Epilog
- Błagam Zayn przestań przytupywać, bo krzywo zapnę ci guziki.
- Łatwo ci mówić!- wyrzucił.- Stresuje się.
- Przypomnieć ci jak ty się nabijałeś ze mnie w dniu mojego ślubu?
- Skąd miałem wiedzieć, że to takie stresujące.
- Skarbie nie masz powodu do stresu. Niall cię kocha i na pewno nie ucieknie sprzed ołtarza. Poza tym Liam mu na to nie pozwoli.- dodałem.
- Masz rację. Potrzebuje papierosa.- oznajmił a ja zaśmiałem się.
- Zayn nie palisz od narodzin bliźniaków.- przypomniałem.
- Ty też nie paliłeś od lat a przed ślubem zapaliłeś!
- Bo miałem od kogo a ty nie masz.
- Co z ciebie za przyjaciel?- zarzucił mi
- Najlepszy na świece.
***
- Dasz radę. Kocham cię skarbie.- powiedziałem.- Życzę wam wszystkiego najlepszego. Chcę, żebyś wiedział, że zawsze jestem z tobą a część mojego serca należy do ciebie przyjacielu.
- Wiedziałem, że mi to powiesz.- oznajmił płacząc.- Wiedziałem, że przytoczysz te słowa.
- Ja wtedy też się przez ciebie popłakałem. Wychodzimy? Jesteś gotowy?
- Tak.
***
- Panie i Panowie Państwo Malik.- ogłosiłem zaraz po zakończeniu ceremonii.
Po dziesięciu latach bycia razem nareszcie stali się małżeństwem.
***
- Harry!?- cisza.- Harry!!?
- Tak?- zapytał mój mąż pojawiając się w kuchni.
- Błagam cię idź z nimi na podwórko.- poprosiłem wskazując na nasze dzieci roznoszące kuchnie na strzępki.
- Dzieciaki.- zwrócił m uwagę mój mąż.- Trzeba tu posprzątać.- ponaglił ich.
- Nie! Ja tu posprzątam tylko zabierz te małe diabły. – powiedziałem szybko. Harry tylko pokiwał głową, wziął pociechy na ręce i wyszedł z kuchni.
***
- Melanie wychodzimy. – oznajmiłem głośno a nasza już czteroletnia córka pojawiła się w korytarzu zaraz za nią kroczył Harry niosąc na rękach Freddiego.
- Muszę?- powiedziała zmęczona dziewczynka.
- Mel rozmawialiśmy o tym. Musisz chodzić do przedszkola.
- Freddie nie musi!- oburzyła się.
- Bo jeszcze jest za mały. Za rok będzie jeździł z nami. – oznajmiłem.- Poradzisz sobie?- zapytałem loczka.
- Lou! Wątpisz we mnie?- oburzył się.
- Nie! Oczywiście, że nie.- odpowiedziałem i pocałowałem go i synka na pożegnanie.
***
- Dzień dobry panie dyrektorze.- oznajmiła jedna z mam, kiedy tylko weszliśmy Melanie do budynku naszego przedszkola.
- Dzien dobry.- odpowiedziałem promiennie.
