11

Dzisiaj są moje urodziny :3 i Dinah też... Więc tak gratisowo macie jeden dodatkowy rozdział. Miłego czytania!

______________________________________

- No Lo otwórz! - głos Camili jest już zmęczony - Nie obrażaj się.

- Nie obrażam - mamroczę cicho, a po chwili idę otworzyć drzwi. Przecież przy niej nie schowam pierścionka zaręczynowego. To było by głupie i nietaktowne.

- Lolo - wzdycha i przytula mnie do siebie - Chodź. Ally dokończyła robić naleśniki - przytulam ją do siebie i kładę nas na łóżko.

- Chce zostać tutaj - wzdycham w jej włosy.

- Wiem że jesteś zmęczona, ale musisz zjeść - uśmiecham się chytrze.

- Prędzej zjem Ciebie - mamrocze i udaje, że warczę po czym przykładam usta na szyi Camili i robię jej kilka malinek nadal powarkując od czasu do czasu wywołując tym samym wesoły śmiech Camili, który przechodzi w pojedyncze pojękiwanie z chwilą gdy zasysam odrobinę mocniej skórę na jej szyi.

- Co tu się... - Dinah? Odsuwam się szybko od piersi swojej dziewczyny.

- Kurwa, nie wiesz, że nie można komuś tak po prostu wbijać do sypialni? - pytam, a Camila wtula się we mnie mocno chowając się za pewne przed spojrzeniem farbowanej blondynki.

- Drzwi były otwarte... - macha ręką i wchodzi do sypialni siadając sobie na łóżko. Gdy brązowooka wyczuwa, że materac się ugina pod wpływem ciężaru tego babsztyla wciska się we mnie jeszcze mocniej - Generalnie mam dla was bardzo dobrą wiadomość - obie z dziewczyną sztywniejemy. Kubanka odwraca się bardzo powoli przodem do Dinah.

- Co kombinujesz Hansen? - unoszę brwi na podejrzliwy ton.

- Pękły rury i zalało całe mieszkanie moje i Normani więc pomieszkamy trochę z wami - uśmiecha się szeroko - My też się cieszymy, że spędzimy z wami więcej czasu - klaska w dłonie i wychodzi z sypialni.

- O nie - westchnienie samo wydobywa się z mojego gardła.

- Spokojnie Lo naprawią im to i znów odzyskamy własną prywatność - całuje mnie w czoło.

- Tak wiem, ale trzeba kupić lodówkę na odciski palców, bo zaraz zostaniemy bez jedzenia - śmieje się i wstaje powoli - Teraz to mnie przekonałaś żeby skorzystać z opcji z tymi naleśnikami - wyciągam dłoń do dziewczyny i z łagodnym uśmiechem. Chwyta ją bez zastanowienia i wstaje wtulając się do mojego boku.

- Nie wiadomo czy teraz obie się załapiemy - chichocze, a już koło wejścia do kuchni słychać krzyki dziewczyn.

- Ała! To bolało krasnalu! - głos oburzonej DJ na Ally? Rzadko się zdarza coś takiego.

- Zostaw te naleśniki! Zjadłaś już dziesięć! - unoszę brwi i przystajemy w progu zerkając na siebie z Camilą. Pewnie teraz mamy bardzo podobne wyrazy twarzy.

- Ale ja jestem jeszcze głodna! - wtóruje wyższa.

- Mam to w dupie Jane! Siadaj na swoim wielorybim dupsku i mnie nie wkurwiaj - Mani otwiera usta w zdziwieniu, a ja jak to ja. Bez komentarza się nie obejdę.

- Ally bo Bozia język ci utnie - mówię wciągając Camz w głąb kuchni i siadając na krzesło, a jej nie pozwalam wybrać osobnego, tylko wciągam ją na swoje kolana.

- Niech jej zęby wybije - warczy, co jest jeszcze dziwniejsze.

- Alls? - narzeczona wyswobadza się z mojego uścisku i podchodzi do niższej - Czy wszystko z tobą w porządku? - pyta ze zmartwieniem. Tak jakby stara Camila nigdy nie odeszła. Allyson zakrywa twarz dłońmi i kręci głową. Bierze parę głębokich wdechów łapię Kubankę za dłoń i wyciąga ją z kuchni bez słowa.

- DJ co zrobiłaś Allysusowi? - przyjaciółka od razu cała się spina.

- Dlaczego zawsze ja jestem ta winna?! - pyta z frustracją.

- Kochanie może dlatego, że nigdy nie umiesz zamknąć swojej buźki w odpowiednim momencie - Normani do niej podchodzi obejmując ją za szyję.

