35.
Drugi dzień biwaku.
Obudziłam się tym razem jako pierwsza. Sięgnęłam po mój telefon i sprawdziłam godzinę.. jest.. 7:00. No cóż, i tak wiem, że już nie zasnę. Wzięłam swoje rzeczy z torby i wyszłam z namioty, poszłam w stronę samochodu i zamknęłam się w środku. Szybko ubrałam się w:
Do tego czarne trampki. Wyszłam z mojej "przebieralni" i zaczęłam rozczesywać włosy.
-Dzień Doberek- usłyszałam.
-Hej
-Wiesz, że musimy jechać do sklepu, jest tu taki niedaleko- powiedział Cal.
-Idę obudzić dziewczyny- poszłam w stronę namiotu- Wstawać śpiochy! Musimy jech...- nie dokończyłam bo dostałam z poduszki w twarz od Julii.
-Daj jeszcze chwilę- wymamrotała.
-Nie ma chwili, no dalej ruszać te zgrabne tyłki!- ostatni raz krzyknęłam. Jeszcze tylko zgarnęłam szczoteczkę do zębów. Umyłam zęby i ostawiłam szczoteczkę na swoje miejsce.
Gdy dziewczyny były już gotowe wsiedliśmy do samochodu i popędziliśmy w stronę sklepu. A Cal wszystko nagrywał.
***
Weszliśmy do sklepu i wybraliśmy przeróżne rzeczy.
Pianki, napoje, jajka, banany, płatki śniadaniowe, mleko.
Jajka?!
Nie wnikam.
Wyszliśmy na zewnątrz, oczywiście zaraz po zapłaceniu. Luke trzymał w dłoni kij od palanta, a Calum zaczął w niego rzucać, najpierw karton od mleka, który został zniszczony po przez moc uderzenia, a potem jajka, w niektóre biedaczek nie trafił.
-Patrzcie!- krzyknął Mike i zza rogu wyjechał wózkiem sklepowym.
Luke jak tylko Go zobaczył wpakował się do środka, i zaczęli jeździć nim przed sklepem, potem wsiadł Cal z bananem w ręku, a potem Ash, ale się wywalili. Gdy już przestali bawić się wózkiem, Michael zabrał od nas pianki i rzucił jedną w stronę blondyna, a ten złapał ją do jamy ustanej, za pierwszym razem. Po tym wszystkim znowu wsiedliśmy do naszej super bryki. Wygłupialiśmy się, a Calum obsypywał Luke'a płatkami śniadaniowymi. Ash przyłożył sobie banana do ust, a my wszystko nagrywaliśmy.
Dojechaliśmy do naszego obozowiska.
-Zróbmy ognisko- zaproponowałam i tak też się stało.
Poszykowaliśmy wszystko i po chwili zobaczyłam ogień i dym wydobywający się z naszego ogniska. Chłopaki znowu grali na gitarach, a my ich słuchaliśmy. Dopiero teraz zauważyłam, że Ashton i Edyta gdzieś zniknęli, Mike i Wiktoria, idą w stronę namiotów, a Julia i Cal o czymś żywo rozmawiają.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę w kimę- powiedziałam i poszłam do namiotu, jeszcze ostatni raz spojrzałam w stronę ogniska, zostali tylko Julia i Calum.
Weszłam do mojego leśnego domu. Położyłam się obok Wiki i razem patrzyłyśmy w sufit namiotu.
-Cieszę się, że Michael sobie kogoś znalazł, i cieszę się że to jesteś ty- powiedziałam.
-Dzięki, już od dawna chciałam z nim być. Dobra idę spać. Dobranoc- powiedziała.
-Dobranoc- odpowiedziałam i poszłam spać.
_______
I jak ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top