Rozdział 2

   Dziś wstałam wyjątkowo wcześnie, nawet jak na poniedziałek. Uporczywa myśl, że źle zrobiłam, nie mówiąc Skylar o liście nie dawała mi spać.
   Poszłam się umyć i ubrać po czym wzięłam książkę od Hermiony i zaczęłam ją czytać. Gdy skończyłam okazało się, że jest już za pięć dziesiąta.
   Zeszłam więc do kuchni na śniadanie które już na mnie czekało. Zauważyłam, że mojej siostry jeszcze nie ma, co mnie trochę zdziwiło, bo zawsze to ona mnie budzi, a nie na odwrót.
   Gdy weszłam do jej pokoju po prostu osłupiałam; siedziała sobie na łóżku i bawiła się z piękną sową uszatą.
- Skąd ty masz te sowę? - spytałam nie dowierzając.
- Zapomniałam ci powiedzieć, że twój list przyniosła ta sowa.
- Myślam, że mugolaki dostają listy mugolską pocztą, a nie sowami. - zdziwiłam się.
- Tak wiem. Też mnie to zdziwiło. Sowa przyleciała zamiast do twojego okna, przyleciała do mojego. Rzuciła mi list do ręki po czym usiadła na szafie. Zobaczyłam, że na kopercie jest twoje imię, więc ją zostawiłam. Poszłam do kuchni po jakieś okruszki czy po coś, by jej dać. Ona zjadła, a ja ją wypuściłam przez okno i poleciała. - wyjaśniła.
- To czemu ona tu jest?
- przerwałam siostrze.
- Nie dałaś mi dokończyć. Wypuściłam ją, ale ona wróciła dzisiaj około siódmej czterdzieści. W dziobie miała list. Rzuciła mi go na łóżko i znów usiadła na szafie. 
- Co było w tym liście? - zapytałam z ciekawością.
- Nie mam pojęcia, nie otwierałam go. Jest zaadresowany do ciebie.
- powiedziała.
   Wzięłam od niej list i go przeczytałam. Wynikało z niego, że ta sowa już jest moja. Ale wyjaśnienia czemu tak się stało, że dostałam sowę Hogwartu od dyrektora nie było nigdzie.
- No i co z tą sową? - z zamyślenia wyrwała mnie siostra.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć...
- podałam jej list, żeby sama zobaczyła.
- Ale czemu Dumbledore ci dał tą sowę? - spytała po pewnej chwili.
- A skąd mam to wiedzieć? Jestem tak samo ciekawa jak ty.
- odpowiedziałam.
- Czyli ta sowa jest teraz twoja?
- Na to wygląda. - przytaknęłam.
- A tak w ogóle to lepiej zejdź na śniadanie.
- Dobra, już idę. - powiedziała, po czym wyszła z pokoju zostawiając mnie z sową. Moją sową.
   Zawołałam ją, a ona wleciała mi na ramię (muszę przyznać, że w pierwszej chwili była nawet ciężka) i poszłam z nią do mojego pokoju. Zostawiłam sowę i poszłam po moją kotkę Tygrysię, żeby ją nauczyć, że nie może zjeść współlokatorki.
   Gdy ją wpuściłam o dziwo ptak się nie przestraszył. Siedział sobie na szafie i jakby nigdy nic czyścił sobie piórka. Jedynie Tygryska patrzyła się intensywnie w sowę.
,,Teraz to na pewno nie ukryję lisu przed Skylar i Rose."
- pomyślałam patrząc na zwierzaki, przypominając sobie o drugiej przyjaciółce, czyli kolejnej osobie, przed którą będę miała tajemnicę. Poczułam, jak na myśl o niej w gardle rośnie mi bolesna gula.