- Może ty powinnaś mi ją zamykać, hm? - mruczy zalotnie Dinah, a gdy zaczynają się lizać robi mi się nie dobrze. biorę talerz z naleśnikami i pierwszy lepszy słoik ze stołu i czym szybciej kieruje się do sypialni rzucając jeszcze krótkie "jesteście ohydne".

Mijając łazienkę słyszę stłumione szlochanie przez drzwi. Co u licha? Marszczę brwi i odkładam talerz na szafkę nocną i zakradam się pod drzwi łazienki ze szklanką żeby lepiej słyszeć. Przykładam ją do drzwi, a do szklanki ucho nasłuchując rozmowy.

- Nie mogę tak Mila to nie w porządku - podciąga nosem.

- Ally spokojnie, proszę. Wszystko będzie dobrze - mówi z przekonaniem.

- Nie będzie! Stracę was! - unoszę brwi w zdziwieniu.

- Zawsze przy tobie będziemy.

- Nie tak jak teraz... Camila nawet nie wiesz jak to wszystko będzie.

- Wiem jak...

- Więc jak? Odkryje prędzej czy później prawdę, albo któraś z dziewczyn - co u licha dzieje się z tą malutką istotką?

- Nie wiem Ally, ale nasze stosunki się nie zmienią...

- I tu się grubo mylisz Cabello! - wyrzuca bardziej złowrogo w stronę mojej narzeczonej. Nie podoba mi się to nawet jeśli to Ally... Nikt nie ma prawa się tak odzywać do mojej małej, biednej, bezbronnej Camz.

- Wcale nie... - odpowiada skruszona.

- Właśnie, że tak! Nie rozumiesz, że wszystko się zepsuje? - odkładam szklankę. Nie mogę pozwolić bo tak ją stresował ktokolwiek. Pukam do łazienki i wchodzę. Ku mojemu zdziwieniu nie zamknęły drzwi. Allyson stoi nad Camilą. Jest lekko przygarbiona oczy ma niemalże czarne od złości, a jednocześnie zapłakane. A Camila siedzi jak na jakimś skazaniu na klapie od toalety.

- Co tutaj się do cholery dzieje? - pytam podejrzliwie aczkolwiek spokojnie ponieważ sytuacja nie wymaga jeszcze cięższych środków ostrożności.

- Nic - Mruczy najniższa i wymija mnie w progu zostawiając mnie i Camile same. Po chwili słychać tylko trzaśnięcie drzwiami. Nie rozumiem co się pomiędzy nimi stało, ale to na pewno nie jest żadna była, a tym bardziej błaha sprawa skoro Ally jest cała zapłakana a Camila jest w takim szoku wnioskuję, że tak jest ponieważ siedzi i się nie rusza, nawet na mnie nie chce spojrzeć, tylko przygląda się w jeden obrany punkt na kafelkach podłogowych. Nie rozumiem o co się pokłóciły i nie zamierzam Camili w żaden sposób o to wypytywać, lecz wiem, że powinnam o to wszystko zapytać ponieważ nie mogę pozwolić na to aby moja narzeczona czuła się źle w jakikolwiek sposób. Jeżeli nie czuję się źle z mojego powodu, a z czyjegoś to tym bardziej muszę temu jakoś zaradzić. Jestem przekonana, że to co się dzieje między dziewczynami nie jest dobre, ale dlaczego i jakim cudem skoro Camila nic nie pamięta? Ta sytuacja pomiędzy dziewczynami robi się coraz bardziej skomplikowana i ani trochę jej nie rozumiem, chociaż próbuję. Mam na głowie Normani i Dinah co też wcale mi nie ułatwia sprawy, co do wyjaśnienia tych wszystkich konfliktów pomiędzy Allyson a moją dziewczyną. Tak czy inaczej Muszę mieć tą pewność, że pomiędzy nimi jest naprawdę wszystko w porządku i, że pomiędzy mną, a Camz nic w żadnym wypadku się nie popsuje. Nie przeżyłabym tego skoro jestem w stanie oddać za nią życie nie mogę pozwolić żeby Kubanka czuła się źle w jakikolwiek sposób. Jestem przy niej tylko po to by jej pomóc i tylko dlatego, że ją kocham. Może wcześniej tego nie wiedziałam i nie byłam tego nawet świadoma, ale wiem, że to co do niej czułam od zawsze było to uczucie nazywane miłością, tylko po prostu próbowałam to stłumić teraz nie mam zamiaru tego robić ani nawet próbować chcę tylko naszego szczęścia i zadbam o nie choćbym miała stanąć na uszach i za klaskać nimi w tym samym czasie. Podchodzę do Camili i przytulam troskliwie, mocno do siebie.

