#19

Satoshi POV

Krew w moich żyłach zamarzła, gdy ujrzałem jak ciało Sereny bezwładnie opada na ziemię. Jeszcze dosłownie kilka sekund temu z nią rozmawiałem. Na szczęście w ostatnim momencie zdążyłem ją złapać. Nie chce wiedzieć co by się z nią stało jeśli z taką siłą uderzyła by o twardą glebę.

-Serena! Serena!- próbowałem ją wybudzić nawołując jej imię ale to nie działało

Zobaczyłem jak pojedyncze kropelki potu spływają po jej twarzy. Szybko przyłożyłem zewnętrzną część mojej dłoni do czoła dziewczyny. Po chwili od razu odruchowo podskoczyłem z nerwów.

-Ona jest cała rozpalona! Wally ona ma gorączkę! Szybko idziemy do Centrum Pokemonów!- wykrzyczałem- weź jajo!

-D-dobra n-no ale przecież w Centrum dla Pokemonów za bardzo jej nie pomogą tu potrzebny jest szpital dla prawdziwych ludzi...

Nie dałem mu dokończyć. Byłem bardzo nerwowy w tej sytuacji.

-A masz inny lepszy pomysł?!- uniosłem głos- w pobliżu nie ma żadnego szpitala dla ludzi więc zabierzemy ją do Centrum a tam zadzwoni się do lekarza!

Chłopak podskoczył z przerażenia. Chyba za bardzo się zdenerwowałem. Przesadziłem.

-Przepraszam, że krzyknąłem...Ja po prostu bardzo się o nią boję...-zacząłem się tłumaczyć

-Rozumiem. W takim razie chodźmy!- odparł tym razem z pewnością w głosie zielonowłosy

Zaczęliśmy szybko biec w stronę Centrum. Spojrzałem na bezwładne ciało mojej dziewczyny z przerażeniem. Okryłem ją moją bluzą.

-Wytrzymaj jeszcze chwilę- odparłem do dziewczyny w myślach

Mimo, że biegliśmy naprawdę z dużą prędkością to i tak dojście do naszego celu zajęło nam dość długi okres czasu. Na szczęście Wally za pomocą swojego Poke-informatora zdążył poinformować o zaistniałej sytuacji siostrę Joy. Po wejściu do Centrum od razu zostały wskazane nam drzwi do jednego z pokoi. Tam zastaliśmy doktora o dość wysokim wzroście. Stał i wpatrywał się przez okno. Zaraz gdy nas zobaczył zaczął wydawać polecenia. Zgodnie z jego prośbą najdelikatniej jak mogłem ułożyłem ciało Sereny na pobliskim łóżku.

-A teraz wyjdźcie chłopcy. Muszę ją dokładnie zbadać- odparł zakładając parę rękawiczek na swoje dłonie

Wally od razu ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Ja natomiast nie miałem za bardzo zamiaru się stamtąd wynosić.

-Nigdzie nie idę- zaprotestowałem

-Słuchaj młodzieńcze widzę, że jesteś również tak samo przemoczony jak i ta panienka tutaj co ty na to żeby iść się po prostu przebrać? Ja ją w tym czasie zbadam. W końcu nie chcesz chyba też się przeziębić?- odpowiedział

-Dzięki za troskę ale jak już powiedziałem zostaję i nie mam zamiaru stąd wyjść dopóki moja dziewczyna się nie ocknie

-Twoja dziewczyna mówisz? A więc jesteście parą?

-Owszem. Jest z tym jakiś problem?- może po prostu byłem zbyt poddenerwowany całą sytuacją ale irytowały mnie jego głupie komentarze i teksty. Wiem że powinno się mieć szacunek do starszych, tym bardziej że ma on wiedzę niezbędną do pomocy Serenie ale zaczął naprawdę mnie wkurzać. W końcu czy to tak wiele, że chcę być przy Serenie cały czas? Jaką wielką różnicą jest to gdzie się znajduję w czasie badań jeśli będę zachowywał się cicho...

-Ależ skądże...No cóż. Powiedzmy że się poddaję. Usiądź tam z boku- wskazał mi palcem miejsce w kącie 

Z dokładnością przyglądałem się każdemu jego ruchowi. Widziałem jak sprawdzał temperaturę, mierzył ciśnienie i robił inne tym podobne rzeczy jak na lekarza. Nawet nie zauważyłem kiedy Pikachu zniknął. Pewnie poszedł z Wallym. Po skończonych badaniach mężczyzna kierując się w stronę łazienki dał mi znak, aby iść za nim. Tam zaczął przemywać dłonie i w tym samym czasie zadał mi kilka podstawowych pytań:

-Czy ostatnio panienka skarżyła się na jakieś dolegliwości bądź po prostu wyglądała/ zachowywała się jakby coś jej dolegało?

