Rozdział 3
Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Powoli otworzyłem oczy, orientując się, że na dworze jest jasno. Mogło to oznaczać, że albo spałem tylko kilkanaście minut albo przespałem cały dzień, noc i nastał już następny. Starając nie wyrządzić sobie krzywdy podniosłem się i zmierzałem ku drzwiom.
- Idę- warknąłem, kiedy nachalny gość bez ustanku dobijał się do moich drzwi. Otworzyłem powłokę i ujrzałem rozwścieczoną Violę. Ups.
-Czyś Ty oszalał?- wydarła się bez zaproszenia wchodząc do mieszkania.- Zdajesz sobie sprawę, że byliśmy wczoraj umówieni- hmm, czyli jednak mamy następny dzień- Nie odbierałeś ode mnie telefonu a tego, że trafiłeś do szpitala musiałam się dowiedzieć stąd- krzyknęła i rzuciła jakąś gazetą na stół w kuchni. Na pierwszej stronie gazety były moje zdjęcia. O matko! Moje zdjęcia. Usiadłem z wrażenia. Wziąłem gazetę do ręki i z przerażenie wpatrywałem się w artykuł: Harry Styles przywozi do szpitala tajemniczego mężczyznę! Czy to jego nowa miłość? Czy to dla niego rozstał się z Kendall? Kim jest tajemniczy szatyn?
- O matko- powtórzyłem tym razem na głos.
- Ty mi o matce nie wspominaj! Jay też dowiedziała się o tym z Internetu. Louis całe media o tym huczą. Czy możesz mi wyjaśnić, co się stało?
- To Twoja wina- odparłem- To Ty powtarzałaś: Louis idź do starbucksa. Robią najlepszą gorącą czekoladę. Idź przekonaj się. No i poszedłem. A ten oto tu Harry oblał mnie wrzątkiem i teraz mam pamiątkę na całe życie- wskazałem na moją klatkę piersiową
-Louis- westchnęła Viola- Ty łamago- zaśmiała się
- To nie ja!- oburzyłem się- To on! Nadal uważam, że to twoja wina.- wskazałem na nią palcem.
- Nie Lou. To wina twojej ciekawości. – zaśmiała się. Uniosła gazetę i jeszcze raz spojrzała na artykuł. – Swoją drogą bardzo przystojny ten Harry i w dodatku jest biseksulany. Hmm może to przeznaczenie- dodała z przekąsem.
- Przestań. On nawet na mnie nie spojrzał. Nawet nie wsiadł ze mną do jednego samochodu.- odpowiedziałem przypominając sobie wczorajsze wydarzenia.
- Na zdjęciach wygląda to zupełnie inaczej- powiedziała podsuwając mi jeszcze raz gazetę. Zdjęcia przedstawiały Harrego wychodzącego z samochodu ze mną na rękach oraz wchodzącego do szpitala. Niektóre ze zdjęć były zrobione z przybliżenia. I może, może faktycznie mina bruneta wyrażała lekkie przerażenie a zarazem czułość. Nie na pewno nie. – Swoją drogą, czemu niósł cię na rękach?- kontynuowała Viola
- Zemdlałem- westchnąłem cicho- wiesz, że nie jestem odporny na ból.- syknąłem przypominając sobie, że to przecież boli nadal. Skierowałem się do salonu, aby zażyć leki. Podniosłem mój telefon, na którym widniały kolejne nieodebrane połączenia od mamy i mojej przyjaciółki oaz jeden sms.
Od Liam:
Hej gorący Louisie :) cieszę się, że napisałeś. Jestem do Twojej dyspozycji.
Mimowolnie uśmiechnąłem się na treść wiadomości.
-Harry? – zapytała wścibsko Viola. Spiorunowanie jej wzrokiem uznała, jako odpowiedź, więc nie drążyła dalej tematu. Niestety mój stan nie pozwalał mi na pracę, ale koleżanka Violi zgodziła się odejść na zwolnienie dopiero za 2 tygodnie aż ja dojdę do siebie. Całe popołudnie spędziliśmy na rozmowie. Opowiedziałem przyjaciółce całe zdarzenie. Zadzwoniłem do mamy i przeprosiłem ją za moje zachowanie. Viola zebrała się wieczorem, co oczywiście było zrozumiałe, musiała iść jutro do pracy. Kiedy zostałem sam i byłem gotowy do ułożenia się do snu mój telefon zawibrował oznaczając przyjście wiadomości.
Od Ethan:
Lou czy to Ty jesteś w gazetach? Na tych zdjęciach z tym muzykiem? Wszystko w porządku z Tobą? Odezwij się proszę. Martwię się.
Prychnąłem na treść smsa. – Po moim trupie- powiedziałem do siebie kasując wiadomość. Ułożyłem się wygodnie na swoim łóżku i odpłynąłem.
