[10]

1 kwietnia, 1976 / 14:02

— Dorcas... — wyszeptała Evans. — Dorcas... — zacisnęła dłonie na szacie Pottera. — Dorcas... — spojrzała na twarz Okularnika, która była spokojna, pomimo błyszczących łez w jego oczach.

— Oh, Lily — przytulił ją do siebie ponownie. — Nie martw się, to tylko aluzja, to wszystko zły sen, będzie dobrze — przejeżdżał dłonią po jej włosach. — Zobaczysz, jeszcze powróci to do porządku.

— Nie, James, jest już za późno — zapłakała. — Za późno...

***

1 kwietnia, 1976 / 14:30

— Zawsze możemy odpuścić głosowanie, jak było napisane w liście — mruknął Frank. — Zawsze musi być jakaś opcja.

— Przepraszam, skarbie, że to powiem, ale to zły pomysł, ponieważ ja chciałabym zakończyć to jak najszybciej — dodała Alice.

— Remus? — rzekł James. — Remus — powtórzył, gdy szatyn ignorował go, patrząc na wszystkich wokół. — Remus — pomachał dłonią przed jego oczami, a wilkołak kilkukrotnie zamrugał. — O czym myślisz? — tym pytaniem zwrócił uwagę wszystkich siedzących.

— Nie potrafię uwierzyć w to, wiesz? — mlasnął cicho. — Kiedy tak patrzę po nas wszystkich... nie mogę uwierzyć, że naprawdę ktoś stąd jest wilkołakiem, naprawdę nie mogę uwierzyć — spojrzał na Longbottoma. — Siedzimy tutaj, razem, od paru lat — sunął wzrokiem po przyjaciołach. — Jesteśmy w miarę szczęśliwą, nie dosyć zdrową rodzinką, a jednak... któryś z nas coś ukrywa — większość odwróciła wzrok. — Mamy jakieś sekrety, wszyscy, bez wyjątku, może to czas, by ujrzały świat dzienny.

— O jakie sekrety ci chodzi? — zapytał Potter.

— O takich, o których nie wie nikt bądź jedna osoba.

— Mogę zacząć? — wtrącił się Fabian. — Chce mieć to po prostu za sobą — uśmiechnął się lekko, pomimo że nie czuł się szczęśliwy, jego organizm tak mu rozkazał. — Ja... od koło półtorej roku podkochiwałem się w Dorcas, tylko Gideon o tym wiedział — wyznał szybko. — Ale nawet nigdy nie próbowałem, bo wiedziałem, że on gustuje w dziewczynach — wzruszył ramionami. — Możemy dalej... proszę?

Lily uśmiechnęła się smutno i spojrzała na młodszego Prewetta, siedzącego już koło Fabiana.

— Naprawdę lecimy jak wskazówka zegara? — parsknął cicho. — Sekrety, tak? — zacisnął usta, wędrując po swoich umyśle. — Oh... — przełknął ślinę. — Um... — podrapał się po karku. — Na początku tego roku, ja... — wziął głęboki oddech. — Całowałem się ze Snapem.

Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Spodziewali się doprawdy wielu rzeczy, aczkolwiek nie tej.

— Smarkelusa? — wyszeptał Potter.

— Hej, dobrze całował, dobra? Poza tym, to był tylko razem, Merlinie, idźmy dalej — spojrzał na śmiejącego się cicho Pettigrewa siedzącego obok niego. — No co?

— Całowałem się ze Snapem na czwartym roku — wydusił ze śmiechu.

Na twarzach reszty powstał mimowolnie uśmiech, pomimo tragedii, która miała miejsce niedawno.

Gdyby Dorcas to usłyszała... zaśmiałaby się głośno i dodała, że również to zrobiła w tamtym roku, bo dostała takie wyzwanie — pomyślała Marlene.

— Moja kolej — mruknęła Mary, ściskając dłoń swojego chłopaka. — Hmm... — zacisnęła brwi, szukając sekretu w swoim umyśle.

Nagle zaprzestała jakiegokolwiek ruchu, kiedy wpadła na swoją traumę. Peter od razu skojarzył co się z nią działo.

— Nie musisz im o tym mówić. — wyszeptał w jej stronę — Powiedz o czymś innym, może o dziadkach? Ale nie o nim — mówił cicho, co zdecydowanie zainteresowało resztę.

