko pojawiłem się tu.

- Masz ochotę na deser?- dopytał

- Wybacz, ale nie.- powiedziałem zgodnie z prawdą.

- Mam lody.- zachęcił

- Pistacjowe?

- Rzecz jasna.- oznajmił z uśmiechem.

- To może troszeczkę...

- Już się robi.- powiedział i zniknął w kuchni. Widziałem jak bardzo się stara i mimo nie miałem ochoty na lody postanowiłem zjeść troszeczkę, aby sprawić mu satysfakcję. Już wystarczająco długo pastwiłem się nad nim, ale przecież zasłużył sobie na to. Zdawałem sobie sprawę, że nawet gdyby nie zrobiły tej kolacji i tak bym wrócił dziś z nim do domu a znając mnie to pewnie ja bym go jeszcze przepraszał. Jednak skoro loczek się tak postarał wykorzystam jego słabość.

- Dziękuję.- powiedziałem kiedy Harry postawił przede mną pucharek z lodami.

- Jak ci się podobało na AMAs?- wtrącił

- Było cudownie.- odpowiedziałem przesadnie słodko chcąc go jeszcze trochę podenerwować.- Rozmawiałem z Seleną i Taylor.- dodałem patrząc na jego reakcję na wzmiankę o byłej dziewczynie.- Kazała cię pozdrowić.

- Wiesz, że...

- Oczywiście, że wiem. Powiedziała mi, ale dodała, że nigdy nie wiedziała cię tak szczęśliwego jak teraz ze mną.

- To była tylko ustawka.

- Spotkałem też Eda.- zmieniłem temat

- Nie rozmawia ze mną.

- Tak powiedział mi.- zaśmiałem się.

- Lou...- zaczął niepewnie loczek a ja uniosłem spojrzałem na niego jako znak, aby kontynuował- Te dwa tygodnie były najgorsze w moim życiu. Wiem, że zasłużyłem sobie na to. Jestem skończonym idiotą. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Jedyne co mogę obiecać to, to, że nigdy więcej to się nie powtórzy a moja znajomość z Nickiem została zakończona. Nigdy więcej się z nim nie spotkam nieoficjalnie oczywiście.

- To twój przyjaciel..- powiedziałem

- Błagam cię! Moimi przyjaciółmi są Zayn, Niall, Liam i Ed a najlepszym przyjacielem a zarazem miłością mojego życia jesteś Ty. Nie wiem co mi odbiło wtedy z tym klubem. Nick męczył mnie już kilka dni i nastawiał, że ty na pewno się nie zgodzisz. Chciałem mu udowodnić, że nie ma racji a wtedy ty powiedziałeś, że nie chcesz iść i się wkurzyłem. Nie powinienem.

- Nie powinieneś.- zaznaczyłem.

- To co ci powiedziałem... wiesz, że nie miałem tego na myśli kochanie.

- Mimo wszystko to padło z twoich ust Harry. Zraniłeś mnie tak bardzo. Jak już mówiłem byłbym w stanie wybaczyć ci tą nieszczęsną malinkę, ale to co powiedziałeś przeszyło mnie na wylot.

- Nie wybaczę sobie tego do końca życia Lou. Zawsze będę miał przed oczami twoją twarz kiedy mi to wyrzuciłeś.

- Nie będę cię tłumaczył Hazz. Jednak co się stało to się nie odstanie i jeśli jesteś w stanie obiecać, że nigdy się to więcej nie powtórzy jestem gotów ci wybaczyć i wrócić do ciebie.- powiedziałem.

- Lou..- brunet wybuchnął płaczem i padł na kolana przy mim krześle kładąc na moich udach głowę.- Obiecuję, obiecuję.- szlochał. Ja tylko włożyłem rękę w jego loki i delikatnie gładziłem jego głowę.

Kiedy mój mąż uspokoił się uniosłem delikatnie jego głowę tak, abym mógł zobaczyć jego twarz.

- To jest twoja ostatnia szansa Harry. Jeśli zmarnujesz ją odejdę razem z dziećmi.

- Nie zmarnuję. Nigdy więcej nie skrzywdzę cię.

- Kocham Cię.

- Nie Lou to ja kocham ciebie. – powiedział i niepewnie zbliżył się do moich ust. Widząc jego wahanie pochyliłem się i złączyłem nasze wargi. Tak dawno nie czułem smaku jego ust. Delektowałem się każdym ułamkiem sekundy naszego pocałunku. Od ponad dwóch tygodni te usta nie całowały moich. Przygryzłem jego wargę dając mu znać o mojej zaborczości.