Zaraz po narodzinach Freddiego Hazz zaproponował mi otwarcie przedszkola dla utalentowanych dzieci. Zgodziłem się na to bez żadnego zastanawiania się. Praca z dziećmi to jest mój zawód i coś co uwielbiam robić ponad wszystko a możliwość wspierania ich talentów jeszcze bardziej zmotywowała mnie do pracy. Dlatego też od roku już prowadzę to właśnie przedszkole. W naszej placówce mamy kilka grup ukierunkowanych na zainteresowania dzieci. Najpierw mają zajęcia ogólne a potem same decydują na co chcą uczęszczać. Jedne chodzą do grupy muzycznej, gdzie uczą się śpiewu oraz gry na instrumentach. Inne wybrały grupę teatralną a kolejne sportową. Dzięki znajomościom mojego męża na warsztatach z maluszkami często pojawiają się znane osobowości tj. Ed Sheeeran czy Colin Firth. To właśnie sprawiło, że nasze przedszkole cieszy się dużą popularnością. Melanie wybrała grupę muzyczną oczywiście. Już od maleńkiego potrafiła całymi dniami przesiadywać w studiu Hazzy i tak już jej zostało. Pięknie śpiewa i uczy się grać na pianinie. Ja jako dyrektor niestety nie uczę żadnej z grup, ale w każdej wolnej chwili zaglądam do dzieci. Grywam im na fortepianie czy gram z nimi w piłkę nożną. Mam tak zaufanych pracowników, że w każdej chwili mogę wyjść do domu a oni świetnie sobie poradzą. Dlatego też nie zatrudniliśmy z Harrym niani. On przeniósł swoją prace do domu a ja staram się wracać po kilku godzinach i zmieniać go kiedy potrzebuje załatwić coś na mieście.
***
- Lou możesz na chwilę?- zapytała jedna z nauczycielek z najmłodszej grupy.
- Co się dzieje?- spytałem podążając za nią do sali.
- Will ma gorszy dzień a nie chcemy dzwonić po Pana Nialla bez powodu może ty coś zaradzisz.- oznajmiła. Wszedłem do pomieszczenia i zobaczyłem rozszlochanego chłopczyka na kolanach drugiej nauczycielki. Jak tylko mnie zobaczył wyrwał się jej i rzucił w moim kierunku.
- Wujek.- pisnął i wskoczył mi na ręce.
- Co jest mój rycerzu?
- Chce do domu.
- A czemuż to? Nie podoba ci się w przedszkolu?
- Podoba.- powiedział smutno
- Więc?
- Dlaczego Melanie może mieć tatę w przedszkolu a ja nie?- wyrzucił.
- Och William. Jestem tutaj bo taki mam zawód. Twoi tatusiowie mają inne zawody, ale hej przecież za tydzień tatuś Niall ma z wami zajęcia i będzie z wami przez cały dzień grał w golfa. – powiedziałem na pocieszenie.
- Will ty bekso.- powiedziała Zoe pojawiając się przy nas.
- Nie jestem beksą!- oburzył się.
- Jesteś! prawda wujku Lou?
- Zoe nie możesz mówić tak o bracie.- upomniałem dziewczynkę. Byli tak różni, ze gdybym nie widział Hannah chodzącej w ciąży nigdy bym nie powiedział, że są rodzeństwem. Zoe była zawsze opanowana i elokwentna jak na trzylatkę. Za to William był słodki i przytulny.
- Wujku!- powiedziała głośno i przysunęła mi się do ucha.- Nie przyznaje się tu do niego- powiedziała szeptem do mojego ucha a ja spojrzałem na nią przerażony. Muszę koniecznie porozmawiać o tym z Malikami.
***
„ One Direction w powiększonym składzie rusza w ostatnią trasę koncertową"
Kiedy nasze dzieciaki były na tyle duże, że mogły udać się z nami w podróż chłopaki postanowili zagrać ostatnią trasę jako zespół i pożegnać się godnie z fanami. Jedyny warunek jaki postawili był taki, że mam występować z nimi. Zgodziłem się oczywiście. Przecież to zaszczyt. Moja płyta wydana przed narodzinami Freddiego cieszyła się wielkim powodzeniem, że fani również byli zadowoleni z tego faktu. Trasa odbyła się w wakacje i obejmowała tylko Londyn, Paryż, Berlin, Nowy York i Los Angeles.
- Dziękujemy za te wszystkie lata.- powiedział Liam po ostatnim koncercie.- To dzięki wam istnieliśmy i dla was wróciliśmy na tę ostatnią trasę.
- Mamy nadzieje, że was nie zawiedliśmy.- powiedział mój mąż a tłumy zapiszczały z radości.
***
- Jest śliczna.- powiedziałem do mojego męża patrząc na małą dziewczynkę w łóżeczku.