-Nie wydaję mi się...Nic takiego mi nie mówiła. No i moim zdaniem nie wyglądała na jakoś ciężko chorą. Wszystko było jak zwykle

-No a czy na przykład ostatnio pogoda podczas podróży wam nie dopisywała? W końcu widzę, że wszyscy macie przemoczone ubrania

-To prawda. Po drodze złapał nas deszcz

-Coś jeszcze?

-Co ma pan na myśli?- zapytałem podejrzliwie

-Ja tylko staram się wyciągnąć maksimum informacji. To tyle. Jeśli coś Ci się przypomina to prosiłbym żebyś wspomniał o tym szczerze teraz póki jeszcze tu jestem

Stałem przez chwilę zamyślony. Sam nie wiedziałem po co to robię. W końcu przecież jestem pewien, że ostatnio nie sprzyjało nam jakieś wielkie zimno. W końcu na zewnątrz zazwyczaj robi się chłodniej dopiero pod wieczór, kiedy my zazwyczaj jesteśmy już w jakimś hotelu lub Centrum Pokemon. Ale zaraz...

-Ta...było coś...

-Co takiego?- zapytał zaciekawiony lekarz

-Ja zabrałem ją na ,,randkę" do Wesołego Miasteczka. Kilka lub może kilkanaście dni temu. Już dokładnie nie pamiętam. Pod koniec na dworze temperatura była dość niska...no ale dałem jej coś do okrycia i gorący napój. Sądziła, że wszystko w porządku

-Rozumiem

-Rozumiem?!- wykrzyknąłem. Nerwy mnie poniosły- jak pan może być taki spokojny w tej sytuacji?- podniosłem ton głosu jeszcze wyżej. Patrzałem mu prosto w oczy- przecież ona tam teraz leży nie przytomna a ja nie wiem co mam zrobić! Na dodatek...

Nie zdążyłem dokończyć zdania gdyż z nadmiaru sytuacji zrobiłem kilka kroków w stronę lekarza nie zwracając uwagi na otaczające mnie przedmioty. W skutek tego uderzyłem ramieniem i częścią pleców w kawałek ściany. Pechowo było to akurat miejsce, w które dostałem atakiem, aby obronić Serenę wcześniej. Cichy jęk bólu wydostał się z moich ust. Zabolało jak cholera ale starałem się nie pokazywać tego po sobie. Łapiąc się za to ramię, w celu maksymalnego zneutralizowania bólu już miałem kontynuować dalej moją wypowiedź jednak mężczyzna nie dał mi nawet możliwości do wypowiedzenia jednego słowa.

-Jesteś ranny co?

-To nic. Wracając do tematu...

-Młody człowieku. Pomyśl też o swojej dziewczynie. Gdyby się o tym dowiedziała pewnie była by tak samo zmartwiona jak ty teraz. Więc proszę pozwól sobie pomóc i podwiń ten rękaw- odparł wskazując palcem na moje ramię

Myślałem, że zaraz wybuchnę z nerwów.

-A co z Sereną? Dowiem się w końcu łaskawie co jej jest?

-Spokojnie...Najpierw po-

-Nie będę spokojny!- wykrzyknąłem z desperacją- co z nią?

Lekarz spojrzał na mnie ze zmartwieniem.

-Dobra a więc tak. Dziewczyna nie jest jakoś bardzo ciężko chora. Jest to po prostu skutek wielu niedoleczeń

-Niedoleczeń?- zapytałem

-Zgadza się. Na moje po tych waszych w podróżach w nieodpowiednich warunkach pogodowych twoja dziewczyna za każdym razem złapała lekkie przeziębienie. Najprawdopodobniej zlekceważyła je biorąc kilka zwykłych tabletek myśląc, że to będzie pomocne. Owszem było ale zewnętrznie. Objawy zniknęły albowiem resztki bakterii wewnątrz organizmu za każdym razem zostawały. W końcu nie wszystko da się kompletnie wyleczyć bez specjalnego antybiotyku. W pewnym momencie wszystkie te bakterie skumulowały się pogarszając stan twojej dziewczyny kilkakrotnie w bardzo małym przedziale czasu. Ostatecznie organizm nie wytrzymał tak gwałtownej i szybkiej zmiany, w tak krótkim okresie, że po prostu na chwilę przestał działać. Na razie wszystko jest z panienką w porządku. Zaraz podam jej antybiotyk, który będziesz musiał jej podawać przez jakiś czas. Pobiorę też małą próbkę krwi, żeby upewnić się że moja diagnoza jest w 100% poprawna. Dziewczyna na razie potrzebuje dużo wypoczynku w postaci snu. I tak nie byłaby teraz w stanie, żeby stać o własnych siłach. Powinna się wybudzić za kilka dni. Wtedy daj mi znać a ja przyjdę i wszystko skontroluję. Na razie wychodzi na to, że musicie sobie zrobić małą przerwę w podróży i tyle. Teraz jesteś spokojny?

