Rozdział 29


Kiedy mała Melanie miała już trzy miesiące Harry wraz z chłopakami zaplanowany miał jeden z obiecanych jeszcze przed przerwą koncertów charytatywnych. Cała impreza miała odbyć się w Nowym Yorku a zatem wiązało się do z ich podróżą do Ameryki. Nie powiem wcale nie podobał mi się ten pomysł. Od czasu pojawienia się Mel nie rozstawaliśmy się z Harrym. Nie chciałem być zaborczy dlatego robiłem dobrą minę do złej gry. Uśmiechałem się na każde wspomnienie przyjaciół o planowanej podróży. Dzień przed samym wylotem zespołu zadzwoniła do mnie Gemma.

- Nie mam pojęcia co mam spakować!- oznajmiła na dzień dobry.

- Cześć Gemma!- powiedziałem sarkastycznie. Nie byłem w nastroju na jej użalanie się. Nawet nie zaciekawiło mnie to gdzie się wybiera.

- Tak przepraszam. Cześć. Teraz mi pomóż.

- W czym mam Ci niby pomóc?- zapytałem a Harry wchodzący z naszą córką do kuchni posłał mi pytające spojrzenie.

- Gemma.- szepnąłem do niego a on pokręcił głową z niezadowolenia.

- Jak to w czym? Nie wiem co mam spakować!

- Gdzie Ty się wybierasz tak w ogóle?- zapytałem a Harry spojrzał ponownie na mnie ze zdezorientowaniem. Najwyraźniej sam nie wiedział o wyjeździe jego siostry.

- Jak to gdzie do Stanów!

- Co?- krzyknąłem do słuchawki a loczek odłożył Mel do bujaczka i zaczął zbliżać się do mnie.

- Harry Ci nic nie mówił? Jadę z wami.

- Z nami?- teraz to już byłem w szoku, że nawet nie poczułem jak brunet wyrywa mi urządzenie z rąk.

- Dzięki Gemma!- powiedział z wyrzutem do telefonu i rozłączył się.

- Harry?

- Chciałem, aby to była niespodzianka.

-Niespodzianka?- pisnąłem

- Lecicie z Melanie razem z nami. Chyba nie myślałeś, że zostawiłbym was samych tu?- uśmiechnął się do mnie. Ja natomiast po raz kolejny pisnąłem i rzuciłem mu się na szyję. Harry śmiał się swoim donośnym śmiechem kiedy obcałowywałem go po całej twarzy. Nawet nasza córka zaczęła się śmiać z naszych wygłupów.

- Melanie chyba też podoba się ten pomysł.- oznajmił loczek wskazując na nadal śmiejącą się dziewczynkę.

- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?- spytałem z wyrzutem

- Jutro? Przed samym wyjazdem?

- Harry!

- Gemma wszystko zepsuła! Zakaże jej dzwonić do ciebie!

- Jedzie z nami?

- Tak zajmie się Melanie kiedy my będziemy na koncercie.

- Nie wierzę. Lecimy do Nowego Yorku?

- Tak skarbie. – oznajmił uśmiechając się szeroko a ja ponownie rzuciłem się na niego.

***

Cała podróż muszę przyznać była długa. Jednak na całe szczęście lecieliśmy prywatnym samolotem. Liam, który obecnie przebywał w Los Angeles miał dotrzeć do zespołu jutro z samego rana. W NY zatrzymaliśmy się w apartamencie Zayna. Całe mieszkanie było jasne i przestronne. Znajdowały się tam cztery sypialnie, dlatego spokojnie pomieściło nas wszystkich. Ku mojej uciesze Malik nawet zorganizował w naszej sypialni kącik dla małej.

- Jestem taki zmęczony.- oznajmiłem rzucając się na łóżko w naszej tymczasowej sypialni. Harry odłożył małą do jej kołyski i położył się obok mnie.

- To normalne. Zmiana czasu da nam się trochę we znaki.- powiedział spokojnie.- Przyzwyczaisz się.-dodał a ja wtuliłem się w jego bok.

- Jakie mamy plany na dziś?

- Brak planów. Musimy odespać. Jutro rano jadę z chłopakami na konferencję prasową, potem jedziemy na koncert a wieczorem na bal charytatywny fundacji.

- Nie wiem jak odwdzięczę się Gems za pomoc z małą.

- Daj spokój. Jest szczęśliwa, nawet nie musiałem jej namawiać.

- Zakupy?- zapytałem ze śmiechem

- Tak i to na mój koszt.