Macdonald skinęła głową delikatnie.

— Mało osób o tym wie, ale w mojej rodzinie niestety nie jest najlepiej — zaczęła powoli. — Jestem mugolaczką, nie mieszkam w mieście otoczonym magią czy innymi czarodziejami. Natomiast mieszkam w miejscu otoczonym złymi ludźmi. — westchnęła. — Pijakami, narkomanami, mój ojciec pali nałogowo, mama rok temu rzuciła, dziadkowie... szczerze mówiąc nie wiem jakim cudem żyją, skoro prowadzą tak okropny styl życia — uniosła brew delikatnie. — Dźwięk tłuczonego szkła stawał się moją codziennością. Uciekałam poza tym, nie byłam w stanie tam wytrzymać, wolałam szlajać się, gdzieś po ciemnych kątach niż być we własnym domu, cudnie, prawda? — spytała, choć nie oczekiwała odpowiedzi. — Zawsze mówiłam wam, że wakacje spędziłam normalnie, bo tak było, tylko obchodzę je na swój sposób, z dala od reszty. Teraz chyba wiecie, dlaczego przyjmuję zawsze propozycję z takim entuzjazmem, dlaczego chcę być u was w domu na wakacjach. I widzę, że pomimo tego, że wasi rodzice nie są idealni, to na pewno są lepsi od moich — uśmiechnęła się smutno. 

— Mary... — wyszeptała Evans.

— Jest okej, Lily, naprawdę. I oto mój cały sekret, już wiecie, dlaczego nigdy nie chciałam byście do mnie przyjeżdżali — wzruszyła ramionami. — Twoja kolej — Macdonald spojrzała na Longbottoma.

Frank westchnął cicho, ponieważ przez ten cały czas myślał nad sekretami, aczkolwiek takowych nie znalazł.

— Mówię wam wszystko, nie mam żadnej tajemnicy — mruknął, szukając czegoś po umyśle. — A nawet jeśli jest jakiś sekret, to nie jest on superowy, ponieważ rozwiąże się on w przyszłości — zacisnął delikatnie dłoń swej dziewczyny, marząc o tym, by kiedyś na jej dłoni zalśnił pierścionek, który jej podaruje. — Nie mam nic do ukrycia, wiecie o tym.

— Teraz ja — wtrąciła się Fortescue. — Jeżeli mam być szczera, również nie mogę niczego sobie przypomnieć. Mówię wam wszystko, jak jest z czymś problem, to go rozwiązuje. Naprawdę nie wiem co mogłabym powiedzieć. Frank podobał mi się od samego początku, ściągałam na paru testach z Astronomii, Dumbledore chciał mi dać odznakę prefekta, lecz ją odrzuciłam — wymieniała losowo.

— Jesteście zbyt dobrze dobraną parą — parsknął Lupin. — Swojego do swojego ciągnie.

— Jesteśmy po prostu dobrymi ludźmi, tak sądzę — dodał Longbottom. — Jesteście dla mnie wszystkim, nie mam powodu, aby was okłamywać.

— Rodzina, nią właśnie jesteśmy — Alice oparła swoją głowę o ramię chłopaka.

— Moja kolej — westchnęła Marlene, przełykając cicho ślinę. — Nie przestałam kochać Dorcas ani na chwilę — wyszeptała. — Ale kiedy zauważyłam, że ona zakochuje się w kimś innym, sama zaczęłam udawać, że coś między nami gaśnie — jej oczy zaszkliły się. — Kochałam ją przez te całe miesiące i wciąż to robię, kocham Dorcas bardzo mocno... — mówiła ledwo. — Bardzo mocno... — Remus siedzący tuż obok niej przytulił ją do siebie. — Proszę, ty mów dalej — zwróciła się do kłamcy.

Lupin skinął głową, następnie uniósł rękaw szaty i koszulki. Na jego bladej skórze można było dostrzec wiele blizn, niektóre z nich wciąż były delikatnie czerwone.

— Okaleczałem się, nienawidziłem własnej osoby, miałem próbę samobójczą, a to wszystko przez jedną osobę w tym pomieszczeniu.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

kolejny rozdział — 23.11.2020 o 14:00 [ tak, wiem, że to aż trzy dni, ale muszę ;cc ]

— 2k wyświetleń <3

zostali; huncwoci, lily, mary, marlene, frank, alice, bliźniacy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top