Rozdział 28
Następnego dnia był mój dzień leniuszka. Harry dobrze wiedział jak lubię sobie pospać, dlatego często to on wstawał rano do małej i się nią zajmował, kiedy ja mogłem dłużej spać. Tak bardzo byłem mu za to wdzięczny. Wiedziałem jednak, że niedługo się to skończy. Harry przecież będzie musiał zastąpić Liama w wytwórni a wiąże się to z codziennym pojawianiem się tam z samego rana. Dlatego teraz mam zamiar wykorzystać go dopóki jeszcze jest. Co prawda przebudziłem się już z dobre dwadzieścia minut temu, ale lubię tak sobie poleżeć. Niestety niedane mi było zrelaksować się. Usłyszałem dzwonek do drzwi, odruchowo spojrzałem na zegarek, który wskazywał 10:00. Kogo o tej porze niesie.
- Dzień dobry moje gołąbeczki.- usłyszałem rozanielony głos Malika. Owszem zgodziłem się na to, aby popilnowali małej ale wieczorem. Teraz jeszcze śpię. Odwróciłem się na bok i zakryłem szczelnie kołdrą.- Gdzie twój ukochany Styles?
- Śpi jeszcze.- oznajmił trochę ciszej loczek.
- Żartujesz sobie teraz?
- Nie! Louis lubi sobie pospać. Nie budź go proszę, potem jest taki nerwowy.-dodał
- Wybacz.- odpowiedział mulat i skierował się w stronę naszej sypialni co poznałem po coraz donośniejszych krokach. – Louis? – zagruchał.- Lou-Lou?- cisza.- Skarbie?- nic.- Myszko? Robaczku?- próbował zbliżając się coraz bardziej do naszego łóżka. – Krasnoludku?- szepnął mi na ucho kiedy już położył się na miejscu Harrego.
- Wal się Malik.- odpyskowałem nie otwierając oczu.
- Mmm..- zamruczał mi do ucha.- Macie całkiem wygodne łóżko. Ciekawe czy skrzypi kiedy...
- Harry!- krzyknąłem nie pozwalając mu dokończyć a brunet szybko znalazł się w naszym pokoju.- Dlaczego wpuściłeś go do naszej sypialni!- wyrzuciłem do boga winnemu loczka wstając z łóżka i idąc do łazienki.
- Zayn. Prosiłem cię.- usłyszałem jak Styles karci naszego przyjaciela a następnie trzasnąłem drzwiami łazienki. Zayn tylko wybuchł śmiechem.
Kiedy wyszedłem po porannej toalecie nasza sypialnia była już pusta. Udałem się do garderoby i wybrałem sobie ubranie na dziś. Bez pośpiechu zakładałem na siebie kolejne części garderoby. Następnie poprawiłem pościel na łóżku. Wziąłem dwa głębokie oddechy i ruszyłem w stronę kuchni. Harry właśnie zalewał kawę naszych przyjaciół a Zayn i Niall siedzieli przy wysepce kuchennej. Melanie leżała słodko w jej bujaczku i wpatrywała się w zwisające zabawki. Podszedłem najpierw do niej i ucałowałem ją w czółko.
- Dzień dobry skarbie.- zaczął Harry próbując wybadać mój humor. Nie odpowiedziałem nic tylko podszedłem do niego i czekałem na całusa. Kiedy dostałem już słodki pocałunek w usta, usiadłem naprzeciwko naszych gości.
- Niall przyniósł ci twoje ulubione babeczki.- oznajmił Zayn uśmiechając się.
- Milcz.- powiedziałem surowo. Nie gniewałem się na niego, ale nie zaszkodzi mu trochę podokuczać. Niech pamięta, że Louis Tomlinsona się nie budzi.
- Och Lou-Lou. Przepraszam chciałem tylko..- zaczął ale przeprawłem mu kiedy zobaczyłem torbę Melanie spakowaną i ustawioną przy drzwiach razem z wózkiem i fotelikiem.
- Co to ma znaczyć?- zapytałem z lekką złością Harrego.
- Umm.- zająknął się Styles
- Przecież ustaliliśmy, że zabieramy Melanie do nas abyście mieli trochę czasu dla siebie.- powiedział spokojnie Malik
- Teraz?
- Co za różnica kiedy? Należy wam się wolny dzień.
- Bycie rodzicem to nie praca!- wyrzuciłem.- Od tego nie można wziąć sobie dnia wolnego!- nawet nie wiem skąd we mnie te nerwy. Mała ma dopiero co ponad miesiąc a ja mam ją zostawić na cały dzień? Jestem przerażony i to chyba dlatego.