- Na nasz chyba.- zaśmiałem się.

- Tak skarbie na nasz. Śpij dopóki Melanie też ma drzemkę.

I zasnąłem wtulając się bardziej w ciało mojego chłopaka.

***

Obudziłem się kiedy za oknem było już ciemno. Zerwałem się natychmiast do pozycji siedzącej i rozejrzałem po pokoju. Kołyska małej była pusta a Harry spał spokojnie obok. W mieszkaniu panowała zupełna cisza co jeszcze bardziej mnie przeraziło. Odrzuciłem na bok koc, którym byliśmy przykryci. Choć jestem pewien że nie przykrywaliśmy się nim. Brunet śpiący obok tylko zamruczał i przekręcił się na drugi bok. Ostrożnie zsunąłem nogi z łóżka i podążyłem do wyjścia z sypialni. W salonie, który połączony był aneksem z kuchnią również nie spotkałem nikogo. Dopiero gdy wszedłem w głąb korytarza prowadzącego do sypialni Gemmy usłyszałem dźwięk telewizora. Delikatnie popchnąłem drzwi. Moim oczom ukazała się siostra Stylesa, która leżała na łóżku i czytała książkę. Zaraz obok niej leżała w bujaczku nasza córka, która z zafascynowaniem oglądała lecące w telewizji bajki.

- No pięknie.- powiedziałem wchodząc do jej pokoju.- Deprawujesz mi dziecko.

- Bez przesady. To są bardzo edukacyjne bajki. Zresztą ona i tak nic nie rozumie jeszcze a zobacz jaka jest spokojna. Przepraszam nie chciałam was budzić.

- Ty sapałaś coś? – zapytałem biorąc córkę na ręce.

- Wystarczająco.- uśmiechnęła się promiennie tym samym uśmiechem co jej brat.

- Gdzie Zayn i Niall?

- Śpią. Im zaśnięcie zajęło trochę dłużej niż wam.- powiedziała z sugestią w głosie.

- Matko!- wzdrygnąłem się.

- Nie matko. To nie ty masz sypialni obok.- zaśmiała się.

- Chwała! Idę do siebie. Jeszcze raz dzięki Gems.- oznajmiłem i wyszedłem z Mel z jej pokoju. Kiedy wróciłem do naszej sypialni Styles już nie spał tylko przeciągał się na łóżku. Położyłem małą na środku a sam siadłem obok.

- Kocham was.- oznajmił Harry całując najpierw Melanie a potem mnie.

- My ciebie też Harry.

***

Następnego dnia z samego rana chłopaki pojechali na zapowiedzianą konferencje prasową. Zaraz po niej Harry przyjechał po mnie i zabrał mnie na ich koncert. Był to pierwszy raz kiedy miałem okazję uczestniczyć w czymś takim. Masa ludzi. Stylistów, fryzjerów i kosmetyczek pracowała nad wyglądem gwiazd występujących na koncercie. One Direction miało być gwiazdą sceny dlatego występowali jako ostatni. Siedziałem w garderobie wraz z chłopakami, którzy przypominali sobie czasy pracy w zespole. Co prawda miałem wrażenie, że Niall, Zayn i Liam są czymś wyraźnie podekscytowani a Harry z lekka przerażony ale byłem pewien, ze spowodowane jest to tak długą przerwą. Nawet nie wiem kiedy minęły kolejne godziny i kierownik planu przyszedł po chłopaków. Udałem się wraz z nimi i stanąłem tuż przed wejściem na scenę. Miałem stamtąd idealny widok na cały zespół. Harry jeszcze przed samym wejściem podbiegł do mnie i pocałował mnie.

- Pamiętaj, że cie kocham. – powiedział smutno

- Harry?- spyałem zdezorientowany

- Pamiętaj i przepraszam.- dodał i całując mnie po raz kolejny uciekł na scenę.

Cała publiczność szalała. Chłopaki zaśpiewali kilka swoich głównych piosenek. Byłem tym tak bardzo zafascynowany. Harry co jakiś czas posyłał mi za kulisy przelotne spojrzenia tak jakby upewniał się czy nie uciekłem. Nie rozumiałem o co mogło mu chodzić. Myślał, że przestraszą mnie krzyki fanek? Czy fruwające staniki? Błagam. Jednak kiedy zespół ogłosił, że śpiewa ostatnią piosenkę stało się to za co przepraszał loczek.

- Dziękujemy wszystkim.- krzyknął Zayn.

