#60
Satoshi POV
Stałem na sali balowej, czekając na dziewczynę. W końcu usłyszałem jej głos wołający moje imię:
-Satoshi! Wybacz, długo czekałeś?- odparła lekko zdyszana.
-Chwilkę- skomentowałem krótko, przyglądając się jej.
Była ubrana w jasno różową sukienkę- podobną do tej jaką miała na sobie w Kalos.
-Wyglądasz pięknie- po chwili dodałem- idziemy?- wyciągnąłem do niej rękę.
Serena z uśmiechem i lekkim rumieńcem chwyciła moją dłoń, po czym weszliśmy w głąb pomieszczenia. Nasze Pokemony również wystrojone zaczęły się ze sobą komunikować.
Serena POV
Kucnęłam koło Pikachu, aby poprawić mu muszkę, która się przekręciła.
-Teraz lepiej- uśmiechnęłam się do niego, dając znak że może już iść do swoich "kumpli".
-A ja?- usłyszałam głos mojego chłopaka.
Zwróciłam na niego wzrok. Dalej nie mogłam się powstrzymać od posiadania rumieńców. Wyglądał tak samo dobrze jak na balu w Kalos- a może nawet lepiej jeśli to w ogóle możliwe z mojej perspektywy. Podeszłam do niego poprawiając krawat. W sumie prezentował się w porządku ale uznałam to jako dobry pretekst, by się do niego przybliżyć. Robiąc to czułam na sobie wzrok chłopaka.
-Co jest?- zapytałam spoglądając w górę.
-Nic. To już nie mogę sobie na ciebie popatrzeć?- zapytał.
Uśmiechnęłam się pod nosem i bez odpowiedzi kontynuowałam czynność.
-Proszę- odparłam.
-Dziękuję- Satoshi pocałował mnie w policzek- a teraz chodź- pociągnął mnie za sobą na środek sali.
Dość dużo czasu spędziliśmy przy stole z przekąskami. W sumie było to do przewidzenia idąc tam z Satoshim. W każdym bądź razie byłam zadowolona, bo widziałam że mój towarzysz miło spędzał czas. W pewnym momencie jeden z organizatorów zaproponował, znaną (przynajmniej mi) już "zabawę". Dotyczyła ona tańczenia w kółku z chłopcami na zewnątrz oraz dziewczynami zmieniającymi się wewnątrz okręgu- czyli to samo co miało miejsce w Kalos. Rozdzieliłam się z Satoshim i zaczęliśmy łączyć się w przypadkowe pary. Stanęłam na przeciwko blondyna z niebieskimi oczami. Muzyka zaczęła grać. Muszę powiedzieć, że bawiłam się na prawdę świetnie. Spotkałam "po drodze" wiele sympatycznych osób. Jednak ta, na której najbardziej mi zależało cały czas była jeszcze przede mną. W końcu nadszedł moment, w którym kłaniając się przed partnerem zauważyłam kątem oka Satoshiego czekającego na moją kolej.
Posłał mi uśmiech, na który odpowiedziałam.
Wtedy uświadomiłam sobie jak wiele razem przeszliśmy. Przypomniał mi się bal w Kalos, gdzie byłam wtedy bardzo podekscytowana, żeby z nim zatańczyć. No i tym razem również jestem. Jednak teraz mam wrażenie, iż jest to inny rodzaj ekscytacji. Nie potrafię tego dobrze określić ale lubię myśleć o tym jak o nagrodzie, za to wszystko co wydarzyło się między nami utrwalając naszą relację (i mam tutaj w większej mierze na myśli sytuacje negatywne jak moja choroba, czy utrata pamięci przez Satoshiego). Chłopa wyciągnął rękę w moją stronę:
*(oczywiście uznajemy, że nasza parka ma na sobie inne stroje :D)*
Tym razem jednak zdołałam ją złapać. Poczułam jak jego druga dłoń wędruje na moje biodra. W ten oto sposób w końcu było nam dane ze sobą zatańczyć. Satoshi jako osoba niezbyt uzdolniona w tej kategorii i tak nieźle sobie radził. Starałam się pomóc mu najbardziej jak mogłam licząc cicho kroki pod nosem.
Po skończeniu "zabawy" ruszyłam na obszerny balkon, o którego istnieniu dowiedziałam się parę minut wcześniej od innych gości. Mój towarzysz zniknął mi z oczu pod pretekstem pójścia do toalety. Stałam na zewnątrz opierając się o murek. Wieczorne niebo wyglądało pięknie jak zwykle.
-Tutaj jesteś- poczułam materiał marynarki zarzucany na moje gołe plecy.
