Rozdział 15
Nawet nie wiem kiedy minęły kolejne tygodnie. Dopiero co byliśmy na pierwszej wizycie a już mamy kolejne dwie za sobą. Wszystkie badania prenatalne wyszły idealnie. Nasz maluszek jest zdrowiutki i rośnie jak na drożdżach a ja razem z nim. Mój brzuch stał się już dość widoczny. Obecnie jestem w dziewiętnastym tygodniu. Następną wizytę mamy dokładnie za dwa tygodnie. Harry ma aktualnie więcej wolnego czasu, dlatego postanowiliśmy wybrać się do naszych rodzin. Standardowo najpierw na naszej liście znalazło się Holmes Chapel. Anne była wniebowzięta i potrafiła przez cały czas głaskać mnie po brzuchu. Nie żeby mi to przeszkadzało. Niall i Harry robią to również notorycznie często. Mimo młodego wieku cieszyła się, że zostanie babcią. Spędziliśmy miłe kilka dni w rodzinnej miejscowości loczka. Po raz kolejny odwiedziliśmy ważne dla niego miejsca a brunet cieszył się jak dziecko. W Holmes mogliśmy spokojnie spacerować po ulicach trzymając się za rękę. Tam Harry był zwykłym mieszkańcem żadną wielką gwiazdą. Było to takie relaksujące. Gemma również znalazła chwilę, aby zjechać na chwilę do domu. Po raz kolejny prawie przegadaliśmy całą noc gdyby nie Harry i jego marudzenie o pustym łóżku. Tym razem argumentem było również to, że musze o siebie dbać. Każdy w rodzinie nie mógł się doczekać poznania płci. Bo tak ku niepocieszeniu Stylesa ani na badaniach prenatalnych ani na ostatnim badaniu nie udało się jeszcze jej określić. Nie mam nic przeciwko. Jak dla mnie mogłaby być to niespodzianka, ale Harry się uparł. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że za dwa tygodnie tez się tego nie dowie. Gemma już snuła plany dotyczące swojego bratanka, bo tak ona twierdzi, że to będzie chłopiec. Harry za to uparcie chce mieć córkę. Przez co toczą częste spory. Dla mnie jest to obojętne. Najważniejsze, aby było zdrowe. Po kilku dniach spędzonych u mamy i ojczyma loczka wybraliśmy się do Doncaster. Tam już jednak nie było takiej błogiej ciszy jak w Holmes. W domu szarańcza w postaci mojego rodzeństwa a na mieście szalone nastolatki proszące o zdjęcia i autografy. Nie wiedziałem co gorsze. Dziewczynki nie emanowały jakoś radością z powodu mojej ciąży, ale cóż im się dziwić po tylu ciążach mamy przyzwyczaiły się do tego. Harry po raz kolejny potrafił spędzać cały dzień na zabawie z Ernestem i Doris. Dzieciaki były oczywiście tym zachwycone. Styles nie potrafił sobie odmówić przed wyjazdem gigantycznych zakupów dla nich. Dostały cudowne zabawki, ale i tak największą radość sprawiała im zabawa z nim. Kiedy brunet był zajęty bliźniakami ja obiecałem Lottie i Fizz zakupy. Harry upierał się, aby pojechać z nami jednak wiedziałem, że potrzebuje chwili czasu z siostrami. Przemierzaliśmy pobliskie centrum handlowe w poszukiwaniu jakichkolwiek ubrań, które spodobają się dziewczynom. Nie wiedziałem, kiedy zrobiły się takie wybredne. Tym bardziej, że ja stawiam. Ta bluzka za długa, ta za krótka, za żółta, za mało żółta. Jak dobrze być facetem. Nawet Styles nie jest tak wybredny a uwierzcie mi zakupy z nim to katorga. Kiedy w końcu znaleźliśmy sklep, w którym dziewczyny się odnalazły miałem chwilę dla mnie i moich stóp. Usiadłem koło przymierzalni na wygodnej kanapie i czekałem na wybór ubrań przez siostry. Po wyborze całej garderoby udaliśmy się do kas. Oczywiście dziewczyny miały wyrzuty sumienia, że naciągają mnie na koszty, ale kiedy powiedziałem, że Harry stawia przeszło im. Rzecz jasna okłamałem je. Nie używam kart kredytowych loczka. Mimo iż mam do nich dostęp i pełne pełnomocnictwo nie korzystam z tego. Jest to powodem naszych wielu kłótni ale nie mam zamiaru tego zmieniać. Wystarcza mi tyle ile mam. Może kiedy dojdzie dziecko będę częściej z tego korzystał. Dziewczyny zabrały swoje zakupy a ja jeszcze płaciłem. Obok mnie stanęła postać. Nie zwróciłem na nią uwagi w końcu jesteśmy w centrum handlowym. Dopiero, gdy mężczyzna położył dłoń na moim ramieniu uniosłem wzrok.