- To prawda. Ma takie brązowe oczyska. – zaśmiał się.
- Czy ty właśnie zasugerowałeś, że moja córka ma oczyska a nie najśliczniejsze oczy na świecie?- zapytał ojciec małej pojawiając się w jej pokoiku.
- Nie wiem w kogo jest taka śliczna.
- Wypraszam sobie.- oznajmiła kobieta stojąca w drzwiach.
- Hazz! Oczywiście, że jest podobna do Nicole.
- Całe szczęście.- zaśmiał się.
- Nie słuchaj ich Ellie, jesteś podobna do tatusia.- powiedział Liam biorąc małą na ręce.
Cieszyłem się, że Payno nareszcie ułożył sobie życie oraz to, że potoczyło się ono zgodnie z jego marzeniami. Nicole jest wspaniałą kobietą, która razem z El uzupełniają jego życie w całości.
***
- Nie, nie, nie, nie.- powtarzałem do siebie trzymając w ręce pozytywny test ciążowy. – To niemożliwe.
- Lou?- zapytał Harry przez drzwi a ja nie byłam w stanie się odezwać. Błagam jestem już grubo po trzydziestce, nasze dzieci już są duże. Boże nawet zgodziłem się na psa bo stwierdziłem, że dzieciaki już same sobie z nim poradzą. Nie mogę być w ciąży.
- Louis?- ponowił swoja prośbę mój mąż szarpiąc za klamkę.
- Idę.- powiedziałem podnosząc się z podłogi i otwierając drzwi.
- Boże co się stało?- zapytał widząc mój stan. Nie odpowiedziałem mu tylko pokazałem mu trzymany przeze mnie przedmiot i czekałem na jego reakcję. Przyglądał się uważnie białemu patyczkowi a potem uniósł na mnie swój wzrok. Bałem się, że będzie krzyczał. Przecież nie planowaliśmy trzeciego dziecka. Tym bardziej tak późno. Melanie ma już dziesięć lat a Freddie osiem. Dodatkowo ja mam przedszkole na głowie nie mogę iść na żadne zwolnienie.
- Ale jak?- zapytał i tym pytaniem zwalił mnie z nóg.
- Chyba nie muszę ci przypominać jak się robi dzieci Harry!
- Wiem, ale przecież.... O matko!- powiedział.
- Co?
- Pamiętasz nasz sex po imprezie u Eda?
- Wtedy kiedy byłem prawie że nieprzytomny a ty napalony jak nigdy?
- Jest szansa, że mogłem zapomnieć o prezerwatywie.- oznajmił niepewnie.
- Brawo.- rzuciłem z sarkazmem i ponownie usiadłem na podłodze opierając się o wannę.
- Hej kochanie.- zagadał loczek siadając obok i zarzucając rękę na moje ramiona.- To wspaniale. Cieszę się.
- Cieszysz?- zapytałem płacząc.
- Oczywiście.- odpowiedział promiennie.- Zawsze chciałem mieć dużą rodzinę.
- Będziemy mieli kolejne dziecko.- powiedziałem niedowierzając.
- Tym razem ja wybieram imię.- zarezerwował Harry a ja zacząłem się śmiać.
***
- Nigdy nie przypuszczałam, że jeszcze pojawicie się tu z taką nowiną.- powiedziała podekscytowana Emma.
- My też.- burknąłem
- Nie cieszysz się Lou?- dopytała.
- Cieszę, ale się boje mam już trzydzieści siedem lat.
- Przestań wiek nie robi problemu. Możemy?- zasugerowała wskazując łóżko.
Całe badanie była milcząca i nie mówiła za dużo. Zaczynało mnie to martwić.
- Co się dzieje Emma?- zapytałem pewnie.
- Coś z dzieckiem?- dopytał Harry.
- Nie wszystko w porządku.- powiedziała uśmiechając się.- Z dziećmi wszystko w porządku! -dodała.
- Z dziećmi?- pisnąłem.
