#44
Serena POV
Lekko zdziwiona odebrałam prezent z rąk chłopaka. Był bardzo starannie zapakowany i obwiązany niebieską wstążką- chyba aż za starannie jak na mojego chłopaka. Pewnie ktoś mu w tym pomagał. Zaciekawiona tym co może znaleźć się w środku zaczęłam delikatnie rozdzierać papier, by nie uszkodzić go zbytnio. Żal mi było to zrobić biorąc pod uwagę fakt, iż wyglądało to naprawdę ładnie. W końcu moim oczom ukazał się materiał w biało- czerwonych barwach. Szybko go rozłożyłam. Był to piękny strój idealnie nadający się na występy. Nie mogłam wyjść z zachwytu. Strasznie mi się spodobał.
(chodzi o ten komplet :3)
Wtulając w siebie ubranie wbiegłam chłopakowi w ramiona.
-Dziękuję!
-Podoba Ci się?- upewniał się.
-Oczywiście! Nawet nie wiesz jak bardzo!
-Uff to dobrze. W takim razie się cieszę- umocnił lekko nasz uścisk.
-No dobra kochasie może w końcu coś zjemy?!- wyrwała się niebiesko- włosa.
Zaczęłam częstować się różnymi dobrymi przekąskami ze stołu. Oczywiście pierwszą rzeczą jaką posmakowałam był tort. Miał smak truskawek. Był przepyszny.
-A tak w ogóle to skąd wzięliście tyle żarcia?- zapytałam.
-To zawdzięczamy naszemu super kucharzowi- odpowiedziała Dawn pokazując na chłopaka siedzącego obok niej i puszczając w moją stronę oczko.
-Dent?! Zrobiłeś to wszystko sam? Poważnie?!- nie mogłam wyjść z zdziwienia.
Nie dość, że stół był pełen różnorodnego jedzenia to jeszcze wszystko było po prostu przepyszne. Nic dodać nic ująć.
Zielonooki z dumą ukłonił się przede mną lekko.
-Cieszę się, że smakuje. Kocham gotować więc to dla mnie przyjemność.
Po chwili usłyszeliśmy lekkie chrząknięcie.
-Ja też trochę pomagałem- odparł Satoshi.
-Aa no tak...Twój chłopak też trochę zrobił. Jednak jego umiejętności kucharskie nie są zbyt najlepsze...
-Cicho tam!- wzbraniał się.
-Może przypomnieć Ci jak robiłeś Poffiny w Sinnoh?- zachichotała na co ten od razu zamilkł.
(przypominam co się wtedy stało :D)
Czas minął mi cudownie. Najadłam się przepysznych rzeczy oraz porozmawiałam ze znajomymi. Po kilku godzinach spacerując po trawniku w celu znalezienia furtki lub jakiegoś innego wyjścia poczułam dotyk w okolicy kostki. Szybko odskoczyłam. Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramiona. Był to nikt inny jak Satoshi.
-Co się stało?- od razu zareagował.
-Miałam wrażenie, że coś mnie dotknęło.
-Ej tam faktycznie się coś chyba rusza!- poinformowała Hikari.
Tak jak stwierdziła krzaki lekko się poruszały. Dent kucnął w ich pobliżu i uniósł gałązkę. Naszym oczom ukazał się jakiś stworek. Przypominał mi on trochę małą wersję Altarii Lutii. Jednak zarazem jednym elementem się znacząco różnił.
Szybko sięgnęłam po mój Pokedex.
Swablu
Typ normalny i powietrzny
Swablu śpiewa ludziom i innym pokemonom, by usnęli. Są bardzo wrażliwe na brud, więc kiedy tylko mogą, oczyszczają z kurzu i nieczystości różne rzeczy swoimi skrzydłami. Zwykle nie boją się ludzi. Wiosną zbliżają się do zaludnionych miast. Używają fal geomagnetycznych by wiedzieć, gdzie lecieć. Pokemon żywi się żołędziami rosnącymi na krzakach.
Coś dalej mi nie pasowało. W końcu jego kolor znacznie różnił się od tego pokazanego w Pokedexie.
-To lśniący Pokemon!- odparł Satoshi również siadając w jego pobliżu.
No tak...Lśniący Pokemon! Przypomniałam sobie z podróży w Kalos tą definicję. Ale z tym przyszło mi również do głowy, że stworki tego typu są bardzo rzadkie więc musimy mieć naprawdę ogromne szczęście, żeby go spotkać!
-Cudo!- podziwiała Hikari.
-Czekajcie nie podchodźcie zbyt blisko!- oznajmił znawca Pokemon.
-Coś nie tak?
-Przyjrzycie się mu. On się boi.
Faktycznie. Pokemon, aż cały drżał ze strachu.
-Ale czemu w takim razie nie uciekł?- zapytała dziewczyna.
-Pewnie boi się tak bardzo, że jest sparaliżowany.
-To okropne- zakryłam usta dłońmi.
-Ale co mogło się stać?- zastanawiał się Satoshi.
-Może trener go porzucił albo żył sam i inny stworek go zaatakował. Przyczyny mogą być różne. Jedno jest pewne- musimy mu pomóc- stwierdził Dent.
-Nie możemy go tutaj w takim razie zostawić!- odparła dziewczyna ze swoim Piplupem na rękach- musimy zanieść go do Centrum!