- Lou?- zapytał.
- Ethan- odpowiedziałem strzepując jego dłoń z mojego ramienia. Przede mną stał mój były narzeczony. Nie zmienił się odkąd widzieliśmy się ostatni raz. Ta sama twarz pokryta delikatnym zarostem, włosy jak zawsze ułożone w artystyczny nieład i te same niebiesko oczy, za które kiedyś wskoczyłbym w ogień. Na zajebiście.
- Miło Cię znowu widzieć- uśmiechnął się. No on sobie kpi.
- Nie mogę powiedzieć tego samego- Nie wiem co we mnie wstąpiło. Jako dorosły człowiek powinienem zachować się przyzwoicie, ale nie potrafię.
- Lou.
- Przestań nie masz prawa tak na mnie mówić. – syknąłem- Wybacz, ale muszę iść- dodałem i skierowałem się ku wyjściu.
- Proszę porozmawiaj ze mną- zatrzymał mnie zaciskając rękę na moim nadgarstku.
- Puszczaj!- wyrwałem się- O czym chcesz ze mną rozmawiać? Po raz kolejny przepraszać za to, że mnie zdradziłeś z jakimś małolatem?
- Martwiłem się o Ciebie- wypalił nagle.
- Pff teraz żeś pojechał. Myślałeś, że co będę opłakiwał Cię latami, że rzucę się pod pociąg, podetnę sobie żyły? Nie ośmieszaj się.
- Widziałem Twoje zdjęcia spod szpitala- oznajmił
- Ach tak? Więc również widziałeś inne moje zdjęcia oraz wiesz, że jestem w ciąży.- wskazałem na mój zaokrąglony brzuch.- Jestem szczęśliwy Ethan odpuść!
- Widziałem.- powiedział smutno spuszczając głowę. – Tak bardzo żałuje tego co zrobiłem. Pomyśleć, że mogło to być moje dziecko.- dodał patrząc na mój brzuch.
- Na całe szczęście nie jest.- powiedziałem, w międzyczasie podszedł do nas kolejny chłopak.
- Kochanie?- zwrócił się do Ethana. Rozpoznałem w nim dzieciaka, z którym mnie zdradził. Dobre i to, że chociaż z nim jest a nie była to jednorazowa akcja.
- Nie teraz Mathew.
- Czy Ty nie jesteś jego byłym narzeczonym zapytał mnie?
- A Ty jesteś tym gówniarzem, z którym się puścił? Widzę, że nie próżnujecie. Co załatwił Ci pewne miejsce w pierwszym składzie? Kochanie nie łódź się jesteś tylko zabawką.- oznajmiłem zszokowanemu chłopakowi- Tak między nami właśnie mi powiedział, że za mną tęskni i żałuje, że to nie jego dziecko- dodałem i odwróciłem się w stronę wyjścia ze sklepu- Żegna Ethan.
- Ethan!- usłyszałem tylko piszczący głos jego partnera. Nie powiem sprawiło mi to satysfakcje. Jednak przez moje ciało przeszedł dreszcz. Poczułem nagły przypływ gorąca. Powoli skierowałem się w stronę parkingu. Kiedy dotarłem do auta moje nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłem podtrzymując się auta. Siostry momentalnie wyskoczyły z samochodu.
- Lou!- krzyknęła Lottie- Co się dzieje?
- To nic- sapnąłem- Pomóżcie mi wstać. Poprowadzisz?- zapytałem starszej z sióstr.