- Gratulacje będą bliźniaki.- oznajmiła wskazując nam monitor a mi się zrobiło słabo.
- Rodzinna tradycja podtrzymana.- zażartował Harry.
***
- Wyglądam jak beczka. – powiedziałem przeglądając się w lustrze.
- Kochanie jesteś w piątym miesiącu ciąży masz do tego prawo.- uspokoił mnie mój mąż przytulając się do moich placów.
- Błagam Harry z Melanie wyglądałem tak w dziewiątym.
- Uwielbiam jak jesteś w ciąży.- oznajmił i odsłonił mój brzuch.
***
- Cześć grubasku.- powiedział Zayn pojawiając się w moim gabinecie
- Wolałem jak mówiłeś do mnie skarbie.- burknąłem.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.- powiedziałem próbując się uśmiechnąć a Zayn spojrzał na mnie spod byka.- A tak serio?
- Jestem wykończony.- odpowiedziałem odchylając głowę do tłu.- Jestem wielki, zmęczony, boli mnie kręgosłup a o stopach nie wspomnę.
- Jesteś w siódmym miesiącu ciąży z bliźniakami. Nie uważasz, że nie powinieneś już pracować.- zasugerował.
- Harry cię przysłał?
- Może... ale tym razem uważam, że ma racje.
- Wiem. Jednak nie potrafię.
- Lou!?
- Dobra! Od jutra a teraz zejdź mi z oczu.- powiedziałem a Malik wyszedł z pomieszczenia.
- Misja wykonana.- usłyszałem jak powiedział a zaraz po tym w moim gabinecie pojawił się Harry z bukietem róż.
***
- Hazz!?- szturchnąłem śpiącego męża.- Harry?!- nic.- Hazz do jasnej cholery zaczęło się!- krzyknąłem a brunet zerwał się jak oparzony z łóżka. Chwile potem jechaliśmy do szpitala zawiadamiając uprzednio Zayna, aby pojechał do Melanie i Freddiego. Emma czekała już na nas w szpitalu i po raz kolejny odbierała mój poród. Tym razem wyjątkowo od samego początku był ze mną Harry.
***
- Dracy!- oznajmiłem trzymając malutką dziewczynkę w ramionach.
- Jesteś pewien?
- Tak Hazz wiem jak bardzo podoba ci się to imię.
- Jesteś wspaniały.- powiedział.
- No wiem.
- A chłopiec?- dopytał.
- Nie będziesz krzyczał?- upewniłem się a loczek pokręcił przecząco głową.
- Pozwoliłem wybrać imię Zaynowi i Niallowi.- oznajmiłem niepewnie.
- Serio?
- Tak. Byłem im to winien.
- Boże nasz syn będzie miał kosmiczne imię.
- Ufam im.
- Ja też. Żartowałem tylko.
***
- Leo?- upewnił się Harry a Zayn i Niall pokiwali głowami.- Mogliście nadać naszemu dziecku każde imię a wy wybieracie Leo? Dlaczego?
- Bo Lou chciał żeby jego syn miał tak na imię.- odpowiedział mulat uśmiechając się do mnie.
- Dziękuję.- powiedziałem w ich stronę i spojrzałem na trzymanego przeze mnie syna.
- Witaj Leo Styles.
***
- Tato błagam.- usłyszałem błagalny głos mojej córki.
- Nie ma mowy Mel!- powiedział pewnie mój mąż.
- Ale...
- Nie ma żadnych ale. Odejdź. – dodał a Melanie tylko fuknęła i zaraz było słychać trzask drzwi.
- Co znowu?- zapytałem, kiedy Harry pojawił się w kuchni.
-Nic ważnego.- zbył mnie a ja nie chciałem dociekać. Melanie i Harry kłócili się tak często, że przestałem już dawno w to interweniować.
***
- Melanie?!- po domu rozniósł się krzyk mojego męża.- Melanie Styles w tej chwili do mnie!- oho skoro używa nazwiska jest źle. Co ona znowu przeskrobała? Postanowiłem jednak się nie wtrącać.
