#41
Serena POV
Miasteczko Fallarbor. Nasz kolejny cel. Staliśmy już na wzgórzu wpatrując się w widok przed nami. Przynajmniej fakt, że droga tutaj zajęła nam prawie cały dzień została jakoś ukojona przez widok nieba. Słońce powoli zachodziło tworząc piękny pomarańcz.
Poczułam jak mój towarzysz chwyta mnie za rękę.
-Ładnie co?- odparł nie odklejając wzroku.
-Przepięknie- potwierdziłam wzmacniając określenie.
Po chwili zachwytu ruszyliśmy w stronę Centrum Pokemon. Idąc napotkałam duży budynek, który przyciągnął moją uwagę.
-To co? Czas na trzecią wstążkę?- powiedział chłopak kładąc rękę na moim ramieniu.
-Ehmm...ja nie wiem...oczywiście, że chcę ale nie jestem pewna. W końcu niedawno brałam udział i wydaje mi się, że potrzebuje jeszcze treningu- stwierdziłam.
To, że teraz wygrałam nie oznacza, iż jestem już super koordynatorką. Z każdym konkursem muszę jakoś podnosić sobie poprzeczkę i wymagania.
-O to nie musisz się martwić. Konkurs jest za kilka dni...widzisz?- wskazał na tabliczkę.
Faktycznie.
-W takim razie spróbuję. Wezmę w nim udział!- spojrzałam na budynek z motywacją.
Ten inspirujący moment przerwał jednak dość głośny dźwięk burczenia w brzuchu.
-Może jednak lepiej najpierw pójdziemy coś zjeść- stwierdził chłopak drapiąc się po głowie.
-Nie ma sprawy. Będę gotować w Centrum albo kupimy coś tam w jakiejś kawiarence- odparłam idąc już w jego stronę.
-Pika!- usłyszałam głos Pokemona.
Stworek zeskoczył z ramienia trenera i podbiegł do szklanej szyby jakiegoś budynku.
Razem z Satoshim spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni, po czym od razu ruszyliśmy za potworkiem.
Pokemon miał wlepiony pyszczek w okno budynku. Jego oczy świeciły się jak diamenty.
-Aa rozumiem Cię Pikachu!- odparł jego trener- też to czujesz?!
Zatrzymałam się wiedząc już o co chodzi. Staliśmy przed restauracją, z której woń pysznego jedzenia unosiła się bezustannie w powietrzu nawet przed samym wejściem.
-Nie wydaje mi się, żeby było nas stać na coś stąd...- stwierdziłam zrezygnowana czytając małe menu wypisane na tabliczce.
-Niee- zgasiłam w ten sposób zapał moich kompanów.
-No trudno...Idziemy gdzieś indziej- odparłam.
-Satoshi?!- usłyszałam nieznajomy mi głos.
Satoshi POV
-Kopę lat!- chwila...poznaję ten głos!
-Dent (Cilan)! Pansage!
Upadłem na ziemię z szoku.
Pokemon znajomego zeskoczył z jego ramienia i podszedł do Pikachu witając się z nim.
-Co ty tu robisz?!- zapytałem zdziwiony.
-Ahh byłem tu i tam...W każdym bądź razie miałem ochotę odwiedzić Hoenn więc przyjechałem. Tak się składa, że pracując tutaj mam zapewniony nocleg więc zgodziłem się na jakiś czas i oto jestem! A co z tobą?
-Satoshi?! Nic Ci nie jest?- usłyszałem nade mną ten słodki, zmartwiony głosik.
Dziewczyna podała mi rękę pomagając wstać.
-Tak naprawdę to jestem tutaj tak trochę z przypadku- zacząłem otrzepując moje ubrania- to jest moja dziewczyna Serena- wskazałem- Dotrzymuję jej towarzystwa w wyprawie. Serena to Dent. Podróżowaliśmy razem po Unovie.
-Miło mi poznać- ukłonił się zielonowłosy.
Idealne maniery jak zawsze.
-Może wejdziecie do środka?- zaproponował.
-Sorki ale raczej nie stać nas tutaj na nic a jesteśmy bardzo głodni. Tak sobie pomyślałem, że jak już coś zjemy to tu wrócimy. Chcę z tobą trochę pogadać!- odparłem.
-O czym ty gadasz? Zapraszam do nas! Nie musicie płacić! Wszystkim się zajmę- stwierdził z dumą poprawiając swoją muszkę.
-Pika!- podekscytowany Pokemon od razu wbiegł do środka budynku.
-Jesteś tego pewien?- upewniłem się.
-Oczywiście- odparł wykonując gest, który wskazywał na zaproszenie do środka.
Po pysznym posiłku zadowoleni siedzieliśmy z Sereną przy stoliku kończąc pozostałe jeszcze napoje.
-Pikachu wiem, że Ci smakuje ale uważaj trochę. Zobacz jak ty wyglądasz!- zwróciłem mu uwagę wycierając brudny od jedzenia pyszczek.
Serena cicho zachichotała.
-Co jest takie śmieszne co?- zapytałem.
-I kto to mówi hm?- otworzyła przede mną małe lusterko.
Normalne...Sam byłem cały ubrudzony. Szybko zawstydzony zacząłem czyścić buzię.
