[3]

1 kwiecień, 1976 r. / 11:00

Severus Snape nie był Wilkołakiem

— Jakim cudem? — westchnął James, zakrywając swoją twarz dłońmi. — Przecież wszystko pasowało!

Wszyscy nagle zaczęli się wykłócać o podjęciu zbyt pochopnej decyzji. Jedynie Regulus tkwił w ciszy, z rozchylonymi wargami, patrząc na puste krzesło.

Zdradziłem go. Zdradziłem go. Zdradziłem go. — powtarzał w myślach.

Czuł się okropnie źle. Czuł się jak śmieć. Czuł się winny. Czuł...

Czuł, że to on powinien wylecieć kolejny.

Oh, on tego nie czuł. On to wiedział.

***

— Albo Regulus albo Peter, sprawa prosta, leci jeden potem drugi, łatwizna. — mruknął Lucjusz. — Nie wiem z czym macie problem. — wskazał na Petera.

— Podejdźmy do tego rozsądnie... — zaczął Ted.

— Zamknij się, szlamo. Właśnie wyrzuciliśmy Snape'a, bo jeden z nas głośniej krzyknął jego nazwisko i tyle. Robimy bardzo małe rozsądne decyzje.

— W takim razie przyszła na nie pora. — wtrącił Remus. — Musimy zadawać pytania i wtedy dowiemy się kto kłamie.

— Jak mamy rozpoznać kogoś, kto bardzo dobrze kłamie przez ostatnie lata? — spytała Mary.

— Zgubi się we własnych kłamstwach. — odparł Lupin. — Musimy tylko dobrze zapamiętać i będzie idealnie.

— Wywalamy najpierw Regulusa, a jak to nie będzie on, to mnie. I po kłopocie. — westchnął Pettigrew. — Jestem pewien, że to musi być on.

— Nie zgadzam się z twoim zdaniem, Glizdogonie. — Syriusz zabrał głos.

Nie mógł pozwolić, by jego brat od tak zniknął. W końcu są rodzeństwem, jedynym co mają w tej popieprzonej rodzinie.

— Łapo, rozumiem że to twój brat, ale jesteście w innych domach. Nie znasz go na tyle dobrze, by wiedzieć czy czasem nie zmienia się w coś innego raz w miesiącu. 

— Znam go na tyle, by wiedzieć, że mnie nie okłamuje i nie jest, pierdolonym, wilkołakiem! — zirytował się Black. — Jeżeli ma polecieć Regulus, to musisz wyrzucić najpierw mnie.

— Wiesz, że nie mógłbym ciebie wyrzucić. — mruknął Peter. — Ale na młodego i tak przyjdzie pora. Chyba, że będziesz w stanie wyrzucić Jamesa, by twój brat pozostał.

— Peter... — zaczął Potter słabym głosem. — O czym ty mówisz?

— A ty, James, jesteś w stanie wyrzucić Lily, by przeżyć? — zapytał.

— C-Co? — zdezorientował się. — Prędzej sam bym się wyrzucił niż kiedykolwiek wskazał na Evans.

— No tak, jesteś zaślepiony. — machnął dłonią.

— Strasznie wariujesz, Pettigrew. — stwierdził Tonks, a reszta go poparła.

— Bo może nie chcę wylecieć? — odparł. — Nie wiemy co się tak naprawdę stało z tym krukonem, Smarkelusem. Pojawili się w innym miejscu, może tkwią w jakiś lochach albo nie żyją.

— Nawet nie waż się mówić o śmierci, Peter. — wyszeptała rudowłosa.

— Ja mam nie mówić o śmierci? — parsknął. — Sama wskazałaś na swojego przyjaciela. P r z y ja c i e l a. — przeliterował. — Musisz liczyć się z konsekwencjami, nieważne jakie to one są.

— A jak my mamy kogoś wyrzucać, skoro posiadamy przyjaciół, którzy nie chcą by ktoś wypłynął w powietrzu. To oczywiste, że będziemy chronić siebie nawzajem. Ale i tak pozostanie spór między gryfonami oraz ślizgonami. Mamy jedynie Tonksa z Diggorym, którzy są puchonami, aczkolwiek znają się z tylko tego, że są w jednym domu. — mruknął Remus. — Nie chcę kryć swojego tyłka, ale ja jako jedyny mam jakiekolwiek informację na temat wilkołaków, które pomogą nam go wytropić.