- Mel ma przerąbane.- powiedział pięcioletni Leo kolorując w kuchni.
- Leo! Słownictwo!- upomniałem go.
- Freddie powiedziałby, że przejebane.- wtrąciła Darcy.
- Darcy!- krzyknąłem
- Teraz to ty masz przerąbane Dar.- zaśmiał się chłopczyk.
- Zaraz oboje będziecie mieli jak nie przestaniecie się źle wyrażać!- muszę porozmawiać z Freddiem na temat dawania nieodpowiedniego przykładu rodzeństwu.
- Louis!- wściekły Harry pojawił się w kuchni.
- Tak kochanie?- powiedziałem próbując załagodzić jego gniew, na co bliźniaki zachichotały.
- Melanie umówiła się na randkę.- wybuchnął
- Uaaa trafiłem w samo centrum huraganu.- powiedział wchodzący do kuchni Freddie i zaraz się wycofał.
- Freddie musimy porozmawiać.- oznajmiłem stanowczo.
- Jak tata ochłonie to się tu pojawię.- odpowiedział i zniknął a ja pokręciłem głową.
- Freddie uczy bliźniaki złego słownictwa.- oznajmiłem Harremu.
- Louis!- wrzasnął- Mel chce iść z jakimś chłopakiem na randkę! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak nasza piętnastoletnia córka chce iść na randkę.
- No właśnie!
- Kochanie proszę cię, odpuść nie możesz jej trzymać pod kluczem całe życie.
- Ona ma dopiero piętnaście lat.
- A ty ile miałeś jak poszedłeś na pierwszą randkę?- zapytałem wiedząc z opowieści Anne, jakim to amantem był za czasów nastolatka.
- To nie ważne. – burknął.- Moja córka nie będzie randkować.- oznajmił i wyszedł.
- Zdecydowanie Melanie ma przerąbane- skwitowała Darcy.
- Ciebie też to czeka.- zaśmiałem się.
- Nie chcę męża tatusiu.- powiedziała dziewczynka wstając od stołu i zmuszając mnie do wzięcia jej na ręce.- Będę zawsze z Tobą.- dodała wtulając się we mnie a ja tylko upewniłem się, że pojawianie się jej na świecie było darem.
***
- Czyli się zaczęło?- zapytał Zayn, kiedy siedzieliśmy razem w pubie. Od czasu do czasu pozwalamy sobie z Malikiem na braterskie spotkanie przy piwie bez zbędnego balastu w postaci naszych mężów.
- Niestety.- odpowiedziałem dopijając kolejne piwo.- Wiedziałem, że tak będzie. Harry od zawsze traktował Melanie, jako swoje oczko w głowie, więc nie jestem zdziwiony. Co prawda miałem nadzieję, że nastąpi to trochę później, ale cóż.- westchnąłem.
- Zaczynam bać się o Zoe. To tylko rok różnicy.- zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne Zee mam w domu wojnę. Z jednej strony mąż z drugiej córka.
- Przejebane.
- Mówisz jak bliźniaki.
- Nie ma co wesoła chata.
***
- Uwielbiam weekendy, kiedy jesteśmy sami.- zamruczał mi do ucha Harry jak tylko wróciliśmy do domu po odwiezieniu dzieci do Anne i Robina.
- Tak? Bo nasz dom jest czysty?
- Nie....?
- Bo jest cisza i spokój?
- To też, ale nie tylko. Głównie, dlatego, że możesz głośno krzyczysz moje imię kiedy jestem głęboko w tobie.- powiedział, po czym wziął mnie na ręce i skierował się do naszej sypialni.
***
- Kocham cię Harry.- powiedziałem wtulając się w jego nagą klatkę piersiową.
- Ja ciebie też kocham Lou. Dzięki tobie jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi.- oznajmił mój mąż całując mnie w głowę.
***
- Wszystkiego najlepszego moja cudowna czterdziestko.- powiedziałem do loczka zaraz po przebudzeniu.
