#40
Satoshi POV
Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Sam nie wiedziałem co powiedzieć. Zaskoczyła mnie swoją obecnością. Dzięki Bogu, że nic jej się nie stało. Gdyby to drzewo ją wtedy przygniotło nie wiem o bym zrobił...
-Dziękuję- przerwała swoim cichym głosem.
-Za co?
-Uratowałeś mnie.
-Aa...to nic.
Może zabrzmiało to jakbym nie chciał z nią rozmawiać ale to nie to. Po prostu nie wiedziałem co byłoby dość odpowiednie, żeby ją nie zranić. Chcąc jakoś nawiązać kontakt zacząłem gadać jakieś głupoty:
-Niebo wygląda pięknie- skomentowałem próbując rozluźnić sytuację.
-Mhm- zgodziła się.
-Wiesz...- zacząłem rozwijać wątek jednak dziewczyna przerwała mi swoim gestem.
Poczułem z tyłu jej dotyk. Obróciłem się lekko by zbadać sytuację. Przykleiła swoje czoło do moich pleców.
-Wszystko w porządku?- zadałem pytanie.
-Nie. Nic nie jest w porządku. Ja...- zawahała się- ja przepraszam.
-To ja przepraszam- również dołączyłem- zachowałem się jak idiota.
-Nie prawda!- uniosła głowę nie wiedząc, że się na nią patrzyłem.
Nasze oczy się spotkały. Wtopiłem się w jej piękne tęczówki. Już prawie zapomniałem jak to jest. Nie wiedząc czemu łzy napłynęły mi do oczu.
-Przepraszam, że nie dotrzymałem słowa. Przepraszam, że musiałaś mnie widzieć w takiej sytuacji...
-Przepraszam, że tak zareagowałam. Przepraszam, że złamałam naszą obietnicę...- kontynuowała po mnie.
Mogło to wyglądać dziwnie z perspektywy innych ale nie obchodziło mnie to. Swoją drogą o jaką obietnicę jej chodziło? Po kilku sekundach jednak się domyśliłem. Nasza obietnica o nie rozstawaniu się na długo.
Wyciągnąłem mały palec u dłoni w jej stronę.
-W takim razie musimy ją wznowić co?- odparłem.
Dziewczyna nie mówiąc nic lekko się uśmiechnęła. Podała mi swój palec. Jednak tym razem zapieczętowaliśmy obietnicę tylko dotykając się opuszkami. Trzymając tak ręce zauważyłem bandaż na jej dłoni. Zatkało mnie.
-Co Ci się stało?- chwyciłem ją za nadgarstek.
-Auć- syknęła.
Emocje mnie za bardzo poniosły.
-Przepraszam! Będę delikatniejszy...- chwyciłem ją ponownie i zacząłem się przyglądać bandażowi.
-Poparzyłam się. Ale to nic. Zagoi się- odpowiedziała patrząc na mnie z małym rumieńcem.
W tym samym momencie jednak spoważniała.
-Co jest?- spanikowałem, że znowu zrobiłem coś źle.
Dziewczyna zaczęła się przybliżać do mojej twarzy. Była już naprawdę blisko a ja nie wiedziałem co chce zrobić. Serce zaczęło mi bić bardzo szybko. Wtedy poczułem lekki pocałunek na bandażu pod prawym okiem.
-A co tobie się stało?- kontynuowała dalej rozmowę jak gdyby nigdy nic wracając do poprzedniej pozycji.
-Nieważne. Nie chcę teraz o tym rozmawiać- odparłem.
Niezbyt dobrze to wspominałem więc liczyłem, że mnie zrozumie.
-Dobra- anioł. To nie człowiek tylko anioł. Zrozumiała.
Podniosłem jej rękę, którą dalej trzymałem trochę wyżej. Chciałem się odwdzięczyć więc pocałowałem zranione miejsce. Następnie spojrzałem na dziewczynę. Przestraszyłem się bo po jej policzkach spływały łzy.
-Zrobiłem coś źle?- spytałem nerwowo.
-Niee. Po prostu cieszę się, że możemy już ze sobą normalnie rozmawiać. I, że wszystko sobie wyjaśniliśmy- odparła.
W sumie prawdę mówiąc to niezbyt dużo sobie wyjaśniliśmy. Ale to dlatego, że te sytuacje były tylko wynikiem naszej niedojrzałości i nadmiaru emocji. W końcu nie doszło do żadnego poważniejszego problemu typu zdrada. I chyba obaj dobrze to rozumieliśmy. Starłem łzę palcem z jej policzka. Z moich oczu też napłynęło trochę słonej cieczy. Dziewczyna zrobiła to samo mnie. W skutek tego razem zaczęliśmy się cicho śmiać.
-Kocham Cię wiesz?- dodałem.
Ta od razu zrobiła się bardziej czerwona. Jednak nie chowała się już jak zazwyczaj to robiła.
-Ja Ciebie też- odpowiedziała z uśmiechem.
Siedząc tak i patrząc się na siebie postanowiłem coś zrobić. Przytrzymałem jej ramiona dalej intensywnie wlepiając wzrok w jej tęczówki. Pewnie się tego nie spodziewała więc nie była nerwowa w przeciwieństwie do mnie. Przybliżyłem się do jej twarzy i musnąłem lekko jej usta. Oddaliłem się delikatnie sprawdzając jej reakcję. Dziewczyna ku mojemu zdziwieniu pomimo swojego regularnego rumieńca wyglądała na dość pewną siebie. Chwyciła mnie za twarz i przybliżyła do siebie ponownie łącząc nasze usta. Ta krótka chwila wydawała się dla mnie wiecznością.
Po wszystkim lekko spłoszeni położyliśmy się spać w oddzielnych pokojach. Postanowiliśmy, że nie powinniśmy od razu wrócić do starych nawyków. Noc jednak nie minęła mi zwyczajnie. Jedyne co miałem w głowie to to, co się między nami stało tego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top