-A tak w ogóle to od kiedy zwracasz na to uwagę?- zadała pytanie dziewczyna.
W sumie to ma rację. Nigdy się tym zbytnio nie przejmowałem.
-Wiesz wydaje mi się, że to przez ciebie.
Wyglądała na lekko zdziwioną.
-I jak smakowało?- odparł pojawiając się nie wiadomo skąd Dent.
-Tak! Było przepyszne!- skomentowałem- Dzięki jeszcze raz!
-Pika!
Poczułem wzrok dziewczyny na sobie. Siedziała uśmiechnięta, patrząc się w moją stronę podpierając twarz ręką.
-No co?- zapytałem.
-Nic, nic...
-Zaraz do was wrócę- zielonooki odszedł od stolika z naszymi brudnymi naczyniami na tacy.
Po chwili tak jak mówił znów się pojawił siadając koło nas.
-Na dzisiaj już koniec mojej pracy więc możemy sobie trochę pogadać.
-Ale Dent ludzi jest dalej pełno-skomentowałem lekko zmartwiony tłumem.
-Nie martw się. Teraz mój kolega się tym zajmie.
Faktycznie nawet nie wiedząc kiedy ktoś inny chodził w stroju kelnera przyjmując zamówienia.
Serena POV
-A więc jesteś Serena tak?
-A...uhm tak- wiedziałam, że to znajomy Satoshiego i to tylko bardziej wzmocniło mój stres przed wypadnięciem źle.
-Skąd jesteś?- zapytał.
-Z Kalos.
-Serio?!- gwałtownie wstał z siedzenia.
-T-tak.
-Wyśmienicie! Kocham elegancję tego miasta! Wiecie, że nawet niedawno tam byłem?!
-Naprawdę?- zapytał mój chłopak- po co?
-Jak to po co? Co to w ogóle za pytanie?! Odbywał się tam konkurs wędkarski!
-Aa no tak...- stwierdziłam- jest taki u nas co roku.
-Dokładnie!
Dent wydaje mi się naprawdę w porządku. Bez problemu też jednak mogę ujrzeć jego zapał jeśli chodzi o rzeczy, które go interesują.
-Jeśli mogę zapytać...czy masz też jakieś inne zainteresowania oprócz wędkarstwa?- zapytałam.
-Się wie! Mam ich pełno. Kiedyś nawet byłem też Liderem Sali w Unovie! Jednak na razie zrobiłem sobie długą przerwę od tego miejsca.
Imponujące. Dla mnie ciężko jest się skupić na samych występach więc jak to musi być, gdy ma się więcej hobby i zainteresowań?
-Ale co najważniejsze...jestem znawcą Pokemon!
-Wow!
-Super nie?
Satoshi nie wyglądał za zbyt zachwyconego. Popijał w ciszy swój napój.
-W każdym bądź razie...- przerwał nam- Dent robisz coś jutro?
-Jutro? Jutro mam wolne- odparł z zadowoleniem- więc nie.
-No i super! Chciałem przejść się na najbliższe tereny i trochę potrenować. Serena też o tym wspominała. Tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy się razem wybrać.
-Dobry pomysł!
Ucieszyłam się. W ten sposób będę miała możliwość poznania nowego znajomego lepiej. Nie powiem- zaciekawił mnie tym byciem ,,Znawcą".
-Zaraz wracam- odparłam ruszając w stronę toalety.
Satoshi POV
-Ehh...- Dent dziwnie stracił swój pozytywizm.
-Co jest?- zareagowałem.
-Mój kolega z pracy ma niedługo urodziny a ja kompletnie nie wiem co mu kupić...
-Urodziny hm?- chwyciłem za słomkę w celu napicia się soku.
Nie zdążyłem go jednak przełknąć bo w skutek tej informacji sobie o czymś przypomniałem. Wyplułem wszystko na stół.
-Co ty robisz?!
-Dent mam problem.
Przypomniałem sobie coś bardzo ważnego...Urodziny...
.
.
.
Urodziny Sereny!
-Serena ma niedługo urodziny! Kompletnie o tym zapomniałem!- chwyciłem się za głowę.
-No to witam w klubie.
-Nie...chwila!- olśniło mnie.
Serena chce polepszyć swoje umiejętności jako koordynatorka. Chyba mam pomysł co może sprawić jej przyjemność. Tylko teraz pytanie czy zdążę! Szybko spojrzałem na kalendarz. Mam 2 dni!
-Dent mogę skorzystać z telefonu?!
-Yy...jasne?- odparł lekko zakłopotany.
Podbiegłem do słuchawki wykręcając numer.
-Odbierz proszę Cię...- szeptałem sam do siebie.
Pikachu stał koło moich nóg zmartwiony.
Nie wiem gdzie ona teraz jest. Ale znam numer kontaktowy do jej domu. Jej mama powinna być w stanie mi jakoś pomóc.
-Tak słucham?- usłyszałem znajomy głos w słuchawce.
-Dzień Dobry Pani Ayako (Johanna w ang. wersji). Tu Satoshi. Przepraszam, że dzwonię tak znienacka i o tej godzinie ale mam pilną sprawę. Czy wie pani gdzie jest w tym momencie Hikari (Dawn)?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top