15

- Co, kurwa jest? Jeszcze się pytasz?! - Dinah nastroszyła się cała ze złości - Co tutaj robiła ta tępa sucz? - unoszę brwi - Ruchać Ci się chciało Jauregui? - warczy i zaczyna iść w moją stronę szybkim chodem. Doskakuje do niej Normani razem z Allyson i odcjiągają ją na bok

- Nic mi się nie chciało Jane! A teraz spierdalaj mi z oczu pukim dobra - gżmie powoli się podnosząc.

- Co to za hałasy? - pyta zaspanym głosem moja narzyczona wchodząc do kuchni - Co tu się stało? - pyta rozszerzając oczy i od razu do mnie podbiega - Wszystko w porządku Lolo? Co tu się stało? - pyta coraz bardziej poddenerwowana.

- Nic mi nie jest. Twoja przyjaciółką postanowiła mi przyjebać przez nic - mrucze starając się opanować gniew i złość.

- Boże ty krwawisz! - sadza mnie na krzesło i wyciąga apteczkę zaczynając mi szybko opatrywać ranę.

- Spokojnie Camz - wzdycham, ale nie kręcę się tylko pozwalam Camili działać. Dopiero teraz zaczynam czuć ból tyłu głowy i spływającą ciecz po skórze głowy, którą jest na pewno wspomniana wcześniej przez Kubankę krew.

- Dinah co Ci odbiło? - pyta niezrozumiale.

- Nie wiem czy wiesz, ale twoją narzyczona spotkała się wczoraj w celach niby nie wiadomych ze swoją sekretarką - prycha, a ja wywracam oczami.

- Po pierwsze byłą sekretarką, a po drugie Camila wtedy tutaj była - zaciskam zęby patrząc na coraz bardziej zmieszaną twarz Hansen.

- A...

- Normalnie - fukam wstając i podchodząc do niej bliżej - Nigdzie bym nie wypuściła Camili. Ona nic nie pamięta! Za kogo ty mnie masz pusta blondynko? - popycham ją lekko.

- Lolo już spokojnie, uspokój się - słyszę błagalny głos Camili.

- Nie prawda - Allyson wyrywa się zatykając twarz dłońmi. Marszcze brwi w niezrozumieniu, a Norminah patrzy na nią wielkimi oczami

- A... Ale co dokładnie? - patrze na nią, a moja narzyczona opada zmarkotniała na krzesło i również zakrywa twarz dłońmi.

- Mila przepraszam cię. Kocham cię i wiem jakie mogą być z tego kłopoty co teraz powiem, ale nie możemy tego dłużej ukrywać.

- Co kurwa? - czarnoskórą się unosi. Ja stoję jak słup soli, a Dinah potrząsa głową.

- Kurwa! Macie romans! No jasne - najwyższa uderza się w czoło - dlaczego ja nic nie zauważyłam - patrzy to na jedną to na drugą.

- To prawda? - pytam starając się zachować spokój.

- Nie! Oszaleliście? - w końcu zabiera głos brunetka.

- Więc co się odjebało? - znów unosi głos

- Dobra wyjaśnię wam wszystko, ale proszę usiądźcie i się uspokójcie - patrzy po nas wstając powoli. Wstaje niepewnie i opiera się o blat stołu z kruchym wyrazem twarzy. Zaczynam coraz bardziej się obawiać co mogła bym w tym momencie usłyszeć.

- Bo ja... Wszystko pamiętam... - drapie się delikatnie po brodzie patrząc na nią.

- To źle? - pytam coraz bardziej zdezorientowana.

- Wszystko pamiętałam od początku... - te słowa uderzyły we mnie całą siłą - Od drugiego dnia w szpitalu wszystko pamiętam - szepcze tak cicho, że niemalże nie jestem w stanie jej usłyszeć, a mimo wszystko każde kolejne jej słowo odbija się dużym echem w mojej głowie.

- Okłamywałaś mnie - mówię cicho bardziej do siebie niż do niej.

- Chciałam zobaczyć jak daleko się posuniesz...

- Jak daleko ty się posunęłaś? - patrzę na nią twardo - No jak?! - w moich oczach zaczynają wzbierać łzy - Każdej nocy się obwiniałam. Pilnowałam cię byś nie miała koszmarów. Pokochałam cię! - kręcę głową z niedowierzaniem - A ty mnie cały czas okłamywałaś, że nie pamiętasz... Poszłaś nawet ze mną do łóżka! Zgodziłaś się za mnie wyjść! Po co to wszystko? - patrzę na nią, a moje serce coraz bardziej pęka na kawałki. Ból jest tak mocny i okrutny iż mam ochotę się skulić.

- Lauren to nie tak - dopiero gdy się odezwała uświadamiam sobie, że i ona płacze.

- Nie dotykaj mnie - robię krok w tył gdy ona tylko próbuje się zbliżyć.

- Przepraszam was... - mamrocze i biegnie na górę. Kieruje się do salonu i opadam na kanapę. Nie mogę teraz się tak bardzo rozkleić, nie teraz. Powtarzam sobie w myślach.