- Tak oczywiście.- oznajmiła pomagając mi wraz z Fizz wejść do auta.- Gdzie jedziemy? Do szpitala?- zapytała.
- Oczywiście, że nie- zaśmiałem się
-Ale..- wtrąciła się Fizz
- Nic mi nie jest dziewczyny. Potrzebuję tylko położyć się do łóżka.- powiedziałem. Lottie nie dyskutując już bardziej skierowała się szybko w stronę naszego domu. Jak tylko dotarliśmy na podjazd dziewczyny wypadły spanikowane z auta nawołując Harrego.
- Teraz się zacznie.- powiedziałem sam do siebie. Tak właśnie się stało. Styles natychmiast wyskoczył z domu i podbiegł do mnie. Nie zdążyłem wystawić nawet nogi poza auto, kiedy ukochany wziął mnie na ręce.
- Lou skarbie co się dzieje?- zapytał kładąc mnie na kanapie w salonie i klękając obok. Mama w tym czasie przyniosła mi szklankę wody.
- Hazz to nic. Po prostu zrobiło mi się słabo.
- Zmierzę ci ciśnienie- powiedziała mama wychodząc z salonu zapewne po ciśnieniomierz.
- W sklepie był Ethan- powiedziała Fizz na co zgromiłem ją wzrokiem.
- Ten Ethan?
- Hazz. To nic.
- Rozmawiałeś z nim?
- Nie nazwałbym tego rozmową- powiedziałem zamykając oczy i odchylając głowę do tyłu.
- To on cię tak zdenerwował? Co ci powiedział? Zamorduję!
- Wymieniliśmy się tylko uprzejmościami. Znaczy on je wymienił a ja nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem. Powiedziałem mu parę rzeczy i może to mi trochę podniosło ciśnienie- oznajmiłem w międzyczasie, kiedy mama mierzyła mi ciśnienie. Rodzicielka nie odzywała się słowem tylko w skupieniu patrzyła na prace aparatu.
- 150/100 trochę podniosło?- zapytała.- Mam tabletki na zbicie ciśnienia, ale nie wiem czy mogę Ci je podać.
- Zadzwonię do Emmy- powiedział loczek wstając z kolan i całując mnie w czoło odszedł.
- Powiedziałeś mu chociaż coś co było warte tego skoku ciśnienia?
-Mamo- skarciłem ją a ona tylko spojrzała na mnie wymuszając odpowiedź- Może powiedziałem jemu chłoptasiowi, jak Ethan bardzo za mną tęskni i chciaby aby to było moje dziecko.
- Tak Ci powiedział?- spytała a ja przytaknąłem- To gnojek. A co na to ten jego chłoptaś?
- Nie wiem. Słyszałem jak tylko piszczy jego imię, kiedy wychodziłem ze sklepu.
- Usatysfakcjonowało cie to?
- Znasz mnie- odpowiedziałem z uśmiechem
- Emma powiedziała, że masz odpocząć a jeśli to nie pomoże i ciśnienie nie spadnie mamy wracać do Londynu.
- Już mi lepiej kochanie. Daje słowo. Zaniesiesz mnie do sypialni?- zapytałem wydymając wargę. Harry nie mówiąc już nic wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
- Kocham Cię- powiedziałem.
- Ty mi tu oczu nie zamydlaj Tomlinson- powiedział loczek kładąc się obok mnie na łóżku.- Opowiadaj-dodał. Nie zamierzałem nic przed nim ukrywać, dlatego wszystko mu powiedziałem. Styles był zły. Żałował, że nie pojechał z nami. Twierdził, że wtedy już on by mu wytłumaczył.
- Hazz- szepnąłem wtulając się w ciało loczka.
-Mhm?
-Zaśpiewaj mi. Cokolwiek.- poprosiłem. Nie musiałem mu dwa razy powtarzać od razu z jego ust popłynęły znane mi słowa mojej ulubionej piosenki.
- „I Got a heart. I Got a soul. Belive me I will use them both..."*- śpiewał a ja odpłynąłem w krainę Morfeusza.
*********************
* One Direction "18"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top