-To jednak pewnie nie będzie łatwe...- dodałam.
-Trzeba spróbować- Dent wyciągnął delikatnie rękę w stronę Pokemona.
Ten od razu sparaliżowany zaczął strasznie piszczeć. Hałas roznosił się pewnie na większą odległość co jeszcze pogarszało sytuację. Nie mogliśmy się tak szybko poddać. Po chwili stało się coś dziwnego. Pokemon szybko wyskoczył zza krzaków próbując pewnie uciec. Nie udało mu się to jednak i upadł tuż przed moimi stopami. Szybko nachyliłam się spoglądając w jego stronę:
-Wszystko dobrze?- instynktownie zapominając o problemie uniosłam go i wtuliłam w siebie.
Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że ten pewnie odpowie mi znów hałasem. Jednak myliłam się. Nie wiedząc czemu Swablu od razu uspokoił się będąc w moich ramionach. Wtulił się we mnie swoimi puszystymi skrzydełkami.
-Niebywałe!- skomentował Dent- jak to zrobiłaś?
-Ja..nic nie zrobiłam- odpowiedziałam tak samo zdezorientowana.
-Mniejsza z tym! Teraz bynajmniej możemy zanieść go bez problemu do siostry Joy- Hikari wzięła ode mnie torby z prezentami- chodźmy!
Po dotarciu na miejsce Joy szybko podała Swablu środek uspokajający dzięki czemu mogła go w miarę bez problemu zbadać. Po jakimś czasie zawołała nas do gabinetu gdzie ten spał jeszcze spokojnie pod wpływem leków.
-A więc tak: ten Swablu to nie zwyczajny Swablu- zaczęła swoją wypowiedź- i nie mówię tutaj o jego rzadkim umaszczeniu.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Od długiego czasu krążyły o nim plotki a nawet wszędzie wisiały plakaty z jego wizerunkiem.
-Czyli ma już trenera?- dopytywał się Satoshi.
-Tak i nie.
-Hm?
To wszystko robi się dziwnie skomplikowane.
-Swablu miał trenerkę. Ta wychowywała go od małego jaja. Jednak z informacji, które uzyskałam zginęła ona w wypadku. To już był dla prawie świeżo wyklutego Pokemona nie mały szok. Z tego co mi dalej wiadomo Pokemon błąkał się przez jakiś czas po tutejszym lesie. Miał on niezbyt łatwe życie ze względu na swoje umaszczenie. Każdy napotkany przez niego trener chciał go złapać. W końcu to duża rzadkość. Ten jednak nie będąc do końca pewnym co się stało z jego trenerką chcąc pozostać jej wiernym nie dawał się tak łatwo. Niestety nie posiadając zbyt dużej siły w końcu pewnego dnia poległ i stał się czyjąś własnością. Jeszcze gorsze było to, że jego kolejny trener był strasznie agresywny. Często przychodził do Centrum z Swablu, który był cały poobijany i nie wyglądało mi to na typowe rany po walce z innym Pokemonem.
-Myśli pani, że stosował wobec niego przemoc?
-Tak mi się wydaje. To tłumaczyłoby jego lęk przed wszystkim.
-Ale dlaczego w takim razie pani nie zareagowała?!- wyrwał się Satoshi.
Chwyciłam go za dłoń, w skutek czego lekko się uspokoił.
-Cały czas nie byłam tego pewna. W końcu stworek pomimo wszystko wyglądał na lojalnego. A kiedy chciałam już to zrobić plakaty informujące o jego zaginięciu zaczęły pojawiać się w okolicy. Pewnie w końcu mu uciekł. Teraz biedaczek ma straszną urazę do innych Pokemonów ale i zwłaszcza do ludzi. Zauważyłam jednak, że nie ma problemu jeśli chodzi o Serenę.
-Zgadza się- potwierdziłam- wyglądało to jakby naprawdę czuł się ze mną komfortowo.
-Myślę, iż on myśli o tobie jak o swojej pierwszej trenerce.
-Jak to?
-Z opisów wyglądu i osobowości nieco ją przypominasz. To pewnie powód.
-Co teraz z nim będzie?
-Trzeba znaleźć dla niego właściciela.
Zacisnęłam lekko pięść.
-Ja to zrobię! Zaopiekuję się nim!
-Jesteś tego pewna? To będzie trudne nawet dla Ciebie biorąc pod uwagę jego lęki. W końcu trzeba będzie mu jakoś pomóc i oswoić. Inaczej będzie tylko gorzej.
-Tak. Niech nauczy mnie pani wszystkiego. Bardzo proszę- ukłoniłam się przed nią ściskając mocno powieki.
Jeśli mogę mu jakoś pomóc to chcę to zrobić.
-Dobrze. W takim razie zaczniemy od zaraz!
-Już?- zdziwiłam się- to znaczy...tak jest!
Pomogę mu. Oswoję go. Chcę aby po tylu cierpieniach jakie doznał w końcu przypomniał sobie co to szczęście. Jeśli czuję się ze mną komfortowo to muszę to być ja! Choćby nie wiem jak ciężko będzie.
Poczułam jak ktoś chwyta moją rękę. Satoshi uśmiechnął się w moją stronę.
-Pomogę Ci- odparł z pewnością.
No tak zapomniałam.
Zacisnęłam jego dłoń.
My mu pomożemy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top