[8]

1 kwietnia, 1976 / 13:32

— Jaką historię? — zmieszał się James. — Dorcas? — zwrócił się do brunetki, która odeszła. — Dor?

— Hej... — Lily podeszła do niej niepewnie. — Po prostu powiedz nam wszystkim co ciąży na tobie od wakacji, dobrze? — uśmiechnęła się delikatnie, dotykając ramienia przyjaciółki. — Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, postaramy się ciebie zrozumieć.

— To trudny temat. — westchnęła dziewczyna. — To naprawdę trudny temat...

— Po prostu to powiedz. — zachęcił ją James. — Chyba nie ma innego sposobu, abyś nam to pokazała.

I nagle.

Tuż ze ściany wyłoniła się miska, ogromna miska.

— Wiem co to jest... — wyszeptała McKinnon. — Możesz przelać tam swoją myśl, a my zobaczymy to wspomnienie.

— J-Ja... — zająknęła dziewczyna. — Nie chcę, żeby ktokolwiek to widział.

— Inaczej będziemy tkwić tutaj na zawsze. — mruknął Potter. — Chcesz czy nie... musimy to zobaczyć.

Meadowes niechętnie wyciągnęła różdżkę. Koniuszek skierowała na swą głowę, zmarszczyła brwi, posiadała grymas na twarzy. Wspomnienie wrzuciła do miski, następnie odsunęła się do tyłu, chwyciła się za ramiona, czując jak łzy podchodzą do jej oczu.

wakacje, 1975, urywki wspomnień

— Dorcas. — blondynka uśmiechnęła się szeroko. — Tęskniłam za tobą. — dziewczyna uniosła głowę, po czym złączyła ich usta w pocałunku. — Tęskniłam za tobą bardzo mocno.

— Tęskniłam za tobą również, Charlotte. — odpowiedziała czarnoskóra. — Przepraszam, że musiałaś być tutaj sama beze mnie. — poczuła się źle, domyślając się co blondynka mogła zrobić sobie podczas tego czasu minionego samotnie.

Dziewczyna nie była najszczęśliwszą osobą. Miała problemy ze sobą, z rodziną, z byłymi przyjaciółmi.

Z czasem bywało gorzej, raz prawie doszło do tragedii, lecz ostatnim razem było lepiej.

Bo w końcu zło minęło, wszystko się naprostowało. Powinno być lepiej... prawda?

***

— Uśmiechnij się, Dorcas. — wyszeptała blondynka. — Wiem, że w waszym świecie jest źle, ale... teraz jesteśmy we dwie. — ścisnęła jej dłoń. — Poradzimy sobie.

— On może i zaatakować wasz świat. — westchnęła Meadowes. — Nie chcę, aby coś ci się stało.

— Nie martw się o mnie, Dor, przecież znasz mnie, nie poddam się mu tak łatwo, będę uciekać ile wlezie, aż zabraknie mi tchu.

— Wiem. — odparła szeptem brunetka. — I tak się boję.

— Nie ma o co. — przytuliła ją mocno.

***

Charlotte parsknęła cicho, kiedy usta czarnoskórej zeszły na jej szyję.

— Przepraszam, ale to naprawdę mnie łaskoczę. — wytłumaczyła.

— Dziewczyno, ty masz wszędzie łaskotki. — mruknęła Dorcas. — Nie możesz się... wczuć?

— Wczuć? — blondynka uniosła brew. — Brzmi poważnie, dobrze, spróbuję.

Meadowes złożyła delikatny pocałunek na ustach brązowookiej, a następnie wędrowała co raz niżej, aż natrafiła na jej szyję.

Charlotte naprawdę się starała, aczkolwiek nie mogła powstrzymać cichego parsknięcia.

***

— Czuję się, jakby czas cofnął o dziesięć lat. — mruknęła blondynka. — My, jezioro, zamoczone stopy oraz jakże romantyczny skowyt psa naszej sąsiadki.

— Pies naprawdę tworzy gorącą atmosferę. — uśmiechnęła się Dorcas. — Jakim cudem on jeszcze żyje...

— Dorcas! — Charlotte wydała z siebie zduszony krzyk. — Takich rzeczy się nie mówi. Mam nadzieję, że nie miałaś w myślach moich dwóch psów.