- Kochanie co się stało pomiędzy tobą a Ally? - pytam delikatnie nie chcąc na nią naciskać.

- Nic takiego - odpowiadam mi jedynie mrugnięcie mi wstaje powoli z klapy zerkając na mnie - Chodźmy się położyć... Chociaż w sumie jestem troszkę głodna - w końcu na mnie zerka, a jej twarz jest wyprana z emocji. Wzdycham cicho i nie chcąc kontynuować już trudnych pytań to postanawiam zostawić temat na później.

- Uratowałam parę naleśników podczas kiedy Norminach zaczęło się lizać, więc z głodu nie umrzemy. Bynajmniej na razie - postanowiłam to obrócić w żart do rozśmieszyć brunetkę, co w miarę możliwości mi się chyba udaje, ponieważ na jej twarzy zaczyna widnieć najpierw lekki, blady uśmiech po czym poszerza się on odrobinę. Zerka mi w oczy i podchodzi bliżej zarzucając ręce na moją szyję.

- Kocham Cię, wiesz? - uśmiecham się szeroko.

- Kocham Cię Camz - całuje ją w nosek - A teraz chodź zjeść - łapię ją za rękę i prowadzę do naszej sypialni. Podaje jej naleśniki i jak się okazuje nutelle.

Po niedługim czasie, gdy już zjadłyśmy leżymy sobie po prostu napawając się swoją obecnością w ciszy. Póki Camila jej nie przerywa.

- Lolo? - zerkam na nią.

- Tak? - uśmiecham się delikatnie.

- Przypomniało mi się coś... - mamrocze, a ja od razu sztywnieje.

- Co takiego? - pytam ostrożnie.

- Przypomniał mi się pewien fragment... Wiesz, zawsze się zastanawiałam, kiedyś... Jak by to było gdyby - gestykuluje ręką - Gdybyśmy były razem. Wiesz jak by to było z tobą przy boku - kiwam lekko głową twierdząco.

- I jakie masz z tego wnioski? - delikatnie głaszcze dziewczynę po plecach.

- Że... Dobrze mi jest z tobą - uśmiecha się lekko - Nigdy bym Cię nie zamieniła na nikogo innego. Jesteś... Taka nieprawdopodobne idealna.

- Raczej dużo mi brakuje do ideału - Wzdycham.

- Jesteś idealna. Dla mnie bardzo - uśmiecha się delikatnie, a mnie aż ściska w żołądku.

- Camzi... Ja... Nie jestem - kręcę głową - Nigdy nie byłam i nigdy nie będę idealna. A za nim sobie uświadomiłam, że Cię kocham minęło wiele za dużo czasu...

- Co masz na myśli? - zerka mi prosto w oczy. Biorę głęboki wdech.

- Camzi gdybym kiedyś nie była taka ślepa to dziś byłybyśmy małżeństwem, no gdyby nie te twoje przekonanie o byciu hetero - parskam śmiechem.

- I gdybyś wiedziała, że mnie kochasz? - unosi brwi - A teraz skąd wiesz, że to jest akurat miłość - przypatruje mi się uważnie.

- Samo to jak się przy tobie czuję...

- Jak? - śmieje się na jej wchodzenie w moje słowa.

- Nie potrzebuje imprez, innych kobiet. Przy tobie mogę być sobą, nie muszę udawać. Zawsze mnie wysłuchałaś i pomogłaś, zawsze byłaś przy mnie... Nigdy mi nie odmówiłaś, a to jest najlepsze. Zawsze byłaś dla mnie, a ja nie zawsze byłam dla Ciebie.

- Na pewno się starałaś.

- Teraz się staram, a raczej próbuje - przyznaję.

- Nikt nie jest idealny, ale właśnie dzięki niedoskonałościom jesteśmy wyjątkowi - uśmiecha się delikatnie. Cmokam ją przelotnie w usta.

- Masz rację - odwzajemniam uśmiech - A teraz połóżmy się spać. Musimy wypocząć bo jutro nas czeka dzień pełen wrażeń.

- Tak? - unosi brwi zaskoczona.

- Wesołe miasteczko - przypominam i wstaje podchodząc do szafy przebierając się w za dużą koszulkę i nie mając siły na kąpiel w samych czarnych, koronkowych, majtkach. Camila wchodzi jeszcze do łazienki. Za nim wraca ja już jestem na granicy krainy snu. Czuję tylko uginający się materac i przyjemny chłodny dotyk brunetki, po czym odpływam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top