- Nawet nie wiecie jaką sprawiło nam to przyjemność.- ogłosił dumnie Niall.

- Mamy jeszcze dla was jedną piosenkę. Jednak postanowiliśmy wspólnie z chłopakami, że brakuje nam do niej jeszcze jednego wykonawcy.- oznajmił fanom Liam.

- O nie!- powiedziałem pod nosem i zacząłem powoli cofać się w kierunku garderoby.

- Poznaliśmy pewnego mężczyznę o anielskim głosie.- dodał Zayn.

- Jest on naszym przyjacielem.- powiedział Liam a ja nadal przerażony wycofywałem się.- Panie i Panowie Louis Tomlinson.- i stało się. Harry natychmiast wbiegł za kulisy i szukał mnie wzorkiem. Kiedy tylko nasze oczy się spotkały rzucił się w moim kierunku. Jego zielone spojrzenie było tak hipnotyzujące, że mimo iż moje serce i ciało krzyczało „uciekaj!" ja stałem w miejscu.

- Lou.- powiedział słodko łapiąc mnie za rękę.

- Co wy żeście zrobili?- wydukałem

- Dasz radę.- oznajmił i zaczął ciągnąć mnie w stronę sceny. Jak tylko pojawiliśmy się na niej tłum oszalał. Harry ciągnął mnie przez całą jej długość dopóki nie stanęliśmy obok trójki naszych przyjaciół.

- Zaśpiewasz moją część Perfect- szepnął do mnie Zayn.- Wiem, że znasz ją doskonale- dodał szczerząc się jak głupi.

- Brawa!- krzyknął Liam a ja zmierzyłem go wzrokiem. Jak tylko zejdę ze sceny są martwi. Cała czwórka a Styles przede wszystkim. Zanim się spostrzegłem miałem już w dłoni mikrofon a Zayn włożył mi do ucha kontroler. Rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki a ja wiedziałem, że nie mogę się spalić i w dodatku zaczynam.

„I might never be your knight in shining armour,
I might never be the one you take home to mother,
And I might never be the one who brings you flowers,
But I can be the one, be the one tonight"

Zaraz po mnie zaczął swoją zwrotkę Liam. Kiedy zobaczyłem fascynację fanów moje ciało opętała ogromna radość. Nie zostałem wybuczany a wręcz przeciwnie otrzymałem gromkie brawa tak, że śpiew Liama został zagłuszony. Poruszałem się po scenie tak, aby nie odstawać od reszty.

„...And if you like midnight driving with the windows down,
And if you like going places we can't even pronounce,
If you like to do whatever you've been dreaming about,
Baby You're perfect, baby You're perfect
So, let's start right now. "

Harry zakończył piosenkę a cała hala oszalała. Fanki krzyczały, płakały i śmiały się na przemian. Zostałem popchnięty przez Nialla tuż na sam skraj sceny. Ukłoniłem się wraz z trójką przyjaciół nie zważając na brak obecności mojego ukochanego. Fani skandowali moje imię a we mnie buzowała adrenalina.

- Dziękuję.- ośmieliłem się powiedzieć do mikrofonu.

- To jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś. – powiedział podekscytowany Zayn. Nagle cała publiczność skupiła wzrok na tym co się dzieje za nami i wydała z siebie odgłos zachwycenia. Odwróciłem się i zobaczyłem Harrego. Obok niego leżał wielki bukiet czerwonych róż. On sam klękał na jedno kolano a w ręce trzymał czerwone pudełeczko. Stałem tak wsłuchując się w piski publiczności. Zayn popchnął mnie w stronę loczka a ja podreptałem tam trzymając dłoń na ustach aby się nie rozpłakać. Kiedy podszedłem wystarczająco blisko Harry uśmiechnął się w moją stronę i otworzył pudełeczko.

- Louisie Williamie Tomlinson czy uczynisz mi ten zaszczyt z zostaniesz moim mężem?- zapytał a ja już wtedy nie byłem w stanie powstrzymywać płaczu. Padłem obok niego i rzuciłem mu się na szyję tak, że brunet zachwiał się i razem wylądowaliśmy na podłodze.

- To chyba znaczyło tak.- oznajmił Zayn.- Tak Lou?- upewnił się.

- Tak.- szepnąłem kiwając twierdząco głową i wpiłem się w usta mojego narzeczonego. Nie obchodziło mnie już nic. Całowałem go zachłannie w akompaniamencie pisków i braw publiczności oraz radosnego śmiechu naszych przyjaciół. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top