Rozdział 5

Draco

Kiedy spojrzałem na nią po raz pierwszy chciałem otoczyć opieką. W chwili kiedy jej piękne oczy spotkały się z moimi nie chciałem żeby to piękne stworzenie spotkała jaka kolwiek krzywda. Nie chciałem zostawić jej nawet na minutę samej a co dopiero z obcym facetem. Snape potrafi naprawdę wszystko zepsuć. Miałem ochotę warczeć na widok tego samca obok niej i to zrobiłem. Nie wytrzymałem. Zacząłem warczeć na Snepa. Głęboki groźny warkot wydobył się z mojego gardła. W tej chwili nad sobą nie panowałem zaciskając mocno pięści tak że paznokcie wbiły mi się w skórę.
- Może się pan łaskawie ruszyć?- zapytałem rozjuszony.- nie widzisz że jest przestraszona!?- dodałem zjadliwym tonem pokazując na dziewczynę ręką. W jednej minucie stała się moim oczkiem w głowie i nie był ważny stan jej krwi. Kocham ją bez względu na wszystko.
- Panuj nad sobą Malfoy.- syknął do mnie Snape wrogim tonem.- trzeba ją zaprowadzić do dyrektora.- powtórzył po raz setny na co ja przewróciłem zirytowany oczami.- idziemy. Kiedy profesor to powiedział podszedłem delikatnie do dziewczyny i chwyciłem ją za rękę.
- Już dobrze kochanie. Jesteś bezpieczna.- zagruchałem do niej i pociągnałem delikatnie za dłoń.- chodźmy do dyrektora skarbie. Skinęła mi nie pewnie głową. Wyglądała na zagubioną jak mały szczeniaczek. Nie moglem pozwolić żeby stało się jej coś złego. Dlatego poszliśmy razem do gabinetu dyrektora. Prychnąłem pod nosem. Nigdy nie lubiłem Dymblydora i jego zamiłowania do szlam ale niech będzie. Wręcz nienawidziłem bo uważał Pottera za skończone bóstwo. Ale teraz najważniejsza jest ona. Przestraszona dziewczyna która trzymała moją rękę a ja przecież nie znam nawet jej imienia! Brawo Malfoy! Pogratulowałem sobie w duchu własnej głupoty. Muszę ją zapytać o imię kiedy już z tąd wyjdziemy zanotowałem sobie w pamięci i jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę. Czułem się zupełnie tak jakbym nie mógł oderwać od niej wzroku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top