- Skarbie.- powiedział spokojnie Harry przytulając się do moich pleców.- Nikt ci tego nie każde robić. Jeśli nie chcesz zrezygnujemy z tego.
- Nie, przepraszam. – powiedziałem pewnie wiedząc, że potrzebujemy tego dnia dla siebie.
- Jak ty to zrobisz Styles? Jedno słowo a staje się potulny jak baranek.- zaśmiał się Zayn na co zmierzyłem go wzrokiem.
- Ze!- skarcił go Niall.- Nie podjudzaj go jeszcze bardziej.- dodał.
Kiedy na stole pojawiła się kawa dla Zayna i Nialla oraz herbata dla mnie chwyciłem za babeczkę. To prawda Niall kupił moje ulubione. Jednak wiedziałem, że muszę wrócić do formy sprzed porodu, dlatego po raczyłem się tylko jedną i to tą najmniejszą. Harry widział moje zachowanie jednak nie skomentował tego a tylko spróbowałby. Kiedy skończyłem jeść wstałem się i poszedłem do córki. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kołysać.
- Kiedy jadła?
- Godzinę temu.- oznajmił Harry.
- Będzie głodna za półgodziny. Poczekajcie to jeszcze nakarmię ją a powinna wam zasnąć podczas drogi.- powiedziałem a przyjaciele pokiwali zgodnie głowami. Oddałem córkę w ręce bruneta i poszedłem do jej torby. Uważnie sprawdziłem czy wszystko co potrzebne jest zapakowane. Kiedy upewniłem się czy wszystko jest wróciłem do kuchni.
- Zrób mleko. Ja ją wezmę.- poprosiłem mojego chłopaka.
- Mała je co około półtorej godziny...
- Lou, Harry wszystko nam wyjaśnił damy radę. Przysięgam.- oznajmił Zayn
- Najważniejsze żebyście spędzili wspaniały czas.- dodał Niall
- Dziękuję.
- Cała przyjemność po naszej stronie.- ukłonił się teatralnie Malik.
Kiedy już Harry zrobił mleko a ja nakarmiłem Melanie, nie miałem już żadnej wymówki, aby zatrzymać dłużej córkę. Harry przekazał ją w ręce Nialla a ten ostrożnie włożył ją do fotelika. Zayn zabrał wszystkie jej rzeczy i ruszyli w stronę wyjścia.
- Gdyby się coś działo..-rzuciłem jeszcze na odchodne, ale Harry mi przerwał.
- Dadzą radę skarbie.- a przyjaciele potwierdzili to uśmiechem i zniknęli z naszego mieszkania razem z naszą córeczką.
- Co teraz? – zapytałem loczka
- Idziemy na zakupy.- oznajmił szczerząc się.
- Błagam...
- Nie skarbie. Poturbujemy tego. Zbieraj się- powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu. Wyjrzałem tylko przez okno aby sprawdzić pogodę. Mimo października było bardzo słonecznie. Dlatego postanowiłem zostać w wcześniej ubranych rzeczach, założyłem tylko na głowę jedną z moich beanie i czekałem przy wyjściu. Zaraz obok mnie pojawił się Harry, który założył na siebie jedną ze swoich niebieskich koszul, dziurawe rurki i czarne lakierowane botki. Zaśmiałem się. Byliśmy tak różni co do stylu ubierania się. Ja wolałem dresy, adidasy bądź vansy on koszule i eleganckie buty. Zabrałem portfel, klucze oraz telefon i udaliśmy się na podziemny parking. Harry jako pierwszy podszedł do jego audi i otworzył mi drzwi. Droga do centrum handlowego zajęła nam chwilę. Oczywiście całe zakupy nie obyły się bez kilku śledzących nas paparazzi oraz fanek proszących o autografy. Nadal zaskakuje mnie to, że również chcą mój podpis. Przecież jestem nikim, ale dla dobra dobrego wizerunku Stylesa jestem miły i spełniam prośby jego fanek. Wiedziałem, że zakupy z Hazzą to ostatnia rzecz jaka jest mnie w stanie odprężyć i zrelaksować. Kiedy on czuł się w każdym sklepie jak ryba w wodzie ja przesuwałem tylko ubrania od wieszaka do wieszaka. Nawet jeśli coś wpadło mi w oko bałem się to przymierzyć. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie zmieszczę się w rozmiar „s" jak kiedyś a nie chciałem kupować czegoś czego nie będę nosił za niedługo. Mam już wystarczającą liczbę ubrań w rozmiarze „l" i „xl". Jednak żeby nie słuchać kolejnego kazania bruneta na temat mojej figury postanowiłem wybrać sobie jedną z czapek oraz fajne trampki, które wpadły mi w oko. Całe zakupy zajęły nam prawie trzy godziny. W ciągu pierwszej godziny może zdarzyło mi się trzy razy zadzwonić do Zayna i upewnić się jak mała, ale to nie był powód, aby zabrać mi telefon.