- Lauren ja...

- Wszystko wiedziałaś Allyson - rzucam oskarżycielsko

- Przeprasza...

- Zejdź mi z oczu - wchodzę jej w słowo. Kiwa smutno głową, ale zaczyna się wycofywać.

- Umm...

- A ty Dinah błagam weź się zamknij i zostawcie mnie wszystkie samą - podciągam nosem nie chcąc by przyjaciółki musiały mnie oglądać w takim stanie.

Nie wiem jak długo już leżę tak na kanapie, ale odnoszę wrażenie, że zasnęłam. Ponieważ jeszcze przed chwilą było jasno za oknem... Wstaje z obolałą głową, a na stole mój wzrok przykuwa zapisana biła kartka. Przecieram spuchnięte oczy od płaczu i patrzę na nią tępo widząc dwa pierwsze wersy.

Kochana Lauren.
Tak bardzo cię przepraszam...

Biorę głęboki oddech i w końcu po dłuższej chwili postanawiam przeczytać dalej.

Wiem, że postąpiłam nie fair. Moje zachowanie było tak bardzo karygodne... Sama do tej pory nie wiem co sobie myślałam tak Cię i wszystkich dookoła okłamując. Nie mam pojęcia co mną kierowało, a raczej wiedziałam, ale tylko na początku. Byłam wściekła, że chcecie mnie okłamywać i ciekawa jak daleko możecie się posunąć, aczkolwiek nie zwróciłam uwagi na to, że przez to iż kłamałam ja wy dalej poszliście w przód. Chciałam Cię przeprosić... Zawsze byłaś dla mnie ważna i zawsze Cię kochałam. Nic z tego co przeżyliśmy tutaj przez te kilka miesięcy... Nic nie było udawane. Kochałam Cię od samego początku. Utrzymywałam, że tak nie jest i jestem hetero tylko dlatego bo wiedziałam jaka jesteś i jakie życie lubisz, a gdy pojawiła się szansa być bliżej i to w taki sposób... Byłam podła i bardzo samolubna, że to wykorzystałam, ale chwila bliskości z tobą. Móc czuć twoje usta na swoich... Móc przytulić się do ciebie w ten upragniony sposób...

Przecieram oczy z których nadal wylewają się łzy. Kochała mnie? Naprawdę mnie kochała? Nie chodziło jej jednak tylko o dobro, które niosło się z posiadania tak ogromnych pieniędzy?

Ta noc... Nasza noc dzień po twoich oświadczynach... Była czymś wspaniałym i nigdy tego nie zapomnę. Czułam się tak wyjątkowo... Nie wiedziałam, że potrafisz taka być, nie wiedziałam iż będziesz w stanie zrobić dla mnie tak wiele.

Jednak wiem, że łączyła nas tylko przyjaźń, a uczucia musiałam w tobie wymusić co sprawia u mnie jeszcze większe poczucie winy. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Wolała bym nigdy nie poczuć twojego dotyku i bliskości w ten sposób byle byś tylko przy mnie była, nawet jako zwykła przyjaciółka. Jednakże nie żałuję niczego. Dziękuję, że mogłam być dzięki tobie chociaż przez jakiś czas szczęśliwa. Nie zawiodłam tylko ciebie, ale i dziewczyny. Możesz pokazać im ten list, lub po prostu je także ode mnie przeproś.

Zostawiłam dla Ciebie pierścionki.

Co? Nie wzięła? Zaraz moment... Dwa?

Zostawiłam je w łazience na umywalce, a teraz wystarczy mi błagać o wybaczenie i dać wam czasu. Postanowiłam stąd wyjechać na jakiś czas... Może kilka miesięcy, a może lat. Na pewno teraz nie chcecie mnie za bardzo znać więc tak będzie najlepiej. Będę za tobą bardzo tęsknić i chodź wiem, że za pewne nie chcesz słyszeć tych słów to... Kocham Cię Lauren.

Nawet nie wiem w którym momencie wypuszczam list z dłoni i biegnę na górę. Na umywalce leży kilkuletni plastikowy pierścionek oraz ten, którym się jej oświadczyłam.

Wpadam do sypialni i na meblach znajduje kolejną karteczkę

Lot.15:30

Zerkam panicznie na zegarek. Dochodzi dwudziesta druga.

Już za późno. Spóźniłam się. Camila odeszła.

_______________________________________

Rozdział krótszy i spóźniony. Wybaczcie tę zwłokę, ale nie bardzo układa mi się w życiu prywatnym i nie bardzo miałam pomysł, ale doszłam do wniosku, że tak będzie jak na razie najlepiej. Powiedzmy, że to jest część pierwsza tego opowiadania i część druga pojawi się za dwa, góra trzy tygodnie, ale kieruję się do was z pytaniem... Chcecie kontynuować opowiadanie tutaj czy w oddzielnej historii?

Ps. Rozdział nie jest jeszcze poprawiony, ale to się naprawi w najbliższym czasie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top