***

   Po obiedzie przyszły dziewczyny. Ja postanowiłam ukryć dostarczyciela listów w pokoju siostry.
   Jak zawsze pogadałyśmy sobie o Hogwarcie, do których domów byśmy chciały trafić, o lekcjach, o quidditchu...
   Później poszłyśmy się pobawić z Tygryską, po czym się trochę powygłupiałyśmy. A ja cały czas myślałam o tym jak im powiedzieć o sowie i o liście.
- Chalooo. Tu ziemia. - wyrwały mnie z zamyśleń.
- Co?
- Tak, czy nie?
- O co ci chodzi? - zwróciłam się do Skylar.
- Czy gdybyś poszła do Hogwartu wzięłabyś Tygrysię?
- odpowiedziała trochę zniecierpliwiona Rose.
  Dziewczyna miała bardzo jasne, blond włosy i niebieskie oczy z domieszką fioletu, które teraz wybałuszyła na mnie tak, że wyglądała jak wariatka.
- No jasne, że tak. Co to za pytanie? - odpowiedziałam zmieszana.
- A nie wolałabyś na przykład sowy? - spytała podejrzanie Skylar.
- A po co mi sowa? Przecież mam kota. - odpowiedziałam trochę wystraszona, że może usłyszały ptaka w pokoju Hermiony.
- Nie wiem, może do kontaktowania się? - powiedziała Rose, jakby było to oczywiste.
- A niby z kim miałabym się kontaktować? Hermionę znam i od niej się dowiaduję co się dzieje w świecie czarodziejów. A z wami to się widzę na co dzień.
- Sama nie wiem po co to całe zamieszanie. Nie było pytania.
- wtrąciła Skylar.
   Chwilę się na nią popatrzałam jak na wariatkę, ona zrobiła to samo i obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a chwilę później dołączyła Rose.
- Ale tak na serio, o co wam chodziło z tą sową? - spytałam po czasie kiedy już mogłam oddychać.
- Nie mam pojęcia. Tak jakoś powiedziałam. - odpowiedziała jeszcze ledwo hamując śmiech Rose.
- A czemu nie wiedziałaś o co cię zapytałyśmy? - dodała Skylar.
- Zamyśliłam się.
- odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo myślałam o sowie w pokoju Hermiony.
   Po chwili rozmowę przerwała nam moja mama wołając nas na podwieczorek.
- A gdzie Hermiona? - spytała Skylar.
- Nie wiem. Pewnie w pokoju, jak zwykle czyta. - odpowiedziałam trochę zdenerwowana, że nie pomyślałam o tym, że dziewczyny zobaczą nieobecność mojej siostry.
   Myliłam się jednak, bo po chwili przyszła Hermiona z listem w ręce.
- O, cześć Mivenne. Cześć Rose.
- powitała moje przyjaciółki, po czym zwróciła się do mnie i mamy.
- Dostałam list od Rona w którym napisał, że Harry jest u niego w domu i nas też zaprasza.
- tłumaczyła szybko.
- Nas, czyli kogo? - spytała mama.
- Mnie i Amy. - odpowiedziała.
- Jeśli chcesz, możesz tam pojechać. - dodała w moją stronę.
- Nie dzięki. Może kiedy indziej ich poznam. - powiedziałam, mając na myśli Hogwart.
- No dobra, to nie jedziemy.
- stwierdziła Hermiona.
- Ale ja powiedziałam, że JA nie idę, ty możesz iść.
- Ale mi się jakoś nie chce iść samej. Zobaczę się z nimi w Hogwarcie albo na Pokątnej.
- rzuciła, machając ręką z roztargnieniem.
- Okej, jeśli nie chcesz...
- powiedziałam, ale po chwili przypomniała mi się sowa w jej pokoju. Popatrzyłam na nią, bo chciałam się spytać, jak ptak się miewa.
- Właśnie zasnęła. Nie martw się, to ptak. - podeszła i wyszeptała mi na ucho.
-To nigdzie nie jedziecie? - spytała się Miv.
- Nie. - odpowiedziałam jednocześnie z siostrą.
- Dobra, to ja pójdę  napisać odpowiedź do Rona, że nie jadę do niego i że się spotkamy dopiero w Hogwarcie lub na Pokątnej.
- powiedziała młoda czarownica i wyszła z kuchni.
   - Czemu nie chciałaś pojechć z Hermioną? - zapytała Rose w drodze do mojego pokoju.
- A po co? Ja go nawet nie znam. Podobno ma młodszą siostrę w naszym wieku, ale jakoś nie chce mi się jechać do kogoś, kogo praktycznie nie znam.
- odpowiedziałam. - Może kiedyś ich poznam. - dodałam.
- W sumie masz rację, po co jechać do kogoś kogo się nie zna?
- przyznała Skylar.
   Gdy weszłyśmy do pokoju, zaczęłyśmy się śmiać jakby to wyglądało, gdybym pojechała z Hermioną do Rona. Kiedy przestałyśmy pokazłam im książkę, którą dostałam od siostry na urodziny.
- Ale fajny prezent. Próbowałaś już czy ta ,,instrukcja" pomaga?
- zapytała Rose.
- Nie wiem. Jest napisane, że potrzebny jest jakiś liść mandragory. - odparłam.
-

Co to ta mandragora? - spytała Skylar.
- Nie mam pojęcia. Ale wiem gdzie to możemy sprawdzić.
- powiedziałam z tajemniczym uśmieszkiem. - Jutro możemy pójść do Hermiony i sprawdzić w jej podręczniku do zielarstwa.

***

   Wieczorem, gdy dziewczyny wróciły do swoich domów, poszłam do pokoju Hermiony, żeby odebrać sowę.
- Skylar i Rose już poszły?
- spytała kiedy weszłam.
- Tak, przed chwilą. Było trudno powstrzymać je od tego, żeby nie weszły do ciebie.
- odpowiedziałam.
- Może po prostu im powiesz o liście i nie będę musiała ukrywać twojej sowy. - powiedziała Hermiona.
- Nie, nie było by lepiej. Może jutro im powiem, a bynajmnjej Mivenne, bo będzie mieć urodziny. - odparłam odbierając ptaka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top