- Jesteś mój.- warknąłem.

- Tylko twój a ty tylko mój.

***

- Wróćmy do domu.- zasugerowałem kiedy po zjedzonej kolacji leżeliśmy z loczkiem na kanapie.

- Jutro. – oznajmił- Dziś jest już późno.

- Nie Hazz. Wystarczająco długo siedziałem chłopakom na głowie. Poza tym jest dopiero..- przekręciłem się ociężale żeby móc zobaczyć wiszący zegar na ścianie za moimi plecami.- Dziesiąta. Błagam tak marzę o swoim łóżku.

- Dobrze o czym tylko marzysz. Wracamy.- skapitulował i podniósł się z kanapy pomagając mi wstać.

***

- Ciemno.- powiedziałem kiedy wjechaliśmy na nasz podjazd.

- Widocznie już śpią. Musimy być cicho.

Tak też zrobiliśmy. Weszliśmy cicho do domu a ja od razu skierowałem się do pokoiku Melanie, aby upewnić się, że mała śpi. Kiedy już upewniłem się, że córka jest bezpieczna i słodko śpi w swojej kołysce udałem się do naszej sypialni. Harry właśnie ściągał wszystkie ozdobne poduszki z łóżka co mnie zaciekawiło, ponieważ loczek nigdy nie układał ich na nim tylko ja.

- Układałeś poduszki?- zapytałem pomagając mu.

- Ymm... Nie.- zająknął się.

- Mama?

- Ja... Ja tu nie spałem Lou... Nie spałem tu odkąd... Odkąd ty odszedłeś.- wydusił wreszcie.

- Hazz.

- Nie mogłem. Wszystko przypominało mi jak bardzo cię zraniłem. Nie wyobrażałem sobie położyć się samotnie w tym łóżku. Spałem na kanapie.

- Jaki pokutnik.- zaśmiałem się i poszedłem do łazienki. Zaraz za mną w pomieszczeniu pojawił się Styles.- Chcesz dołączyć?- zapytałem ściągając bokserki i wchodząc pod prysznic.

- Mogę?- upewnił się.

- Bo się rozmyśle.- dodałem odkręcając wodę. Chwile potem poczułem obok znajome ciepło. Harry stanął za mną i położył mi głowę na ramieniu a dłonie położył na moim brzuszku.

- Tak bardzo tęskniłem.- szepnął z bólem.

- Ja też. Nigdy więcej nie dopuść do takiej sytuacji.

- Nie dopuszczę.- powiedział i obrócił mnie w swoją stronę wpijając się w moje wargi. 

***

- Jak myślicie pogodzili się?- usłyszałem pytanie Zayna kiedy stanąłem u szczytu schodów. Obudziłem się pierwszy i cicho wyszedłem z łóżka chcąc pozwolić loczkowi wyspać się porządnie w łóżku.

- Gdyby było inaczej Harry wróciłby na noc.- powiedziała Gemma.

- Nigdy w życiu.- zaprzeczył Niall- Choćby nie wiem jak się pożarli Hazz nigdy nie zostawiłby go samego.

- To prawda.- potwierdziła Anne. To wstrętne gaduły. Powoli zacząłem schodzić do kuchni, aby rozwiać ich wątpliwości.

- Dzień dobry.- powiedziałem wesoło a oczy całej czwórki utkwiły na mnie.

- Co ty tu robisz?- wyrzucił Niall.

- Mieszkam o ile pamiętam.- oznajmiłem kierując się do czajnika w celu zaparzenia herbaty.

- Ale jak?- niedowierzała moja teściowa.

- Chciałem wrócić do domu, więc Harry mnie tu przywiózł.

- A gdzie on jest?- dopytał Zayn.

- Śpi, nie miałem serca go budzić.

- Pogodziliście się.

- Czas najwyższy. Jednak to jego ostatnia szansa.

- Tak bardzo cię za niego przepraszam.- wtrąciła Anne

- Nie Anne to wyłącznie jego wina, ale już sobie wszystko wyjaśniliśmy i jest okej.

- Cieszę się skarbie.- powiedział Zayn i przytulił się do mnie.

- Ja też. Teraz już będzie z górki.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top