— Którzy nazywają się jak moi przyjaciele. — dodała cicho czarnoskóra.

— Hej, skąd miałam wiedzieć, że twój przyjaciel ma imię z gwiazd? — uniosła brew. — Syriusz, to zacne imię dla mojego owczarka niemieckiego. — fuknęła. — A samoyeda nazwałam jak po dawnym psie, Frank.

— Myślę, że jeden z nich ma więcej wspólnego z psem niż myślisz. — mruknęła brunetka. — Ale nie mi oceniać.

Mimowolnie pomyślała o tym, że teraz biedny Black jest zamieniony – niewiadomo czemu – w psa, odkąd pewnego wieczoru postanowił pochwalić się swoją animagiczną stroną, a jeszcze większe współczucie miała do Remusa, który musi go niańczyć.

— Jak z Marleną? — wypaliła nagle. — Nawet mnie nie poznała, a wiem, że mnie nie lubi.

— Oh, ona cię nie, nie lubi. Zrozumiała moją decyzję, poza tym, między nami ostatnio się psuło, takie myśli miałyśmy jeszcze nim cokolwiek do ciebie czułam.

— Ty czujesz do mnie coś od niedawna, a ja do ciebie od roku. — mruknęła Charlotte. — Ale powinnam cieszyć się tym, że jednak mam cię, tak blisko, dla siebie.

***

— Jak myślisz, głęboka woda? — zapytała blondynka, spoglądając na znane im jezioro.

— Od mamy wiem, że ma z pięć metrów może.

— Dosyć niebezpieczne, biorąc pod uwagę, że mieszkają tutaj małe dzieci.

— Jest magiczna ochrona tutaj, małe dzieci nie widzą, że istnieje takie coś jak jezioro, a jak już skierują się w tą stronę, to jakiś cudem odwrócą swoją uwagę na coś innego. Nic skomplikowane. — wzruszyła ramionami.

— Ty jesteś czarodziejką, ja nie. — westchnęła blondynka. — Ty kończysz szkołę szybciej ode mnie.

— Wiesz, że bez ciebie nigdzie się nie ruszę, Lotte.

— Wiem, ale no wiesz... sam fakt.

— Razem, Char. Tak jak obiecałyśmy sobie w dzieciństwie, razem.

Jednakże blondynka nie była już taka pocieszna.

***

— Charlotte! — krzyknęła Dorcas. – To nie jest zabawne, gdzie jesteś? — zapytała głośno.

Blondynka nagle zniknęła, jej rodzice również nie wiedzieli, gdzie ta była, aczkolwiek uważali to za kolejny z jej nastoletnich wybryków.

— Charlotte!

Usiadła wściekła przed jeziorem, wpatrując się w niego, jakby próbowała ujrzeć coś na jego dnie.

Zmarszczyła brwi, kiedy na tafli dostrzegła włosa. Zignorowałaby to, gdyby nie fakt, że zobaczyła znaną jej czerwoną broszkę, którą druga dziewczyna uwielbiała nosić.

— Lotte... — wyszeptała, wstając na proste nogi, wyjrzała głową, próbując cokolwiek dostrzec.

Meadowes zadziałała instynktownie i wpadła do wody, od razu kierując się na samo dno. Stara się coś zobaczyć, lecz szło na marne. Skupiła się mocno, odważnie otworzyła szeroko oczy i tuż dwa metry pod nią, na samym dnie, dostrzegła blondynkę z otwartymi oczami.

Dorcas krzyknęła głośno, lecz przy tym zabrakło jej całego powietrza. Ostatkami sił zobaczyła jak brązowooka zamyka powieki i pozwoliła, by jej głowa dryfowała.

Meadowes wydostała się na trawę, łkając głośno.

— Charlotte... — wyszeptała i ze swojej dłoni zdjęła czerwoną broszkę. — Charlotte...

Kiedyś we dwie czytały książkę o kobiecie na dnie jeziora.

Teraz na dnie jeziora leżała Charlotte.

______________

kolejny rozdział — 18.11.2020 o 14:00

Tak, książka jest związana z Padfootem co wzbudzi w was większe zamieszanie, ponieważ tam wiedzieli, że Remus jest wilkołakiem

Tak też, co musiało się stać, że o tym zapomnieli? ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top