Ucieczka #2

Izuku



Obudziłem się w bardzo, bardzo ciemnym pomieszczeniu. Jestem na podłodze, w pustym pokoju, gdzie jest malutkie okno przy suficie, tak bym nie mógł dosięgnąć i się rozejrzeć, w jakim miejscu się znalazłem. Jedyne światło jest z tego malutkiego okna, mimo to, iż jest to okno, to i tak jest tutaj ciemno. Wstałem i się rozejrzałem... Nie ma tu nawet lampy na suficie, ani nic... Skierowałem się w przeciwnym kierunku, od okna. Zacząłem na jednej ze ścian szukać drzwi, czy klamki. Po chwili, nie wyczułem drzwi, ale znalazłem klamkę. Szybko szarpnąłem, za nią myśląc, że zostałem w pomieszczeniu zamknięty, ale drzwi były otwarte. Rozejrzałem się za drzwiami... Wszystko co tu było, było jasne - tylko białe. Aż oczy zaczęły mnie boleć. Gdy już się przyzwyczaiłem, zacząłem kierować się prosto, w stronę ogromnych drzwi, które prawdopodobnie są wyjściem. Postawiłem pięć kroków, gdy wyskoczył na mnie jakiś potwór. Bardzo się przestraszyłem, przez co odruchowo zacząłem biec do drzwi. Potwór wyglądał na bardzo chudego, jakby nie miał w sobie nic, prócz kiści i skóry. Ma ogromne i strasznie długie palce, które nadawały się na broń, a z kąt to wiem? Bo właśnie próbował mnie nimi zranić w plecy lub nogi. Biegłem ile tylko mogłem, nawet szybciej niż zazwyczaj, ale drzwi zaczęły się same oddalać, a droga się przedłużała z każdym krokiem. CO JEST GRANE?! Po kilku minutach biegania, nie miałem już wcale sił, a potwór mnie dopadł, lekko raniąc mnie w nogi, przez co upadłem. Pochylił się nade mną, a moim oczom ukazała się moja twarz...

Izuku - Cz-czego chcesz?! - potwór tylko się uśmiechał.

Potwór - Musisz z tą uciec, Izuku. Nie możesz zostać z nimi. - co on wygaduje? Czy nie chce mnie... zabić?

Izuku - Dlaczego?

Potwór - Nie możesz nikomu ufać! - zaczął cały czas wykrzykiwać to jedno zdanie, jednocześnie raniąc moją skórę.

Zacząłem się bronić, również krzyczałem, o co mu chodzi, i tym podobnym zdaniom, ale ten dalej wypowiadał tylko to zdanie, dalej mnie atakując. Wciąż próbowałem coś zrobić, bez skutecznie.

Potwór - Pamiętaj! NIE ZADAWAJ SIĘ Z NIKIM!!! MASZ ZOSTAĆ SAM!!! - po tych słowach zabił mnie, wykręcając mi głowę.

Obudziłem się zdyszany, we łzach, cały spięty i poddenerwowany. Gdy gwałtownie się obudziłem, od razu usiadłem i przez przypadek straciłem mój telefon, który leżał na szafce nocnej. Zapaliłem lampkę, zszedłem z łóżka i szukałem go. Znalazłem, ale bez obudowy, więc dalej szukałem. Znalazłem obudowę i jakąś karteczkę. Usiadłem i zacząłem czytać.

Izuku Midoriya

Zapewne nie wiesz, czemu niczego nie pamiętasz, czujesz się zakłopotany lub coś w tym stylu i zapewne zastanawiasz się dlaczego to zrobiłeś? Cóż... nie mogę ci tego napisać, gdyż może powrócić ten koszmarny ból... *(%^!#$%&*)(*&^%$!~~$%&++_}">:!#$%^  Pamiętaj: Nie ufaj nikomu!

Dom *** Ul *** Adres ***

Kod do telefonu *** *** ***

Końcówka została strasznie zamazana, że nie mogę tego odczytać... szkoda. Włożyłem obudowę z powrotem do telefonu. Więc... co mam teraz zrobić? Mam z stąd uciec? ... Chwilę się zastanawiałem czy to będzie dobry wybór, ale skoro mam adres domu, to po co mam tu zostać? Schowałem telefon i portfel do kieszeni, a kartkę trzymałem w ręce. Rozejrzałem się jeszcze za tabletkami. Najwidoczniej zabrali mi je, gdy spałem, ale i tak nie będą mi potrzebne. Zgasiłem lampkę i wyszedłem z pokoju. Zszedłem powoli na dół po schodach, stanąłem przy drzwiach, złapałem za klamkę i pociągnąłem ją, ale drzwi są zamknięte, na moje nieszczęście na klucz. Poszedłem do kuchni, gdzie wyszedłem przez okno. Znalazłem się za domem. Chwilę stałem przy oknie na polu i zastanawiałem się, czy dobrze robię... Walić to! Pobiegłem w skazany mi adres na kartce, zostawiając otwarte okno. Po trzydziestu minutach, w końcu dotarłem do "domu". Myślałem, że to będzie gdzieś w okolicy, gdzie się ocknąłem, gdy wziąłem te cholerne tabletki. Powoli podchodziłem do drzwi. Spróbowałem je otworzyć, ale były zamknięte, bo czego mogłem się spodziewać? Popatrzyłem się jeszcze raz na kartkę, która była odwrócona tyłem, i to dobrze, bo właśnie z tyłu pisze, gdzie jest klucz. Zacząłem go szukać według wskazówek. Znalazłem go w jednych z kiatów. Wsadziłem klucz, przekręciłem z dwa razy w lewą stronę nim, wyjąłem go, schowałem do kieszeni i otworzyłem drzwi.

Izuku - Hallo? Czy jest tu ktoś?... - nikt mi nie odpowiedział, co znaczy, że mieszkam sam... Ten domek jest dosyć mały, przez co mogłem się domyślić, ale to lepsze niż mieszkać w bloku.

Zacząłem szukać swojego pokoju. Znalazłem najpierw łazienkę, po niej mój pokój. Wyjąłem wszystko z kieszeni, położyłem na stole i rzuciłem się na zimne, ale wygodne łóżko. Wszedłem pod kołdrę, od razu zasypiając.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top