#1
Satoshi POV
-...Serena? Gdzie..ja jestem?
Wokół mnie rozprzestrzeniały się piękne pola i łąki wypełnione błękitnymi kwiatami. (*mistrz painta* :D)
-Satoshi! Wróciłeś!-odpowiedziała niebieskooka.
Zaczęła biegnąć w moją stronę. Wtuliła się we mnie. W tym momencie poczułem jakby świat się dla mnie zatrzymał. Po chwili ujrzałem pojedynczą łzę spływającą po policzku dziewczyny.
-Dlaczego płaczesz?-zapytałem
-T-to ze szczęścia-odpowiedziała-ale...dlaczego ty płaczesz?
-Co?!
Faktycznie. Z moich oczu płynęły łzy, a ja nie mogłem ich powstrzymać. Nic z tego nie rozumiałem. Co się dzieje? Po chwili przed moją twarzą ukazały się miliony małych, świecących iskierek. Spojrzałem w dół a to co ujrzałem zamroziło krew w moich żyłach.
-S-serena..ty znikasz?!-sam nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje..
Kolejne części jej ciała zaczęły znikać, zmieniać się w błyszczący pył i odlatywać gdzieś w przestrzeń.
-Nie! Czekaj! Przecież dopiero się spotkaliśmy!
Wtuliłem jej ciało w swoje, gdy w tym samym momencie cała zmieniła się w migoczący pył i zniknęła. Z łzami w oczach próbowałem złapać każdą małą iskierkę ale to było na nic...
...w tym samym momencie otworzyłem oczy.
To..był tylko sen..głupi, zły sen..mówiłem do siebie w myślach. Jednak płacz był prawdziwy. Moje oczy dalej były pełne łez. Ja chyba za bardzo za nią tęsknię.Ale przecież ona jest silna. Była taka dumna gdy powiedziała, że sama wyrusza do Hoenn by zawalczyć o swoje marzenia.
Gdybym do niej pojechał pewnie pomyślałaby, że w nią zwątpiłem. Dobra dosyć tego...Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie albo kompletnie zwariuję. Muszę trenować..tak trening to dobry pomysł. Spojrzałem koło siebie. Pikachu jeszcze słodko drzemał więc postanowiłem sam zejść na dół na śniadanie. Po wejściu do pokoju poczułem słodki zapach naleśników.
-Dzień dobry!-powiedziała mama
-Hej...-odpowiedziałem zaspany
-Ty płakałeś?
-C-co?! Nie! Coś wpadło mi do oka...
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Mogę się założyć że mi nie uwierzyła. W końcu to mama..
-Dobra...Siadaj i smacznego.
Gdy zacząłem jeść znów zaczął się ten sam temat. Minął już niecały tydzień, od kiedy wróciłem z Kalos. Po powrocie miałem zamiar pojechać do regionu Alola i przystąpić do ich ligi ale okazało się , że tam walki będą dostępne dopiero za rok. Miejsce, w którym liga ma się odbyć jest dopiero budowane. Więc nie zostało mi nic innego jak..
-Kiedy trening?-zapytała mama-Jeśli masz zamiar naprawdę przystąpić do ligi Alola masz naprawdę sporo czasu żeby się do niej przygotować.
-Taa wiem...-odpowiedziałem
Problem w tym że trudno mi trenować...Nie wiem dlaczego. Czegoś mi brakuje..a może kogoś?
-Zacznę trening od jutra-wtrąciłem
-Mówisz tak codziennie
-Wiem. Ale od jutra na pewno. Idę do siebie się przebrać.
Po wejściu do pokoju Pikachu wskoczył mi na ramię.
-Hej! Jak tam? Wyspałeś się?
-Pika!
To chyba znaczy tak (?) pomyślałem w głowie..No cóż chyba wiem jakie mam plany na dzisiaj.
Jeśli myśli o Serenie tak bardzo mnie prześladują to chcę z kimś o tym porozmawiać i spytać o radę. A że raczej trochę ciężko mi o tym rozmawiać z mamą...to chyba znam inną odpowiednią osobę. Idziemy Pikachu.
-A ty gdzie się wybierasz?-spytała mama.
-Tak się przejść. Spokojnie, niedługo będę.
Po jakimś czasie byłem już w miejscu, do którego zmierzałem. Zobaczymy czy znajdę tu jakąś pomoc..pomyślałem patrząc przed siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top