LIAM POW
Kiedy odwiozłem Louisa do domu, byłem wściekły. Jak Styles mógł się tak zachować. Co on sobie wyobrażał. Nie zdaje sobie chyba sprawy, jaka rozpęta się burza teraz. Całe szczęście, że wychodząc nie spotkaliśmy już żadnego z paparazzi. W dodatku Louis może go pozwać do sądu za nieumyślne uszkodzenia ciała, albo domagać się odszkodowania, co raczej jest wątpliwe gdyż po pierwsze chłopak chyba nie wiedział kim jesteśmy a po drugie nie wygląda na takiego. Mimo wszystko Harry powinien zachować się jak przystało. Co z tego, że przeprosił? Wpadłem do domu jak burza.
- Harry? Harry?- krzyknąłem już na progu. Za rogu kuchni wyłonił się Zayn.
- Nie brzmi to dobrze- zaśmiał się- Harry wpadł do domu i zaszył się u siebie. W dodatku dzwonił Paul. Co wy żeście znowu zmajstrowali?- zapytał
- Ja? Absolutnie nic, ale Styles!- odpowiedziałem zmierzając w kierunku sypialni loczka. Jednak na drodze stanął mi Niall trzymający w ręce tableta.
- Są już zdjęcia w Internecie, więc dowiemy się co się stało?- przystanąłem i zabrałem mu urządzenie szybko przejrzałem wstawione przez paparazzich zdjęcia.
-Super- ominąłem Nialla i dalej kierowałem się w stronę pokoju Harrego.
- Liam- powiedział błagalnie Zayn, który dołączył już do Nialla.
- Nie teraz najpierw Harry.
Bez pukania wszedłem do jego pokoju. On, jako jedyny z nas nie miał rolet w oknie. Uwielbiał słońce a jeszcze bardziej uwielbiał obserwować widoki za oknem. Brunet leżał na łóżku zwinięty w kulkę. Jego włosy rozrzucone były na poduszce. Nie zdjął nawet butów. Z daleka można by było pomyśleć, że loczek śpi, jednak znam go już tyle lat.
- Hazza- podszedłem do łóżka i uklęknąłem przed nim. Delikatnie odgarnąłem mu włosy.
- Hazza, co to było?- zapytałem delikatnie. Wtedy Harry otworzył oczy. Były zaszklone. Cała moja złość na niego uległa destrukcji- Hazz- szepnąłem jeszcze raz, wycierając łzę spływającą po policzku.
- Przepraszam- pociągnął nosem- Przepraszam powtórzył. Przerosło mnie to.
-Co miało Cię przerosnąć?- nie zrozumiałem
- On mnie przerósł Li- po raz kolejny pociągnął nosem. Natychmiast podniosłem się i położyłem na łóżku.
-Shhh skrabie- pogłaskałem go po jego lokach.
- Jak tylko spojrzałem mu w oczy. Li one były takie piękne. Niebieskie jak ocean- szepnął- Cały on jest taki śliczny a raczej był, bo ja, ja- i tu wybuchł głębszym płaczem- Ja go oszpeciłem Liam. Przez moje dziwne urojenie, że sam muszę robić sobie herbatę i dlatego zamawiam tylko wrzątek, ten śliczny chłopak ma znamię na całe życie- szlochał.
- Harry Louis na pewno nie ma Ci tego za złe...
- Skąd możesz to wiedzieć- wtrącił mi się w słowa.
- Nie mam pewności, ale nie wygląda na takiego. Zresztą taki śliczny chłopiec...- zacząłem jednak Harry mi przerwał wstając gwałtownie z łóżka.
- Co ty pieprzysz?- wrzasnął- Wyrządziłem mu niewybaczalną krzywdę.
Wstałem i spokojnie do niego podszedłem zabierając mu ręce z głowy, aby nie powyrywał sobie wszystkich loków.
- Harry przecież Louis powiedział, że się nie gniewa- powiedziałem spokojnie.
-Ale...- zaczął, ale przerwałem jego wywód.
- Ja teraz mówię. Obawiam się, że bardziej zraniła go Twoja reakcja przed szpitalem niż to, że oblałeś go wrzątkiem. Widziałem jak na ciebie patrzył. Był zahipnotyzowany, oczarowany Tobą. Kochanie- pogładziłem jego policzki
- Liam każdy fan patrząc na mnie jest zahipnotyzowany.
- Harry, Harry Harry.- Pokręciłem głową z rozbawieniem.- On nie miał pojęcia, kim my jesteśmy. Nie wiem jak- zaśmiałem się - Ale nie miał. Niestety obawiam się, że już wie. Cały Internet huczy o was. Dziwne, bo nie zauważyli tam mnie. Znaczy zauważyli, ale przy was stałem się nieistotny. – prychnąłem.
-Co ja niby mam zrobić?- zapytał z przerażeniem- Nic nie mogę.
- Zdziwiłbyś się- odpowiedziałem wyciągając z kieszeni telefon. Odszukałem wiadomości od Louisa i podałem go brunetowi- Decyzja należy do Ciebie. – odwróciłem się na pięcie zmierzając w kierunku drzwi- Spisz, co masz spisać i choć na dół Zayn i Niall się martwią- dodałem i wyszedłem z jego pokoju. Teraz wszystko w jego rękach
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top