Jedno trzeba zapamiętać, wilkołak będzie chciał wykurzyć stąd Remusa. — podobne sentencje pojawiły się w głowie Lily, Jamesa, Syriusza, Petera oraz Franka.

Kiedy Lupin rozgadał się w jaki sposób najlepiej rozpoznać wilkołaka, omijając sporo wiele szczegółów dla własnego dobra, Mary chwyciła za dłoń swojego chłopaka.

— Peter... — wyszeptała, ściskając go. — Nie sądzę, aby to był Regulus. Co prawda kierowałam swoje podejrzenia co do ślizgonów, ale Blackowie nie wydaliby swej córki, gdyby ta była wilkołakiem czy Malfoy. — mówiła cicho wprost do jego ucha. — Ta kartka, pisał na niej, że ktoś okłamuje przyjaciół, podejdź do tego spokojnie i solidnie, kochanie. Ted Tonks posiada jednego przyjaciela, tak samo jak Andromeda, oni od razu się wykluczają. To nie mogą być również puchoni, to musi...

— Być gryfon. — dokończył, kiwając głową.

Nie potrafił przyswoić sobie tej informacji.

Gryfon, jego przyjaciel.

Osoba, którą znał tyle lat nie wyjawiła takiego sekretu.

— To niemożliwe, Mary... — jego głos załamał się. — Są moimi przyjaciółmi, czy jeden z nich jest tak okrutny, by taić przed nami taką prawdę.

— Może obawiał się, że go wykluczycie, odrzucicie, zostawicie. Nie chciał tracić przyjaciół.

— Przecież byśmy go nie zostawili...

— Ale ta osoba o tym nie wie.

Peter rozejrzał się po reszcie.

Fabian szeptał cicho z Gideon. Lucjusz z chłodnym wyrazem twarzy ściskał dłoń Narcyzy, która nie ukrywała swego szybszego oddechu, gdyż bała się, że w każdej chwili może zostać wyrzucona. Na lewym ramieniu Dorcas leżała głowa Marlene, a na prawej Lily, dziewczyny również mówiły coś do siebie, można było dostrzec ich nie pokój. Remus prowadził dalszy monolog, starając się przy okazji uspokoić Blacka, lecz to zadanie przejął Syriusz, który opatulił brata ramieniem. Tuż koło Syriusz siedział James, z niepokojem patrzący na braci, ponieważ tak samo jak jego przyjaciel, nie chciał by ślizgon wyleciał za to, że próbował skryć swego kolegę, w końcu Potter zrobiłby to samo dla Łapy.

Natomiast sam Pettigrew ściskał dłoń Mary, której głowa była ułożona na jego ramieniu. Nie mógł pozwolić, by ta wyparowała. Obiecał sobie, że nigdy na nią nie wskaże palcem, aczkolwiek nie miał pewności co do innych. Musiał mieć nadzieję, że reszta gryfonek była tak lojalna jak mówiła.

Choć nie wiedział czego mógł się spodziewać po Evans, która bez wzruszenia wskazała na Snape'a, a teraz obwinia jego.

Reszta głosowania rozpoczęła się, a on nie odezwał się ani słowem.

Peter jedynie skinął głową do ślizgonów, wymieniając znaczące spojrzenia z Prewettami, u których Regulus miał na pieńku. Czuł na sobie nienawistny wzrok Syriusza, który mówił do niego wiele rzeczy, a dłoń Mary co raz mocniej zaciskała się na tej jego.

Regulus wiedział co się stanie. Być może i głupi gryfoni poświęcają się dla innych, lecz ślizgoni, pomimo swej ogromnej siły, robili wszystko, by przeżyć. Woleli kogoś zabić niż samemu zginąć i rozumiał to.

Akceptował to, w końcu nie był w tym domu bez powodu.

Regulus Black nie był Wilkołakiem

——————————————

kolejny rozdział — [ 08.11.2020 ]

relacje nawet te piękne pielęgnowane mogą zniszczyć się w tak łatwy sposób

co złego to czasem my

devilish-btch

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top