- Błagam. Nie mogę mięć czterdziestu lat.- zapłakał sztucznie.
- Kochanie jesteś jak wino im starsze ty lepsze.- pocieszyłem go.
- Czy przez przypadek nie to powiedział ci Zayn trzy lata temu?- dopytał.
- Mnie pocieszyło.- obroniłem się.- Myślałem, że ciebie też.
- Co innego jest w stanie mnie pocieszyć.- powiedział i pociągnął mnie na siebie wpijając się w moje usta.
***
- Jesteśmy już starzy.- oznajmiłem patrząc na nasze dorosłe dzieci. Siedzieliśmy razem w święta w domu. Dwudziestoletnia Melanie przygrywała na fortepianie, osiemnastoletni Freddie grał w piłkarzyki z dziesięcioletnim Leo a nasza mała przytulaśna Darcy leżała nam na kolanach.
- Nie tatusiu nie jesteście.- zaprzeczyła. Choć wiem, że zrobiła to tylko z próby podbudowania nas.
Nawet nie wiem, kiedy ten czas tak zleciał. Niedawno,co chodziłem z Mel w ciąży a ta już jest na studiach. Chwilę temu rodziłemFreddiego a ten już mieszka w Birmingham, gdzie studiuje w jednej z najlepszychsportowych uczelni. Całe szczęście zostały z nami jeszcze bliźniaki, które narazie nigdzie się nie wybierają.
***
- Jest przepiękna.- oznajmiłem patrząc na malutką dziewczynkę.
- Nie ma innej opcji Lou to córka naszej córki.
- Boże jesteśmy dziadkami.- szepnąłem biorąc na ręce małą Lily.
- Dopuściłem jakiegoś faceta do mojej córeczki.- zaśmiał się loczek.
- Harry ona ma już prawie trzydzieści lat.
- Zawsze będzie moim aniołkiem.
- Ty lepiej zacznij martwić się o Darcy.
- Nic nie mów.
***
- I że cię nie opuszczę aż do śmierci.- powiedziałem pewnie patrząc w oczy mojego męża.
- Gratuluję odnowienia przysięgi małżeńskiej. Możecie się pocałować.- powiedział urzędnik. Harry nie czekając długo złapał mnie w swoje objęcia i namiętnie pocałował, tak jak wtedy równe trzydzieści lat temu. Nie czułem żadnej różnicy w tym pocałunku. Miał w sobie taką samą miłość jak wtedy. Gdyż ona nie jest w stanie przeminąć. Ja zawsze będę Harrego a on zawsze będzie mój.
- Kocham cię.- szepnąłem w jego usta.
- Kocham cię.- odpowiedział i posłał mi uśmiech ukazujący jego dołeczki, które tak uwielbiam.
KONIEC.
****
Wow najdłuższy rozdział, jaki napisałam. Mam nadzieje, że was usatysfakcjonował. Obiecałam, że pojawią się jeszcze dodatki i tu niespodzianka macie wolną rękę, co do ich tematyki. Postaram się zrealizować wszystkie wasze pomysły. Przypominam tylko, że nie jestem najlepsza w opisywaniu smutów.
Chcę tylko wspomnieć, że AATCOL ma obecnie 211 stron Word. Nigdy nie pomyślałam, że ten fanfic będzie tak miło przez was odebrany.
Dziękuję za każdą gwiazdkę i każdy komentarz. Za każdą cenną uwagę i wszelakie groźby :). Nie będę wymieniać konkretnych osób, których komentarze motywowały mnie do pisania kolejnych rozdziałów. One same wiedzą najlepiej, że o nich mowa.
Miałabym do was tylko jedną małą prośbę o pozostawienie komentarza. Co najbardziej wam się podobało w tej historii? Jaki był wasz ulubiony moment? Oraz oczywiście, na czym poległam podczas pisania.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wszystko i zapraszam do pisana propozycji na dodatki :) :) :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top