Nawet nie mogłem sobie pograć w grę kiedy Harry spędzał niekończący się czas w przebieralni. Zaraz po wyjściu z centrum pojechaliśmy do domu. Loczek próbował mnie namówić na obiad w jakiejś fajnej knajpce, ale ja chciałem do domu. Zamówiliśmy sobie chińczyka do mieszkania i całe popołudnie spędziliśmy na kanapie przytulając się. Nie przyznam tego głośno ale tak bardzo mi tego brakowało. Cała uwaga Harrego była skupiona tylko i wyłącznie na mnie. Nie mogę winić Melanie za to, że Harry poświęca jej tyle czasu, ale czasami czuje się odsunięty. Muszę naprawdę podziękować chłopakom za ten dzień.
- Kolacja aktualna?- zapytał loczek
- Tak. Jak najbardziej.- odpowiedziałem a Harry się zaśmiał
- Co?
- Przypomniała mi się nasza pierwsza randka.
-I co w tym śmiesznego?- drążyłem
- Kupiłem ci kosz słodyczy zamiast kwiatów.- zakpił z siebie kręcąc głową
- I trafiłeś w samo sedno. Przez żołądek do serca.
- Tak bardzo się wtedy bałem. Bałem się, że mnie odrzucisz, że zmieszasz z błotem za to poparzenie.
- Gdybym miał taki zamiar zrobiłbym to od razu.
- Zobacz gdzie teraz jesteśmy. Mamy dziecko Lou.
- Pomyślałbyś?
- Mógłbym co najwyżej o tym marzyć. Spełniasz moje marzenia skarbie.
- A ty moje.- powiedziałem i pocałowałem go.- Idę się ogarnąć. Gdzie idziemy?
- Idziemy do francuskiej restauracji L. Lubisz tę kuchnie? Pomyślałem, że Twoje imię jest z Francji, więc będzie pasowało do klimatu. Pasuje?- oznajmił cytując swojego smsa przed naszą pierwszą randką.
- Pasuje, ale nie ubieram garnituru.- powiedziałem kierując się do naszej garderoby. Niecałe dwadzieścia minut później siedziałem już gotowy na kanapie, gdzie Harry nawet jeszcze nie wyszedł z łazienki. I to niby ja jestem „damskim" ogniwem naszego związku? Skakałem po kanałach i szukałem jakiegoś ciekawego programu dla zabicia czasu. Po równych trzydziestu minutach w salonie pojawił się Styles. Kiedy ja założyłem na siebie luźne spodnie i bordową również luźną koszulkę on miał na sobie dopasowany czarny garnitur z białą odpiętą z góry koszulą i luźno narzuconym krawatem. Wstałem do niego uniosłem się na palcach i musnąłem jego wargi. Harry natomiast zlustrował mnie od góry do dołu.
- Jesteśmy takk różni.- zaśmiał się.
- Nie skarbie to ty masz zbyt wyrafinowany gust. Po tobie z daleka widać; „Jestem gejem"
- Wypraszam sobie jestem biseksualny.
- Nawet mi o tym nie wspominaj. Psujesz wieczór!
- Wybacz. Jestem gejem okej? Ślepo zakochanym w tobie.
- Lepiej. Idziemy? – zapytałem. Po raz kolejny udaliśmy się na parking a stamtąd do dobrze nam znanej restauracji. Na miejscu zajęliśmy nasz ulubiony stolik i zamówiliśmy jedzenie. Spędzając tam znakomite dwie godziny, poświęcone tylko nam postanowiliśmy wrócić do mieszkania. Przed drzwiami naszego apartamentu Styles złapał mnie za rękę.
- Tu jest ten moment, w którym powinienem cie pocałować na pożegnanie.
- Zrób to w takim razie.- zachęciłem go a on delikatnie pochylił się w moją stronę i musnął moje wargi. Zarzuciłem mu ręce na szyje i pogłębiłem nasz pocałunek.
- Powinienem iść.- zaczął nieśmiało.
- Tak! Wybacz nie jestem taki, nie robie tego na pierwszej randce.
- Rozumiem. – odparł loczek i ponownie mnie pocałował tym razem bardziej namiętnie. Ja najpierw ostrożnie otworzyłem drzwi od naszego mieszkania a następnie pociągnąłem go za krawat do środka.
- Pieprzyć to. Chcę cię Harry teraz.- wysapałem między pocałunkami a na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech.
- Wiedziałem, że nie wytrzymasz.- odpowiedział unosząc mnie za tyłek i kierując się do sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top