-Ten widok na morze jest niesamowity- skomentowałam wpatrując się w wodę widoczną z dość dużej odległości.
W Hoenn ogólnie zbiorników wodnych jest dużo i to w różnych postaciach.
-W przyszłości w takim zamieszkamy- usłyszałam z jego ust.
-Nie możesz być czegoś taki pewny- skrytykowałam go.
-Przestań. Ja to mówię, bo wiem, że tak będzie- puścił oczko w moją stronę- obiecuję.
Po tych słowach nie wiedząc czemu miałam ochotę się w niego wtulić, co więc zaraz zrobiłam.
-Chcę, żebyś tylko wiedział, że dla mnie nie ważne jest gdzie będę...jeśli ty jesteś u mojego boku to już czuję się jak w domu- odparłam.
Poczułam delikatny pocałunek w czubek głowy.
-Cieszę się, że cię spotkałem- usłyszałam.
*kilka godzin później*
Po powrocie do Centrum przypomniałam sobie o czymś dość istotnym. Wyciągnęłam z plecaka kamień pioruna, który ostatnio kupiłam. Wyciągnęłam Pokeballa Xion i wypuściłam Pokemona na zewnątrz.
-Xion to jest kamień, dzięki któremu możesz ewoluować w Raichu- wyjaśniłam jej pokazując przedmiot.
Pikachu powąchała go z ciekawością wyrysowaną na pyszczku.
-Nie uważasz, że to za wcześnie- odparł mój chłopak kucając koło nas.
-Chcę jej tylko pokazać, że go mam. Nie będę jej zmuszać. Ewoluuje jeśli i kiedy będzie tego chciała- odparłam spoglądając na stworka.
Ten po chwili wahania jak gdyby nigdy nic dotknął łapką przedmiotu. Pokój rozświetlił się oślepiając nas blaskiem. Po momencie ukazał nam się Raichu. Jednak był to jakiś "inny" Raichu.
-Satoshi, czy tak, aby na pewno wygląda Raichu?- zapytałam ze zdziwieniem.
-Ee, z tego co wiem wygląda inaczej, niż te które występują w Kanto.
Wyciągnęłam Pokedex.
-Brak informacji-zabrzmiał komputerowy głos.
Spojrzeliśmy się na siebie nawzajem z zdezorientowaniem.
-Ahh to Alolański Raichu! Gratuluję!- usłyszeliśmy z ust Profesora Oaka, mówiącego przez wideotelefon.
-Alolański Raichu?!- powtórzyliśmy w tym samym czasie.
-Zgadza się. W końcu gdy wysłałem wam jajo wspomniałem, że jest z Aloli co nie?
-Prawda- potwierdziłam przypominając sobie.
-Szczerze po wykluciu się Pichu, po prostu stwierdziłem, że wysłał nam Pan złe jajo ale jednak nie była to pomyłka- wyznał Satoshi.
Spojrzałam na Pokemona. Latał za naszymi plecami na swoim ogonie. Patrząc tak na niego jedna myśl krążyła mi w głowie- nadaje się świetnie na występy w konkursach. Już rodziły mi się nowe pomysły na kombinacje. Podeszłam do Xion wtulając ją w siebie.
-Cieszę się Xion i gratuluję!
Pokemon z ekscytacją odwzajemnił mój gest. Następnie poprawiłam jej niebieską wstążkę zawiązując ją ponownie na ogonie, jak było to wcześniej.
Następnego dnia z samego rana wyruszyliśmy w dobrych humorach na naszą wyprawę w pobliżu miasta Sootopolis po Mega Kamienie.
Citron (Clemont) POV
-Citron telefon!- usłyszałem głos mojej młodszej siostry.
-Wiem, wiem już idę- odparłem podnosząc słuchawkę.
-Halo, czy rozmawiam z Citronem- Liderem sali Lumiose w Kalos?- usłyszałem damski głos.
-Zgadza się. O co chodzi?- zadałem pytanie.
----------------------------------------------------------------------------------------
Ostatni rozdział był dość niedawno ale jak już wspomniałam- nie mogę się doczekać żeby pokazać wam jakie zakończenie przygotowałam więc przyspieszyłam trochę z pisaniem.
Dajcie znać jak się wam podoba (zdaję sobie jednak sprawę, że ten rozdział należy raczej do tych "nudniejszych") i do następnego!
Ps. Pytanko do was (bo bardzo spodobało mi się czytanie waszych odpowiedzi i dziękuję za każdą z nich!!): Jeśli moglibyście żyć w świecie Pokemon- jaki region byście wybrali jako swoje miejsce zamieszkania?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top