5

Widok Izuku siedzącego na szpitalnym łóżku był przybijający. Ciężko było patrzeć na kogoś kto zawsze tryskał energia i optymizmem a teraz leży przykuty do łóżka szpitalnego. Nie było łatwo spojrzeć w jego przygaśnięte oczy pozbawione dawnego blasku i chęci do życia. Zwłaszcza jeśli bardzo się go kochało, a Shoto wprost szalał za tym drobnym chłopkiem, który swoim uśmiechem potrafił zjednać sobie każdego. Widok jego małej kruszynki, o którą zawsze tak dbał w takim stanie był ciosem za każdym razem gdy wyższy przychodził w odwiedziny do swojego już od jakiegoś czasu byłego chłopka. Jednak tym razem było inaczej. Izuku z delikatnym uśmiechem i lekkim rumieńcem najpewniej spowodowanym stresem i zaciekawieniem siedział na łóżku obok którego stała jego niewielka torba z rzeczami patrząc za okno. Jego wzrok był utkwiony daleko w przestrzeni. Sprawiał wrażenie jakby patrzył ale niczego nie dostrzegał. Gdy tylko szpitalna podłoga w sali zaskrzypiała zaraz po tym jak wyższy przekroczył próg zielonowłosy zwrócił swoje duże ciekawe oczy w stronę chłopaka wywołując tym u niego ciepło na sercu i uśmiech w kącikach ust. Midoriya wyglądał jak małe dziecko poznające świat, ale nie było się czemu dziwić. Przez amnezję stracił wszystkie wspomnienia więc wyjście ze szpitala i zamieszkanie u Todorokiego było dla niego jak poznawanie świata i nowych ludzi. Mimo wszystko ten widok wywołał delikatne ukłucie smutku w studencie. W końcu razem z tymi wszystkimi złymi wspomnieniami kłótni i rozstań a potem ciężkich powrotów, o których faktycznie było lepiej zapomnieć stracił też wszystkie miłe chwile, których w ich związku było mimo wszystko całkiem sporo. Byli ze sobą od liceum i wiedzieli wszystko o sobie nawzajem. Ich relacja była niesamowita i Shoto nie miał już żadnych złudzeń że nie uda im się jej odbudować spowrotem na taki poziom. Podszedł nieco bliżej i zerknął na chłopaka trzymającego w dłoniach wypis i patrzącego nie niego z niedowierzaniem po czym chwycił torbę w dłoń i uśmiechnął się ciepło

-Gotowy?- zapytał widząc dziwny wyraz twarzy Izuku, który ciężko było opisać słowami. Niższy tylko kiwnął głową bojąc się zabrać głos. Nie znał a raczej nie pamiętał chłopaka więc miał pełne prawo mu nie ufać a nawet się go bać. Shoto to rozumiał i obiecał sobie że będzie starał się być jak najbardziej czuły i cierpliwy ale w środku aż go rozrywało z żalu. Mógł tylko liczyć że Izuku szybko mu zaufać. Zielonowłosy był miły i zdecydowanie zbyt łatwowierny. Wierzył że ludzie są dobrzy i szczerzy przez co nie raz i nie dwa lądował zapłakany w ramionach ukochanego szukając zrozumienia i pocieszenia. Z cichym jękiem bólu podniósł się z łóżka i widząc wyciągniętą do niego w pomocnym geście bladą dłoń heterochromika uśmiechnął się lekko po czym bez żadnego zwyczajnego dla niego marudzenia przyjął pomoc. Pochwycił o wiele większą dłoń swojego tymczasowego opiekuna i wsparty na silniejszym chłopaku powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi. Miał wrażenie jakby uczył się chodzić na nowo. Przy każdym ruchu odczuwał masę bodźców z którymi jego zmęczony tym wszystkim mózg ledwo dawał sobie radę po wielotygodniowej śpiączce. Szli powoli mijając kolejne sale, które napawały zielonowłosego współczuciem do innych chorych i zarazem radością że już opuszcza to okropne miejce. Na końcu pomalowanego na okropny wyblakły już odcień zieleni znajdowała się winda do której od razu wsiedli. W ciszy spowodowanej tym, że nie wiedzieli jak powinni zacząć rozmowę zjechali na dół. Todoroki cierpliwie pomagał chłopakowi przy każdym nawet najmniejszym ruchu. Gdy wreszcie dotarli do samochodu delikatnie posadził niższego na miejscu pasażera i zapiał go pasem. Zielonowłosy spojrzał na niego wzrokiem przepełnionym wdz czynnością z szerokim uśmiechem na popękanych ustach, które mimo wszystko nadal kusiły wyższego. Shoto usiadł za kierownicą rzucając torbę do tyłu i powoli ruszył pod górę. Śnieg i lód powoli topniał dlatego podróż tego dnia była dużo przyjemniejsza i dużo łatwiejsza niż zazwyczaj. Izuku patrzył na niego przystaszony i odrobinę drżał. W końcu to wypadek samochodowy sprawił, że teraz był w takiej a nie innej sytuacji. Oczywiście dobra passa nie mogła trwać długo i utknęli w korku. Było już sporo po południu i ludzie kończyli pracę przez co samochody podobnie jak przechodnie tłoczyły się na ulicach miasta. Zirytowani kierowcy co jakiś czas krzyczeli i trąbili gdy jakiś nieodpowiedzialny przechodzień wbiegł na pasy na czerwonym świetle. Heterochromik tylko westchnął ciężko i skręcił w jedną z bocznych uliczek. Był już zmęczony tym wszystkim a jeszcze czeka go opiekowanie się chłopakiem i całkiem sporo nauki. Z jękiem zmęczenia zatrzymał samochód przed jednym z bloków w centrum miasteczka akademickiego po czym zabierając torbę że szpitalnymi rzeczami Izuku z tylniego siedzenia poszedł otworzyć chłopakowi drzwi od samochodu. Z niemałym trudem pomógł niższemu wyjść z samochodu zamykając go po chwili. Midoriya podniósł nieco wzrok dokładnie przyglądając się budynkowi. Jego serce zabiło szybciej

-Sh-shoto...To nasz dom. Tutaj jest nasze mieszkanie prawda?- zapytał cicho, a wyższego zalały złe przeczucia co do powracajacych wspomnień

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top