Po usłyszeniu tych słów kamień spadł mi z serca. Myślałem, że jeśli zemdlała to, że już może nigdy się nie wybudzi. Nie wyobrażam sobie tego. Już nigdy nie ujrzeć jej błękitnych oczu, słodkich rumieńców i wspaniałego uśmiechu. Tętno trochę mi zwolniło. Powoli wypuściłem powietrze z ust na znak ulgi. Przełknąłem nerwowo ślinę. Z emocji upadłem na kolana chowając twarz w dłonie.

-Dzięki Bogu...

Po chwili zauważyłem jak mężczyzna kuca koło mnie.

-Czy teraz pozwolisz mi opatrzyć tą ranę?- zapytał

-Jasne...- odpowiedziałem ściągając koszulkę

-Hmm jest gorzej niż przypuszczałem- odparł posuwając opuszkami palców po zagłębieniach mojej skóry- chodź do pokoju. Tam mam apteczkę

Po tych słowach lekarz pomógł mi i zawiązał bandaże wokół mojego ramienia i pleców. Zrobił to samo z nadgarstkami albowiem były one całe zaczerwienione i podrażnione od długiego niesienia ciała dziewczyny. Czułem się trochę jak mumia. Następnie podał leki Serenie, pokazując mi tym samym jak powinienem postępować, zrobił kilka ostatnich badań i opuścił pomieszczenie. Po tym porozmawiałem chwilę z Wallym o stanie dziewczyny upewniając go, że wszystko jest w porządku. Chociaż dla mnie to nieprawda... To moja wina. To przeze mnie jest chora. W końcu to ja ją zabrałem w takie zimno na spacer. To ja o nią niewystarczająco dbałem. Ogrom myśli jakie miałem wiercił mi wielką dziurę w głowie. Ręce drżały mi z nerwów. Miałem ochotę coś rozwalić. 

Wieczorem ruszyłem do pokoju Sereny.

-Satoshi a ty nie idziesz spać?- zatrzymał mnie głos zielonookiego na holu 

-A myślisz, że co ja właśnie robię?- odpowiedziałem pokazując mu poduszkę, którą trzymałem w dłoni- Byłem tylko wziąć prysznic i się przebrać

-A-ale to jest pokój Sereny...

Dziwny grymas wkradł się na jego twarzy.

-Spokojnie nie mam zamiaru spać z nią w jednym łóżku. Nie wiem czy byłoby to dla niej komfortowe a nie chcę wykorzystywać faktu, że jest nie przytomna. Prześpię się na krześle. Dobranoc!-machnąłem ręką w stronę chłopaka

-A kolacja?- zapytał

Zagryzłem nerwowo szczękę.

-Nie jestem głodny...- mruknąłem pod nosem zamykając za sobą drzwi od pokoju

Jeśli mam być szczery to nie pamiętam kiedy ostatnio coś jadłem. Może i czuję głód ale nie jestem za bardzo w stanie teraz coś spokojnie przełknąć. Pikachu ułożył się na pościeli przy stopach dziewczyny. Ja usiadłem na krześle przysuniętym do łóżka. Palcami zagarnąłem kilka kosmyków jej włosów za ucho. Pocałowałem jej czoło, a następnie położyłem na nim zwilżoną wodą szmatkę, w celu zbicia wciąż bardzo wysokiej temperatury. Drugą część tułowia ułożyłem na skrawku łóżka opierając głowę o przyniesioną przeze mnie poduszkę. Ostatni raz spojrzałem na jej idealną twarz.

-Dobranoc kochanie...- szepnąłem 

Chwyciłem obydwoma dłoniami jej rękę. Była taka mała w porównaniu do mojej. Mocno ją ścisnąłem i odpłynąłem do krainy snów po tym ciężkim i pełnym emocji dniu.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top